Gustaw słuchał propozycji Ostatnich. Wszystkie jakieś miały sens, ale on wpadł na inny.
- Konfrontacji na ich warunkach nie chcę. Walka z konnymi ma sens w miejscu obronnym a nie na nieprzygotowanym terenie.- Mówił bardzo przekonany o swoich racjach i słychać było, że ta oczywistość jest wstępem do czegoś głębszego.
- Mamy jedną przewagę. Trzech z nas widzi w nocy dobrze. Oni zapewne nie. Będziemy maszerować w nocy a na dzień szukali wykrotów i innych miejsc dobrych do obrony. W nocy podążanie za tropem jest utrudnione a w dzień gdy złapią trop będą chcieli nadgonić stracony czas. Teren na karkołomną jazdę jest kiepski a i my w dzień będziemy obozować i będziemy przygotowani. W nocy nie ruszą się szybciej niż my.- Przedstawił swój plan.
- Pytacie co teraz? Nie mamy szans przejść przez nich i jak widać mają ogólną wiedzę o naszym kierunku marszu. Zarządzam by ci z lunetami obserwowali tych trzech i badali jak się kontaktują i w którą stronę. Na podstawie tego resztę będziemy mieli w przybliżeniu. Oni jeszcze nas nie zauważyli bo by się zebrali lub było by widać. My mamy lunety, oni nie.-
Postanowił sierżant.
- Teraz zarządzam połączenie planów. Spokojny, dyskretny marsz pod osłoną terenu po wzgórzach. Khazadzi nam przewodzą i obserwują okolice szukając dobrych miejsc na schowanie się i obronę. Oleg Ty z lunetą obserwujesz tamtych i oceń gdzie są inni i w którą stronę się przesuną. Bert Ty jako dobry w podchodach co pokazałeś w bitwie nad rzeką, jeśli dasz radę z Loftusem pilnujcie przodu.- Popatrzył szlachcic po zebranych.
- Jeśli jakieś pytania to teraz, jak nie to złaźmy z widoku i módlmy się by nas nie spostrzegli. Wykonujemy mój plan.- Dodał i był gotowy do tłumaczeń czy pilnowania szyków.