Harris dobrze gada. Jak by Arch pił to by powiedział, żeby mu polać. Tak to przynajmniej zdecydowali się przenieść. Przynajmniej cokolwiek zrobili.
Brak silnego przywództwa odbija się na wszystkim. Tracą czas. Arch próbował forsować swój plan, ale nie zyskał aprobaty. Chcąc, by nie siedzieli bezczynnie zgodził się na podejście po cichu, ale oni nadal siedzieli tylko na dupie.
Obecnie to przytaknie już jakiemukolwiek planowi. Podstawą sztuki wojennej jest stare powiedzonko, że lepiej podjąć błędną decyzje niż nie zrobić nic.
Musimy coś zrobić. Znajdą w końcu skraplacze, ślady cokolwiek i nas wytropią. Nie można tak za darmo oddawać inicjatywy wrogowi.
Pogada z Martinem, Harisem kimkolwiek kto byłby chętny na więcej pułapek wokół bazy. Ostatnie poskutkowały, a krzyki pełne bólu to pozatwierdzają. Wystarczy dobrze je skitrać, a naostrzony kołek wykluczy z walki równie skutecznie co kula w łeb.
Czekał i czekał, aż skradacze dopracują plany walki. Archi w tym czasie odprawiał swój rytuał broni. By zawsze pluła celnie, bez zacięć. No dobra nóż ma ciąć i to dobrze.
Po jakimś czasie Utang w końcu zadecydował. Plan prosty i genialny w swej prostocie. Wiec do działa Arch się z tą ideą zgadza całkowicie. Taka wola nieba z nią się zawsze zgadzać trzeba.
Po jakimś czasie to jeszcze Jinx coś wymyślił. Wydaje sie spoko pomysł jak go mamy zrobić to czas najwyższy robić pułapki i ostrzyć kołki pręty i tłuc butelki by ostre cuda czekały na stopy legionowych trepów.