To nie był kompromis, to było skazanie oddziału na rozbicie. Wybór wad z przedstawionych pomysłów. Nie przybliżyli się do swojego celu, forsowny marsz za dnia zmęczył ich na tyle, że w nocy niebyli już wstanie oderwać się od przeciwnika. Nie było gdzie się skryć, nie zrobili żadnego fortelu, aby zmylić wroga. Nie mieli sił walczyć, potrzebowali cudu. Mag w nocy miał zamiar próbować przynajmniej częściowo łagodzić skutki niefortunnych decyzji. Ale z nieznanych sobie przyczyn utracił siły i wolę, aby tego dokonać. Nawet najprostszy czar "ogniki" uciekł mu z głowy. Więc jedynie szedł bezwolnie z resztą. Wlekąc nogami, nie miał siły się kłócić, tłumaczyć czy doradzać. Czekał na rozkazy. Można by rzec, że upodobnił się do zombie z jakimi walczyli całkiem niedawno. Prawdopodobnie niedługo zyska kolejną wspólną cechę...