Citrus
Czyli na pohybel samorządowi szkolnemu albo galerianka po japońsku.
Aihara Yuzu zaczyna naukę w elitarnej akademii dla dziewcząt i od razu pakuje się w kłopoty. Makijaż, tipsy, farbowane włosy i ani śladu mundurka, fakt, dziewczyna wyróżnia się w tłumie porządnych uczennic. Czy można ją za to polubić? Cóż, głosy w mojej głowie różnie mówią.
Aihara Mei, piękna, ułożona i zasadnicza przewodnicząca samorządu na pewno nie gustuje w małolatach łamiących szkolny regulamin. Przynajmniej na gruncie szkolnym, bo prywatnie różnie bywa. Tak, to jest yuri. Porządni i zasadniczy powinni przestać czytać.
Ogólnie ciężko mi spojrzeć na obie dziewczyny przychylnie. Zarówno Yuzuś jak i Mei Mei nieustannie lawirują między irracjonalnością, a wyrachowaniem. Oczywiście to nic dziwnego, ale u nich (zwłaszcza Mei) jest to posunięte do ekstremum. W jednej chwili Meiuś zimnym głosem mówi, że jej na przyrodniej siostrze wcale nie zależy, w drugiej jedna z dziewczyn przyciska drugą do łóżka. Dobrze, że w końcu przechodzą od prób dominacji do szczerszych uczuć.
Tak, to jest szkolny romans.
Aha, mamy jeszcze Harumisię i Matsuri. Ta pierwsza jest, o zgrozo, heteroseksualna i, jak przystało na przyjaciółkę, wspiera Yuzu. Ta druga jest bezwstydną i cyniczną gimnazjalistką, zarabiającą rozbieranymi zdjęciami w internecie. Ale w sumie nie taka złą ta nasza Matsuri. Serio.
Grafika bez zarzutu, za to muzyka taka sobie. Znowu pop, ja chędożę.
Opening i ending mogą być.
Ogólnie niezły seans, ale w porównaniu z Aoi Hana czy Yagate Kimi no Naru mocno przeciętne widowisko.
Ocena 7/10 bo niezłe yuri, ale nie wrócę.
Cheers |