Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2019, 16:46   #5
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację


Udało się jej. Żyła. Tylko to było w stanie przedostać się do jej opanowanego strachem umysłu. Jednak nie tylko strach w nim gościł. On był jedynie głównym bohaterem, który walczył z przeciwnościami zrzucanymi na niego przez los. Tłem do jego zmagań, jak to zwykle bywało z tego typu zmaganiami, była chęć przeżycia. Ta tajemnicza siła, która była w stanie wydobyć z człowieka pokłady energii, o których on sam nie miał pojęcia. Ta energia, przeważnie przez całe życie tkwiąca w zamknięciu, wyrywała się na wolność w chwilach takich jak te. W chwilach gdy tuż za tobą biegła trójka nieznajomych pragnących tego, co było i zawsze powinno pozostać największym skarbem człowieka. Życie. Ta cenna, jasna iskra tląca się w ciele i pozwalająca cieszyć każdym kolejnym dniem.

Diana miała szczerą nadzieję na to, że dane jej będzie taki właśnie, kolejny dzień, zobaczyć. Przez długi czas nie doceniała skarbu który posiadała. Po śmierci córki życie stało się dla niej bez wartości, było tylko i wyłącznie zlepkiem kolejnych dni, w większości takich samych. Były to dni puste, spędzone na rozpamiętywaniu chwil, które nie miały już nigdy do niej powrócić. Słońce utraciło swój blask, kwiaty przestały wydzielać słodką woń, jedzenie stało się tylko koniecznością. Egzystowała, pozwalając by czas przepływał obok. Teraz… W chwili, w której obrano ją za cel, żałobny całun opadł odsłaniając kogoś, kogo ledwie była w stanie rozpoznać. Kogoś kto z pogrzebaczem w dłoni był w stanie rozważać odebranie drugiej osobie owego skarbu. Kogoś, kto nie czuł z tego powodu wyrzutów sumienia. Kogoś, kto myśląc głównie o własnym bezpieczeństwie, był w stanie ściągnąć jego przeciwieństwo na niczego nieświadomych współbraci. Nie wiedziała wszak czy w domku, do którego zmierzała nie śpią w spokoju dzieci, nie znajduje się para staruszków czy młodzież, mająca przed sobą całe lata na to by doświadczyć przeciwności jakie dla nich przygotował los. Ona zaś z premedytacją była w stanie narazić ich na ból, na brutalny koniec, na…

Wyrzuty sumienia nadal jednak pozostawały bezpiecznie ukryte, czekające na swoją kolej. Czy miała ona nadejść? Zapewne, jednak nie w tej, ani nie w następnej chwili. Tym bardziej biorąc pod uwagę, że tempo zbliżających się napastników wcale nie malało. Diana nigdy nie była specjalnie wysportowaną kobietą. Ot, okresowe wizyty na siłowni, przebieżki czy długie spacery. Nic, co by miało ją przygotować na ściganie się ze śmiercią. Z tego też powodu pojawienie się rycerza w białej zbroi przywitała z ulgą, która o mały włos nie zwaliła jej z nóg. Co prawda rycerz ów wcale białej zbroi na sobie nie miał, nigdzie także nie pętał się śnieżnobiały rumak, jednak nie zamierzała skupiać się na nieistotnych szczegółach. Liczyło się tylko to, że ktoś jej tą pomoc ofiarował gdy tego najbardziej potrzebowała. Gdy spojrzała śmierci w oczy i okazało się, że wcale jej się nie spieszy na drugą stronę.

Ciężar kluczyków niósł ze sobą możliwości, których jeszcze kilka uderzeń serca temu, nie miała. Teraz mogła odjechać, tak jak jej sugerował ów człowiek, jakby żywcem wzięty z „Man in Black”. Mogła także skorzystać z okazji i odpłacić się tym, którzy naruszyli jej spokój. Mogła… Wizje ciał uderzających o maskę wzbudziły w niej uczucia, nad którymi nie chciała się zastanawiać. Oczywiście, morderstwo nie było. Miała na swoim sumieniu całkiem sporą listę uśmierconych jej ręką osób. Ginęli w przeróżny sposób, nieraz wyjątkowo krwawo, jednak zawsze odbywało się to na ekranie komputera, a ręka, która zadawała cios była ręka stworzonej przez nią postaci. Mimo iż z niektórymi zżywała się w trakcie ich opisywania, to jednak żadna z tych osób nie była tworem z krwi i kości, nie oddychała tym samym powietrzem co ona, nie miała gdzieś rodziny, która na nie czekała. Bez względu na to ile życia w nich tchnęła, nie byli oni prawdziwymi ludźmi, a konsekwencje jej decyzji nigdy nie miały wykroczyć poza krytykę recenzentów i fanów jej twórczości. Teraz jednak rozważała i to całkiem poważnie, coś co mogło się dla niej skończyć znacznie poważniej. Najgorsze zaś było to, że była jak najbardziej gotowa do tego by owe plany wprowadzić w życie. Co się z nią działo?!

Odpowiedź na to pytanie musiała jednak poczekać, aż Diana znajdzie się w bezpiecznym miejscu, z dala od otoczonych cieniami postaci, z dala od huku wystrzałów, z dala od tego szaleństwa. Nie debatując zatem i nie czekając, ruszyła biegiem do czekającego na nią samochodu. Nie podziękowała tylko biegła dalej, zrzucając walkę na barki mężczyzny. Wszak czy to nie walka była od wieków ich forte?
Silnik zapalił dodając do odgłosu strzałów także i cichy w porównaniu do nich, pomruk. Poświęciła chwilę by sprawdzić czy jej rycerz sam nie potrzebuje ratunku, jednak ten właśnie znikał za drzwiami domku. Miała trochę nadziei, że pojedzie wraz z nią na wypadek, gdyby ten horror miał swój ciąg dalszy, jednak najwyraźniej miał on zamiar pozostać na miejscu. Cóż, z pewnością radził sobie lepiej niż ona, chociaż samo to, że jego ofiary pomimo śmiertelnych ran raz po raz wstawały by atakować na nowo, mówiło że nawet ktoś taki mógł nie dać tu rady. Tym bardziej ona, nieuzbrojona i na dobrą sprawę nie mająca żadnego pojęcia o walce. Zrobiła zatem jedyną rzecz jaką mogła zrobić. Zatrzasnęła drzwi i wcisnęła gaz do dechy, jak to się obrazowo mówiło. Nie była pewna gdzie chce jechać, wiedziała jednak ze tu nie mogła zostać. Potrzebowała miejsca które byłoby oświetlone niczym choinka na Boże Narodzenie. Problem w tym, że nie wiedziała gdzie takiego miejsca szukać. Miasto nadal było dla niej miejscem obcym, tym bardziej jego okolice. Z braku jasno wysuwającego się na przód planu, wybrała opcję, która wydawała się w tej chwili logiczna. Opcją tą było opuszczenie tego przeklętego miejsca. I nie chodziło tu o sam teren z domkami do wynajęcia. Chodziło o to całe miasto, o lasy które go otaczały i ludzi którzy zdawali się tracić swoje człowieczeństwo.
Po części miała nadzieję na to, że uda się jej napotkać na miejsce, w którym będzie mogła bezpiecznie spędzić noc. Nie miała wielkich wymagań. Jedyne czego potrzebowała to światło, możliwie jak największa jego ilość. Z tego też powodu, jadąc przed siebie, wypatrywała nie tylko postaci otoczonych przez cienie ale i iskry nadziei, która rozjaśniłaby mrok i niczym gwiazda betlejemska, wskazała jej drogę do zbawienia.

 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline