Drużyna B
Randarowi pomimo braku kontaktu wzrokowego ze zwierzęciem udało się uspokoić nerwową pumę za drzwiami (zdany test na Mądrość). Przestała wydawać groźne pomruki i chodzić wokół drzwi, a zaczęła węszyć z zaciekawieniem pod nimi.
Druid wie, że jeśli chce oswoić pumę to musi się z nią zmierzyć oko w oko i poświęcić jej czas, a porażkę może przepłacić rozszarpanym gardłem. Może też zostawić stworzenie za drzwiami i spróbować porozumieć się z nim po zakończonej misji.
Raileyn był w swoim żywiole, szukał ukrytego skarbu i nikt nie czyhał na jego życie. Ściany wyglądały na solidne, podłoga również nie kryła niespodzianek. Sprawdził również filary i tron. Goblinka Erda również próbowała pomagać w poszukiwaniach.
- Nie, skrytka nie może się znajdować wokół tronu. Za dużo pazernych oczu przy sali tronowej i w jej okolicach. -spojrzała na pokój, z którego wychodził Balkazar.
- Nie, prywatna komnata, też zbyt oczywista, każdy głupi by tam szukał.
Alchemik wciąż będąc pod wpływem mutagenu pognał do południowych drzwi i je otworzył. Ukazał mu się pusty korytarz zakręcający na południe. Na lewej ścianie były kolejne drzwi, które otworzył.
Uderzył go zapach zepsutego mięsa, na hakach z sufitu zwisały ciała psów i koni, wśród nich były także ludzkie ręce, nogi i głowy.
Mandragora poczuł jak zbierają w nim mdłości (udany test na kondycję), które udało mu się zdusić. Mutagen zręczności zaczął wyparowywać z ciała, które powoli wróciło do normy.
Drużyna A
Laerune skoczyła ku następny drzwiom, ale włożyła w atak za mało siły i precyzji. Ostrze odbiło się od drzwi zostawiając wyrytą w nich kreskę.
- Odsuń się! - Polecił Esmond wystrzeliwując lodowe sztylety. Skupił się z całych sił na ataku laską, a nawet przekazał jej coś więcej z magicznej cząstki noszonej w sobie. Sztylety wystrzeliły i posiekały drzwi tworząc coraz większe dziury i otwory.
Axim warknął gniewnie i rozpędził się skacząc na posiekane drzwi. Mocarne przednie łapy przełamały drewno i podpory. W pokoju rozległ się huk, gdy lew wylądował na szczątkach drzwi.
Reszta drużyny z łatwością mogła przejść przez dużą dziurę w zatrzaśniętych drzwiach.
W nozdrza lwa uderzył zapach błota, starej i świeżej krwi oraz farby. Prowadzony zapachem goblina pobiegł w lewo, w kolejny korytarz zakończony następnymi zatrzaśniętymi drzwiami.
Uszy Axima usłyszały jak coś ciężkiego uderzyło o podłogę, gdzieś dalej w następnych pomieszczeniach, jakieś 8 metrów przed nim.
- Ulecz mnie! - Usłyszał domagający się wrzask goblinoida.
-... ale co się dzieje? - Zapytał głos wystraszonej kobiety.
- Zostaliśmy zaatakowani! Trzeba ostrzec Rhellę! Dawaj miksturę, bo tracę czucie w nogach!
Gdy Esmond i Laerune weszli do pomieszczenia ujrzeli wymazane ściany w rysunkach. Część przedstawiała gobliny masakrujące mieszkańców miasta, psy i konie.
Na północnej ścianie jest 3 razy większy i złożony obrazek przedstawiający Ramarę. Nad miastem narysowane są gobliny tworzące coś na wzór korony. Pod miastem narysowano jaskinię, a w niej potężnego goblina o wężowatych oczach. W każdej ręce trzyma wielkie zakrzywione miecze, a jeśli wierzyć skali to może mieć 6 metrów wysokości.
Sybill zagadnęła niziołka w celi.
-
Jestem trubadurem, potrafię śpiewać i grać. Mogę pomóc w sytuacjach gdzie liczy się każde wypowiedziane słowo i prezencja lub szybkie, zręczne ręce. Gdybym miał narzędzia twojego kolegi, tez bym był w stanie otworzyć te zamki.
Draug otworzył cele z wilkiem, który zamachał radośnie ogonem i powoli węsząc dołączył do Sybill w celi Agako.
-
Walkirio. - Agako uśmiechnęła się, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. -
Wierzyłam, że przyjdziesz po mnie, że Wszechstwórca złączy ponownie jeszcze nasze drogi! - Orcza księżniczka usiadła o własnych siłach, otarła szybko łzę z policzka.
- Orki Rozpruwacza zabrały cały mój sprzęt, macie jakąś broń?
Grzmot podszedł bliżej Walkirii, kątem oka zauważył jak grupka znajomych kształtów znika w drzwiach na północy.
Nedia wystrzeliła do przodu.
- Walkirio król goblinów został pokonany. Część przeszukuje pomieszczenia u góry, my przyszliśmy sprawdzić jak sobie radzicie tutaj na dole.