Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2019, 21:10   #37
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Wyposażona przez Wolviego w nowy klucz elektroniczny i wsparta swoimi żołnierzami, Lili stanęła przed drzwiami wzmocnionego kontenera służącego za zbrojownię oddziału. Zamkniętego oczywiście. Lili przyłożyła klucz do zamka. Zasilanie było, więc powinno jej to otworzyć drzwi. I po chwili wrota otwarły się z cichym sykiem.
- Słodko.- stwierdził Guerra wchodząc pierwszy do środka.- Czysto. Nie będzie czego rozwalać.
- I dobrze, bo to beczka prochu.- mruknęła Collier osłaniając wraz z Bearem wchodzącą do środka panią sierżant.
Lili nie skomentowała słów Handsome. Weszła do środka i zaczęła rozglądać się po zawartości zbrojowni Gwardii Narodowej.
Pierwsze co rzuciło się w oczy Lili to przenośne automatyczne wieżyczki obronne. Nie tak potężne, jak te w rogach obozu, ale łatwe do rozłożenia i nie wymagające specjalistycznego wyszkolenia do uruchomienia i zaprogramowania. Stały sobie cztery takie gotowe do użycia.
Lili uśmiechnęła się na ich widok.
- Dodatkowa ochrona.- Powiedziała. - Trzeba będzie je rozstawiać.- Spojrzała na swoich towarzyszy. - Nie rozchodzić się zbytnio. Sprawdzamy co nam się przyda. Do roboty. - Mówiąc to podeszła do Marge.- Chodź, pokażę Ci, co.
- Co definiujemy jako przydatne?- spytała Collier rozglądając się dookoła.-Tylko amunicję, czy jeszcze jakąś broń.
A Marge skinęła głową podążając za Lili, pozostali też zaczęli się rozglądać za czymś interesującym.
- Granaty. Jak znajdziecie ładunki czy miny to dajcie znać.- Wyjaśniła głośno van Erp. - Wiesz, mój brat też jest pilotem.- zwróciła się do kobiety obok chcąc zagaić rozmowę.
- Gdzie służy? I na czym ?- spytała Marge podążając za panią sierżant.
- W San Diego. Na myśliwcach. - Powiedziała Lili rozglądając się dalej po pomieszczeniu.
Marge gwizdnęła z uznaniem i spytała:
- F25 Buzzard czy K 114 Stealth Nighthawk ?
- Nighthawk. - Powiedziała.
- Uuuu… no to pewnie rodzina pęka z dumy. Sama wiele bym oddała, by zasiąść za sterami Buzzarda, ale Nighthawk… to już elita elit.- odparła Marge z zachwytem i nutką zazdrości.
- Oczywiście, że jesteśmy. - Powiedziała Lili, a tę dumę dało się wyczuć w głosie.- Dobra. To, to i to. - Pokazała pilotce co trzeba zabrać i sama zabrała się za to. - A ty tylko na transportowcach?
- Tak. Nie zdałam testów przeciążeniowych, by dostać licencję na myśliwce. Tam mają wyśrubowane wymagania.- wyjaśniła Marge zbierając to co jej Lili kazała.
- I pełno palantów.- Zaśmiała się van Erp. - Także… niewiele straciłaś.
- Latanie na niewidocznych dla radaru i lasera ponadźwiękową maszyną.- odparła z przekąsem Marge i westchnęła.-Ale doceniam twoje pocieszenie.
Elizabeth uśmiechnęła się w odpowiedzi.
- A w Cheyenne jesteś od dawna? - Zapytała po chwili.
- Od roku. Przeniesienie z Florydy. A ty? -zapytała Marge podążając wraz Lili do składowiska skrzyń z granatami, wyrzutniami rakiet i materiałami wybuchowymi, które to układali jej podwładni tuż obok drzwi.
- Też mniej więcej. Wcześniej w Missouri. - Odłożyła to co trzymała w rękach i poszła po następne rzeczy.
- Nigdy tam nie byłam. Na Florydzie zaś gorąco. Dosłownie i w przenośni. Przerobione Gargulce tam służą do zwalczania piratów działających w Zatoce Meksykańskiej. Niektórzy z nich mają wyrzutnie ziemia-powietrze… jeszcze z kubańskich zapasów Castro.- wyjaśniła Marge.
- Jeśli lubisz klimat podzwrotnikowy, to spodobałoby ci się tam. Ja do tego jestem przyzwyczajona. Więc nie narzekałam.
- Klimat jak klimat. Gargulce mają klimatyzację. A wasze zbroje?- zapytała Marge. Też, choć działającą w bardzo ograniczonym zakręcie, o czym Lili dobrze wiedziała.
- Tak jakby. - Odpowiedziła z lekkim rozbawieniem Lili. - Nie jest to może Lincoln, ale ujdzie.
- A ciężki?- zapytała Marge.
- Nieee…- W głosie Lili słychać było nutkę ironii i rozbawienia. - Gdy włączysz wspomaganie, to czujesz się lekka jak piórko.
- Acha… no tak… nie pomyślałam o tym. Pewnie wtedy człowiek czuje się jak superman.- Marge nie wyłapała tej ironii i wzięła słowa Lili w stu procentach na poważnie.
- Latać, na szczęście dla was pilotów, nie potrafimy. - Lili ciągnęłą dalej tym lekim tonem. - A co? Chcesz się do nas zaciągnąć?
- Nie. Mimo wszystko, tam w górze śmierć jest czystsza zazwyczaj.- zaśmiała się Marge.
- Zazwyczaj. - Elizabeth zaśmiała się gorzko słysząc jej słowa, a jej ton nagle zmienił się na bardzo poważny. - Tu na dole zostaje coś po śmierci, nawet niezbyt czystej.
-Tak. To prawda.- odparła smętnie Marge zgadzając się z nią. Tymczasem Collier podeszła do nich obu mówiąc.-Wszystko co było warte uwagi zebraliśmy. Jest tego zdecydowanie za dużo, żeby zabrać ze sobą.
- I tak złóżcie wszystko tu.- Odpowiedziała jej sierżant przyglądając się ile już zgromadzili materiałów wybuchowych i amunicji.- To ta łatwiejsza część zadania.
Lili zaczęła w myślach segregować to co zabiorą, a to co zostanie użyte by wysadzić obóz i pogrzebać szczątki.
- Pośpieszcie się.- Sierżant pogoniła podwładnych.
- Tak jest! - odparli niemal chórkiem i zabrali się za wykonywanie zadania.
Lili oczywiście nie próżnowała. Podczas gdy pozostali przynosili resztę rzeczy ona już zaczęła dokonywać selekcji.

Po kilkudziesięciu minutach mogli opuścić zbrojownię i zabrać się za tę mniej przyjmną część zadania.
- Trzeba poznosić wszystkich poległych jak najbliżej centrum. Każdemu zabieracie nieśmiertelnik i ewentualnie dokumenty. - Powiedziała beznamiętnym tonem patrząc na zebranych. - Przynajmniej tyle można dla nich zrobić.- Dodała już ciszej i ze smutkiem w głosie.
- To lepiej się rozproszyć. Będzie szybciej niż gdybyśmy mieli ganiać w kupie.- zasugerował Dominic.
- Nie. W zasięgu wzroku. Nikt nie chodzi sam.- Powiedziała sierżant. -[i] Zaczynamy tu i posuwamy się powoli ku środkowi.
- Zgoda….- mruknął nie do końca zadowolony Guerra. I rozpoczęło się mozolne zbieranie trupów. Najgorzej czuła się z tym zadaniem Charlotte, sądząc po jej nerwowym zachowaniu podejrzewała, że niektóre zwłoki nie są do końca martwe. I w końcu rzucą się na nią jak w jakimś horrorze klasy B.
- Czyżbyś chciał coś dodać?- Lili spojrzała na Hadsome z niezbyt zadowoloną miną.
-Jesteśmy dużymi chłopcami… i dziewczynkami, w mocarnych pancerzach i pod bronią. Wytrzymamy napaść z zaskoczenia, na tyle długo by wezwać wsparcie.- wyłożył swoje zdanie Dominic.
- Bierz się do roboty.- Odparła mu sierżant, samej również zabierając się za wyznaczone przez siebie zadanie.

To zajęło im sporo czasu. Przeszukiwanie obszaru i zabieranie poległych… było wszak ciężkim mozolnym zadaniem. Do tej roboty dołączył także BFG, któremu wszak nikt nie bronił podczas patrolu zabierać zwłoki i przenosić ich w inne miejsce. Tak długo, jak długo nie było to przeszkodą dla jego obowiązków. Potem zaś, gdy przyszła kolej Kita na patrolowanie Dwight się na ochotnika zgłosił do pomocy. Za co Lili była mu bardzo wdzięczna, bo jego siła przyspieszyła całe zadanie. A pod koniec warty Kita zakończyli wreszcie to zadanie.
- Połóżcie wszystko co zebraliście tu. - Lili wskazała skrzynkę, którą zabrała ze zbrojowni. - Sprawdźcie komu J.R. kiedy przypisała warty i macie do tego czasu wolne. Dziękuję.
-Tak jest.- odparli chórem i skierowali się do kwater, by położyć się spać zapewne. Van Erp dała im w kość tym zadaniem.
Lili zabrała skrzynkę i sama poszła sprawdzić rozpiskę wart.

-Poruczniku, sporo się tego uzbierało w zbrojowni. Nie zabierzemy wszystkiego.- Zakomunikowała dowódcy.
-Wysadzimy resztę.- odparł Jones.Rano.
- Z przyjemnością. - Rzuciła grobowy żart Lili.
Rozstawienie i zaprogramowanie znalezionych w zbrojowni wieżyczek Lili zostawiła sobie właśnie na tę chwilę. A po ich rozstawieniu wreszcie mogli pójść spać.
Sprawdziwszy jeszcze co porabiają żołnierze i czy wszystko u nich w porządku oraz ustawiwszy sobie pobudkę na odpowiednią godzinę sierżant van Erp udała się na spoczynek.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline