Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2019, 01:50   #71
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację

Szkoda że należało ruszyć się ze stołu, tak dobrze było leżeć i patrzeć sennie na okolicę, poruszającą się w trybie oblanego żywicą owada. Do tego pielęgniarka tuż obok, w okolicy same przyjazne dusze… szkoda wielka, że ten stan nie mógł trwać wiecznie. Saper pokiwała głową, podnosząc się niechętnie do siadu, a następnie stanęła na własnych nogach, łapiąc kochankę pod kolanami i pachami, dzięki czemu zdjęła ją z blatu prosto w swoje ramiona. Z poważną miną zaniosła ją pod dyby i tam dopiero postawiła.
- Powinnaś oszczędzać nogi - przyznała z troską, poprawiając kasztanowe słowy które zdążyły się trochę potargać - Zajmijcie się Eve, przyniosę coś do picia i przekąski. Po tak intensywnym rozdaniu przyda się zastrzyk energii.

- Dobry pomysł Księżniczko.
- Betty pocałowała ją krótko w usta i na krótkie pożegnanie posłała jeszcze odchodzącej klapsa w tyłek. Sama ruszyła do swojej uprzęży aby uwolnić krótkowłosą blondynę która wydawała się tak samo wykończona co uszczęśliwiona. Lamia spotkała się ponownie z całym towarzystwem w kuchni gdy roześmiane, podekscytowane i zadowolone kumpele w końcu znawigowały do tego przybytku. Madi i Eve prawie zwaliły się na krzesła z tego przyjemnego zmęczenia.
- O matko, chyba będę miała kłopoty z siadaniem przez tydzień… - zajęczała z żartobliwą skargą blondyna.

- No. Ja chyba też. - Val pokiwała swoimi dredami siadając obok. Nadal była w swoim kostiumie seksownej pokojówki zaś dwie partnerki miały luźno narzucone jakieś szlafroki które pewnie gospodyni im użyczyła z przepastnych zasobów swoich szaf.

- Przed chwilą nie narzekałaś. Jedna z drugą. Co ja mam powiedzieć? Będe pewnie miała zakwasy z tego całego zapinania. Wszyscy myślą, że to tak łatwo, tak sobie przyjść i zapiąć kogoś. A ile to wysiłku! O! - na dowód masażystka przejechała palcami po swoim mokrym od potu czole pokazując wilgoć zebraną na czubkach palców.

- Oj, Madi, przecież żartuję! Było cudownie! Dawno mnie nikt tak nie zapiął! I to w dwie dziurki na raz! - Eve chyba wyczuła, że luźno rzucona uwaga mogła być przykra dla kumpeli dlatego roześmiała się, nachyliła się ku niej, objęła i pocałowała mocno w usta.

- No właśnie, mi też chodziło, że fajnie było, świetnie i w ogóle. - kelnerka też szybko podpięła się pod tą korektę i dołączyła do ucałowania masażystki tylko od swojej strony.

- No dobra, przecież wiem. Tak się droczę. Lamia miała świetny pomysł z tym podwójnym wejściem. I Betty, ale ty masz tam szpeja! Toż to można się zamknąć na tydzień, co chwila testować coś nowego i jeszcze człowiek chyba nie zaliczyłby wszystkiego! - Madi się również rozpogodziła i zaczęła komentować prywatny loszek gospodyni. No i pielęgniarce rzeczywiście udało się tam skolekcjonować potężną i różnorodną kolekcję z jaką niejeden sex shop mógłby iść w konkury i nie wiadomo czy by sprostał. Zwłaszcza jak się doliczyło do tego zestaw kostiumów chyba na każdą rolę i okazję. Władczyni tego zamku przysiadła na sąsiednim stołku słuchając tych rozmów i z naturalną gracją przyjmowała te wyrazy uznania.

- A dziękuje moje drogie, cieszę się, że udało nam się tu zebrać i pobawić tymi zabawkami. Muszę przyznać, że dawno nie spędzałam weekendu w mojej osobistej łazience w tak doborowym towarzystwie. - okularnica założyła nogę na nogę biorąc do ręki świeżo zaparzony kubek herbaty. Siedziała w złoto - czarnym aksamitnym szlafroku który barwami bił po oczach i nawet w takiej kuchennej scenie wyróżniał ją na tle tak barwnej i pstrokatej grupki.

Mazzi za to latała na bosaka po zimnych kafelkach, nosząc na stół talerze, talerzyki, kubki i szklanki. Podawała dzbanku soku, kompot. Nowe, dopiero co wyjęte spod ściereczek kawałki ciasta, tym razem drożdżowego z makową mgiełką w środku. Dopiero gdy każda z dziewczyn dostała coś do jedzenia i picia, saper zniknęła w łazience żeby wrócić z dwoma ręcznikami które zawiesiła na ramionach Eve i Madison.

- A jest wciąż opcja zamknięcia w tej łazience na dłużej? - sierżant spojrzała czujnie, udając że wcale jej ten temat nie grzeje - Zamki stare są, wiadomo jak to po wojnie. Ciężko o nowe, dawno nikt ich nie oliwił.. gdyby tak przypadkiem ktoś się zaciął w środku i nie mógł wyjść? Powiedzmy przez tydzień. Tylko to by trzeba zamontować na dole klapkę do jedzenia, albo zakuć w łańcuchy… tak - mamrotała i coś dziwnie patrzyła wpierw na Betty, a potem już na Val. - Na następne spotkanie też wymyślimy coś ekstra… bo oczywiście będzie repeta, nie?

- Jakby ktoś się tam na swoje nieszczęście zamknął? Sam? Straszna nuda i marnotrawstwo zasobów.
- okularnica oceniła propozycję swojej faworyty z miną i tonem speca zapytanego o dziedzinę w jakiej się specjalizował.

- No właśnie Lamia i nie bądź taka samolubna! Cały loszek i wszystkie zabawki tylko dla ciebie?! Też nam się daj pobawić! - Eve zgrabnie odegrała urazę za taki niemoralny i samolubny pomysł. Reszta kobiecych główek też poparła ją twierdzącymi mruknięciami, uwagami i kiwaniem bo widocznie każdej to miejsce kojarzyło się z czymś przyjemnym do którego wraca się z prawdziwą przyjemnością.

- Hmm… a może powinnam wyznaczyć jakieś dyżury jak was tyle chętnych… - brwi okularnicy zmarszczyły się gdy udała zastanowienie jak tu miała rozpisać grafik na tyle chętnych do odwiedzin w jej prywatnej łazience. Dziewczyny radośnie zaczęły się przekrzykiwać i rzucać propozycjami która i kiedy może, na co się pisze, gospodyni kiwała głową prowadząc tą konferencję i zbierając te propozycję i w ogóle zrobiło się bardzo rodzinnie, wesoło i sympatycznie gdy wszystkie dzieliły ze sobą podobne zamiłowania i pasje a tutaj mogły o tym mówić bez skrępowania a nawet miały realną szansę na ich realizację.

- Zeszyt w hallu - Mazzi mruknęła znad kubka robiąc minę niewiniątka - Zapisy na zeszyt, terminarz. Składy i rozkłady. Kto z kim na ile… dobry pomysł na biznes. I bez jaj, nie będę się tam zamykała sama - prychnęła ironicznie - Raczej zamknę kogoś. No i bawcie się, czy ja wam bronię? - wzruszyła ramionami - To nie moje zabawki, Betty decyduje. Do niej uderzajcie po pozwolenia - parsknęła - dobrym pomysłem jest też konkurs. Kto zasłuży aby go zakuć w dyby. Z tego co pamiętam teraz mamy przyprowadzić tę policjantkę od zapinania, no nie?

- A coś mi się obiło na ten temat. Przecież jak zwalimy się wszystkie na Madi to wykończymy dziewczynę, trzeba ją jakoś wspomóc.
- okularnica uśmiechnęła się łagodnie i zdawała się nie dostrzegać dwuznaczności swojej wypowiedzi. Rozmowa zawędrowała na luźniejsze i kosmate klimaty gdy padały różne propozycję kto, kogo, z kim i w jakich zestawach. Albo jak skołować tą policjantkę co miała być takim ekspertem od użycia wewnętrznego policyjnej pały a do tego wyglądała całkiem nieźle. Herbata, kawa znikały z kubków w luźnej i wesołej atmosferze a ciasto podobnie znikało z talerzyków.

- No ale to może potem. A teraz. - Betty odwróciła się ku swojej faworycie i poprawiła jej kosmyk włosów jaki opadł jej na twarz. - Chyba mamy coś jeszcze do zrobienia zanim Amy wróci. Została nam jeszcze jedna nie oporządzona duszyczka. Która już tyle czasu czekała na królewską audiencję. - głos gospodyni nieco nabrał chropawej barwy i patrzyła z bliska na twarz Lamii jakby miała odpalone w oczach jakieś celowniki na swoją faworytę. Zapowiadało się, że lada chwila wrócą do ulubionego pomieszczenia w tym mieszkaniu aby napisać ostatni rozdział.
- To jak dotąd tak dobrze się nam współpraca układa i jesteście takie pomysłowe. To ma ktoś jakieś propozycje i pomysły? - zapytała nie odwracając wzroku od swojej ulubienicy.

- Na mnie nie patrzcie - Mazzi obronnym gestem uniosła ramiona do góry, śmiejąc się przy tym oczami - Dumałam wam nad atrakcjami pół dnia, teraz macie jedną, jedyną i niepowtarzalną szansę się odwdzięczyć za te zabawny, pomysły, nie zawsze trafne i dobre, no ale zrealizowane. Co począć? - westchnęła teatralnie, rozkładając ramiona.
- Jestem do waszej dyspozycji, zdana na łaskę i niełaskę. Brakuje wam kapturów aby móc krzyknąć “kaci, czyńcie swoją powinność!”.

- Kto powiedział, że brakuje nam kapturów?
- gospodyni zareagowała od razu i bez wahania. Uniosła brew jakby Lamia oskarżała ją o brak jakiegoś podstawowego elementu w jej kolekcji. - O, tak Księżniczko, widzę, że dawno nikt cię porządnie nie oćwiczył. - okularnica mimo wszystko wydawała się bardzo zadowolona z tego odkrycia. Złapała Mazzi za kółko w obroży, przyciągnęła do siebie i ostatni raz pocałowała wolno i delikatnie. Nie puszczając kółka wstała i dostojnym krokiem ruszyła przez kuchnię, living room kierując się do swojej sypialni i prywatnej łazience. A przy okazji zmuszając swoją faworytę do podążania za swoim palcem jaki ciągnął za sobą jej obroże. To wywołało reakcję łańcuchową i peleton kumpel szybko podreptał za nimi aby załapać się na ostatni akt spektaklu.

Betty bez wahania podprowadziła Lamię na królewską audiencję. Puściła ją i w dwóch ruchach bez ceregieli ściągnęła z niej szlafrok. A potem ostrym szarpnięciem sprowadziła na odpowiedni poziom. Z widoczną wprawą umieściła szyję i nadgarstki w odpowiednich otworach i zatrzasnęła zamknięcie. W parę chwil status Lamii zmienił się z królewskiej partnerki i faworyty na zniewoloną dybami niewolnicę gotową do odmierzenia kary. Betty cofnęła się oceniając swoje dzieło a dziewczyny patrzyły podekscytowane na to co się zaraz zacznie dziać.

- Było już na poziomie… było na wysoko… to teraz zrobimy na nisko… - zdecydowała gospodyni i wróciła do króla kolekcji. Coś uruchomiła, coś się przesunęło, kliknęło i dyby zjechały na dół do samej podłogi. - I jeszcze troszkę tutaj… - okularnica klęknęła przy nogach saper i ta poczuła jak obręcze zatrzaskują się na jej kostkach.
- I gotowe! - Betty wstała z wyraźną satysfakcją w głosie i siarczystym klapnięciem w wypięty, goły tyłek. Ustawiła bowiem Lamię w takiej pozycji, że ta miała twarz przy samej podłodze za to tyłek pozostał na poprzednim poziomie co sprawiło, że był prześlicznie wyeksponowany na wszelkie operacje. A do tego zapięte kostki nie pozwalały na zmianę pozycji.

- O rany… Zapinałabym… - mruknęła na nowo podjarana Madi gdy miała pierwszorzędny widok na tak zachęcająco wypięty tył kumpeli aż proszący się o wszelakie ingerencje i interakcje.

- Bardzo chętnie się z tobą podzielę Madi tą przyjemnością. Ale może pozwolisz, że ja wreszcie coś dzisiaj zapnę. - Betty odezwała się w iście królewskim stylu podchodząc do jakiejś szafki. Z niej bez pośpiechu wyjęła uprząż podobną jakiej dotąd używała masażystka i zaczęła ją równie bez pośpiechu przypinać do siebie.

- Ej, dziewczyny! Przecież nie będziemy tak stać pod ścianą nie?! Trzeba pomóc naszym kupelom. No i to nagrać oczywiście. - fotoreporterka zawołała mobilizując pomoc w tym szlachetnym zajęciu. Ponieważ masażystka widocznie się wahała pomiędzy chęciami a możliwościami to przekazała jej kamerę aby mogła nią nagrać co trzeba. Zwłaszcza, że jej królewska mość uśmiechnęła się z aprobatą i widocznie dała im pole do popisu zanim się przygotuje. Eve zaś pociągnęła za sobą Val i raźno znalazły się przed dybami. Gdy stały tuż przed twarzą przypiętej do gruntu Lamii to jej najlepiej widziało się tak gdzieś do wysokości ich kolan. Wyżej sięgała tylko gdy niewygodnie zadzierała głowę do góry a i tak wszystko wydawało się trząść. Ale dziewczyny okazały się kumpelami co się zowie i kucnęły aby móc swobodniej pogadać.

- Wiesz Lamia, spytałabym się teraz ciebie co mam teraz u ciebie do ustnego zaliczenia… - Eve zrobiła prawie smutną minkę kiwając do tego główką i zerkając na kelnerkę w stroju służącej która zachichotała z rozbawienia. - ...no ale sama w kuchni mówiłaś, że jesteś do naszej dyspozycji więc… - krótkowłosa rozłożyła ramiona na znak, że saper sama sobie zgotowała ten los i nikt niczemu nie jest tu winny poza nią samą. Potem blondyna pocałowała ją krótko gwałtownie w usta a zaraz potem przeszła obok niej i uklękła tuż za nią. I Lamia poczuła jak wbrew pozorom zabrała się do swojej ulubionej metody zaliczania jej centrum raźno wspierając się przy tym pracami ręcznymi.

- Val słodziutka. Weź podejdź do tamtej szafki i weź to co tam znajdziesz. Podobno brakuje nam kapturów. - Betty skorzystała z pomocy swojej osobistej pomocy znajdując jej zajęcie. Val pokiwała głową i posłusznie oderwała się od Lamii też sprzedając jej szybkiego całusa w usta na pożegnanie. Betty z wolna podchodziła do uwięzionej faworyty. Ta nie mogła jej jeszcze zobaczyć przez dyby jakie blokowały jej pole widzenia w tył. Za to słyszała jej kroki i zapinane sprzączki. Widziała jak dredziara wybiera coś z jakiejś szafki pokazując co jakiś czas wyjęty przedmiot gospodyni. I w końcu chyba znalazła to co trzeba.
- Świetnie. Załóż to naszej Księżniczce. Niech poczuje tą królewską audiencję w pełni i odpowiednim stroju. - głos łaskawej pani coś wcale nie był w tej chwili taki łaskawy. Raczej oschły i rozkazujący, emanujący spokojem niczym nie zachwianej władzy. Val pokiwała posłusznie głową i wróciła klękając przed uwięzioną Lamią i zaczęła nakładać jej ów kaptur. W tym czasie Eve używała sobie w najlepsze sprawnie podgrzewając atmosferę gdy jak zwykle udowadniała, że jest mistrzynią ustnych zaliczeń dowolnych fragmentów anatomii.

W ustach saper wylądował knebel, który sprawne ręce zapięły z tyłu jej głowy zanim na całości wylądował czarny, lateksowy kaptur z niewielką dziurką tam gdzie nos… i niewiele więcej. W jednej chwili straciła wizję, fonia również przysiadła, zostawiając przytłumione głosy rozmów gdzie trzeba było się mocno skupić aby wyłapać kto i co mówi - rzecz ciężka przy bodźcach serwowanych przez Eve na samym końcu sylwetki Mazzi. Unieruchomiona, oślepiona, mogła tylko niewyraźnie mamrotać przez miękką kulę w zębach, stękać i posykiwać, jak wtedy kiedy chyba Val skręciła jej sutki, ciągnąć mocno ku dołowi… a może to było Madi? Możliwe że ona, już nie szło się zorientować. Grunt że ciągnięcie zmieniło się na zimne szczypnięcie klamerek, wywołując zduszony pisk spod knebla. Mazzi szarpnęła się, ale dyby, kajdany i łańcuchy trzymały mocno. Nie dało się uwolnić póki ktoś tego nie zrobił, a zabawa dopiero się zaczynała, co szło wyraźnie wyczuć po zamieszaniu na całym ciele. Ktoś jej dotykał, ktoś inny dawał klapsy, a fotograf cały czas pracowała językiem i ustami, dodając palce po kolei aż sierżant naliczyła chyba trzy naraz, znikające w jej ciele i szybko wyskakujące na zewnątrz tylko po to aby wbić się tam ponownie aż po kostki.

Uwertura skoncentrowała chyba większość uczestniczek zabawy. I zakuta nie tylko w dyby Lamia stała się głównym centrum tej zabawy kumulując w sobie i wokół siebie rozochocone towarzyszki tej zabawy. No ale w końcu nadeszła ta główna rozgrywająca. Chociaż Eve obsługiwała jej tył wybornie jak zwykle sprawiając sobie i jej obustronną przyjemność a pewnie stopa Val wodziła od jej karku aż po wypięte pośladki gdzie często spotykała się z dłońmi i ustami pani fotograf to jednak obie w pewnym momencie odstąpiły od głównego gościa na królewskiej audiencji. Ta zaś poczuła jak na ten przygotowany przez dziewczyny grunt zstąpiła i wstąpiła jej królewska mość. Coś w nią weszło. Powoli, porządnie i głęboko. Znieruchomiało na moment jakby się tam zadomawiając i sycąc. A następnie wysunęło. I znów wsunęło. I tempo robiło się coraz szybsze aż cała konstrukcja dyb zaczęła trząść się i dygotać jakby napór dwóch ciał zamierzał rozbić te dyby w drzazgi. Reszta dziewczyn pewnie była gdzieś w pobliżu ale ograniczona kapturem percepcja zniewolonej tego już nie rejestrowała. Zresztą Betty która sobie na niej używała za cały, odwleczony tydzień i tak nie dawała jej okazji na zastanawianiem się czy obserwacją czegokolwiek.

Rzeczywiście pielęgniarka spełniała swe groźby, a raczej obietnice, biorąc Mazzi jak swoją własność. Bez cienia wahania, czy litości, albo odpoczynku aż miało się wrażenie że przestanie dopiero, jak rozerwie ciało służącej na pół, dosłownie przerzynając ją na pół. Lamia wierzgnęła raz, lecz jakikolwiek ruch był skazany na porażkę. Więzy trzymały mocno, zostało wyskakiwać do przodu przy każdym szaleńczym pchnięciu. Przez brak wzroku pozostałe zmysły się wyostrzały, dochodziło do niej bardzo wyraźnie co dzieje się z tyłu. Miała pełną świadomość każdego ruchu, dotyku i uderzenia. Przy ograniczonym dostępie tlenu szybko zaczęła sapać jękliwie, a zabawa trwała nadal. Nie dało się ignorować coraz szybszych skurczów mięśni, bo brakowało innych bodźców. Była tylko narastająca przyjemność, wydzierająca z zakneblowanych ust coraz to głośniejsze krzyki. Saper straciła poczucie czasu… ile to trwało? Minutę? Godzinę? Dla niej mogło trwać całą wieczność i nigdy się nie kończyć.

Było cudownie! Ale w pewnym momencie Mazzi poczuła przerwę operacyjną. Betty zaprzestała swojego pompowania chociaż akurat w momencie gdy wciąż była w jej wnętrzu. Ktoś coś majstrował przy dybach i poczuła jak unoszą się wraz z nią nieco do góry. I, że ktoś jej się dobiera do maski. Zaraz została zerwana sprawne palce wyrwały jej knebel i zorientowała się, że ma przed sobą kolejnego sztuczniaka. Tym razem przyczepionego do bladych bioder masażystki.

- Co? Zdziwiona? Myślałaś, że o tobie zapomniałam? - z góry doszło jej kpiące zapytanie i spojrzenie Madi. - Coś chyba sobie obiecałyśmy prawda? - dziewczyna pogłaskała kawałek przypiętej do bioder materii. Ale pracownica z “Dragon Lady” widać niekoniecznie zależało na odpowiedzi bo nieco tylko odsunęła ciemne włosy z jasnej twarzy i zaczęła zbliżać swoje biodra do tej twarzy. A tuż obok Eve w najlepsze sprawdzała się w roli kamerzysty.
- Zresztą widzę, że też lubisz mieć coś w ustach. - zaśmiała się brunetka i wreszcie wjechała w usta Lamii swoją zabaweczką. Zaczęła ją ujeżdżać od przodu podczas gdy Betty wznowiłą swoją jazdę od tyłu. Teraz gdy we dwie dokonywały inspekcji królewskiej audiencji to już w ogóle cały królewski tron trzeszczał i uginał się jakby miał się zaraz rozpaść na kawałki od tego szaleńczego tempa. Może i miał ale póki co trzymał swoją ofiarę w stalowym uchwycie nie pozwalając jej się wymigać od obowiązków.
Zabawka w dybach szybko straciła oddech, znów uciekło jej parę sekund nim zorientowała się, że przed twarzą ma twarz z dredami, całującą jej twarz. Ona też podrygiwała w podobnym tempie co Lamia, tyle że za plecami miała bladolicą brunetkę. W podobnym zestawieniu dociągnęły do finału. Jak i kiedy Mazzi nie była pewno. Pamiętała że jako tako kontrolę nad życiem odzyskała w korytarzu, niesiona pod pachy przez Betty i Eve. Do kuchni, gdzie herbata, oddech, ciasto i rozleniwiająca błogość tej niezwykle rodzinnej, babskiej niedzieli.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=tkLA91QXBkQ[/MEDIA]

Przygotowania do wielkiego wydarzenia jakim był powrót do najlepszego lokalu w mieście, Mazzi potraktowała poważnie. Mimo zmęczenia i rozleniwienia mięśni po aktywnie spędzonym z dziewczynami popołudniu filmowym, nie rozwaliła się na łóżku tylko skakała po mieszkaniu Betty, udając że wcale, a wcale nie panikuje. Dzięki uprzejmości Betty spędziła dobre pół godziny przebierając ciuchy, buty i przymierzając co rusz nowe kiecki, aż wreszcie w samej bieliźnie wyszła zapalić na balkon, bo potrzebowała przerwy. Paliła więc w ciszy, stukając potylicą o ścianę. Nic się nie działo, wypad jak każdy inny. Zaliczyła niejeden, z niejednym facetem… i to tylko przez tydzień. Skąd te nerwy.
- Ogarnij się - wybruczała, przyduszając kiepa w popielniczce. Potem siedziała sztywno, gdy szczebiocząca Eve pomagała jej z włosami, a Val ją malowała, zakrywając makijażem zmęczenie intensywnego dnia. Między słowami zdecydowała się nie robić z siebie dziwki ten jeden raz. Wróciła do szafy, pogrzebała w niej aż na łóżku nie wylądował odpowiedni komplet.


Z zaciętą miną wkładała bardzo krótką, tiulową sukienkę o gorsetowym zdobionym przodzie i całkowicie odkrytych plecach, a wszystko w bladych, chłodnych odcieniach bieli i błękitu. Wskoczyła też w pasuje obcasy, a gdy przejrzała się w lustrze wreszcie na jej twarzy zagościł uśmiech. Wreszcie wyglądała jak prawdziwa księżniczka, do tego z gatunku nie do końca grzecznych i ułożonych. Blond obstawa też nie próżnowała, szykując się na poważne wyjście i gdy w końcu pożegnały się z Betty i Amelią, ruszyły raźno do samochodu fotograf, a w odbiciu bocznych drzwi powitał je widok trójki całkiem niezłych foczek.

Przez całą drogę nawijały wesoło, chociaż saper wydawała się trochę spięta, aż wreszcie dotarły do celu. Znów w oczy uderzał blichtr, przepych i cała masa atrakcji do spółki z rozkrzyczanym, wesołym tłumem, pochłoniętym przednią zabawą. Widok na chwilę dobierał dech, potrzeba było minuty aby oswoić się z nową rzeczywistością i co najważniejsze - zacząć szukać tego, dla którego wypindrzyły się, a potem bujnęły przez pół miasta. Tym razem Mazzi nie czuła się tak zagubiona jak za pierwszą wizytą. Towarzystwo obu blondyn wyraźnie podnosiło na duchu. Zaczęła się wreszcie szeroko uśmiechać, stając w środku i obejmując je w pasie ruchem samca alfa.
- To co… gotowe na małe polowanie? - spytał towarzyszek, ciągnąc je po schodach na obchód w poszukiwaniu pewnego Bolta.

Odpowiedziały jej takie same uśmiechy i spojrzenia jakie sama pewnie im zaserwowała. No to ruszyły w tany. Garderoba Betty wydawała się nieprzebrana. Nawet więc nie dla jednej ale i trójki dziewczyn starczyło odpowiednich ubrań aby wyjść na kolejny wieczór do kolejnego lokalu. Nawet jeśli charakter lokalu i gości diametralnie różnił się od tego z poprzedniego wieczoru i gdy od dzisiejszego poranka aż do wieczornego wyjścia każda z nich i tak już zaliczyła ze dwa komplety całkiem różnych strojów też dzięki jej szafom.

Całą trójką ruszyły na poszukiwania tego jednego, jedynego gościa który interesował ciemnowłosą kumpelę. Niestety była zdana głównie na własne zmysły i szczęście bo jej towarzyszki nie znały obiektu poszukiwań. Jeśli zaś “Krótki” nie zmienił swoich preferencji to nawet nie dało się liczyć, że rozpoznają go po mundurze bo jakby na złość się uparł ubierać jak dawny turysta na wakacjach i wyglądać tak mało wojskowo jak tylko się dało.
Trochę zapomniała jakie to miejsce jest duże. I jak tłoczne. Znaleźć tu kogoś wydawało się graniczyć z cudem. Zostawało mieć nadzieję, że Bolt nie zmienił swoich zwyczajów i będzie się szlajał mniej więcej tam gdzie poprzednio. Chociaż w tej samej sali. Więc gdy zaprowadziła tam swoją blond obstawę dla kontrastu w czarnych mini bez pleców pokręciły się tam trochę ale szczęście im sprzyjało. Dostrzegła zwalistą sylwetkę Indianina który akurat szedł między stolikami. On je zaprowadził do boltowego źródełka. Niestety była ich trójka i nie było tego dla niej najważniejszego.

- O! Lamia! Cześć! Siadajcie, “Krótki” poszedł do kibla, zaraz wróci! - Doc jak zwykle przejął ciężar dyskusji. Zauważył je gdy podchodziły do ich stolika. Wstał i zachęcająco zaprosił je gestem. - I przyszłaś z koleżankami? Ale fajne masz te koleżanki. - technik boltów wodził z zaciekawieniem po trzech zgrabnych sylwetkach.

- Ale my nie jesteśmy jej koleżankami. - Eve sprostowała wesoło uśmiechnięta co trochę skonsternowała trójkę facetów siedzących przy stole bo przyszły i trzymały się jak nie kumpele to właśnie koleżanki co najmniej.

- Jesteśmy jej zabaweczkami na dzisiaj. - Val pokiwała swoimi dredami i przejechała palcem po swojej obroży którą wspólnie i kolektywnie postanowiły z Eve zabrać na ten wypad. Fotograf energicznie pokiwała głową na znak potwierdzenia. Trójka facetów siedząc na kanapie i fotelach przyjrzała im się wyraźnie uważniej, potem na siebie nawzajem i chyba próbowali rozgryźć co za bajerę im te laski próbują sprzedać sądząc po minach jakie mieli.

- No. I musimy robić co nam każe. Wszystko co sobie zażyczy. Trenowałyśmy to cały dzień. - krótkowłosa blondyna pokiwała wesoło główką i mówiła tak radośnie i swobodnie, że trudno było uznać, że ona i one to tak na poważnie. Takie rzeczy to chyba nawet w Honolulu się nie zdarzały. A przynajmniej trójka komandosów miała miny gdy wciąż próbowali rozgryźć co tu jest grane.

Mazzi za to uśmiechała się uśmiechem zadowolonego kota, garnąc do siebie obie blondi jakby były jej własnością, przynajmniej na ten wieczór.
- Ten cwaniak to Don - wskazała gadułę, potem ruchem brody skierowała uwagę towarzyszek na wielkoluda - Ten tutaj olbrzym to Dingo. Jest psychiczny i ma na to żółte papieru oraz maczetę. Swój chłop - dodała z szerokim wyszczerzem, przechodząc do trzeciego Bolta - A ten oto dżentelmen to Cichy. Niewiele mówi, lubi się przyglądać. Jest jeszcze Krótki, ale słyszałyście. Poszedł przypudrować nosek - przy ksywie kapitana ścisnęła dyskretnie boki kumpeli aby dać znać na którego konkretnie się zasadza.
- Panowie, ta ślicznotka tutaj to Eve. Cudownie elokwentna, prawdziwy wirtuoz lingwistyczny - patrząc na mężczyzn pocałowała skroń krótko ściętej blondi, a potem to samo zrobiła z dredziarą - A ta ślicznotka ma na imię Val, posłuszna ptaszyna. Zaangażowana, uczynna… same plusy. Wpadłyśmy zwilżyć gardła. Od tej tresury idzie...nabrać ochoty na coś mocniejszego.

Ledwo parę chwil potem gdy blondynki udowodniły gościom przy stole, jak bardzo poważni traktują swoją fuchę zabawiania swojej kumpeli i spełniania jej poleceń całując się z nią po kolei temperatura przy stoliku skoczyła tak gwałtownie jak gwałtowne było zaskoczenie trójki facetów.

- Ej, co będziecie tak stać! Siadajcie! - Don odzyskał inicjatywę i prawie porwał wszystkie trzy po kolei sadzając je na samym środku sofy. Cichy i Dingo też się ożywili i zaczęli na wyścigi wołać kelnerki, proponować drinki i w ciągu paru sekund przy stole zapanował całkowity chaos.

- O, Lamia. Cześć. - przez ten cały chaos i hałas wydawało się, że Steve skądś wyskoczył i chyba był całkiem zdziwiony widokiem trójki nowych gości przy ich stoliku.

- “Krótki”! Ale czad! Dobrze, że już jesteś! A w ogóle gdzie się po kiblach rozbijasz jak tu takie focze stygną! Ty wiesz co one robią?! - Don dał się ponieść entuzjazmowi i emocjom kompletnie nie zwracając uwagi na to, że właściwie dość swobodnie zwraca się do bezpośredniego przełożonego. Nawijał raczej jak do dobrego kumpla. Pozostała, mniej rozmowna dwójka popierała go ale bardziej minami, gestami, jakimiś półsłówkami co chwila wskazując na trójkę dziewczyn na sofie więc siłą rzeczy przy takim “briefingu” Steve miał dość nikłe szanse załapać o co tu chodzi.
- Pokażcie mu! - Don w końcu też zrezygnował ze słownych tłumaczeń i zwrócił się do trójki dziewczyn bezpośrednio.

Ciężko szło zachować zblazowany uśmiech na twarzy, widząc i słysząc entuzjazm aż wylewający się z sami, do tego te jego lśniące zachwytem oczka, nie wiedzące na którą kobietę patrzeć. Pojawił się też oczywiście ten najważniejszy Bolt, a gdy wyskoczył jak komandos z okopu, starszej sierżant od razu zrobiło się gorąco. Na szczęście blond eskorta działała niczym żywa tarcza i wzmacniacz pewności siebie.

- Hej, mamy nadzieję że cię nie podsiadłyśmy - uśmiechnęła się ciepło do zguby, powstrzymując się ostatkiem sił aby nie zjadać go wzrokiem. Raz jeszcze dokonała prezentacji zabawek, tym razem całując je w policzek i gapiąc się oficerowi prosto w oczy - Wpadłyśmy na drinka - dodała tonem wyjaśnienia, a potem przewróciła oczami słysząc co tam Don chce zobaczyć. Popatrzyła najpierw na Val, potem na Eve, przytulając je bliżej do siebie.

- Jak myślicie… byli grzeczni?
- zaczęła, mrużąc jedno oko i widząc miny towarzyszek, kiwnęła głową, przyciągając je tak, aby pocałowały się tuż przed nią - Chyba byli - dodała mrucząco parę chwil później, rozdzielając całujące się blondyny aby dołączyć na trzecią do zabawy.

- No widzisz?! Widzisz?! Mówiłem ci! - Don był podjarany jak nieboskie spojrzenie i z podniecenia krzyczał jakby Steve cokolwiek próbował komuś w czymkolwiek zaprzeczać. Reszta zespołu zresztą zareagowała bardzo podobnie widząc jak trzy ponętne kobiety robią się jeszcze bardziej ponętne gdy zaczęły całować się ze sobą jak na filmach dla dorosłych wypadało. I przez to robiły się jeszcze bardziej ponętnie. Tak jakoś ze trzy razy.

- Ja jebię… - Steve był tak samo zaskoczony i podniecony jak przed chwilą jego koledzy. Tak bardzo, że chyba zapomniał, że miał usiąść bo nadal stał przed stołem jakby miał z nimi jakąś sprawę do załatwienia.

- To ten? No ej, całkiem kozak! Podzielę się z tobą i nim w każdym zestawie jaki sobie zażyczysz! - Eve szepnęła dyskretnie na ucho Lamii korzystając z tego, że miała usta przy jej uchu.

- No, fajny byczek! - Val też wydawała się mieć zbliżone gusta i opinie jak jej kumpele. Zachichotały jeszcze z tego wspólnego sekretu i psikusa przy okazji kończąc całuśny numerek.

- To ty jesteś Steve? Czeeeśćć Steve! - blondyny świetnie wczuwały się w rolę wdzięcznych blond kociaków i wciąż przytulone do swojej Księżniczki pomachały wesoło kapitanowi w całkowitym cywilu. Jego zaś widocznie trochę to wszystko zamurowało tak samo zresztą jak przed chwilą jego kumpli.

- Eee… Tak… Znaczy cześć… iii ten, no… - “Krótki” trochę stracił wątek, przymknął oczy i podrapał się po nasadzie nosa próbując odzyskać kontrolę nad sytuacją. Wyratowała go kelnerka która przyszła do stolika już wcześniej zawołana przez chłopaków.

- Czym mogę służyć? -zapytała patrząc na stojącego kapitana i resztę towarzystwa jakie porozsiadało się po fotelach i sofach wokół stołu.

- O, to mój tekst! - Val wyrwało się gdy usłyszała znajome słowa w znajomej roli. Dziewczyna i reszta towarzystwa spojrzała na nią i kelnerka w końcu uśmiechnęła się wesoło.
- Bo normalnie to też jestem kelnerką. Tylko gdzie indziej. - dredziara poczuła się chyba zobowiązania coś wyjaśnić.

Mazzi zaśmiała się kosmato, głaszcząc ramiona obu zabawek i patrząc prosto na kelnerkę. Przymrużyła oczy, przekrzywiła delikatnie kark, a potem przygryzła wargę, wzdychając cichutko.

- Służyć… jak ja lubię słyszeć to słowo - posłała rudej ciepły uśmiech - Oj kochanie, dla takiego anioła znalazłabym parę ciekawych… modlitw i kantyn, nie wszystkie śpiewane. Na razie jednak będziesz taka słodziutka i przyniesiesz nam kolejkę? Raz podwójną whisky, raz blue Moon i raz Krwawą Mary, a dla tych przystojniaków co zechcą - przeniosła wzrok na komandosów, przejeżdżając po nich powłóczystym spojrzeniem, aż skończyła na oficerze, akurat w kwestii chcenia, przez co zabrzmiało co najmniej dwuznacznie. Odkleiła też rękę od Eve, wychylając się do przodu, aż położyła dłoń na udzie stojącego mężczyzny. Pierwszy raz widziała go zmieszanego, do tego z tak błyszczącymi ślepiami aż ciarki przechodziły. Pewnie w głowie przerabiał właśnie dokładnie ten sam scenariusz, o którym myślała i Mazzi.
- Usiądź z nami Steve… - wymruczała, przesuwając rękę do góry po jego udzie aż do brzucha. Tam ją zatrzymała, ale nie na długo nim sięgnęła do jego paska, wymownie ciągnąć do kanapy. - Nie wypada odmówić, gdy damy proszą.

- O tak, usiądź. A ja ci pomogę!
- Val ochoczo podchwyciła pomysły Lamii i gdy się zrywała z sofy szepnęła do jej ucha - Znam ją! Fajna jest! - i wyszła zza stołu po czym obie kelnerki szybko zniknęły w tłumie rozbawionych i hałaśliwych gości. Widząc zwolnione miejsce oraz słysząc i czując zaproszenie “Krótki” zajął miejsce Val. Ale zdążył się już opanować na tyle aby uśmiechnąć się w zblazowany i spokojny sposób.

- To ten, no. Fajnie cię znów widzieć, miło że wpadłaś. Coś często zaczynasz tu przychodzić. W piątek raz dzisiaj znowu. Spodobało ci się tutaj? - oficer chyba miał słabość do szortów i luźnych koszul bo chociaż był w czymś innym niż w piątek to jednak styl był podobny. I względnie mówił już jak zwykle.

- A to w takim razie gdzie byłaś wczoraj? - Don zainteresował się brakującą wizytą ciemnowłosej saper.

- Wczoraj byłyśmy w kinie i robiłyśmy porno w babskim kiblu. - Eve odpowiedziała z tak wdzięcznym i sympatycznym uśmieszkiem i taką rzecz, że wszyscy zgodnie roześmieli się z tego dobrego żarciku.

- No spoko, wiesz, bo wczoraj też tu byliśmy i taka impreza była! - Don nie stracił rezonu i zachwalał dalej uroki lokalu, swoich kolegów no i swoje własne oczywiście.

- A przyszłyście tu same? Bez facetów?
- Indianina zainteresowało co innego gdy tak bez żenady obcinał wzrokiem dwie pozostałe przy stole kobiety.

- Dzisiaj nie możemy mieć facetów. Ani nikogo innego. No chyba, że nam Lamia będzie kazać no to wtedy nie mamy wyjścia i musimy zrobić co mówi. A bardzo nam zależy aby była z nas zadowolona i usatysfakcjonowana. - Eve zręcznie weszła w rolę posłusznej służącej swojej pani i mówiła trochę smutnym ale ociekającą gorliwością głosem. Mówiła głównie do Dingo który ją o to zapytał ale zerkała też i na Cichego i na Dona.

- Taaakkk? - Don od razu wychwycił jaki jest najważniejszy czynnik tego układu naczyń powiązanych i szybko oczka mu chodziły od kobiety w sukience do tej w czarnej mini i tak na przemian.
- A tak, tylko się zapytam. Tak z ciekawości tylko. A Lamia to będzie kazać wam mieć dzisiaj jakiś facetów? Jakiś może konkretnych? - zapytał nerwowo skubiąc poręcz fotela ale właściwie chyba wszyscy czekali na tą odpowiedź z zapartym tchem. Od krótkoostrzyżonej blondyny jej nie otrzymali bo ona tylko uniosła dłonie w geście bezradności i niewiedzy i popatrzyła równie pytająco na siedzącą obok kumpelę.

Cóż począć, że saper miała już gotową odpowiedź, która jak na złośliwe bydlę przystało, usiadła tuż obok niej, rozsiewając zapach płynu po goleniu, tego samego co w piątek? Niestety nie dało się tak prosto tego załatwić, bo szczerość od progu zepsułaby zabawę krojącą się na ten wieczór. Pozwoliła oficerowi rozsiąść się i tak posiedzieć samopas parę chwil, nim nie wyciągnęła ramienia, opierając go o jego barki za karkiem.

- Dobrze że cię widzę, wyglądasz jak milion gambli. - mruknęła cicho do kapitana, korzystając z okazji że Eve przejęła inicjatywę w rozmowie z pozostałą gromadką. Zerknęła też na niego z ukosa - Myślałam o tobie ostatnio i chcę zaprosić na lody. Do tej lodziarni gdzie omdlałam z wrażenia. Pasuje ci wtorek koło południa? - trąciła go udem, przy okazji zaczynając drapać delikatnie po karku i włosach. Wtedy jednak uwaga okolicy zwróciła się prosto na nią. Przybrała więc minę chodzącej niewinności, a następnie udała że się nad tematem poważnie zastanawia, obcinając skanującym spojrzeniem krótkowłosą blondi, a kiedy obserwacja się zakończyła, pocałowała ją krótko w usta, mocnym pocałunkiem znaczącym teren i własność.

- Jeśli Lamia odpowiednio się zaprawi i wybawi na parkiecie… - zaczęła tonem zamyślenia, wodząc wzrokiem gdzieś po suficie - Tak… w końcu wpadliśmy tu na coś mocniejszego. Czemu pytasz Don? Przypadkowo oczywiście i tylko pytasz.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline