Det podrapał się pod czapką w namyśle. Cóż, był ostatnim który by robił jakieś gwałtowne ruchy. Jakoś tak nie widział, by agresja jakoś tu pomogła. Ot, trzeba było pomyśleć.
- Trzymanie go po naszej stronie może nam się przysporzyć. - stwierdził w końcu i sięgnął po fajkę którą zaczął nabijać zielem - Nie wiemy jakie cholerstwo nas czeka w świątyni, a pomoc ognia mogłaby być miła. Nie wspominając o tym, że zaoszczędzimy na pochodniach...
Odpalił fajkę i zaczął kopcić w ciszy, ale po chwili przerwał.
- Jak wypalę to zobaczę czy są jakieś drwa na więcej opału. Przyda się.
Po czym wrócił do kopcenia fajki z leniwym, zadowolonym uśmieszkiem lisa co to dorwał królika. Tak, dobry tytoń był w cenie. Szczególnie, że od dawna go nosiło na zakurzenie dymku.