Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2019, 01:52   #73
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Oficer w cywilu nie wydawał się na zbytnio przekonanego. Ale na szczęście ujrzeli nawigującą przez rozbawiony tłum znajomą grupkę. Najpierw wrócili chłopaki. I z miejsca zdominowali atmosferę. Opowiadali jeden przez drugiego znaczy właściwie to nawijał Don a pozostała dwójka miała czas i okazję wtrącić po dwa czy trzy słowa zanim znów inicjatywę przejmował technik. Ogólnie widać było, że wrócili cali w skowronkach i zwroty “było super” czy “ona naprawdę to zrobiła” powtarzały się co chwila. W końcu na samym końcu pojawiła się i ona z przesympatycznym uśmiechem i wesołym machaniem rączką.

- Oh, przepraszam, musiałam przypudrować nosek. - powiedziała tonem słodkiej blond idiotki sadowiąc się pomiędzy Lamię a Steve’a.

- Oj no na reszcie! To pokazuj! - chłopaki z planu filmowego nie mogli się doczekać jej powrotu i seansu świeżo nagranego materiału filmowego tak samo jak i ci co zostali przy stole.

- No, już, już, spokojnie. - Eve wyjęła z torebki smartfon, uruchomiła go i po chwili ekranik ożył ruchomymi obrazkami. Dźwięk w dudniącym klubie i tak był ledwo słyszalny więc wszyscy koncentrowali się na obrazkach. Wszyscy bo od strony Lamii Val i Sonia nachyliły się ku niej aby zobaczyć nowy filmik a wokół i za nimi i od strony Steve’a rozlokowali się Bolci w cywilu którzy też byli ciekawi jak wyszedł im ten debiut przed kamerą.

Na małym ekraniku telefonu widać było ładną twarz, ładnej blondynki z krótkimi włosami. Tej samej jaka teraz siedziała w centrum zbiegowiska na kanapie i trzymała ten telefon w zgrabnej dłoni. Coś mówiła do kamery albo kamerzysty. Obejrzała się gdzieś poza kadr gdzie było widać fragmenty pozostałych dwóch facetów i roześmiała się wesoło jakby ktoś powiedział coś zabawnego. Może i powiedział ale w tych warunkach nie było tego słychać. Eve na ekranie potwierdziła coś skinieniem głowy.
- No tu się Dingo pytał czy naprawdę to zrobię z nimi wszystkimi. - wyjaśniła siedząca w centrum blondynka rozluźnionym i rozbawionym głosem. Dingo i reszta coś zaczęli mówić ale i sami i inni szybko ich uciszyli bo filmik trwał nadal a właśnie zaczynało być ciekawie.

Fotograf na ekraniku z sympatycznym uśmiechem klęknęła przed kamerzystą i przybrała klasyczną pozę jaką uwielbiało tak wielu facetów. A do tego jeszcze zaczęła robić to co uwielbiało tak wielu z nich. I to do kamery! Bo w kamerze widać było jak rozpina spodnie a potem razem z gaciami zsuwa je na dół. Sądząc po wzorkach i kolorze pewnie pierwszym kamerzystą był Don. A gdy wszystko było już gotowe klęcząca przed nim dziewczyna z widoczną przyjemnością zabrała się do pracy. Pomysłowo pracowała i dłońmi, i ustami, i językiem nie oszczędzając przy tym ani siebie ani obrabianego mężczyzny. Co dało się poznać po tym jak niekiedy skakał obraz trzymanej kamery. Ale i tak było widać, że oboje przy tym bawią się świetnie. Blondi nawet w pewnym momencie, pomimo pełnych ust roboty i pracowitych ruchów całą głową, puściła kamerze łobuzerskie oczko co wyszło bardzo apetycznie.

- Grzeczna dziewczynka, świetnie się spisałaś - saper z zachwytem widocznym na twarzy oglądała małe show na ekranie, powtórzone po raz drugi, tylko chyba tym razem z Cichym, a potem jeszcze raz, na sam koniec z wielkim Indianinem. Każde kolejne ujęcie pokazywało coraz większe zmęczenie, ale blondi dała radę, chociaż musiała dostać w szczękach zakwasów.

- Bardzo dobra robota, jestem z ciebie dumna - uśmiechała się ciepło, głaszcząc Eve po krótkich włosach albo całując po skroni, aż w końcu objęła ją ramieniem, końcówkę filmu oglądając już w takim duecie. Co minutę czy dwie rzucała też rozbawione spojrzenia po Meyersie, oraz każdym z jego chłopaków. Cała trójka wydawała się zadowolona ponad wszelką miarę.

- Widzisz swoich chłopaków? Szczęśliwi, dumni i jeszcze bardziej pobudzeni… a nagranie pierwsza klasa - Mazzi pod koniec mruknęła do kapitana, wymownie wskazując okrężnym ruchem głowy okolicę - Mówiłam ci, że to żadna trauma, za to ile zabawy.

- No tak, trochę tak. - Mayers niby potwierdził ale jakoś bez przekonania. Powrót hotelowej czwórki wprowadził nową porcję chaosu i hałasu. Teraz chłopaki rozsiedli się wygodnie wokół stołu, w pozach dumnych zwycięzców i właśnie tak jak oni zachowywali się dumnie i hałaśliwie. Głównym tematem był właśnie co zakończony numerek gdzie oczywiście chwalili swoje, tylko swoje dokonania oraz komentowali wpadki kolegów. Jedynie chyba pod adresem Eve nie padł żaden przytyk i wszyscy wspominali ją miło i bez żadnych zarzutów.

- Starałam się. Chyba polubię bycie twoją zabaweczką. Strasznie ciekawe przygody można przeżyć. A nagrania! Trzeci filmik w jeden weekend! - Eve odszepnęła Lamii tak dyskretnie jak filuternie. Ale również wydawała się zachwycona i właśnie zakończonym spotkaniem, i całym wypadem do tego lokalu i właściwie całym ciągiem wydarzeń ostatniej doby. - A wy co robiliście jak nas nie było? - fotoreporterka zapytała już zwykłym głosem rozglądając się po pozostałem czwórce z jaką siedziała obecnie na kanapie.

- Zawsze na początku możesz stać za kamerą, oswoić się z nią. My dwie sobie poradzimy - saper parsknęła do Bolta, chociaż więcej uwagi poświęcała reszcie grupy. Zadowoleni, co do jednego i o to chodziło. Jej też podobała się rola władcy zabaweczek, grunt aby nie kazać nikomu robić czegoś na co nie ma ochoty, a tu każdy był chętny do zabawy.
- Dobra ślicznotki, zmieniamy lokal. Val weź adres od Sonii, Eve skocz po jeszcze jednego drinka, a potem w trasę - rozdysponowała zasoby, poprawiając włosy - Noc wciąż młoda.
Zaczęła się typowa scena pt. “Do domu?! Juużż?!”. I to zwłaszcza panowie wydawali się mieć opory przed tak szybkim zakończeniem tak gorąco zapoczątkowanego wieczoru. Chociaż tak naprawdę to do północy jeszcze trochę czasu było ale ten wieczór miał już dość mocno zaawansowane stadium. Zwłaszcza jeśli ktoś miał zamiar stawić się świeży, trzeźwy i wypoczęty, gotów do swoich poniedziałkowych, porannych zadań. Obie kelnerki śmiało i wesoło zaliczyły ostatnią kolejkę drinków do stolika. Sonia zresztą musiała wracać do swoich zadań na tu i teraz bo w końcu zrobiła sobie tylko przerwę w pracy i nie miała takiej swobody działania jak reszta. Swoje trzy grosze do grafiku reszty Boltów wtrącił “Krótki”. Nie naganiał, nie nakazywał, nie kazał ale wspomniał, że jest niedzielny a nie sobotni wieczór a jutro z rana…

Na razie więc świętowali tą ostatnią wspólną kolejkę w tym lokalu, w tym tygodniu, weekendzie i tym towarzystwie. Było śmiechowo i wesoło. Najwięcej chyba gadał Don i Eve. Z panów Cichy i Dingo wyraźnie zaniżali średnią werbalną chociaż sądząc po uśmiechach i spojrzeniach oraz wesołych docinkach jakimi obdarowywali i byli obdarowywani to bawili się świetnie. Val z natury nie forsowała się w centrum uwagi, Sonia wydawała się wesołą i rezolutną dziewczyną chociaż jedną nogą trochę wciąż była w pracy no i chyba trochę nie chciała zaliczyć jakiejś wpadki co by przekreśliło jej szanse na bliższe integrację z Lamią i jej barwnym towarzystwem. Głównym męskim i partnerem i oponentem Dona był znowu Steve. Wydawało się, że większość rozmów w czwórce komandosów inicjują i podtrzymują właśnie oni. W całkiem naturalny sposób. Wyglądało jakby oficjalne rangi prawie nie miały znaczenia gdy nie byli w mundurach i na służbie. Chociaż przez skórę dało się wyczuć kto w tej czwórce jest liderem mimo, że rozgadany technik jakby wręcz prowokował i podważał różnicę stopni. Chociaż robił to na tyle zgrabnie i zabawnie, że wyglądało to na ciągłe przekomarzanie się między nimi dwoma a nie złośliwości czy pretensje. Mazzi wyczuwała, że gdyby naprawdę coś, ktoś, z nich do siebie miał to pewnie przy takim gorącym i promilowm wieczorze w klubie zapewne by w ten czy inny sposób wylazło. Więc albo było ale było skryte tak głęboko i poważne, że nie wylazło albo nie było i byli tak świetnie zgranym zespołem jak to wyglądało na pierwszy rzut oka.

- Ej, a mówiłem wam jak spotkaliśmy Lamię? - Don zagaił ładniejszą połowę przy stoliku wzbudzając tym oczywiste zainteresowanie chyba wszystkich. I zaczął swoją wartką opowieść jak to na koniec bohaterskiej akcji zajechali do lodziarni, tej najlepszej oczywiście czyli tej przy ratuszu. No a tam dzielni komandosi, czyli oczywiście Don z pewną drobną pomocą kolegów, dzielnie wyratowali Lamię i jej koleżankę ze szponów krwiożerczych MP-i. Don był takim bajerantem, że gdy kogoś tam nie było zapewne mógłby łyknąć bez zająknięcia ten kabaret. Dziewczyny w każdym razie uśmiały się do rozpuku słuchając tej relacji. Na jego nieszczęście parę osób z siedzących przy tym stoliku jednak było tamtego dnia w tej lodziarni.

- To ja im kazałem spadać bo ich rozsiekam swoją maczetą! - wybuchnął wielgachny Indianin z jawną pretensją do umniejszonej swojej roli w historyjce kumpla.

- Właśnie, i nie przyjechałeś tam tylko do cholery ja was przywiozłem. Jak zwykle zresztą. - Cichy który był ich zawodowym kierowcą też dostrzegł pewną niezgodność w przedstawionej opowieści.

- A mnie coś świta, że to chyba ja się zapytałem o co tam chodzi z tymi MP-i i resztą. - “Krótki” też zwrócił uwagę na ten drobny szczegół bo w wersji Dona jakoś tak dziwnie wyszło, że to dzielny technik wpadł na scenę i zaprowadził porządek a w ogóle to porozstawiał po kątach wszystkich jak leci łącznie ze swoimi kolegami z drużyny. Ale sądząc z reakcji dziewczyn i tak bawiły się przednie a opowieść Dona była tak bajerancka i szyta grubymi nićmi, że trudno było ją traktować poważnie i inaczej niż z przymrużeniem oka.

- Widzicie jak to czasem jedna chwila i prosta decyzja rzutuje na naszym życiu - Mazzi westchnęła teatralnie, unosząc oczy ku sufitowi. Bawiła się drinkiem, słuchając rozmów dookoła, choć jej samej starczyło strzępienia ozora na jeden dzień. Intensywny dzień też robił swoje, głowa zamroczona alkoholem zaczynała pobolewać, zmęczeniem wbijając rozgrzane dłuto na wysokości skroni.
- Przypadkowy splot okoliczności, pojedyncza zła decyzja… i spójrzcie, ile kłopotów ściągnęliście sobie na karki - rozłożyła ramiona, pokazując zebrane przy stole towarzystwo - A wystarczyło gdybyście przyjechali kwadrans później, co oszczędziłoby wam trosk, problemów i nerwów. Byłoby też zdrowsze dla portfela - tutaj zerknęła na kapitana - Poza tym nie musielibyście ingerować gdybym trzymała gębę na kłódkę i pozwoliła gadom zagryźć tamtą czwórkę szeregowców… no ale - wzruszyła ramionami - Mam pewną paskudną tendencję do pakowania się w sprawy które mnie nie dotyczą, przyciągania różnych dziwnych przypadków. Dlatego właśnie cyklicznie potrzebuję ratunku z opresji. Bycie Księżniczką zobowiązuje… dobra - wyrzuciła ramiona w górę zmęczonym gestem, obracając głowę do Mayersa - Sama to powiem, zanim panowie to zrobią. Po interwencji zeszłam mu pod nogi. Z wrażenia i inne takie - machnęła zbywająco ręką, odwracając sie tym razem do Dona - Na szczęście sani był w okolicy to przeprowadził akcję ratunkową. Obudziłam się z głową na jego kolanach… w dziwnej perspektywie - ściągnęła usta w niewinny dzióbek. - Dingo serio pogonił tamtych empi maczetą. Spieprzali aż się kurzyło. Potem z Cichym wycinaliśmy im z bryki syf który przyczepił się do ośki fury. Ma sprawne ręce, nie tylko przy kółku. Ale i pod nim

Po wersji Lamii zrobiło się małe larum. Wszyscy, i panie, i panowie, wydali z siebie serię różnej wersji okrzyków zrozumienia, ochów i achów bo ta wersja też wszystkim się spodobała. Dingo poczuł się wreszcie należycie doceniony, Cichy też patrzył na towarzystwo po tym komplemencie saper, że był dobry i za i po jakby nie chodziło o samo prowadzenie i doprowadzenie pojazdu do stanu rozsądnej używalności.

- Z głową na kolanach? W ciekawej perspektywie? Uwielbiam łapać ciekawe perspektywy. - krótkowłosa kobieta w obcisłej kiecce położyła dłoń na swoich piersiach jakby musiała przyznać się do jakiejś słabości. - Czy to było jakoś w tej perspektywie? - zapytała i położyła swoją głowę na udach skrytych pod bladobłekitną sukienką Mazzi. Biorąc pod uwagę jakie niedawno perspektywy zaprezentowała przed kamerą smartfona wszystkim ten niewinny gest zapewne skojarzył się nie tak całkiem niewinnie. Zwłaszcza, że chłopaki na wyścigi zaczęli odpowiedni nawigować ruchami głowy Eve ale w sprzecznych kierunkach. Don jakoś dziwnie miał tendencje aby nakierować twarz blondyny prosto na biodra Lamii. W takiej pozycji, gdyby siedząca między blondyną a kapitanem ciemnowłosa miała spodnie i była facetem to Eve mogłaby zaprezentować próbkę swoich ustnych i językowych możliwości. Za to pozostała trójka próbowała go przekrzyczeć i posłać twarz i głowę o krótkich, jasno blond włosach dokładnie w przeciwną stronę. Sonia i Val zaś miały z tego wszystkiego ubaw świetny bo śmiały się do rozpuku, zwłaszcza, że Eve świetnie wczuwała się w rolę nierozgarniętej blondynki która w ogóle nie wie co tu jest grane ale bardzo, bardzo się stara.

- No nie wiem Don… Na pewno dobrze mi to mówisz? Przecież Lamia nie ma spodni teraz więc no tego nie da się zrobić bo ona ma to wszystko pod sukienką… - Eve zauważyła tonem głupiutkiej i zafrasowanej blondynki wymownie unosząc nieco do góry rąbek sukienki Lamii aby podkreślić różnicę między nogami w spodniach a nogami w spódniczce. Chłopaki zawyli z radochy czy na te słowa czy gest. Zaczęli przekrzykiwać się nawzajem śląc blondynie sprzeczne instrukcje, dwie kelnerki śmiały się z tego nieplanowanego show na całego.
- Nie no przestańcie tak wrzeszczeć, nic nie słyszę. Lamia to może ty zademonstrujesz jak to było z tą perspektywą? No sama widzisz, że z nimi w ogóle nie da się dogadać. - Eve westchnęła i podniosła swoją blond twarzyczkę do władzy najwyższej w tej kwestii i reszta towarzystwa trochę się uciszyła ciekawa co teraz się stanie.

Saper zmrużyła oczy też udając że zastanawia się intensywnie jak to wtedy było. Przekrzywiła kark w bok, ściągnęła brwi i przygryzła wargę, głaszcząc krótkie jasne włosy.
- Nie jestem do końca pewna - przyznała wreszcie lekko zawstydzonym tonem - Przebudzenie po omdleniu zwykle przychodzi powoli, równie powoli ustępuje skołowacenie. Na początku nie za bardzo ogarniasz co, jak i gdzie - mówiła smutno, zmieniając ruch dłoni aby okręcił głowę blondynki twarzą w kierunku jej bioder - Chyba tak… możliwe, bardzo możliwe. Coś mi świta, że tak właśnie było… a może to tylko sen? - wzruszyła ramionami, przybierając pozę czystego zmieszania - Przez tę kieckę ciężko się zorientować, prawda? Wtedy miałam spodnie, Don też miał spodnie… chyba musiałabyś mi ją podwinąć. Tak trochę, dla dobra śledztwa - pouczyła blondynkę, nachylając się nad nią i dodając tonem który w założeniu miał być konspiracyjny, ale i tak wszyscy przy stole go słyszeli - Zdjęłabym wszystko jak leci, niestety… potknęłam się, Steve mnie złapał i jakoś tam usiadłam na nim… przypadkowo, a on akurat wcześniej poprawiał szorty no i miał je niezapięte do końca - zwierzała się ze strasznej traumy kumpeli, zdejmując rękę z oparcia kanapy. Położyła ją najpierw na jej brzuchu, potem na dekolcie, wsuwając palce pod czarny materiał.- Sama nie wiem jak to się stało… pewnie przez te światła i muzykę tak mi się zakręciło w głowie. Dlatego powinnam wrócić do domu, położyć się. Dopiero niecały tydzień temu wyszłam z ponad miesięcznej śpiączki… i wciąż mi się zdarzają takie wypadki - skończyła nie precyzując dokładnie o jakie wypadki chodzi. Czy o omdlenia, czy nadziewanie komuś na kutasa.

Eve potrafiła odgrywać rolę jaką sobie wymyśliła całkiem dobrze. Teraz też robiła wielkie oczka i słuchała z powagą jakby bez zastrzeżeń łykała każde słowo wypowiedziane przez kumpelę jako prawdę objawioną. Uważnie popatrzyła w dół na dłoń drugiej kobiety która zjechała od jej włosów a potem zaliczyła wizytę na opiętym czarnym materiałem brzuchu albo zawędrowała pod ten materiał na jej piersi. - O tak, taką perspektywę też bardzo lubię. - uśmiechnęła się wesoło widząc dłoń Mazzi na swoim dekolcie. Reszta towarzystwa też chyba lubiła taką perspektywę sądząc po śmiechach, sapnięciach, okrzykach i zachętach. W końcu na ich oczach jedna cizia bez ceregieli obmacywała drugą na deser wsadzając dłoń w cycki tej drugiej a do tego obie sobie przy tym sprawiały frajdę. Zresztą nieco chaotyczna relacja o szortach kapitana i siadaniu na nich też rozbawiła wszystkich. Chłopaki coś zaczęli gadać, że tu też się coś działo i harmider znów się wzmógł.

- I mówisz, że tak trudno odtworzyć różnicę przez tą sukienkę? - Eve znów przykuła uwagę wszystkich gdy ponownie nieco uniosła rąbek bladoniebieskiej sukienki. Bo mówiła tak jakby nie zamierzała poprzestać tylko na mówieniu. I rzeczywiście, ponownie nachyliła się nad kolanami okrytymi pastelowym błękitem sukienki kumpeli. - No więc dla dobra, śledztwa… i żeby spróbować wyjaśnić tą sprawę… postaram się o małą symulację… albo stymulację… zawsze mi się myli… - Eve mówiła już gdzieś z perspektywy kolan Lamii. A, że się nachyliła gdy dłoń kumpeli wciąż była uwięziona w jej dekolcie to teraz ta dłoń została zakleszczona między naporem jej obcisłej kiecki a przyjemnymi w dotyku półkulami jakie były pod spodem. Zaś pod sukienką Lamia czuła coś czego przez jej sukienkę nie widzieli inni. Czyli jak Eve, zaczyna tą odtwórczą symulację czy stymulację. Swoim ulubionym sposobem na kolejne ustne i językowe zaliczenie zaczynając od kolan i stopniowo posuwając się w ich górę. Reszta towarzystwa zaczynała jęczeć i protestować bo widzieli tylko kształt głowy blondynki przykryty sukienką ciemnowłosej. Dopiero odkryte sukienką plecy blondyny były ładnie wyeksponowane ale nie sama głowa i to co nią robiła siedzącej obok kumpeli.

- Każdemu zdarzają się przejęzyczenia, nie przejmuj się - Mazzi wyrozumiale poklepała ją po plecach, głaszcząc je w rytmie pracującej pilnie główki. Rozsiadła się wygodniej, przybierając zbolałą minę jak na ofiarę wypadku przystało. Wieczór układał się świetnie, aż szkoda było się zabierać. Równie niemiłe okazało się opuszczanie towarzystwa całej czwórki Boltów. Podwładni Steve’a roztaczali wokoło kapryśną aurę rozbestwienia, przyprawiają o szeroki uśmiech gdy się ich słuchało, lub patrzyło. Jedna rzecz tylko psuła cały sielankowy obraz.

- Chcesz to się przesiądź - wreszcie saper nie wytrzymała, machając ręką na zajętą przez mężczyzn część siedziska. Patrzyła na oficera i chociaż się uśmiechała, spojrzenie jej stwardniało. Mocniej też gładziła plecy Eve - Wstydzisz się czegoś? Nie musisz siedzieć obok, jak masz zamiar tak spinać po sztywniacku.

- Tak się cieszę, że to rozumiesz. Dobrze, ze chociaż u ciebie mogę tak zaliczać te ustne symulacje i stymulacje. Uwielbiam u ciebie zaliczać. - głos blondynki był nieco przytłumiony przez błękotnobladą sukienkę jaka opadała na jej głowę. Ale ponieważ wszyscy byli ciekawi co tam się dzieje na podołku Lamii a raczej pod nim to trochę się uciszyli i wyciągnęli głowy aby zobaczyć cokolwiek. Chociaż pod względem wzrokowym oczy za wiele nie mogły się nacieszyć, chyba, że kogoś satysfakcjonowała poruszająca się pod sukienką okrągła gula. Co ona tam robi to pozostawało w gestii wyobraźni. No chyba, że było się właścicielką tej bladoniebieskiej sukienki i miało się głowę i twarz blondyny między swoimi udami. Która jak zwykle po mistrzowsku operowała swoimi ustnymi walorami coraz bardziej zbliżając się do zwieńczenia tych ud a w końcu znalazła się w tym centrum.

- Właśnie “Krótki” przesiądź się! Wiesz jak ten fotel jest zajebiście wygodny?! - Don z miejsca wychwycił szansę na zajęcie lepszego miejsca bo w końcu jego szef, dowódca i kumpel siedział tuż obok pracującej główki przykrytej sukienką Lamii. Z drugiej jej strony siedziały dwie kelnerki które też miały pierwszorzędny widok bo obie puszczały żurawia co kumpele odstawiają tym razem. A przy towarzystwie na sofie trzy pozostałe fotele zajmowane przez resztę Boltów wydawały się stać na przegranej pozycji.

- Wiesz, Don, skitraj sobie ten zajebiście wygodny fotel. - Steve parsknął ironicznym śmiechem na tą propozycję. Sam co prawda też nie widział co tam się dzieje pod sukienką ciemnowłosej saper ale za to miał ją a zwłaszcza wyeksponowane plecy blondyny jak najbardziej w zasięgu ręki. W końcu Eve z początku siadła między nimi aby razem z nimi mieć najlepsze pole widokowe na oglądany na smartfonie filmik. I oficer z tego skorzystał gdy zaczął bawić się plecami blondyny dołączając swoją dłoń do dłoni Lamii która już operowała w tych rejonach.

- A czy teraz coś ci pomaga? Coś coś ci zaczyna świtać? - dobiegł spod sukienki pytający głos Eve która w najlepsze odgrywała rolę naiwnej blondynki i dalej drążyła temat jaki zresztą sama sprowokowała. Przy okazji też przystąpiła już do drążenia tego najpoważniejszego fragmentu do stymulacji i symulacji.

- Chyba tak… prawie widzę o co chodzi - Lamia mruknęła ciężko, wymownym gestem przyciskając blondgłówkę do siebie - Obawiam się, że dla pełnego obrazu chyba powinnam się położyć, a to dopiero ogarniemy w domu… powinnam wrócić w pionie, bo znowu będzie jak w Domu Weterana - dodała smutno, prawie roniąc nad tym faktem łzę. Wdech później kontynuowała, spoglądając z wyrzutem na męskie towarzystwo - Przez was moi współlokatorzy z trepo-kołchozu mnie nienawidzą, a jak wychodziłam z kojca to wiało takim chłodem, że wóda w torebce sama się chłodziła.

- Serio?! Daj sobie z nimi siana! Chodź do nas! Załatwię ci pryczę obok swojej! - Don był tak podjarany, że ledwo coś rejestrował co się dzieje i w tej chwili pewnie żadne przeszkody nie wydawały mu się zbyt wielkie aby mieć koło swojej a najlepiej w swojej pryczy taki gorący towar. Steve też posłał zdziwione ale przytomniejsze spojrzenie gdy Lamia wspomniała o swoich relacjach z resztą weteranów z ic wspólnego lokum.

- Nie da się. Przecież ona jest cywilem, nie ma prawa wstępu do jednostki. A naszej to już w ogóle. - Dingo zrobił najbardziej zdziwioną minę do tego co powiedział właśnie jego kumpel gdy widocznie wziął to na poważnie.

- Zamknij się! Byś się nie wygadał to może by się zgodziła! - Don jęknął z rozczarowaniem na swojego wielkiego kompana zirytowany, że nie łapie w lot i wszystko psuje. Ale znów wtrąciła swoje trzy grosze pracowita blondynka.

- Ojej, no a jak tak chciałam pomóc… - w półmrokach hałaśliwego lokalu pojawiła się blond główka o krótkich włosach gdy wynurzyła się z mroków gościnnej bladoniebieskiej sukienki. Eve dalej grała równie dobrze jak wczoraj odgrywała leniwą ale bardzo zaangażowaną uczennicę. Teraz też wydawało się, że jest jej strasznie przykro, że chociaż była tak blisko sukcesu aby pomóc swojej kumpeli no to jednak rozminęła się z tym o włos.
- Ale myślę, że możemy przed wyjściem spróbować ostatniej deski ratunku. - powiedziała z przekonaniem po czym ześlizgnęła się na podłogę i uklękła przed siedzącą na sofie kumpelą. Uśmiechnęła się do niej, puściła jej oczko i znów zanurkowała twarzą pod jej sukienkę. Lamia znowu poczuła na swoich udach jej sprytne usta i utalentowany języczek. Ale w tej zmienionej pozycji im obu współpracowało się o wiele wygodniej a Eve miała o wiele swobodniejszy dostęp do tej ustnej stymulacji pamięci swojej kumpeli.
- A teraz? Coś pomaga? - spod sukienki doszedł jej stłumiony przez materiał głos pełen takiej samej troski i zaangażowania jakie okazywała również i pod sukienką.

Sierżant dopiła drinka i nie protestowała, wręcz przeciwnie - położyła dłoń na jasnej głowie, wtedy Eve zaczęła się starać mocniej mocniej. Czuła ciepło jej ciała i oddech dodający nowe bodźce na tej najbardziej wrażliwej części. Policzki Lamii zapłonęły, nie były same na kanapie. Tym razem widownia znajdowała się na wyciągnięcie ręki. Obserwowali, komentowali… robiła źle? Za daleko się obie posunęły? Zresztą… co ją obchodziło zdanie innych? Nie pasowało im, wiedzieli gdzie są drzwi. Nie wyglądają jednak jakby mieli zaraz święcie się obudzić, żadna z otaczających ich stolik twarzy. Mazzi nabrała pewności, skrępowanie odeszło niepostrzeżenie. Opierając kark o zagłówek i dając się ponieść chwili, sama odpowiedziała na to pytanie. Wzdychała i pojękiwała rozkosznie, prężąc się na kanapie. Płynny ruch dwóch kobiecych ciał wprowadził Lamię w pewien trans, pewnie Eve tak samo czuła się przed kamerą. Obie odstawiały wspólne przedstawienie ku uciesze własnej oraz towarzystwa.

- Chyba wiem… już… chyba… prawie - westchnęła drżąco. Czuła rosnącą przyjemność jak kulę w podbrzuszu, która szybko się powiększa czerpiąc rozkosz. Wybuchła dawką ekstazy.
W kulminacyjnym momencie przypadkiem w rozbieganiu spojrzała w bok, na cholernego oficera. Patrzyła mu w oczy, gdy dochodziła, choć organizm pragnął zacisnąć powieki z całych sił i poddać się ekstazie. Zrobiła to specjalnie, może ze złośliwości. A może chciała go widzieć? Rozważanie nie na tę chwilę. Odbiegła od nich, ściskając za włosy sprawczynię orgazmu. Ta zwolniła ruchy, jednak ani na chwilę nie przerwała pracy. Sierżant samoistnie przyspieszyła aby jeszcze przez chwilę móc szybować ponad ziemią.

Pod koniec chyba wszystkich troszkę poniosło. Niby chodziło tylko o blondynkę nurkującą głową między udami ciemnowłosej ale jakoś tak sie ciekawie ułożyło, że podjarali się wszyscy przy stole. Dwie siedzące tuż obok kelnerki zaczęły jakoś tak same z siebie sięgać do własnych piersi albo dotykać sukienki jęczącej coraz wyraźniej Lamii. Trójka facetów na fotelach siedziała jakby mieli rozgrzane węgle pod siedzeniem i jakoś dziwnie często poprawiali sobie spodnie, podnosili się aby zerknąć lepiej chociaż raczej nie było szans aby ujrzeli coś więcej niż odkryte kolana siedzącej lub odkryte plecy klęczącej kobiety. Ale najbardziej widoczne chyba było jak się rozgrzał “Krótki”. Może dlatego, że był tuż przy centrum widowiska, może dlatego, że był śmielszy niż reszta, a może dlatego, że ta rozjęczana i rozgrzana tą drugą spojrzała właśnie na niego. Nie zdzierżył i wpił się w jej usta swoimi ustami. Pod wpływem impulsu i widowiska wpijał się w nią mocno, zdecydowanie i bez pardonu. Objął jej głowę dłońmi ale chyba miał jakieś problemy z ich koordynacją. Błądziły bowiem one także i po sukience o pastelowych barwach na końcu zeszły nawet na podołek gdzie razem z dłonią właścicielki dociskały głowę pod sukienką ciaśniej do środka. To chyba było to na co Eve czekała bo rozległ się jej zadowolony jęk a nad sukienką jej dłoń uformowała się w wyciągnięty ku górze kciuk.

Ale wreszcie się skończyło. Wszyscy byli podnieceni, bez względu na to jakie miejsce zajmowali w tym nieplanowanym widowisku. Eve wynurzyła się spomiędzy ud Lamii i jakby nic usiadła obok z niewinnym uśmiechem grzecznej dziewczynki. Tylko rumieńce, mokry ogień w oczach i przyśpieszony oddech świadczyły, że nie schylała się na podłogę, żeby podnieść jakiś papierek. Pozostali też musieli mieć chwilę aby ochłonąć.
- Tak się cieszę, że mogłam pomóc. - uśmiechnęła się słodko krótkowłosa patrząc na towarzystwo tonem słodkiej naiwnej blondynki.

- Jeeejj… wy naprawdę robicie takie rzeczy! - Sonia była tak pod wrażeniem jak i zachwycona tym co właśnie widziała na własne oczy i co miała na wyciągnięcie ręki. - A we wtorek też zrobimy coś takiego? Bardzo bym chciała! - rudzielec popatrzył prosząco na swoje nowe kumpele siedzące obok na sofie. Val potwierdziła dredami i machnęła ręką jakby ze swojej strony nie widziała przeszkód. Eve popatrzyła trochę mniej rozumnie nie wiedząc o co chodzi z tym wtorkiem. Ale ruda, tutejsza kelnerka znów westchnęła. - Ojej, ale się zasiedziałam… Ale było cudnie! No ale już muszę iść… - westchnęła z żalem i rzeczywiście wstała.

- Na nas też już czas. - szef Boltów przychylił się do tej prośby i też wstał. Po chwili już właściwie wszyscy wstali i zaczęli się żegnać obiecując sobie kolejne spotkanie. Ostatecznie skończyło się na tym, że Sonia stwierdziła, że może jeszcze z nimi się przejść na zewnątrz i tym sposobem jeszcze w komplecie znaleźli się przed frontem popularnego klubu. Oczywiście skoro była z nimi Eve czyli profesjonalny fotograf, nie mogło się skończyć inaczej.

- Ustawcie się! Zrobimy sobie fotkę! - zawołała wyjmując smartfona i po chwili pstrokata męsko - damska grupka ustawiła się do grupowego, pamiątkowego zdjęcia.

Pod wpływem szampańskiego nastroju uśmiechnięta od ucha do ucha Lamia płynęła nad podłogą. Sama nie wiedziała z którego powodu bardziej - terapii na pamięć, udanego wieczoru, czy reakcji Krótkiego. Wreszcie wykazał przy kolegach więcej emocji niż zwykła uprzejmość… cud. Przyjemny.
Nagle popatrzyła na fotograf z niezrozumieniem, pukając palcem o dolną wargę co pomagało się skupić.

- Fotkę? Tutaj? Zobacz ile tu ludzie się kręci… - wskazała na przemykające mniej lub bardziej jawnie sylwetki. W końcu stali przed głównym wejściem - Mogą nas następnym razem nie wpuścić jeśli zaczniemy się tutaj rozbierać - doprecyzowała obawy, łypiąc podejrzliwie na srebrne urządzenie - Dla mnie spoko, jednak szkoda trochę znaleźć się na ścianie...aaaaa! W ubraniach! - teatralnie plasnęła się w czoło, a potem przybrała niewinną minę, przewracając oczami - Nie załapałam w pierwszej chwili… chcę odbitkę! Powieszę w kołchozie, żeby im dupy do końca pękły. Mówcie ser! - ze śmiechem uwiesiła się kapitana, drugą ręką przyciągając Dona. Kiwnęła też na Val aby przysunęła się bliżej.

- No wiesz, ty to naprawdę mnie widzę rozumiesz. Też się czasem muszę skupić aby pamiętać gdzie mam się rozebrać do tego zdjęcia, gdzie nie powinnam a gdzie nie wypada. - Eve machnęła rączką ładnie wpasowując się tonem i stylem w to co powiedziała jej ciemnowłosa kumpela. Wszyscy się roześmiali wesoło gdyż widać wieczór spodobał się wszystkim. Błysnął flesz. Kilka razy. Geometra grupki troszkę się pozmieniała gdy każdy chciał mieć fotki z każdym. Ale w końcu zawodowa pani fotograf miała jeszcze jeden pomysł na deser.

- To mówisz, że chcesz rozwodówkę? Aby komuś pikawa stanęła? To czekajcie chwilę zrobimy specjalną edycję… - krótkoostrzyżona blondyna w czarnej lateksowej kiecce trochę za pomocą gestów a trochę za pomocą słów pokierowała ustawieniem grupki. I czując co się kroi wszyscy bardzo chętnie dali się ustawić wedle jej wskazówek. Gdy wreszcie znów kilka razy cyknął flesz po tym przemeblowaniu, a nawet gdy Eve poprosiła kogoś aby też im pstryknął bo chciała być chociaż na jednym a zwłaszcza na tej ze specjalnej edycji no to mogli obejrzeć na małym ekraniku efekt końcowy.

A efekt końcowy był iście epicki. Nikt nie mógł mieć wątpliwości kto jest gwiazdą tej sceny. Ta laska w pastelowej kiecce i z ciemnymi włosami w centrum. Z obydwu stron otaczali ją faceci w kolorowych, wakacyjnych ubraniach za nią też stało dwóch kolejnych. No i dziewczyny. Bokiem do zdjęcia stała rudowłosa w krótkiej sukience tak akurat przy “Krótkim” ale, że był od niej wyższy i masywniejszy i stał frontem to i tak go nie zasłaniała. Za to dała mu się objąć a, że on już obejmował razem z Donem Lamię więc można było uznać, że skolekcjonował je obie tak samo jak razem dzielili się właśnie kobietą w pastelowej sukience. No i nie mogło zabraknąć dwóch lateksowych blondynek w odpowiednich pozach. Czyli kucających przy nogach Księżniczki i obłapiających te jej nogi jak na rasowe kociaki z dawnych rozkładówek wypadało. Całość kompozycji miała łobuzerski i szampański styl, jak najbardziej wpisujący się w klimat szalonej nocy w “Honolulu” które zresztą było rozpoznawalne po neonach i napisach.

Ciężko szło uwierzyć że to oni, mimo że obraz na wyświetlaczu jasno wskazywał co i jak. Wyszło genialnie. Oczyma wyobraźni Mazzi już widziała masowy zawał w pokoju C-1-69 Domu Weterana. Prawie dała radę usłyszeć dźwięki pękających dupek trójki współlokatorów, a zwłaszcza świętej Carol. O tak, to było piękne zdjęcie.

- Dzięki, najlepsze foto w życiu - saper rozpłynęła się przy oglądaniu i nawet nie zamierzała tego ukrywać. Śmiała się jak mała dziewczynka, porównując wyświetlacz z żywymi ludźmi wokoło. Stali tam wszyscy, jak jeden mąż… do tego wymowny neon w tle. Wreszcie oddała aparacik właścicielce, obejmując i całując każdego z paczki po kolei. Zaczęła od największego Dingo, praktycznie rzucając mu się na szyję żeby pocałować chropowaty policzek. To samo zrobiła z Cichym, chociaż tutaj wystarczyło wyciągnąć ręce bez podskoków. Trzeci nawinął się Don, którego jeszcze dla urozmaicenia chwilę potarmosiła po żebrach i pod pachami sprawdzając czy ma łaskotki. Krótki prócz przytulasa zarobił buziaka prosto w usta, podczas którego Mazzi przytrzymała jego głowę ni to czuł gestem, ni to takim aby nie miał możliwości się wywinąć. Symbolicznie oczywiście, bo gdyby chciał, nie pozwoliłby jej się nawet zbliżyć.

- Dawajcie, niedziela za tydzień w tym samym miejscu może trochę wcześniej - rzuciła pomysłem, żegnając się z Sonią równie czule co ze Steve’m. Jej też dała drugiego buziaka, tym razem w czoło. Dwie swoje zabaweczki skompletowała po obu bokach, obejmując je w pasie. - Świetnie się bawiłyśmy panowie, potrzeba repety… i właśnie. - zmarszczyła czoło, rzucając Mayersowi ironiczne spojrzenie - Pytałam się o sobotę. Chyba że to wstyd gadać przy ludziach.

Na pomysł powtórki za tydzień zapanowała powszechna miłość, zgoda i radość. Widocznie wszyscy mieli podobne wspomnienia z właśnie zakończonego takie samo jak Lamia. Więc idea każdemu przypadła do gustu. Nawet Sonia się cieszyła na ponowne spotkanie chociaż oznaczało to pewnie, że ona akurat znów będzie w pracy.

- Pogadamy o tym w samochodzie. Odwiozę was. - Steve zaproponował wzbudzając kolejną burzę. Tym razem dlatego, że jak się okazało, chłopaki mieli swój wóz i też mogli kogoś odwieźć. Znaczy najlepiej jakieś panie albo chociaż jedną. Jasne było, że Eve jest swoim samochodem jakim przywiozła dziewczyny więc i tak musiała nim wracać. Nie przeszkodziło jej to jednak robić odpowiednich ochów i achów nad rycerską propozycją kapitana. Val też pamiętała jak się jeszcze dziś rano, znaczy jak wstały, umawiały we trójkę w sypialni Lamii. Również więc aktywnie poparła pomysł mężnego oficera.

Ostatecznie więc rozeszli się w przyjaźni i w pokoju, żegnani trochę zazdrosnymi spojrzeniami. Sonii, że jako jedyna musi wracać do roboty gdy inni już mają wolne i trzech komandosów, widząc, że szef zgarnął całą pulę gorących kociaków. Ale mieli się spotkać za tydzień! To chyba wszystkim dawało nadzieję, że sobie to odbiją!

Na końcu podzielili się jeszcze bardziej bo Steve musiał jechać swoim wozem za wozem Eve. Tylko Lamia i Val miały swobodę manewru w jakim zestawie wrócą do mieszkania Betty. W końcu więc ona wylądowała na siedzeniu obok kapitana a para blondynek pojechała przodem. Samochodem znów okazało się, że te miasto wcale nie jest takie wielkie. Zwłaszcza po ciemku gdy za oknami ulice i domy zmieniały się w jasne punkciki okiem na tle przesuwających się czerni i cieni. W końcu zatrzymali się w już całkiem znajomej okolicy między zamkniętą o tej porze cukiernią Mario a apartamentowcem. Przez drogę wrócił temat przyszłego weekendu. Ogólnie kierowca wydawał się chętny na ponowne spotkanie chociaż jak zaznaczył ma taką pracę, że nie zna dnia ani godziny. Ale o tyle o ile nic nie wyskoczy no to w sobotę chętnie wyskoczy na lody i całą resztę. Pomysł z filmowaniem chyba nadal wzbudzał jego obiekcje chociaż po pokazie w klubie jak to wyszło w praktyce chyba znacznie one zmalały. Na takie coś nawet by się pisał ale nie dało się nie dostrzec, że metka “aktor porno” zdecydowanie mu się nie uśmiecha i nie chce być tak kojarzony. A środowisko w pracy miał dość hermetyczne i z opisu wyglądało na klasyczny, wojskowy beton. Więc zabawić się mógł i to bardzo chętnie no ale tak by to pozostało zabawą i nie wyciekło nigdzie poza ramy tej zabawy. Taki spontan jak w klubie odstawiła Eve z chłopakami mógł łyknąć. Ale nie bardziej profesjonalnie i celowo robione produkcje.

- To tutaj mieszkasz? - kierowca wysiadając z wozu wydawał się zaskoczony gdy stanęli przed kilku poziomowym apartamentowcem. Ale właśnie tam go prowadziła i Lamia i dwa blond kociaki w lateksowych kieckach. Było już późno, jakoś w okolicach północy. Chociaż nie tak późno czy wcześnie jak wracały wczoraj po koncercie. Więc i tym razem drzwi otworzyła im właścicielka mieszkania. Była ubrana w czarno - żółty szlafrok kojarzący się trochę z jakąś osą czy szerszeniem.
- Kogóż witają moje skromne progi. Wchodźcie, zaraz zaparzę wam herbaty. - zaprosiła ich słowem, gestem i uśmiechem. Znów odbyła się ceremonia wymiany butów na kapcie. Gospodyni poprowadziła gromadkę gości do kuchni. Tam okazało się, że siedzą już Amy i Madi.
- Wróciliście w samą porę. Amy właśnie nam opowiadała jak było na grillu. - Betty w roli dobrej gospodyni spisywała się świetnie. Zupełnie jak zwyczajna gospodyni. A teraz gdy wszyscy byli ubrani, tak zwyczajnie siedzieli w zwyczajnej chociaż sporej i świetnie utrzymanej kuchni, przy zwyczajnej kawie lub herbacie, słuchali i opowiadali sobie jak minął dzień absolutnie nic nie wskazywało, że ledwo kilka godzin temu odbywały się tu jakieś podejrzane ekscesy.

Madi wesoło pomachała rączką na wchodzącą grupkę Amy również i okazało się, że znają się z panem kapitanem.
- O! To pan! To pan nam pomógł z tymi wrednymi typkami w lodziarni! - blondynka z opatrunkiem na twarzy z pewnym zdziwieniem rozpoznała kapitana mimo, że teraz był całkowicie w cywilu i z tamtym umundurowanym i uzbrojonym po zęby komandosem jaki zajechał do lodziarni wydawał się być co najwyżej jakimś odległym krewnym. Steve też rozpoznał drobną i cichą blondynkę. Przez chwilę rozmawiali co i jak najwidoczniej nawzajem miło się wspominając od czasu spotkania w lodziarni przy ratuszu. Ale Steve skojarzył też Madi.

- Zaraz, to ty… Jesteś masażystką, pracujesz w “Dragon Lady” prawda? - zagaił siedzącą przy stole Madison. Ta lekko uniosła brwi, wzruszyła ramionami i potwierdziła ruchem głowy z miną “no co ja mogę?”. Steve jednak poczuł się nieco do wyjaśnienia. Okazało się, że zamawiali Madi jako prezent dla kumpla tylko wtedy mundurowy był jednym z wielu dla masażystki no a ona była jedna więc jemu było łatwiej ją zapamiętać niż jej jego. Ale doszli do porozumienia, że wspólnie pamiętają tamtą imprezę którą jak się okazało kumpel Steve wspominał masaż Madi z rozrzewnieniem. Jak pewnie zresztą większość jej klientów.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline