Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2019, 20:04   #34
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
- Tak jak i cała reszta.- Powiedziała Lili zdejmując swój pancerz. - Ale bez tego - poklepała zbroję. - Dwight jest… no wiesz… mniej użyteczny w oddziale.
- No wiesz co! Jakoś nie zauważyłam żeby mniej się do tego nadawał niż Guerra, Kit czy Charlotte. Jak się dostał do oddziału znaczy, że jest odpowiednio użyteczny. - Odezwała się Ash trochę beretując Lili za takie komentarze. Sama przyszła na chwilę zająć jakieś łóżko i miała zamiar ruszyć pokroić zwłoki i zrobić podstawowe badania na niektórych tkankach.
- Bez zbroi Ashley. Chodziło mi o to, że bez tego byłby mniej… no niech będzie skuteczny. - Powiedziała na spokojnie van Erp.
- Bez zbroi wszyscy jesteśmy mniej skuteczni...oprócz mnie ja wymawiam w byciu medykiem i bez zbroi. - Hansen rzuciła przechwalką.
- No oczywiście doktor Frank…. Znaczy się Hansen. - Lili usiadła na łóżku uśmiechając się do lekarki.
- Ha ha, dobrze idę się zająć zwłokami. - Zwróciła się do Lili z prześmiewczym tekstem podbijającym jej żart o Dr. Frankensteinie - Postaram się ich nie ożywić łuuuu. - I ruszyła w stronę drzwi.
- Odłączę ci prąd w razie czego. - Lili puściła jej oko, a potem odwróciła głowę w stronę łazienki. - Louise pospiesz się tam!
- Obie zapominacie o najważniejszym. O twardym tyłeczku BFG i jego… użyteczności i urodzie. Zawsze możemy jednak poplotkować o innym zadku, jeśli ten Hausera nie jest warty pani uwagi, sierżant van Erp.- odparła żartobliwie metyska pod prysznicem, do której dołączyła się Marge.-Jest trochę wartych obgadania okazów w naszym oddziale, prawda?
Po czym dodała.- No i prysznice są na trzy osoby. Możesz spokojnie dołączyć. Nie martw się. Nie gryzę na pierwszej randce.
Te słowa sprawiły, że Marge spojrzała na Louise. zaskoczona i lekko zaczerwieniona na twarzy.
- Dwight wspomniał, że ty często randkujesz z facetami.
- To prawda. Ale też nikogo nie dyskryminuję.- odparła z uśmiechem Meyes.
- Nie strasz jej.- burknęła Charlotte.
- Nie straszę żelazna dziewico. Kuszę.-odgryzła się latynoska.
- Sprawdzałaś już, że jest twardy? - Zapytała Lili wchodząc pod prysznic.
Skoro było więcej miejsca, nie zamierzała czekać.
- Niestety nie było okazji. Ale jak byliśmy przypadkowo w tym samym czasie na siłowni… na taki wyglądał. I ten kaloryferek.- wyjaśniła z łobuzerskim uśmiechem Louise.
- To na co jeszcze czekasz?- Zapytała Lili żartem.- Aż ci przełożeni pozwolą?
- Na okazję. Niestety Dwight jest taki staromodny i albo nie rozumie pewnych aluzji, albo… grzecznie je ignoruje.- odparła z uśmiechem Meyes i żartując spytała się Lili. -Umyć może plecki?
Wywołując przy tym nerwowy śmiech Charlotte.
- Dzięki - Odpowiedziała jej van Erp. - Te cholerne poparzenia przeszkadzają. A jeśli chodzi o Dwighta, to albo przyjmujesz na klatę tę, jak to określiłaś, staromodność albo zapomnij o jego twardym tyłeczku.
- I tak jest dla mnie za duży. Wyglądam przy nim jak kruszynka.- odparła ze śmiechem metyska z entuzjazmem biorąc się za namydlanie pleców Lili. -Ale pomarzyć i poplotkować można.
A gdy jej palce zsunęły się na pośladki Lili, przytuliła się do niej mrucząc do ucha ( wymagało przylgnięcia ciałem i stanięcia na palcach przez latynoskę). - Nie martw się. Dziś… wyjątkowo będę grzeczna.
Po czym wróciła do mycia jej pośladków.
- E! - Krzyknęła z przesadnym oburzeniem Lili. - Plecy mam wyżej.
- Tu też trzeba umyć, a skoro już o tyłeczkach mówiłyśmy.. to masz niezły. Szkoda że się marnuje w mundurze. Kiedyś cię muszę w jakąś kieckę wcisnąć.- odparła zadziornie Louise.- Zrobić fotkę i strzelić twoje graffiti na naszym kolejnym Peacemakerze.
- wcale się nie marnuje. Widziałam całe mnóstwo niezłych tyłków w mundurze. - Van Erp udała urażoną.
- Wierz mi… jeszcze lepiej prezentuje się bez niego.- westchnęła Louise.-Aż ci zazdroszczę.
I dała klapsa dla sprawdzenia sprężystości, wywołując nerwowy chichot Marge i spurpurowienie na twarzy Charlotte. Oczywiście z oburzenia.
- Więc to prawda. Lepszy niż mój.- dodała Louise i wróciła do mycia pleców Lili.
- Kto ci to powiedział? - sierżant gwałtownie odwróciła się.
- Nikt… po prostu umiem ocenić co widzę i teraz namacalnie sprawdziłam.- Louise zmrużyła oczy przyglądając się pani sierżant badawczo.- Czyżby... mógł ktoś powiedzieć?
Lili na chwilę zatkało. Popatrzyła nerwowo na rozmówczynię.
- Nie, nikt.- Odpowiedziała w końcu.
Louise wydawała się zaskoczona tak samo jak sama Lili.
- No… wiesz, gdybym nie wierzyła, że Hamato przygruchał sobie coś w bazie, to pomyślałabym, że to ty masz z nim sekretny romans.- odparła po chwili i zaśmiała się proponując. -Hej. Co powiesz na wspólny wypad w bazie? Połamiemy kilka serduszek i narobimy plotek?
- Jasne, jasne. - van Erp pokiwała głową.
- A teraz odwróć się. Dokończę plecki. - odparła Switch z szerokim uśmiechem.

J.R. Od dłuższego czasu stała oparta o ścianę, nad czymś wyjątkowo długo główkując. Zaproszenie pod prysznic zignorowała, kiwając jedynie przecząco głową… rozmyślała słuchając jednym uchem, co też to się w baraku papla. W końcu się ruszyła, a swoje kroki skierowała właśnie pod prysznice. W pancerzu i w pełnym uzbrojeniu.
- Czy nie uważacie, że należy się mieć nieco na baczności, i nie oddalać od własnej broni na dalej niż dwa kroki? - Spytała kąpiące się kobiety, stojąc w progu części z prysznicami - Jesteśmy na wrogim terenie. Nie, samo przebywanie w tej tu bazie nie zapewnia nam wystarczającego bezpieczeństwa. “Switch”, za pięć minut zapraszam na wartę w centrum nadzoru. Dwie godziny - Jean odwróciła się na pięcie, po czym ruszyła przez barak do drzwi wyjściowych.
- Psuje zabawę, zazdrośnica.- mruknęła żartobliwie Louise.
- Potrzebuję dwoje do pomocy. - Powiedziała Lili do oddalającej się McAllister. - Charlotte idziesz ze mną.
- Tak jest!- odparła zaskoczona blondynka prostując się niczym struna.
- Jako druga osoba Marge? Czy ktoś z chłopaków? - J.R. zatrzymała się i odwróciła w stronę van Erp - Pozbieranie sprzętu ze zbrojowni nie powinno długo zająć… bo później muszę wszystkich poprzydzielać na warty, zaraz napiszę jakąś kartkę i przykleję obok drzwi.
- Wezmę Guerrę, tak że wyłącz ich z wart, bo to mi zajmie trochę.
- Dłużej niż dwie godziny chyba nie? - Jean oparła dłonie o górną pryczę, obok której akurat stała, po czym poruszyła głową na boki, aż jej coś cicho zachrobotało w karku.
- Dłużej. - Odpowiedziała krótko Elizabeth.
- Cztery?? - Zdziwiła się Jean - Będziecie stamtąd wynosić broń, czy tapetować?
- Jak będą wolni to dam ci znać. Na razie są do mojej dyspozycji. - Odpowiedziała Lili. - Marge też.
- Co?- zdziwiła się zaskoczona pilotka biorąc się za suszenie włosów.
- Dodatkowa para rąk zawsze się przyda. - Wyjaśniła van Erp.
-Acha… oczywiście.- odparła pospiesznie pilotka.
- To zaraz ruszamy.- Powiedziała Lili spłukując z siebie pianę..
-Tak jest.- odparła Thompson, a J.R. w międzyczasie opuściła kobiecy barak…
A po kilku minutach, trzy kobiety ruszyły w stronę męskiego baraku.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline