Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2019, 12:34   #223
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
uwaga 18+

[MEDIA]https://www.catersnews.com/wp-content/uploads/2016/03/0_CATERS_ABANDONED_MINING_TOWN_01-800x498.jpg[/MEDIA]



Nowy dom - Igła i Max


Igła cieszyła się nawet ze zmiany lokalizacji ich “bazy”. Niepokoiło ją poganianie Harrisa. To nie tak, że mu nie ufała.. ale nie było go tyle czasu… pojawił się znikąd w Malpais. Nie wiedziała czego ma się po nim spodziewać. Jednak tak długo jak wszyscy szli w tym samym kierunku, szła za nimi.

Gdy dotarli do wybranego budynku, pomogła przy oczyszczaniu domu i skorzystała z okazji by wybrać jeden z pokoi na piętrze na swój gabinet i kto wie… może sypialnię. Wypatrzyła kilka desek i kawałków mebli, z których pewnie uda się jej zbudować coś jak łóżko… byłoby jej dużo wygodniej wykonywać zabiegi. Problem był jeden. Pokoik, który wybrała bo był nieźle oświetlony miło niewielkiego okna był na piętrze… deski… walały się po podwórku. Natalie zostawiła swój ekwipunek w pokoju i wyszła na zewnątrz, machając przy okazji chłapakom którzy objęli warty. Sama zabrała się za mozolne przyciąganie wybranych desek w pobliże zrujnowanego ganku.
- Ekhm...pokaleczysz palce - mruknął Max stając za nią i widząc, jak mozoli się ze stertą desek. Odłożył karabin na bok i zdjął swoją kamizelkę i zbroję, szykując się do pomocy - Gdzie to wleczesz?
- Pomyślałam, że przygotuję gabinet na piętrze. - Igła spojrzała niepewnie na Maxa. - Można by zrobić z tego prowizoryczne łóżko.. jest wygodniej gdy pacjent jest na wysokości… pasa. - Pokazała odpowiedni poziom stając przed maxem. - Ta duża decha na blat i te skrzynki… będzie nieco niżej ale i tak wygodniej niż robić wszystko na kolanach, a powinnam wam szwy pozdejmować.
Max mruknał i pokiwał głową, biorąc większość sterty i zaczął holować całość na piętro. Natalie spojrzała na niego zaskoczona i zgarnęła te nieliczne elementy, które jej zostawił. Po kilku chwilach cała sterta leżała już we wskazanym przez Igłę miejscu, gotowa do montażu.
- Skrzynki tu...deska tam….jasne. Przydałby się taki siennik, z metalu, ale trzeba będzie znaleźć… - podumał chwilę.
- Od biedy mogę użyć cerat, które znalazłam… wątpię by gdzieś w okolicy znalazła się odpowiednio duża blacha. - Igła odłożyła przyniesione przez siebie kawałki desek. Zdjęła z siebie pancerz rzucając go na swój ekwipunek i zabrała się za przygotowywanie miejsca pod prowizoryczny stół. Myślała, że będzie to robić pomiędzy kolejnymi turami noszenia, ale z Maxem poszło to błyskawicznie.
Lucky poszukał w okolicy jakichś wiązań, i po pewnym czasie, spędzonym na podwiązywaniu, i przywiązywaniu skrzynek do dziurawej miejscami podłogi, z której wystawały pręty zardzewiałego zbrojenia, blat umieszczony na skrzynkach stał pewnie, przytwierdzony i przywiązany do podłoża. Ruszył nim jeszcze parę razy, a nawet oparł się całym ciężarem, sprawdzając, czy się nie przewróci. Ani drgnął
- Dobre na początek. Co dalej? - uśmiechnął się do niej, siadając na łóżku.
Igła zaśmiała się.
- Nie spodziewałam się, że to może zająć tak mało czasu. - Przyjrzała się z uśmiechem mężczyźnie i jego dziełu. - Pewnie należałoby je przetestować.
- Hmm...powinienem się położyć? - zaśmiał się.
- I zdjąć koszulkę. - Igła podeszła do stołu i sama się o niego oparła. Naprawdę był stabilny. - Myślę, że mogę ci już zdjąć te szwy z ramienia. Gdy czyściłam ci je z tyłu piaskiem, wyglądało to już bardzo ładnie.
Zdjął koszulkę i pokazał Igle ranę. Wiedział, że niewiele tam już potrzeba jej ingerencji, ale mimo to jakoś niespecjalnie chciał jej unikać.Jej dotyk w pewien sposób go uspokajał, wiec spokojnie czekał, aż Natalie zacznie “testować” ów stół.
- Twardo… - mruknął cicho - trzeba będzie pomyśleć o jakimś kocu, albo sienniku.
- To nie miało służyć do spania. - Natalie zaśmiała się i sięgnęła po nóż, by przeciąć stare supełki. Pochyliła się nad Maxem powoli wydobywając nić z jego skóry. - Ale jest tak stabilne… może gdyby znaleźć jakieś worki i napełnić je piachem… do tego koc i mogłoby być bardzo wygodnie.
- Da się zrobić… - ocenił, ale patrzył, zerkając ukradkiem za każdym razem, kiedy wyciągała szew.
- Pytanie ile tu zostaniemy. - Natalie wyjęła ostatni kawałek nici i pomału przesunęła dłonią po dawnej ramie. - Ładnie się zrosło… choć dałeś swojemu ramieniu nieźle popalić.
- Przeszło czysto. Szkoda, że w tym upale rany gorzej się goją. A jak u ciebie? - zapytał patrząc na nią z troską w oczach - trzymasz się?
- Nie licząc rany na żebrach, z której już wyjęłam sobie szew Kittiego, nic mi nie dolegało. - Natalie dała znak Maxowi by przewróciła się na bok i zabrała się za wyjmowanie szwów z jego pleców. - Jest dobrze… szczególnie od kiedy mogę spać obok ciebie. To przyjemne móc w końcu się wyspać. - Pomału wyjmowała kolejne nitki. Po tym jak wyczyściła dobrze rany, wszystko ładnie się zasklepiło. Prawdą jednak było, że nie wędrowali od dwóch dni i nawet mimo potyczek, ciała się regenerowały. - Stare oparzenie zaczęło mnie palić od tego upału i szorowania piachem, ale na to się chyba nic nie poradzi… to tego te spodnie są tak potwornie twarde.
- Można je zdejmować...na popasach. Albo w czasie snu, ale nie wiem, czy to pomoże - mruknął spokojnie czekając. Mimo twardości tego łóżka, wcale nie było takie złe.
Igła tak jak poprzednio bez pośpiechu zbadała dłońmi dawną ranę, która teraz była jedynie czerwoną blizną.
- Ja… zdejmuję spodnie na noc. - Powiedziała cicho. Zawsze opatulała się mocno kocem by nie peszyć Maxa swoją golizną. - Po prostu źle zadbano… w ogóle nie zadbano o te nasze rany gdy je wypalano. Nie wiem jak u ciebie ale u mnie potwornie długo się goiła.
- Mogę zerknąć - mruknął Max leżąc na desce - Tak….czy sprawdzić, czy wszystko ok, rzecz jasna…
- Och… to… będę wdzięczna. - Igła puściła ramię mężczyzny i zerkając to na niego to na prowizoryczne drzwi do pokoju zaczęła zdejmować buty, a chwilę po nich spodnie. Lekko się rumieniąc odsłoniła udo, które już ponad pół roku temu oszpecił sporej wielkości “X”
Zwinął się na drewnianym łóżku, które zaskrzypiało pod jego ciężarem i opuścił nogi w dół, opierając się biodrami o krawędź łóżka. Nieprzyjemnie gniótł w dolną część pleców, ale to nie była wina łóżka, a raczej tego, że po kilku dniach marszu, walkach i skąpych racjach żywnościowych, byli po prostu chudzi i nieco zabiedzeni. To też zresztą nie było problemem.
Max czuł, że coś było nie tak. Cała ta sytuacja z babraniem się ranami jakoś go nie przekonywała. Igła sprawdzała je przecież wczoraj, i niemal co rano widziała, jak ubierał się wraz z innymi.
X na jej udzie wyglądał już dosyć staro. Niemal zagojony i zatarty. A jednak jej zachowaniem próbowała mu chyba coś powiedzieć. Coś, czego nie dostrzegał być może od razu, skupiony na przeżyciu, szukaniu rozwiązań dla całej grupy, poszukiwaniu wody, i odpieraniu zagrożeń czyhających z każdej strony.
Chwycił ją w pasie i przyciągnął Natalie do siebie
- Bardzo...ładnie....zagojone.... - Max patrzył jej w oczy powoli przybliżając się ustami do jej ust.
- Naprawdę piecze… - Wyszeptała cicho skracając dystans, który ich dzielił. Bez pośpiechu pocałowała Luckiego. Jak często myślała o tym, patrząc na jego usta gdy spał? Jak długo miała na to ochotę? Otoczyła jego szyję ramionami przywierając do mężczyzny swoim ciałem.
Objął ją mocno, jakby bał się, że mu ucieknie, choć nie wydawała się ani trochę przestraszona. Jej przyjemnie miękkie usta wprowadzały go w ten dziwny stan oszołomienia, jak po postrzale, w którym umysł odjeżdżał gdzieś w głąb, jakby stawał się całkowicie niepotrzebny. Ręce błądząc po szczupłych plecach Natalie, dotarły w końcu do jej krągłych pośladków. Przyciągnął ją jeszcze bardziej na siebie, opierając jej łydki i kolana o powierzchnię zrobionego przez nich stołu, który cichutko zaprotestował jękiem linek i skrzypieniem skrzynek. Igła przyklęknęła na stole, okrakiem ponad mężczyzną. Jej dłonie zaczęły błądzić po tak dobrze już znanych jej ramionach i plecach. Teraz jednak mogła to robić śmiało, nie ukrywać tego ile przyjemności jej to sprawia. Gdyby tylko nie ten gorąc… Miała wrażenie, że jej ciało zaraz eksploduje od żaru, który zbierał się w nim od kiedy tylko zaczęła wyjmować szwy. To okropne… wytresowane ciało. Co on musiał teraz o niej myśleć?
- Naprawdę… wierzysz mi, że to naprawde .. piecze? - Wydusiła między pocałunkami, jakby od odpowiedzi zależało jej życie.
- Acha… - zdołał jedynie wymruczeć, lekko kiwając głową w przerwach między pocałunkami.
Natalie poddała się. Wierzył jej czy nie… jeszcze choć odrobinę… mogła go całować.

Max czuł, że robi coś złego. Igła to była tylko kumpela. Towarzyszka broni. Łatała ich koncertowo. Wiele przeszła. Czy to co w tej chwili robili było w porządku? Myśli przelatywały przez głowę Maxa coraz szybciej, i szybciej, ale palce Natalie nie dawały mu najmniejszych szans.
W dupie miał rozterki. Jeśli tego właśnie potrzebowała, zamierzał jej to dać. Nawet, jakby miał potem nienawidzić się za to, że zrobił jej jakąś krzywdę. Rozterki....były do kitu.
Po za tym od tego myślenia drętwiały mu pośladki. Czuł gorącą pręgę przecinającą jego tyłek.
"To ten cholerny stół..." przemknęło mu przez głowę. Chciał zakląć. Nie mógł, bo chwilowo jego język całkowicie zajmował Natalie, która miała zajebistą technikę.
Max nawet nie próbował oponować. Zresztą w obecnej chwili nawet o tym nie myślał.
Skorzystał z okazji, i bawił się jej tyłeczkiem, rozkosznie wypiętym.
Nawet ten stół już tak bardzo nie przeszkadzał...
Igła z całych sił walczyła z sobą. Nie mogła mu pokazać tej.. lubieżnej wersji siebie. Tej wytresowanej kurwy z Denver. Tylko czemu ciało tak się napinało, rozgrzewało? Jeśli Max zaraz nie chwyci jej nabrzmiałych piersi to chyba oszaleje.
Odchyliła się nieco, opadając biodrami na krocze mężczyzny i ocierając się o jego spodnie. Nie chciała się uśmiechać.. nie chciała robić tej lubieżnej rozpalonej miny, ale nawet nie kontrolowała mięśni twarzy. Rozchyliła wargi oddychając z trudem gdy patrzyła na Luckiego i ściągnęła koszulkę, odsłaniając napięte, uniesione piersi. Rzuciła ubranie na ich prowizoryczne łóżko, nie przerywając ruchów własnych bioder… jak tak dalej pójdzie… przemoczy mu spodnie.
Nawet gdyby chciał, jego ciało mówiło co innego. Wyrywał się do niej przez napięte spodnie. Ból z jednej strony, ból z drugiej. Czy nic na tym pustkowiu nie może być normalne?
"Ależ ona ładna..." przemknęło mu przez chwilę, zanim wtulił się twarzą w jej tak ochoczo wyeksponowane krągłości. Wiedział, że musi je choć dotknąć, poczuć je w ręku, więc obrócił ją na plecy, kładąc na jej własnoręcznie zmajstrowanym łóżku i dobierając się do tych jędrnych skarbów.
Igła wydała z siebie głośne westchnienie, w którym rozkosz mieszała się z ulgą. W końcu… Ta myśl nieco ją przeraziła. Czy naprawdę, aż tak na to czekała? A jednak… toż opatrywała go… pielęgnowała go normalnie, prawda? Gorąc w podbrzuszu wyraźnie sygnalizował jak bardzo się myliła. Toż nie dotykałaby siebie, wtulając w niego twarz, gdyby nie była wygłodniała… gdyby nie miała na niego apetytu.
Sięgnęła pomiędzy swoimi nogami do spodni mężczyzny, by uwolnić to na co miała najbardziej ochotę. Rozpięła rozporek i przesunęła palcami po męskości Maxa, drażniąc ją przez materiał jego bielizny.
"Ja..pier...dolę..." nawet myślenie szło mu teraz cienko, kiedy złapała go za ptaka, wyczyniając z nim rzeczy, których nie robił dawno temu. Właściwie chyba żadna kobieta wcześniej tego tak z nim nie robiła ale nie zamierzał jej w tym przeszkadzać, czując gorąco, i przyjemne drętwienie, które falami jeździło sobie po kręgosłupie, mając to, czego chciał a czego nie chciał, głęboko gdzieś.
Pozwolił jej na to, nawet jej pomógł usiąść na tym cholernym stole, prostując się i pozwalając spodniom opaść z grzechotem paska na podłogę. Jej piersi były zbyt fajne, by im jeszcze odpuszczać.Wręcz zapraszały, by je głaskać i całować. "Kąpiel piaskowa, działa jak papier ścierny, i czyni skórę dużo gładszą poprzez zjawisko abrazji, eskfoliacji......zamknij się Max".
Natalie z całych sił walczyła ze swoim ciałem by nie wycisnęło mózgu z jej głowy i by nie zrobiło z niej zwykłej lalki do ruchania, jaką miała być w Denver. To nie był jakiś tam kolejny legionista… To był Max. ten konkretny.. jej Max. Dłonie, bez udziału jej świadomości zsunęły z niego bieliznę i pochwyciły nabrzmiałą męskość w mocnym uścisku.
Zamykał oczy, z każdym jej wprawnym ruchem, jakby coś jakby topiło się w jego umyśle. Z każdym ruchem jej dłoni, po którym jego nogi niemal uginały się w kolanach, a biodra same drżały niecierpliwie, czekając na swoją kolej. Poddawał się temu uczuciu. Poddawał się jej wprawnym, zwinnym palcom, które odbierały mu chwilowo oddech i posyłały kolejne eksplozje przyjemności wprost w jego lędźwia. Poddawał się widokowi jej krągłości, wilgotnych od jego języka. Poddawał się jej biodrom, i udom rozwartym tak zapraszająco. Czy kusiła go, bo chciała, czy też bo może tak ją nauczono, tego Max nie wiedział. Zresztą, nie miało to dla niego w tej chwili wielkiego znaczenia. Zsunął rękę w dół, między jej uda, palcami przesuwając na bok materiał jej majtek.
Igła delikatnie pociągnęła go za jego oręż, na zachętę umaczając jego czubek w swym wilgotnym wnętrzu. Teraz… już nie było odwrotu. Nie byłaby się w stanie powstrzymać… nie wypuściłaby go z rąk… Tylko czy on tego chciał? Patrzyła rozgorączkowanym wzrokiem na swojego… kumpla… towarzysza broni.
- Pragnę ciebie Max. - Wyszeptała z trudem, sama nie poznając swojego rozpalonego głosu.
Max też jej pragnął. Tak mocno, że w tym tempie omal nie zapomniał o prezerwatywie. Kamizelka nie leżała na szczęście daleko. W końcu mógł spełnić jej pragnienie. Mógł zanurzyć się w jej kobiecości, poczuć dotyk jej ud na swoich plecach i jej twarde sutki na swojej piersi. Łóżko jęknęło, protestując, pod ciężarem dwóch splecionych ze sobą ciał.
Sanitariuszka objęła mężczyznę mocno nogami dociskając jego ciało na chwilę do swojego. Czuła jak całe jej wnętrze zaciska się na nim. Jak jego obecność uniemożliwia jej jakiekolwiek myślenie. Z trudem poluzowała chwyt nogami by umożliwić mu poruszanie, nie była jednak w stanie puścić ramion, na których zacisnęła kurczowo palce.
Max wydawał się tym nie przejmować. Miarowymi ruchami wbijał się między jej uda. W ten ciasny, wilgotny, pulsujący punkt, w tą jaskinię rozkoszy, wlewanej w jego członki niczym narkotyk. Powoli. Szybciej, jeszcze szybciej. Każde poruszenie jej ciała było przyjemną torturą, kiedy ocierała się udami i biodrami o jego skórę, drażniąc podniecająco.
Była od niego znacznie drobniejsza i jej szczupłe ciało niemal pod nim zniknęło, kiedy zamknął ją w swoich ramionach, przyciągając mocniej do siebie, pieszcząc plecy, wędrując dłońmi od chłodnych od leżenia na stole pośladków, aż po wygiętą w łuk szyję, by zanurzać je w pachnące jej potem włosy. Wargami przygryzał płatki jej uszu, chcąc tarmosić je, niczym głodny zwierz.
Stół jęczał i drżał, a linki napięły się niebezpiecznie, testowane do granic możliwości. Opory Maxa zniknęły całkowicie. Czuł ją pod sobą, i podobało mu się to, w jaki sposób go do siebie przeciągała.
Max był… był taki duży. Wiedziała to… nie raz musiała stawać na palcach by obejrzeć jego rany, a jednak teraz gdy tonęła w jego objęciach…Było jej tak dobrze. Pojękiwała cicho przy każdym ruchu, nie mogąc już zapanować nad swoim głosem. Był w niej… nad nią. Obejmował ją. Niesamowite było to jak bezpiecznie czuła się w tym stanie. Nie przeszkadzało jej, twarde drewno pod plecami, to jak jej miednica wbija się w stół przy każdym ataku kochanka. Czuła że zaraz nie wytrzyma. Jeszcze jeden raz.. Jeden szturm.
Szybko zasłoniła własnymi dłońmi usta by stłumić okrzyk oznajmiający jej szczyt. Jej ciało przeszył impuls… potem kolejny. Drżące nogi owinęły się wokół mężczyzny, sprawiając, że ich “spotkania” stały się jeszcze głębsze.
Rozłożył ją na stole, rozkoszując się jej przyjemnością, widząc jej seksownie wygięte w łuk ciało. Świszczący oddech topił się w jej stłumionym krzyku. Mebel zaczął się chybotać. Coś zgrzytnęło metalicznie. Serce waliło jak oszalałe.
Koniec przyszedł nagle, porażając członki swoją bezwolną mocą. Omal nie odjechał, czując ćmienie w skroniach, pioruny spełnienia, przewalające się przez jego plecy, kręgosłup, i uderzające po udach i pośladkach niczym bicz nadzorcy legionu.


Po chwili zauważył, że trzymał rękę na jej ustach, kiedy przez moment leżeli na wciąż istniejącym stole, który według wszelkich reguł powinien już dawno się rozlecieć.
Max oparł łokieć na chłodnym blacie stołu i popatrzył przez chwilę na Igłę, przez szczyty jej piersi, mrugając jednocześnie okiem.
- Solidny...ten mebel... - parsknął ze śmiechu, widząc jak trzyma rękę na ustach.
Igła odsłoniła swoje usta i także parsknęła radośnie.
- Tak… dzięki tobie. - Uśmiechnęła się do mężczyzny, nie zabierając swoich nóg, które nadal obejmowały go w pasie. - Gdybym ja go składała… pewnie bylibyśmy już na podłodze.
- Tam też się da… - zaśmiał się Max i przez chwilę bawił się leżącymi przed sobą krągłościami, gładząc je leciutko opuszkami palców.
Natalie przyglądała się jego dłoni i temu jak wędrowała po jej ciele. Tak.. nigdy się nie uspokoi. Ale… czy było to konieczne?
- W sumie… na kocach mogłoby być nawet bardziej miękko. - Wymruczała i sięgnęła do twarzy Maxa, przyciągając jego usta do swoich warg. - To było cudowne. - Wyszeptała nim znów go pocałowała.
Nie zaprzeczył. Po prostu ją całował i cieszył się chwilą. Wiedział, że niedługo się skończy, i czeka ich znów ta cholerna pustynia, raidersi, kanibale i cała reszta syfu na zewnątrz. Ale chwilowo, miał to gdzieś.



Plany


Igła przysłuchiwała się całej dyskusji gotując i ostrożnie wydzielając racje. NIepokoiły ją sprzeczki w drużynie, ale… toż sama miała obawy co do Harrisa. Przysłuchiwała się Maxowi, starając się utrzymywać wzrok na wypełnianej, kawałkami mięsa i ziemniaków miseczce.
- Ja… - Odezwała się niepewnie. - Według mnie duży wybuch może ściągnąć na nas uwagę istot i ludzi, o których jeszcze nie wiemy… - Jej wzrok przesunął się po zgromadzonych w pomieszczeniu ludziach. Siedzieli w tym razem. Musieli trzymać się razem, ale nie mogli robić głupot. - Uważam, że może nam to zapewnić dodatkowe kłopoty… chyba lepiej byśmy ich… byśmy się zajęli tym po cichu i jak najszybciej przemieścili się dalej.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 22-03-2019 o 12:44.
Aiko jest offline