Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-07-2007, 21:37   #19
kitsune
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Stare Miasto, barykada na Dekerta, Reduta Wiernego, 1 IX 1944 12.00-13.00
Czając się po południu wypatrzyłem ognisko ckm-u na drugim piętrze narożnej kamienicy. Wiedziałem , że jest ich tam co najmniej kilkunastu. Zameldowałem „Wiernemu”. Dostaliśmy rozkaz zgaszenia ich. O podejściu od ulicy nie było mowy. Niemcy kładli ogniem zaporowym tuż nad ziemią wszystko co się ruszało. Ruszyliśmy jak cienie dachami. Ryzyko udało się, bo szkopy nie ustawiły żadnego strzelca na dachu. 5 z nas miało dwie minuty na przedostanie się przez właz na poddasze i stamtąd na klatkę schodową. „Łabędź” wrzucił od dachu do środka przez okno dwie sidolówki. Po wybuchu spadliśmy reszcie otumanionych szkopów na głowy. Okazało się, że na drugim piętrze było kilkunastu szkopów, o których nie wiedzieliśmy. Pod moimi stopami wylądował tłuczek. Bez zawleczki! Kopnąłem go bez namysły na dół. Półpiętro na którym staliśmy zawaliło się w połowie. Zginął „Harnaś” i „Kulcyba”. „Chmura” zeskoczył w tumany kłębiącego się pyłu. Słychać było jęki rannych i klekotanie jego rkm-u. Niemcy mieli na pierwszym piętrze prowizoryczny szpital. Ważne , że ckm zgaszony, niestety już bezużyteczny. Pod szafą przygniatającą martwego gołębiarza znalazłem SWT-40! Wersja wyborowa z celownikiem optycznym. W pasie trupa było 6 magazynków. Po powrocie na barykadę, dałem mojego Mausera za zgodą „Jonasza” „Witkowi”. Do dzisiaj biegał z butelkami i granatami z rur hydraulicznych, które produkował w Getcie. Jedyny Żyd w naszym oddziale. Czasami zazdroszczę mu jego... no właśnie, czego?
Pamiętnik Daniela, wpis z 22 sierpnia.

„Wierny” usłyszał głuche puknięcia moździerzy i schował się w załomie barykady. Pociski eksplodowały przed barykadą, kilka uderzyło w ruiny po prawej, nie czyniąc nikomu krzywdy. Porucznik znów wychylił się ponad grzbiet zapory i wpatrywał się w wylot Jezuickiej i Świętojańskiej, wypatrując wroga. Kolejna salwa, tym razem z czegoś ciężkiego uderzyło w okolicach barykady na Krzywym Kole, gdzie byli chłopaki „Kmicica”. Okrzyk bólu i przywoływanie sanitariuszki przebiło się nawet przez rumor kolejnych salw stopiątek. „Wierny” czekał, sprawdził po raz kolejny zapas amunicji do peemu: sześć magazynków, niecałe dwieście naboi.
„Jastrząb” zajął pozycje obok „Czarnego” na piętrze kamienicy. Kumpel „Chmury” skinął głową nowemu towarzyszowi, który z desperacją wypisaną na twarzy przysiadł za stanowiskiem z worków z piaskiem, owinął pasek Mausera wokół przedramienia i czekał. „Dyzio” wylazł z kamienicy tylko po to, by chwilę później wrócić do niej, na szczyt kamienicy, gdzie było stanowisko „Drągala” i „Antosia”:
- „Drągal” altyreria, ta duża!!!
Celowniczy MG-42 uśmiechnął się protekcjonalnie do czternastolatka:
- Artyleria mały, nie zmacają nas tu, jesteśmy bezpieczni. Czekamy. – Drapieżnie się uśmiechnął i poprawił taśmę z nabojami zwisającą luźno między skrzynką a zamkiem broni.
Kolejny wstrząs, gdzieś od Freta, a potem potężny huk. Coś się chyba zawaliło. A potem raz za razem: trzy, sześć wybuchów, dziewięć, czternaście, osiemnaście, dwadzieścia cztery. Pełne dwa dywizjony haubic waliły w ten rejon! Kolejny wybuch i urwany wrzask bólu. „Daniel” odruchowo spojrzał w kierunku krzyku. W ruinach sąsiedniej kamienicy ział kolejny lej, a obok leżało to, co zostało z „Krzysztofa”. Kłąb zakrwawionych szmat. Snajper zagryzł wargi. Następny…


Pozycje chłopaków "Wiernego".


„Basia” i „Niusia” czekały na ten krzyk, który wyrwie je z marazmu: „Sanitariuszka!”, gdy kolejny z chłopaków oberwie. „Basia” zaciągnęła mocniej pasy nośne apteczki i wyjrzała na zewnątrz. Kolejne salwy były za krótkie. Potężne eksplozje posyłały brukowce z Rynku wysoko w powietrze. A może to była nawała artyleryjska, pod osłoną której podchodzili Niemcy?
„Wierny” czuło, ze robi się coraz goręcej. Siedział zupełnie nieprzepisowo na barykadzie, czekając na… No właśnie na co, aż któryś z pocisków w końcu trafi? Czy naprawdę wierzył w to, że jest niezniszczalny?
„Olga” przypadła do porucznika:
- Łącznik od „Kmicica”, mają straty. Dwu zabitych, trzech rannych, za plecami nam przełażą nasi z „Wigier”. „Trzaska” w razie czego wspomoże nas, gdy przyjdzie szturm, ale jeszcze tylko 3-4 godziny, potem idą na Plac Krasińskich. Zostaniemy sami… panie poruczniku… „Krzysztof” zginął…
Porucznik wycofał się do kamienicy wraz z łączniczką i oceniał sytuację. Ty na Dekerta i Nowomiejskiej ma kilkunastu ludzi. „Kmicic” na Krzywym Kole podobnie. Na Kamiennych Schodkach są chłopaki z „Bończy”, może 20-30. Aha, i syndykaliści „Nałęcza” ze 104. Kompanii domach na Jezuickiej i Domu Księdza Skargi na Rynku. Oni pierwsi przyjmą impet ataku. Łącznie niespełna setka żołnierzy i nieokreślone odwody „Wigier” wysłane przez „Trzaskę” za plecami.
Kolejna eksplozja zniosła z powierzchni ziemi zabytkowy budynek nieopodal wylotu Nowomiejskiej. Pyłu było już tyle w powietrzu, że widoczność spadło do kilku metrów. „Jonasz” klepnął „Chmurę” w ramię o rzekł:
- Idziemy kapralu, maszynka w garść. Zaczaimy się na grubszą zwierzynę, może nawet któryś z kotów przylezie, a wtedy go pomacam z tego. – Poklepał rurę panzerfausta. – A ty mnie osłonisz.
„Chmura” uśmiechnął się:
- Się wie panie sierżant, jak w ogień to tylko ze staromiejską wiarą.
Wpadli biegiem z kamienicy, przeskoczyli barykadę i biegli po nierównym podłożu Rynku. POM POM POM! Granatniki posłały serię osiemdziesięciojednomilimetrowych bomb, które wybuchły, sypiąc odłamkami wśród ruin. Kolejny okrzyk. Długi, zwierzęcy, nieprzerwany. Znów ktoś od „Kmicica”. Jonasz ciężko dysząc dobiegł do ruiny kamienicy, jednej z wielu, które niegdyś wznosiły się dumnie na zachodniej pierzei Rynku. Co dalej? Którą pozycję wybrać? Musiał podjąć decyzję. „Chmura” wpadł w ruiny zaraz za nim, przeturlał się, chroniąc ciężkiego Browninga i wpadł na „Jonasza”, boleśnie uderzając go w bok.
„Basia” dostrzegła „Jonasza” i „Chmurę”, udało im się przedrzeć. Byli teraz kilkadziesiąt metrów od nich. W razie czego… Zresztą, nie oni jedni. Więcej było tutaj rannych niż zdrowych. Niektórzy bardzo ciężko ranni. Znów wróciła myślami do szpitala na Długiej. A „Wierny” z niejakim zdziwieniem dostrzegł właśnie, jak lewa nogawka jego panterki zaczyna nasiąkać na wysokości łydki czymś czerwonym.
„Chmura” zaklął nagle:
- Kurwa, szkop w kółko golony w te i wewte prowadzany po moście Kierbedzia! Panie sierżant oberwał pan chyba.
„Jonasz” uważnie się obejrzał, faktycznie, na boku miał sporą plamę krwi, ale żadnej rany. Spojrzał na zmartwionego „Chmurę”:
- Synku, to nie ja. – Zauważył z troską w głosie.
„Chmura” spojrzał w dół. Cały bok panterki miał uwalany krwią. Własną
krwią.

Do planu:
1. Barykada/Reduta "Wiernego".
2. "Kmicic".
3. Chłopaki z baonu "Bończa".
4. 5. Pozycje "Nałęcza" i części chłopaków "Kmicica" (4. Dom ks. Skargi; 5. domy na Jezuickiej).
6. Odwody "Wigier" - "Trzaska".
Niebieską strzałką oznaczony jest wypad "Jonasza" i "Chmury". Czerwonymi przypuszczalne kierunki ataków niemieckich.

 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu



Ostatnio edytowane przez kitsune : 25-07-2007 o 21:45.
kitsune jest offline