Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2019, 23:01   #54
Nimue
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Kraków, 1910

Mimo wszystko odetchnęła z ulgą. Żył – na szczęście. Pamiętał – niestety. Mówił, co prawda z trudem, ale to zapewne chwilowe. Próbowała coś zrozumieć z namiastek zdań, które artykułował. Teraz nie było w tym buty ni arogancji. Nie rozkazywał, chociaż słowo „proszę” też nie padło. Tak jakby wewnętrznie przekonany o swej słuszności, wierzył, że go posłucha. Chciała zapytać po co, dlaczego ona, lecz spostrzegła, że krzywiąc twarz w grymasie bólu, odpływa w głąb swoich myśli, zatapiając się w odmętach jemu tylko znanej wiedzy lub po prostu, wykonawszy zbyt duży wysiłek, musi odpocząć i pozwolić regenerować się organizmowi w czasie snu.
- Niedługo przyjdzie lekarz, da panu jakiś środek przeciwbólowy – powiedziała cicho i ostrożnie wyswobodziła swoją rękę z jego uścisku.

Jakże zmiennym jest los, król naszego życia. Jeszcze niedawno tak pewny siebie tygrys, teraz wydawał się wyjącym z bólu bezbronnym kocurem. Dlaczego tak mu zależało, żeby tam pojechała? Tym bardziej, że uprzedzał ją, że miejsce jest niebezpieczne. I kim byli Edmund i Wolfang?

Doktor Jasiński pojawił się niedługo po ich dziwnej rozmowie. W czasie gdy ponownie badał chorego, ona walczyła z sobą o podjęcie słusznej decyzji.
- Będzie dobrze, wyjdzie z tego bez szwanku na ciele i umyśle. Zostawiłem instrukcje Janowi, przyjadę jutro – słowa lekarza dobiegły do niej jak z dalekiej otchłani. Siedziała w salonie nieruchomo, wpatrzona w jeden punkt, próbując przekonać siebie, że wybrała właściwe rozwiązanie.
Pożegnawszy się, zawołała lokaja.
- Widziałeś mojego brata?
- Gdy poznał diagnozę, ubrał się i wyszedł w pośpiechu.
- No pięknie. Jak zwykle. Tchórz. - Westchnęła ze złością. - Będę musiała wyjść. Mam coś ważnego do załatwienia. Możliwe, że wrócę bardzo późno.
- Ale panienko!
- Janie, tyle razy mówiłam ci, że nie jestem już panienką. Wdowa nie może być panną. To absurd.
- Tak jest. Pani zechce mi wybaczyć, widziałem jak pani dorasta...
- Wiem, wiem, wiem. Ale nie pora teraz na wspominki. Muszę się przygotować.

Punktualnie o 22.00 przed pałac zajechała dorożka. Antonina dopiła trzymaną w dłoni szkocką i wyszła na zewnątrz. Wieczór ustępował powoli ujmująco ciepłej nocy. W zapadającym półmroku wszystko wydawało się takie tajemnicze. Widok okalającego pałac ogrodu i dorożki stanowiącej centralny punkt w tym obrazie, przywiódł jej od razu na myśl romantyczną historię o młodzieńcu, który pośród nocy porywa swą wybrankę, by potajemnie wziąć z nią ślub.
- Co za niedorzeczność! - pomyślała, wsiadając do pojazdu. - Powinnam się bać, a nie karmić ckliwymi skojarzeniami. Nie musiała jednak długo czekać. Strach stawił się bez specjalnego wezwania, gdy na rozstajach dróg przesiadała się do drugiego powozu. Teraz nie ma już odwrotu – stwierdziła, czując, że po założeniu maski, uleciała z niej cała pewność siebie.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?

Ostatnio edytowane przez Nimue : 23-03-2019 o 14:19.
Nimue jest offline