Z kontenera medycznego w końcu wyszła J.R. rozglądając się przez chwilę po najbliższej okolicy.
-
Co tam, duży? - Zagadnęła BFG.
- Miło cię widzieć całą i zdrową.- odparł z uśmiechem Dwight i spytał z troską.-
Jak się czujesz? Aaaa… i zapomniałem cię przedstawić. To jest Marge. -Hej.- rzekła nieśmiało pilotka.
-
Sierżant Jean McAllister, zwana również J.R. - Jean wyjątkowo niedbale posłała niby-salut do Marge, po czym znowu spojrzała na Dwighta -
Wciąż na chodzie, nic wielkiego, parę zadrapań - Próbowała oczywiście bagatelizować całą sytuację, co w sumie w większej części było prawdą, nic wielkiego jej nie było…
- To dobrze. Dobrze.- powtórzył Dwight z uśmiechem.-
Wyglądało to poważnie, wiesz? Wszyscy się martwili. - To co będzie teraz? - dopytywała się Marge.-
Gargulec się rozbił. A nawet jeśli tu jest jakiś wirnikowiec choćby to i tak nie polecimy. Trzeba będzie pojazdami, albo na piechotę dotrzeć do granic parku.
-
Przecież czołgi bierzemy na klatę, nie? - J.R. wystawiła do BFG piąchę i zderzyła jego piąchę ze swoją -
Hooah!
-
Jeśli jakiś jest, polecisz sama i będziesz naszymi oczami. Jeśli nie ma, to i tak sobie jakoś poradzimy, coś znajdziemy, zmontujemy, w tym też jesteśmy dobrzy. A w ostateczności to BFG cię nawet zaniesie… co nie? - Spojrzała na Dwighta mrużąc oczka, ale szybko przeniosła wzrok ponownie na Marge -
Ale chwilowo to nigdzie nie idziemy, pewnie tu zabalujemy kilka godzin. Rozpoznanie terenu i sytuacji, zabezpieczenie obozu i te sprawy... - Nigdzie nie polecę.- Marge zadrżała na samo wspomnienie ostatniego lotu.
- Mogę zanieść was obie… tylko bez pancerzy.- zaoferował się Dwight i zerkając w niebo, pokryte ciemnymi chmurami, które nie zawsze były efektem pogodowym dodał.-
Poza tym wątpię by szef, kazał ci gdzieś lecieć.
-
A co powiecie na odszukanie obozowej kuchni w ramach zabezpieczania obozu? - Jean uśmiechnęła się pod nosem, spoglądając raz na BG, raz na pilotkę.
- Nie wystawicie ich na niebezpieczeństwo zostawiając samych?- spytała się Marge wskazując kciukiem na drzwi.
- Nie chciałbym być w skórze tego, kto wejdzie Bearowi w drogę.- odparł BFG, choć on również nie miał pewnej siebie miny.
-
Geez… a co im się może w środku całego oddziału i bazy przytrafić? Idziemy - Jean ruszyła za swoim nosem, szukając wyżerki…
- A umiesz gotować?- zapytał BFG podążając wraz z Marge za panią sierżant.
-[i] Teraz to mnie obraziłeś![i] - Fuknęła na niego J.R. niby to groźnie spoglądając -
Przecież każda kobieta umie gotować.
Tylko że ona za bardzo nie umiała…
- To dobrze. Bo ja tylko co nieco z meksykańskiej.- odparł z ulgą BFG. A Marge jakoś się nie odezwała uznając pewnie, że milczenie jest złotem, gdy samej się gotować nie potrafi.
Po krótkim krążeniu po obozie znalazły w końcu kilka zmontowanych kontenerów, służących za kuchnię i stołówkę. Tuż obok lazaretu.
-Może ja pójdę pierwszy? Tam mogą być szczury.- stwierdził Dwight rozglądając się bacznie.
-
Uuuu… szczury… - Pani sierżant udała wystraszoną, jednocześnie chwytając za “pompkę”. Wewnątrz pomieszczeń to chyba była lepsza broń niż minigun.
-
Prowadź twardzielu - Mruknęła do Dwighta, jednocześnie obserwując reakcję Marge. J.R. miała mały ubaw…
-Nie powinniśmy, tam pewnie są zbiorniki z gazem do kuchenki.- przypomniał jej BFG, podczas, gdy Marge zaciskała nerwowo dłonie na swoim onyxie.
- JR. gdzie polazłaś?- odezwał się Cook.
-
P...huuu..ssy - Niby to odkaszlnęła Jean, po czym wepchała się przed BFG.
-
Bear...zgredzie… już po badanku? Szukamy tu wyżerki, a co? - Odpowiedziała przez komunikator.
- Powinniście zaczekać.- burknął urażony Cook.
-
Ojej… to rusz dupę i tu zasuwaj, ledwie parę kroków, kierunek 2-2-1. Czekamy - Powiedziała McAllister… wchodząc do pierwszego kontenera.
Weszli do pełnej mroku stołówki rozglądając się w skupieniu. Mrok wypełniał salę, ale też i cisza. I to było dziwne.
- Przecież tu są zapasy żywności. Jeśli szczury gdzieś być powinny, to właśnie tu.- ocenił sytuację Dwight.
-
Trochę wiary w sytuację? Skąd nagle ten pesymizm? - Uśmiechnęła się sierżant, wzrokiem przeczesując najbliższą okolicę.
- To nie pesymizm. Po prostu dziwię się.- odparł Dwight podążając do kuchni. Marge zaś została przy drzwiach, którymi weszli. JR, również dotarła do kuchni i cóż… jedzenie było, w puszkach i w workach w spiżarce. Wrogów nie było w ogóle. Szczurów też nie, choć pewnie tylko tu mogły znaleźć spore ilości jedzenia.
-
Marge, no rusz się tu, drzwi pilnować możesz i z paru metrów, a nie tak w nich sterczeć - Jean zajęła się przeglądaniem puszek z jedzeniem. Po chwili znalazła brzoskwinie, w ruch poszedł więc nóż wojskowy. Zajęło jej wszystko ledwie kilka sekund, i napiła się w końcu słodkiego soku prosto z puszki.
-
Mmm... dobre, chce ktoś? - Spytała wyciągając puszkę w stronę towarzystwa.
- Nie powinniśmy coś razem ugotować, ty i ja ? W końcu nasz oddział wolałby pewnie zjeść coś pożywniejszego niż racje żywnościowe.- zapytał naiwnie BFG podczas, gdy Marge z gorliwością neofity wywiązywała się ze zleconego jej zadania.
Nagle światło zalało stołówkę i kuchnię. Prąd wrócił.
-
Możemy coś upichcić, ale najpierw zamelduj to szefowi… może ma inne zdanie? - Jean uśmiechnęła się do Dwighta, po czym spojrzała na pilotkę -
Nerwowa jesteś? - Wolałabym porządny pancerz i kilka sterowanych laserem rakiet pomiędzy mną, a zagrożeniem. A nie tylko karabin z którego wystrzelałam jedynie obowiązkowe minimum. -Szefie? Tu BFG. Znaleźliśmy kuchnię.- zameldował tymczasem Dwight.-
Może tak coś upichcić dla całego oddziału?
Przez chwilę panowała cisza.
- Jasne. Czemu nie.Przyda nam się trochę relaksu, po tym całym dniu.- Wolvie dał przyzwolenie na kucharzenie.
-
Obecnie zagrożeń nie ma, więc nie pękaj - J.R. mrugnęła do Marge, po czym słysząc we własnym komunikatorze słowa dowódcy uniosła do BFG kciuk.
-
Dobra! To co pichcimy? - Spytała wesołym tonem.
- Możeeee.. twoją specjalność?- zaproponował Dwight, wysuwając się z pancerza.
-
Nie wiem co tu znajdziemy dokładniej wśród tych zapasów... - J.R. również opuściła swój pancerz, a “pompkę” przewiesiła sobie przez plecy. Zaczęła dokładniej grzebać wśród konserw i worków spiżarki -
Hej Marge, to teraz ty nas pilnujesz, ok? O, znalazłam kilka puszek peklowanej wołowiny, a tu mamy Farfalle, to by chyba pasowało? Jakbyś jeszcze jakąś sałatkę wyczarował Dwight, byłby gicior. - Potrzebna jest puszka kukurydzy, puszka fasoli czerwonej, cebulki marynowane, jabłka, czerwone papryki…- Hauser zaczął planować przygotowanie posiłku, a Marge kiwnęła głową z uśmiechem. Dwójka Doomguys zabrała się za kucharzenie...
.