Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2019, 18:51   #56
Nimue
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Kraków, 1910

Jechała rozglądając się i bacznie obserwując drogę. Nigdy nie wiadomo, czy wiedza jak trafić w to tajemnicze miejsce, nie będzie jej jeszcze kiedyś potrzebna. Skupienie się na zapamiętywaniu trasy pozwoliło jej na razie zepchnąć w zakamarki jaźni strach i uspokoić co nieco bijące szaleńczo w piersi serce. Woźnica, który zapewne był Edmundem, przez całą drogę nie odezwał się ani słowem. Ona zaś była tak zdezorientowana, że nawet nie wiedziałaby, o co go pytać. Jedyne co od niego usłyszała, to przestrogę o zachowaniu czujności i niedziwieniu się niczemu.
Wchodząc do okazałego wnętrza budynku, zastosowała się do rady i wnikliwie obserwowała otoczenie. Widok dwóch kobiet spotkanych w holu od razu kazał jej nabrać podejrzeń, co do charakteru tego miejsca. Chociaż czuła, że kolana i dłonie lekko jej drżą, starała się iść pewnym i zdecydowanym krokiem. Nie spodziewała się jednak tego, co usłyszała chwilę później, przemierzając korytarz z niedomkniętymi drzwiami. Nie, nie była pruderyjna. Miała wielu mężczyzn, ale ich zbliżenia pozostawały wspólnym intymnym tabu. To co tu usłyszała, a co pobudziło jej wyobraźnię, przerosło najśmielsze fantazje jakie kiedykolwiek zdołały zrodzić się w jej głowie. Niezręczność, onieśmielenie i iskierka fascynacji, że można tak otwarcie ulegać swoim żądzom sprawiły, że zaschło jej w gardle, a na policzkach wykwitł rumieniec. Z jednej strony chciała jak najszybciej opuścić ten korytarz, z drugiej była ciekawa co też może dziać się za kolejnymi drzwiami. Na szczęście przybytek ów nie cierpiał tego wieczoru na nadmiar klientów, więc zdążyła ochłonąć, nim usłyszała twarde niemieckie „ proszę wejść” i stanęła twarzą w twarz z, jak mniemała, właścicielem tego przybytku.
Wolfgang nie pytał, czekał na jej reakcję. Nie wiedziała jak się zachować, pamiętała o słowach Witolda, ale nie była pewna, czy powinna ich użyć do razu, czy może zaczekać, aż zostanie poproszona o hasło. I czy w ogóle wspominać o Witoldzie? Miała wrażenie, że każda mijająca sekunda wybucha w jej głowie niczym mina. Przełknęła ślinę i zwróciła się do Niemca:

- Pan zapewne wie, po co przybyłam. Nie przedłużajmy więc tego spotkania, trwoniąc cenny czas na wymienianie zwyczajowych uprzejmości.
- Czas spędzony z tak wyjątkową osobą nigdy nie jest stracony. Kiedy powiedzieli Kraków - tu będziesz żył, od razu się zgodziłem. Słowianki są wyjątkowe, zwłaszcza te, w których żyłach płynie błękitna krew. - Mówił z akcentem, lecz z dużą swobodą, jak na obcokrajowca. - Pani bywa w Berlinie? Rzesza i jej salony są zawsze bardzo przyjazne dla tak wyjątkowych osób jak pani. - Wolfgang postanowił wyraźnie wykorzystać nieobecność Barskiego. Możliwość poflirtowania wprawiła go w dobry nastrój, którego absolutnie nie podzielała. Rozbawienie w jego oczach sprawiło, że się otrząsnęła i odzyskała pewność siebie.
- Widzę, że jednak pański czas nie ma dla pana zbyt dużej wartości. Niezwykłam składać odwiedzin o tak niestosownej porze. Czy jeśli wspomnę o Hamburgu i osiemnastym września, będziemy mogli jednak zakończyć to spotkanie, bym mogła czym prędzej udać się do domu, nie narażając dłużej mej reputacji ?
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline