Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2019, 17:04   #31
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
“Budynek” siłowni składał się z trzech złączonych ze sobą kontenerów. Odgradzała go siatka pod napięciem, obecnie bez napięcia i uszkodzona w kilku miejscach. Jednak sama siłownia miała drzwi zamknięte na zamek elektroniczny. Obecnie nieaktywny, ale sztabka trzymała.

Rozerwana siatka w kilku miejscach i kilka trupów świadczyło o zaciętych walkach wokół kontenera. Jeden z trupów zaczął… się “ruszać” w okolicy klatki piersiowej.

- Znowu?- spytała zbolałym głosem Elizabeth rozglądając się jednocześnie za odpowiednio dużym kamieniem. Gdy taki znalazła cisnęła nim w klatkę piersiową nieboszczyka.

- Szczur, czy coś ciekawszego? - sekundę wcześniej powiedział Kit. Kamień wygonił szczura, co Giles przyjął z wyraźną ulgą, a Guerra z sarkazmem dodał.

- No i tym będziemy się chwalić w bazie. Rozprawieniem z trupami i szczurami.

- Lepiej nie. - Powiedziała Elizabeth podchodząc do trupa i zabierając jego nieśmiertelnik. To samo zrobiła przy pozostałych. - Niech myślą, że zginęli w chwale.

- Nie zbieraj teraz tego, bo ich jest dużo za dużo - zasugerował Kit. - A to, jak zginęli... - Pokręcił głową. - Tego nie da się ukryć. Zamieść pod dywan.

- To nie szczury zabiły tych tutaj.- odparł Guerra.

Lili zignorowała sugestie Christophera idąc w kierunku drzwi.

Uważnie się im przyjrzała, trochę pomacała, jak lekarz pacjenta, a później w odpowiednich miejscu założyła ładunek.

- Cofnąć się! - zakomenderowała podłączając zapalnik czasowy.

Odczekała aż jej towarzysze znajdą się w bezpiecznej odległości, uruchomiła odliczanie, trzydzieści sekund, i biegiem ruszyła do nich.

Wybuchł był mały. Takie sobie głośne pierdnięcie. Ale w końcu van Erp nie chciała rozwalić niczego poza małym zamkiem. I to jej się udało. Drzwi stanęły otworem.

Lili podniosła się.

- Idziemy. - Mówiąc to ruszyła w kierunku wejścia, które im przed chwilą otworzyła, z bronią gotowa do użycia i szeroko otwartymi oczami.

Kit ruszył za nią, rozglądając się na wszystkie strony. A pozostała dwójka za nimi.

Nie musieli zbyt daleko wchodzić, by zobaczyć buszujące wśród generatorów szczury. Sześć dużych i chmarę małych.

- Pozbądźmy się ich. - Elizabeth wzięła na celownik szczura, który był najbardziej po prawej stronie.

-Nie możemy tam strzelać!- szepnął cicho Giles chwytając za lufę karabinu Lili.- Rykoszety mogą uszkodzić maszynerię.Trzeba to rozwiązać inaczej. Strzelanie w środku nie wchodzi w grę.

- Po tylu dniach to tu już pewnie nie ma co uszkodzić - stwierdził Kit, ale sięgnął po nóż. - Tęga pała by się zdała, ale jeśli są mądre, to za chwilę uciekną - dodał.

- To może od razu wysadźmy wszystko. Bo przecież nie ma co uszkodzić.- stwierdził ironicznie Russell, gdy Kit pognał do środka z morderczymi zamiarami i… po chwilę żołnierz przekonał się, że ów plan jest mało skuteczny. Owszem, Kit mając osłonę pancerza nie musiał się martwić o pazury i kły szczurów. I pewnie potrafiłby zabić takiego gryzonia w walce wręcz. Tyle że szczury nie walczyły, a uciekały. A Christopher biegnący w ciężkiej zbroi nie miał szans ich doścignięcia.

- Trzeba je stąd wykurzyć, lub wytruć. - Powiedziała Elizabeth. - Masz granaty dymne? - Zapytała mechanika.

- Jeden. Łzawiący - stwierdził Giles. A Guerra wtrącił.- Ja mam dwa. A ty, pani sierżant?

- Gdybym miała, to nie pytałabym was. - Lili wyciągnęła rękę do Dominica. - Daj. Kit! Wyjdź! - krzyknęła do mężczyzny w środku.

- Może on ma też jakieś?- odparł Guerra podając Elizabeth jeden ze swoich.

- To duży kontener… trzeba będzie użyć jak najwięcej - ocenił Russell.

Kit uważał, że w swoim pancerzu jest niewrażliwy na gaz, ale nie zamierzał dyskutować. Wyszedł, darując sobie komentarze.

- Masz jakie łzawiące? - Van Erp skierowała pytanie do wychodzącego Carsona. - Dajcie wszystko co macie.

A gdy już dostała granaty…

- Odsunąć się!- Poczekała chwilę by mogli wykonać polecenie i odwiedzając jeden po drugim potoczyły granaty po podłodze w różnych kierunkach, tak by pokryły jak największą powierzchnię. A później zamknęła drzwi kontenera by szczury dostały jak największą dawkę gazu.

Trzeba przytrzymać .- Dodała napierając ciałem na drzwi, żeby uniemożliwić stworom ucieczkę. Miały się podusić tam.

Głośne piski świadczyły jednak, o tym że szczury zaczęły uciekać z kontenera. Zapewne jakąś dziurą w jego ścianie, bo przecież nie wlazły tam przez drzwi. Ale czy to miało znaczenie? Najważniejsze, że sam kontener został oczyszczony z ich obecności.

Sierżant otworzyła drzwi i poczekała aż dym częściowo ulotni się.

- Idziemy!- Powiedziała wchodząc ponownie do kontenera i ponownie uważnie rozejrzała się po nim.

Dym powoli opadał… nie było słychać gryzoni. Nie było widać gryzoni. Plan się powiódł.

Russell wpadł do środka wyprzedzając Guerrę i Kita. Po czym zaczął sprawdzać stan turbin i generatorów.

-Trochę mi to zajmie. Ale je rozruszam.- ocenił.

- Świetnie. Powiedz gdy coś będzie ci potrzebne.

- Nic w sumie. Możesz mnie tu zostawić. Poradzę sobie. A w razie czego zdołam wezwać pomoc - odparł zajmujący się już naprawami Russell. Guerra zaś opuścił pomieszczenie uznając, że nie ma co tu robić.

- Chyba warto by sprawdzić, jak się tu dostały... chyba że jakość kontenera świadczy o jakości wyposażenia Gwardii Narodowej - powiedział Kit.

- Owocnego szukania - Giles już całkowicie stracił zainteresowanie otoczeniem.

- To sprawdź to, Kit. Poczekamy, aż Russell tu skończy. - Lili Nie zamierzała zostawiać mechanika samego, choćby ze względu na to, że zajęty grzebaniem w elektronice nie zauważyłby zagrożenia aż to nie urwałoby mu głowy, albo odgryzło.

Co prawda mieli znaleźć jeszcze kontener nadzoru, ale to mogło poczekać, więc Kit ruszył na poszukiwanie miejsca, którym szczury dostały się do wnętrza kontenera.

- To może trochę potrwać. Te skarby dużo przeszły.- Giles zabrał się za ich naprawianie. Zaś sam Kit wkrótce znalazł wyciętą czymś dziurę. Czymś gorącym sądząc po czarnych śladach na brzegach stopionego metalu. Wycięty kawałek ściany leżał na podłodze.

- Dlatego powiedz jak ci pomóc.- Lili zbliżyła się do Russella.

- No… zacznij od wymiany tamtych kabli, tych przegryzionych. Nowe są tam. - wskazał niedużą szafkę stojącą.-Jeśli są sprytni, to tam trzymają zapasowe.

- Lili, chodź na moment - powiedział Kit. - To chyba coś z twojej dziedziny - dodał.

- Chwila- Odparła van Erp, zaglądając do wskazanej przez Gilesa szafki i znajdując kable. Położyła je koło tych wymagających wymiany i podeszła do Kita.

- Co tam masz dla mnie?

- Tu raczej nie działały szczury - powiedział, pokazując dziurę w ścianie. - Coś w stylu palnika?

- Tak.- Powiedziała Lili oglądając dokładnie dziurę. - Coś jak palnik. Ale to nie wygląda na dzieło rąk ludzkich, wiesz?

- Czyli mogą się dostać wszędzie. - W głosie Kita była odrobina zmartwienia. - Ktoś zastosował elektryczność? Ten, którego ustrzeliła Louise piorunami rzucał.

- Raczej palnik acetylenowo-tlenowy - poprawiła go Lili. - I tak. Metal nie jest dla tego kogoś przeszkodą

- Ale i tak by trzeba jakoś to zabezpieczyć, żeby byle kto w każdej chwili nie właził tu jak do siebie - zasugerował Kit.

- Dobry pomysł. Zajmij się tym - powiedziała Lili wracając by pomóc Russellowi.

- W razie czego zdołam wezwać pomoc - Rzuciła ironicznie Lili do Gilesa, który jakoś przegapił fakt, że minęło parę minut.- Te szczury mógłby cię wynieść i nawet nie zauważyłbyś tego.

- Poradziłbym sobie ze szczurami.- stwierdził Giles nie odrywając oczu od urządzenia, które naprawiał.

Lili, zabierając się za wymianę kabli wyrzuciła z siebie w odpowiedzie jakąś monosylabę, która i tak mocno przesiąknięta była sceptycyzmem.


Kit wyszedł przed barak w poszukiwaniu Guerry.

Giles tak zajęty robotą nie zauważył nawet zniknięcia Lili, a Guerra dzielnie wartował przed wejściem ćmiąc papierosa i rozglądając się dookoła.

- Palenie szkodzi - rzucił żartobliwie Kit. - Chodź mi pomóż przestawić jeden mebelek.

- Przestawianie mebelków też szkodzi. Co jest? Zabrakło soków w ogniwie?- Handsome’owi nie bardzo spodobał się ten żart dotyczący palenia.

- A nie zabrakło - odparł Kit, po czym wrócił do kontenera i zaczął się rozglądać za meblem, który zdołałby powstrzymać (choćby na parę minut) inwazję szczurów różnych rozmiarów. Po chwili upatrzył sobie solidną szafkę, która zdawała się nie stanowić fragmentu żadnego urządzenia. I parę minut później dziura była zastawiona.

Pozostało im czekać boleśnie długo nim Giles, z pomocą Lili zdołałi doprowadzić generatory… dwa z pięciu do porządku. Guerra wartował przy wyjściu ćmiąc papierosa. A Kit obszedł kontener z generatorami, starając się dowiedzieć, co jeszcze, prócz szczurów, "pracowało" przy wypalonej w ścianie dziurze. Odkryte przez niego ślady wypatrzone przy świetle lamp… były… śladami nagich ludzkich stóp, które kręciły się to tu, to tam. W zasadzie można by iść tym tropem. Za jakiś czas.

W końcu jednak generatory ruszyły z cichym pomrukiem napełniając cały obóz energią. Światła się włączyły.

- No… tamten to już złom, tamten może… jak znajdę czas to jeszcze uruchomię trzeci. Ale na początek dwa wystarczą.- ocenił Russell.

- Świetna robota-Lili uśmiechnęła się do mechanika i poklepała go po ramieniu - Tyle na razie nam wystarczy. Idziemy dalej.

-Generatory załączone. Mamy prąd. - Van Erp poinformowała wszystkich, a w szczególności porucznika, przez komunikator.

- Dobra robota.- odparł Wolvie.

- To teraz, kontener nadzoru - powiedziała do wszystkich gdy już oboje znaleźli się na zewnątrz. - Tylko ostrożnie - uprzedziła, zapewne niepotrzebnie, swoich towarzyszy, ruszając na poszukiwanie wspomnianego kontenera.

- Tak jest - rzucił żartobliwym tonem Kit.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny

Ostatnio edytowane przez Kerm : 17-03-2019 o 17:49.
Efcia jest offline