Odpoczynek to miał do siebie, że kiedyś się kończył... no i efekty odpoczynku z czasem mijały, szczególnie gdy "odpoczynowicz" zajmie się czynnościami, które należały do mało przyjemnych i do męczących zarazem.
Ale dwadzieścia sztuk złota piechotą nie chodziło, a poza tym - i tak mieli bardziej osobiste powody, by ruszyć z miejsca. To znaczy Oswald i on, bo czym kierowała się Morwena, tego Randulf nie wiedział.
Pogoda podróży nie ułatwiała, więc dość szybko odpoczynek zamienił się w miłe, acz odległe wspomnienie.
Randulf nie ukrywał, że jak najszybciej chciałby dotrzeć do celu, ale - jak się okazało - nie tylko pogoda rzucała im kłody pod nogi.
- Oswald, zostaw to biedne drzewo - powiedział. - Objedziemy albo obejdziemy tę przeszkodę. Nie pierwszy raz lasem przyjdzie nam jechać, a nie drogą.