Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2019, 17:02   #40
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Schowki i sypialnie

Wkroczyła do kuchni i wyciągnęła sobie zestaw “Długa noc na porządkach przede mną.” Pokroiła sery i inne dodatki, wyciągnęła cześć owoców i butelkę wina. Ten dzień sprawił że Susan zachłysnęła się optymizmem.



Kolacjo-nocna-przekąska została postawiona na stole. Wino otworzone a z laptopa poszła jazzowa muzyka. Sama Woods już metodycznie zaczęła wypakowywać rzeczy z pudeł. Segregować je i zanosić w odpowiednie miejsca. Dużo rzeczy były to rzeczy które lądowały w schowku, jak zapasowe żarówki, środki czystości, były też inne jak nowa pościel i dłuuugie kotary do powieszenia w sypialni, miękkie dywaniki do łazienki czy farby do renowacji mebli. Można by odnieść wrażenie że Susan wcale nie mieszka w ‘demonicznym mieście’ z wiedźmami które potrafią zmusić cię do działania wbrew sobie, ale że ma zwykły wieczór w nowym miejscu i cieszy się że wszystko się układa.
Nawet jeśli niezupełnie w sposób taki jak planowała. Przy chowaniu bowiem farb do szafki, poczuła ręce na swoich pośladkach. Silne i stanowcze dłonie wodziły po nich.
- Przyszedłem się pożegnać.- usłyszała głos Henry’ego - i życzyć ci dobrej nocy.
- Będzie długa, mam wewnętrzną potrzebę rozładowania większości pudeł…- odpowiedziała sięgając za siebie i ciągnac go za szyję do jej poziomu. Pewnie to wino i dobry humor się do tego przyczyniły. - … pewnie spróbuje też ogarnąć gabinet, żebyś nie musiał siedzieć bezczynnie jutro rano.
- Na pewno znajdę sobie zajęcie.- mężczyzna bezczelnie przesunął dłońmi po jej nagim brzuchu, gdy zdołał wsunąć ręce pod jej ubranie. Ustami przylgnął do jej ust w pocałunku, a potem w kolejnym.
- Przyszedłem się pożegnać. Może być buziak. A może… cokolwiek na co masz ochotę.- zaproponował.
- Nie wiem czy to na co mam ochotę nie spowoduje, że będziesz wracał po nocy...a tego raczej się tu nie praktykuje. - Przycisnęła się do niego wymuszając kolejny pocałunek.
- Powiedz... a wtedy zadecyduję.- jego dłonie sięgnęły jeszcze wyżej pochwycił piersi uwięzione w staniku. Ścisnęły je drapieżnie i zachłannie ocierając obie półkule o siebie.
- Chyba masz dobre pojęcie co mam na myśli, choć boje się że ktoś mi znowu wejdzie do domu i nam przerwie jak Jane. - Susan przyjmowała jego dotyk i zwracała doznania swoim. - Plus nie chcę cię zatrzymywać na siłę, Jane wspominała że nigdy nie zostajesz w mieście po zmroku.
- To prawda… dlatego przyszedłem się żegnać tak wcześnie.- odparł jej kochanek.- I choć nie policzę, za nadgodziny to mam wrażenie, że ten remont może się przedłużyć.
Po czym dodał.
- Oprzyj się rękami o ścianę.
Susan chciała powiedzieć cokolwiek by mieć ostatnie słowo, ale zdecydowała by jednak przysłowiowo ugryźć się w język. Zamiast tego zrobiła jak prosił, choć nie było jak oprzeć się o ścianę ale no cała komórka była wyłożona solidnie wyglądającymi półkami. Wypięła się do niego w uroczy sposób i czekała aż sam ją rozbierze.
Był tą bestią… wyśnioną i rogatą. Czy tej nocy też ją zabierze w świat szaleństw. Na razie brał ją teraz. Ubranie zostało podwinięte, stanik zdarty w dół, piersi uwolnione. Susan czuła jak rozpina jej spodnie, zdziera z pośladków razem z majtkami. Mało romantyczna sytuacja… ale nie o romantyzm tu chodziło. Chodziło o małe, szybkie, szalone pożegnanie. Zwłaszcza że w zależności co usłyszy później albo jutro od Jane mógł być to ich ostatni raz.
Kilka minut sapania, gdy sam się uwalniała od ubrania, po czym szturm. Jej ciało napięło czując twardy dowód pożądania przeszywający jej zmysły i kobiecość. Henry trzymał mocno jej pupę i równie mocno nacierał spychając ją na półkę której się trzymała.
- Ah! - to wiele innych takich ‘Ah!’ wypełniły schowek, przy każdym jego wejściu. Ciemne pomieszczenie ciasne przypominało jej labirynt ze snów, a jego zachowanie jej “Boga jelenia”. Gdyby odwróciłby się i ujrzała go z rogami na głowie pewnie nie zdziwiłaby się. Nie odwróciła się wsłuchiwała się w ich oddechy i dźwięk uderzających ciał. Skupiła się na swojej przyjemności. Jej ciało poddawało się twardej woli kochanka i jego żądzy. Piersi kołysały energicznie… przez chwilę, bo potem pochylił się ku niej dociskając swoje ciało do jej pleców, chwytając dłońmi za piersi niczym dojrzałe owoce i pieszcząc je.
- Henry….- Jęknęła dociskając się w tył do kochanka. Jakby chciała stać się częścią jego ciała. Jego pieszczoty, jego szorstkość, naprawdę go lubiła. Kiedy sobie pójdzie zacznie znowu wątpić w co się wpakowali jak i w to czy zaraz się nie okażę, że będą musieli przestać. To będzie później, teraz, teraz chłonęła to w pełni, wszystko co jej oferował przyjmowała z głośnym uwielbieniem. Drżała… rozkosz nadchodziła kolejnymi falami. On był blisko, ona też… coraz bliżej. Oddech robił się ciężki, ciało drżało… więcej, więcej, więcej!
Jęknęła drżąc… przez chwilę czuła zapach hiacyntu. Przez moment. Ale chyba musiało jej się wydawać. Jeszcze odrobinkę. Doszła z krzykiem rozkoszy. I jej kochanek też.
Uspokajali się chwile nie mówiąc nic, po prostu dwoje ludzi, półnagich przytulonych w ciemnym schowku po dzikim seksie.
- Przepraszam, ale pewnie po psuje nastrój….. - Zrobiła dłuższą przerwę nie wiedząc jak to ubrać w słowa ale w końcu tylko pokręciła przecząco głową i dokończyła. -...nie, jednak to nie ważne zapomnij że cokolwiek mówiłam.
- Co?- spytał wprost mężczyzna puszczając jej piersi.
- Nic, nieważne. - Powtórzyła poprawiając stanik tym samym zaczynając się ogarniać.
- Przyjdę rano. Ciekaw czym mnie skusisz.- odparła zadziornie mężczyzna poprawiając swoje ubranie.
- Muszę cię jeszcze specjalnie kusić? - Zaśmiała się poprawiając spodnie. - Co ty w ogóle we mnie widzisz?
- Na razie nie za wiele. Za dużo ubrań masz na sobie. Za dużo zakrywają.- odparł całkowicie poważnym tonem Henry.- Jak jest ich mniej… to są całkiem przyjemne widoki. Masz też wiele innych zalet. Ale ich nie dostrzeże się wzrokiem.
- Komplemenciarz…- Pokręciła głową w niedowierzaniu. - Pewnie będę pracować z tym do późna, jak jutro przyjdziesz. Po prostu … się rozgość. - Wyszła z powrotem do kuchni, wzięła solidny łyk czerwonego wina i parę kawałków pleśniowego sera i winogron.
- Jak tak dalej pójdzie. W tydzień nie skończę. Nie przeszkadza ci to?- zapytał Henry kierując się do wyjścia.
- Czas wykonania, nie. Fakt, że po nie będziesz miał powodu tu przychodzić, tak. - Nie to, że mu chciała wypominać, jego zachowanie dawało jej odczuć że jest tylko premią do zapłaty. Wiedziała że to wszystko skomplikuje, nie wiedziała, będzie to tak szybko.
- Może będę cię odwiedzał jak nadarzy się okazja. Zerkał jak ci się żyje. - odparł Henry żegnając się.- Ale jeśli nie będę miał tu roboty, to muszę wrócić do swoich obowiązków. Czynsz się sam nie opłaci.
- Jasne. - Powiedziała zgaszona Susan i wróciła do rozpakowywania rzeczy. “Czego się spodziewałaś...głupia...” Kolejne rzeczy znikały z opakowań. Butelka wina i deska serów i wędlin też stawała się bardziej pusta. Druga butelka wina została otwarta już do pustej deski. Nie patrzyła na zegarek ale noc nadeszła i trwała już od dobrego czasu zanim skończyła. Łazienka, sypialnia, kuchnia, składzik...wszystko co można było zrobiła. Chodzenie po drabinie by powiesić nowe kotary było wprawdzie nie mądre bo Henry mógł ją zastać ze złamanym karkiem następnego dnia. Na szczęście głupcy mają szczęście i nic takiego się nie stało. Choć drabiny nie wyniosła tylko postanowiła zrobić to kolejnego dnia. A właściwie tego dnia ale jak się obudzi. Ciało było zmęczone, ledwie wczłapała się na piętro, ledwo padła na łóżko.. zasnęła od razu.
 
Obca jest offline