Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2019, 21:06   #33
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Kontener nadzoru

W bazie było zasilanie, co wielce ułatwiało sprawę ekipie sierżant van Erp. Lili wsunęła klucz do czytnika przy zamku i on zrobił swoje. Kody zostały zaakceptowane i drzwi się otworzyło.
W środku były szczątki kolejnego żołnierza, zabarwione krwią ekrany niektórych monitorów, oraz… było dość ciasno. Cały kontener zabudowany był elektroniką. Tylko jeden doomguy w pancerzu mógł tam swobodnie się poruszać. Padło więc na Elizabeth. Sierżant weszła do środka i zasiadła w konsolecie. Zabrała się za wejście do systemu. Klucz udzielił jej wszystkich uprawnień administratora, więc nie było problemu.
Status wieżyczek: 3 z 4 zgłosiły swoją gotowość.

Activate all
Yes/No

Yes.

Teraz mieli już wsparcie z trzech stron na wypadek ataku. Automaty namierzą wszelkie potencjalne cele i bezlitośnie wpakują w nie ołów w dużych ilościach. Pod warunkiem oczywiście, że te cele będą poza obozem.
Kamery, te były sprawne jedynie w 70 %. Część zgłaszała uszkodzenie. Część w ogóle nie potwierdziła aktywności. Robota na cały dzień, którego nie mieli. Cóż, przyjdzie im pracować z tym co mają. Kolejnym krokiem Lili było przejrzenie zapisów kamer i przekonanie się co tak naprawdę się stało… na własne oczy.
Rzeź. Pojawili się nagle, atakowali brutalnie i z bliskiego dystansu, chłoszcząc żołnierzy nawałnicą kolczastych łańcuchów.



Wyglądali jak nadzy ludzie, odziani tylko we własną broń. Ale nie było w nich nic ludzkiego. Pojawili się znienacka i znikli tak samo. Bez śladu. Kamery nie zarejestrowały ani ich przybycia, ani ich odejścia. Tylko śmierć żołnierzy. Kule bowiem nie zdołały ściany wirujących łańcuchów otaczających ich potworów.

Narada w stołówce

Posiłek zabrał JR i Dwightowi sporo czasu i wysiłku. Tym bardziej, że BFG musiał hamować nieco zapędy twórcze kobiety. Bo w końcu się zorientował, że pani sierżant częściej stołowała się kuchni niż w niej gotowała. I dzięki temu posiłek został uratowany!
Nie był może specjalnie smaczny, ale nadal nadający się do zjedzenia.
Niemniej to nie samo jedzenie było teraz najważniejsze. Zebrawszy cały oddział porucznik Jones dał im w spokoju zjeść. A po posiłku zaczął mówić.
- Nie będę wam mówił jaka jest nasza sytuacja. Jesteśmy sami głęboko na terytorium wroga. Po długim wyczerpującym marszu i ciężkiej walce. Moglibyśmy wyruszyć od razu w kierunku granicy parku, ale w obecnym stanie fizycznym pewnie byśmy nie byli w stanie do niej dotrzeć. Dlatego zaryzykujemy i zostaniemy tu na noc. Tym bardziej, że nie wydajemy się być warci uwagi przeciwnika. Wykorzystamy więc to lekceważenie na naszą korzyść. A teraz… rozkazy.- Wolvie przeszedł do sedna.
-Giles zajmiesz się generatorami. Trzeba nad tyle zasilania ile zdołasz wydusić. Hansen zrobisz sekcję zwłok naszego nekromanty. Pozbierasz to co miał przy sobie, zapakujesz do woreczków… zresztą co ja cię będę uczył medycyny sądowej. Van Erp, do ciebie należy zbrojownia. Trzeba z niej zabrać amunicję i wszystko co będzie przydatne, a potem przygotować się do zaminowania całego obozu. By jutro rano wysadzić wszystkie kluczowe budynki. Zastosujemy taktykę spalonej ziemi. Weź sobie dwóch meatboyów do pomocy. Zajmiesz się też obwarowaniem centrum bazy. Reszta nie jest nam potrzebna. McAllister, ty wyznaczysz warty. Dwie osoby na dwie godziny, jedna w centrum nadzoru, druga patroluje obszar. Do tego jeszcze zobacz na parkingu, czy są jakieś wozy, którymi moglibyśmy się w miarę wygodnie ewakuować. Ale to później. Najpierw rozlokujcie się w barakach jakie wam wyznaczyłem. I to chyba, wszystko jakieś pytania?

- Co z ciałami poległych? - Zapytała van Erp.
- Jest nas za mało by ich pogrzebać. I mamy za mało czasu. I sił. Musimy ich zostawić.- odparł Wolvie.
-Możemy ich spalić… to znaczy ciała.- wtrąciła Charlotte.
-Albo możemy ich spalić. Ale to już poza moimi możliwościami.- stwierdził Jones i spojrzał na Lili.-[i]Elizabeth, jeśli znajdziesz dość napalmu, to spalimy okolicę na popiół.[/I
Lili pokiwała głową w odpowiedzi.

Barak żeński

- Gorąca woda! W końcu jakiś luksus dla mojego biednego ciałka!- stwierdziła radośnie Louise wyłażąc z pancerza, a potem gubiąc mundur i bieliznę goluśka pognała pod prysznic.
- Nie powinnyśmy najpierw wybrać sobie pryczy?- spytała zrezygnowanym głosem Collier.
-Bierz jaką chcesz. Co za różnica, spędzimy tu tylko jedną noc.- odparła Switch mając gołym zadkiem i rozkoszując się gorącym strumieniem wody rozlewającym się strugami po skórze.
-Raj!- dodała i zerknęła na Ash, obie panie sierżant, oraz na pilotkę.- Nie chcecie się przyłączyć?
- Ja tak.- stwierdziła w końcu Marge rozbierając się przy wybranym przez siebie łóżku.
-Ciekawe czy tu mają mundury w moim rozmiarze.- dodała zaglądając do szafki.
A Meyes znów zerknęła przez ramię pytając zaczepnie.
-To jak drogie panie oceniają nasz nowy męski nabytek w oddziale. Jak się nasz BFG sprawdził w pierwszej bojowej misji? Moim zdaniem jego zadek lepiej się jednak prezentuje bez tylnej osłony pancerza.


Barak męski

Home shit home.- skomentował widok Guerra wchodząc pierwszy do ich kontenera. Za nim podążył Bear, Pearson był trzeci. Kit czwarty, Hamato piąty, a Hauser ostatni.
- Nie powinien ktoś być przy Gilesie? Nie powinien przypadkiem wybrać sobie…- zaczął BFG, a Handsome uciszył go gestem dłoni.
-Russell polazł naprawiać generatory. Nie wyciągniesz go nawet końmi z maszynowni.- stwierdził Dominic zaglądając pod prycze.
- Poza tym jest nas za dużo. - ocenił Hamato jak na jeden kontener. -Będziemy musieli współdzielić prycze. Niemniej skoro i tak przynajmniej jeden z nas będzie na warcie, to nie powinno być problemem.
-Acha! Trafiło się nam jedno ziółko w oddziale.- odparł Handsome wyciągając koniak.
- Nie powinieneś pić.- wtrącił Azjata.
- No. Sam nie. Ale jak wypijemy razem, to żaden się nie upije.- odparł z uśmiechem Guerra.
- No cóż. Jedyne trofeum z misji, bo nikt nas na rękach nie będzie w tym obozie nosił.- podsumował ze smętnym uśmiechem Pearson.
-Ani po powrocie. Pewnie szychy w sztabie utajnią wszystko i zakażą mówić cokolwiek. Tak jak w przypadku twoich amazońskich przygód, co Bear?- odparł z uśmiechem Guerra.
- No.- stwierdził elokwentnie Cook.
- Szczęściarz. Chyba jemu trafi się spotkanie z Marge w ramach podziękowań. No chyba, że Louise ją zagarnie.- odparł smętnie Ważniak.
Albo BFG… dobrze się wam rozmawiało, prawda?- zapytał Handsome spoglądając na Hausera.
- No… miła z niej dziewczyna. Ale tylko rozmawialiśmy. Nie podrywałem jej.- zaczął się bronić BFG, po czym próbując zmienić temat spytał Carsona.-A jak to jest między wami? Znaczy między sierżant van Erp a tobą? Blisko ze sobą jesteście?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 21-03-2019 o 20:08. Powód: Rozszerzenie o krótki wątek
abishai jest offline