- Młody za godzinę masz swoje kuguarzyce. Dwie już nawet się kręcą i chyba wypatrują pewnego młodego instruktora… - Danny rzucił na odchodne.
- O rany, zupełnie zapomniałem - mruknął Tommy pod nosem, wyraźnie zasępiony.
Prowadzenie zajęć było ostatnią rzeczą, na jaką miał w tej chwili ochotę, ale nie mógł zapomnieć, że staruszek bardzo mu ostatnio pomógł. W końcu zgodził się na zapłacenie mu miesiąc z góry. Chłopak nie mógł teraz tak po prostu olać swoich obowiązków. Wyglądało na to, że na resztę wieczoru był uziemiony. Postanowił przynajmniej nie ruszać się z kuchni dopóki nie będzie to już absolutnie konieczne. Te baby zwykle się tu nie kręciły.
- Macie może herbatę? Albo chociaż wodę? - spytała Brooke.
- Tak, od pewnego czasu nawet bieżącą - odpowiedział Tommy, którego uwadze nie uszła delikatna nuta pretensjonalności w głosie dziewczyny. - I ciekawostka, tylko nie mów innym, bo też będą chcieli. Osobno ciepła i zimna - dodał kontynuując ironię. Potem jednak zapytał już całkiem normalnie. - Herbatę wolisz zwykłą, zieloną czy owocową? - sięgnął do szafki po kubek.
Gdy nastawił wodę w czajniku elektrycznym, padło kolejne pytanie:
- Gdzie my w ogóle jesteśmy? I kim był tamten człowiek?
- To Danny, właściciel klubu, w którym się aktualnie znajdujesz - odparł chłopak. - A poza tym aktualnie najbezpieczniejszy człowiek w mieście, bo żaden z nas - wskazał na Franko i siebie - nie pozwoli, by spadł mu chociaż włos z głowy - nie brzmiało to jak groźba, raczej luźno rzucona uwaga, zwłaszcza że na końcu O'Connor dodał - W końcu nie zostało mu ich zbyt wiele.
Gdy gorący napój stanął już na stole, Tommy usiadł na krześle obok. Sam raczył się szklanką wody, nie przepadał za herbatą. Patrząc w oczy blondynki powiedział wesołym tonem:
- No, to wiesz już o nas całkiem sporo. Chciałabyś dowiedzieć się czegoś jeszcze, czy teraz to ty odkryjesz rąbka tajemnicy? - uśmiechnął się przy tym, jak gdyby opowiadał zabawny kawał.