11-03-2019, 15:30
|
#95 |
| - Nie mam zielonego pojęcia. - odparł szczerze Mikail i wtedy coś mu się przypomniało z programu telewizyjnego,w którym leciało o Nasca… poryta teoria, ale...
Ukucnął przesunął dłonią nad wzorami i patrząc na korowatego powiedział.
- Nasca.
Następnie czubkiem ostrza wyrył tych dwoje “kosmonautów” którzy też tam byli na płaskowyżu, a których datowali jako jednych z pierwszych co to ich tam zrobili, najlepiej jak ich pamiętał, oraz podobiznę Bramy obok nich.
- Nasca. - powiedział po raz wtóry, wskazując “astronautów” tylko, że tym razem wzruszył ramionami.
- Brama. - wskazał na Bramę - Badacze. - tu na siebie i Wolffa, oraz gestem dłoni na tych co byli za nimi i wstał.
O ile reakcja na słowo "nasca" ograniczyła się do zdziwionego przekrzywienia głową, to rysunek dał już wyraźny sygnał, że znaleźli wspólny temat. Leśny człowiek zaczął się bujać jakby kiwał się w geście zrozumienia.
- Hooommm mnamaaam - odparł i wskazał na rysunki astronautów. Cokolwiek to znaczyło, leśny człowiek zdawał się kojarzyć to pozytywnie.
Mikail zamrugał. Czyżby obcy widział w nich… “nauczycieli” z dawnych czasów?
- Hooommm mnamaaam? - zapytał powoli i ostrożnie wskazując na rysunek który poczynił, a potem wskazał na siebie i lekarza z tym samym pytaniem i wysoko uniesioną brwią.
Lekarz w tym czasie naskrobał obok astronautów kolejną sylwetkę, wyższą i o dłuższych ramionach i nogach, z wydłużonymi, lekko szponiastymi dłońmi. Ewidentnie starał się przedstawić obcego.
- Przyjaciele? - powiedział, wskazując wszystkie 3 sylwetki.
Leśny człowiek na pytanie Niemca pokiwał głową z wyrozumiałością po czym skupił się na dziele Wolffa kręcąc głową, jakby w zamyśleniu oceniając jego artystyczną wartość.
- Pshaaal elll ee ? - wypowiedział.
Wolff skinął twierdząco głową.
- Na nas już pora. - rzucił cicho do psychologa - Jakiś pomysł jak się umówić na kolejne spotkanie?
- Nie mamy danych. - odpowiedział Mikail Normandowi - Nie znamy cyklów księżycowych, ani słonecznych. O tym, że nie ma gwarancji, że wrócimy w to samo miejsce. Myślę, że możemy go zabrać do bazy- spojrzał na obcego i przekrzywił nieznacznie głowę w geście zamyślenia i po części niezrozumienia.
- To delikatnie mówiąc, kijowy pomysł. Może narysujemy zachodzące słońce? Myślę że to zrozumie? - rzucił pomysłem Wolff i od razu zabrał się za rysowanie. Szybko powstała gładka kreska, mająca symbolizować horyzont, nad którą narysował okrąg z biegnącymi od niego promieniami. Strzałką zaznaczył kierunek ruchu, po czym wskazał nad siebie, a potem na kulę symbolizującą słońce.
- Słońce. - powiedział po czym zatoczył ręką łuk, biegnący od wschodu do zachodu. Jeszcze raz wskazał rysunek, po czym siebie i niemca i odegrał pantomimę chodzenia. - Wrócimy jutro. Tutaj. Przyjaciele. - na koniec wskazał ziemię na której stali.
- Hmm… - mruknął w zamyśle niemiec - ...no nie wiem. Przecież nie będzie tu czekał na nasze przybycie cały dzień. Myśli, że jesteśmy dawnymi… Nauczycielami? Bogami? Przodkami? Tak czy inaczej, nie wiem, może go zabrać do reszty i z nimi się skonsultować? Raczej nie grozi nam nic z jego strony, ani ze strony jego ludu, a ten kontakt może być cenny. Jak myślisz?
- Ze strategicznego punktu widzenia podawanie naszej lokalizacji nieznanemu gatunkowi to kiepski pomysł. Z naukowego jest to niezwykła okazja, ale wolę poczekać z zapraszaniem ich do nas. Lepiej żeby powoli się aklimatyzowali z technologią - mówił dalej Wolf.
- Masz rację, ale co jeśli pójdzie za nami? - zapytał psycholog - Jeśli pójdzie z nami to będzie gest przyjaźni z naszej strony, prawda? Nie mnie podejmować decyzję. Jak myślisz? Jak jest jeden jest ich więcej. Jak zaprosimy do siebie, może on zaprosi do swoich?
- Dobra. - odparł lekarz i zmazał nogą wcześniejszy rysunek - Young? - zawołał do wsparcia - Chcemy go wziąć do nas. Masz coś przeciw?
- Z punktu widzenia dyplomatycznego przyniesie nam to korzyści. Jeśli go zostawimy tutaj, zapewne za nami pójdzie i stracimy przewagę. - dodał do wypowiedzi łapiducha Mikail wołając do wojskowych. W myślach zaś przeklinał Normanda. Jakby nie można było podejść… no naprawdę…
- Że co? - Young z początku sprawiał wrażenie, że nie dosłyszał. Ale później zaczął naradzać się z pozostałymi. - Wy tu decydujecie w tych sprawach - odparł mając na myśli cywili.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |
| |