-Achhhhhhhhh.. moje plecy kurwa mać.- wystękał Kazik budząc się. Nawalały go niemiłosiernie, a jak próbował wstać to wykopyrtnął się z powrotem na fotel. Spostrzegł wtedy, że ręka którą starał się podeprzeć jest jak bez czucia i giętka jak guma.
-
Co się, co się stało? To przez tego złamasa Profesorka pewnie. Zatruł mnie tą wodą i teraz będę paralitykiem z giętką łapą.- gdy tak rozmyślał czucie zaczęło wracać do kończyn.
-
Uchh trochę lepiej, ale czy na pewno?
Chwiejnie wstał i ruszył koślawie do łazienki. Gdy gatki były już w połowie opuszczone ktoś zadzwonił do drzwi.
-
Noż kurww….- rzucił pod nosem. Podciągnął bieliznę i ruszył umęczony pod drzwi. Otwiera samych gaciach, a niech ma ten ktoś jak dzwoni i przeszkadza w takiej chwili. Po drugiej stronie stał wąsaty facet przebierający palcem po ekranie smartfona.
-
Bry. Pan eeee... Kosanowski? - zapytał sprawdzając nazwisko. Na koszulce znajdowało się logo operatora sieci komórkowej.
-
ta ta to ja. Co Pan chce?
- T
elefonik i karta dla pana. Proszę pokwitować tu, tu, tu, tu, tu i jeszcze tu. Jeden egzemplarz dla pana - wskazywał kolejne miejsca na trzech dwustronicowych kopiach dokumentu.
-
Dobra dobra.- kazik podpisał co trzeba zabrał paczkę pożegnał kuriera, zamknął drzwi i ruszył rozpakować nowiutki telefonik. Ale szedł coraz gorzej. Czuł w członkach ból, ale jakby samych kończyn nie czuł. No, ale fonik był to ruszył postraszyć porcelankę. Raz jeszcze, bo wtedy mu przerwano.
Tak se siedział po królewsku i przeglądał neta. Szukał informacji o swoich dolegliwościach. Użytkownicy różnych forum i chanów nie zawiedli i tym razem. Z miejsca zdiagnozowali raka odbytu. No wiele na tym nie zyskał, ale się wypróżnił w tym czasie, więc w pewnym sensie nie zmarnował go w stu procentach. Był tylko jeden problem. nmie mógł wstać. Własne nogi go zdradziły i się nie słuchały, a w ślad za nimi poszła lewa ręka. Tak siedząc jak przykuty do tronu sięgnął ostatnią sprawną kończyną po telefon. Wykręcił na pogotowie i wezwał pomocy, ale na lini wbrew zaleceń długo nie wyrobił. Dusił się, a w głowie wszystko wirowało. Ostatkiem woli wbił jeszcze na grupę “Kosynierów” napisać ostania wolę wodza.
A szła ona tak.
Cytat:
Kosynierzy!!! Umieram!!! Przez tego huja zwała Zagórskiego.
Do broni pokażcie moc walić i jebać nie dajcie mu żyć pomścijcie
mnie on to ciota nie dajcie mu sie manipulować i zastraszac walczyć i zwyciezac DO BOAJU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
|
Klik w share i Kazik zemdlał. Do jego domu po jakimś czasie dotarło pogotowie. Weszli bez trudu. Drzwi nie były zakluczone,a pacjenta znaleźli w dość niedogodnej pozycji nietomnego na muszli klozetowej. No ale jakoś go zebrali i pojechali do szpitala wzywając wcześniej policje by przypilnowała mieszkania i aby wezwała kogoś z rodzinki Kosanowskich by je przejął i zaopiekował się na czas nieobecności właściciela.
A Kose w tym czasie skończył w tym przybytku specjalnym gdzie to ofiary Zagórskiego trzymali.