Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2019, 12:08   #69
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Jagoda uważała swój biust za jeden z najważniejszych assetów w jej stanie posiadania. Nie żeby była materialistką (tileański kupiec mówił, że to coś jak kurwa, tylko ze szlacheckim rodowodem). Skoro Wielmożne Panie z legend o smokach i goblinach mogły olśniewać swą urodą, to czy ona, która nie posiadała nic nie mogła cenić tego czym obdarzyła ją Shallyi w dniu urodzenia (albo półtorej dekady później)? Można powiedzieć, że jest to pytanie retoryczne, ale w nomenklaturze Jagody nazywało się to “Co się baranie głupio pytasz?”

Czasami jednak biust przeszkadzał. Na przykład, gdy próbowała wymknąć się z objęć spragnionego skarbów krasnoluda. Gdyby był spragniony czegoś innego, to może by się nawet nie wymykała. Aleksander Wspaniały (jeszcze nie Wielki, ale może w przyszłości) stanął jednak na wysokości zadania i stopie innego cudoka doprowadzając do całkowitego burdelu w miejscu, które rzekomo miało nim nie być. Jagoda przez krótkie tchnienie narzekała na piersi, ale zaraz potem cieszyła się, że nie ma jaj, bo jedna z zaplątanych nóg wylądowała tam gdzie mężczyźni nosili zwykle swoje klejnoty rodzinne. Jęknęła, zagryzła zęby i wykonując skręt niczym akrobata na targowym przedstawieniu wylądowała w kącie sali.

‘Ja wam kurwa dam, cudoki!’ pomyślała sobie, ale z jej ust wydobyło się tylko dyszenie nawet pomimo tego, że słowo ‘cudoki’ zostało rozłożone na trzy długie, groźnie brzmiące sylaby. Nikt nie wchodził w drogę Jagody nie potykając się nieszczęśliwie i nie lądując mordą w rynsztokowym gównie. ‘Nie-do-cze-ka-nie’ (równie groźnie brzmiące choć podobnie niewypowiedziane). Jagoda lubiła to słowo, było w nim dużo ‘nie’ oraz ‘czekan’, który dobrze wbijał się w głowy.

Jej myśli ociekały krwią i tłuszczem, najpewniej zwierzęcym, gdy gdzieś pomiędzy końcem przesłuchania, a wizytą w barze znalazła się w okolicy rynku. Od plotki, do plotki, które wymieniła na dwa jabłka, kawałek chleba, suchar i dobrze wyważoną drewnianą lagę, którą ojciec Aleksandra przeganiał ptactwo oraz podbijał wysoko wiszącą deskę od straganu, gdy lubiła się przesuwać nie tam gdzie powinna. Bezimienny tłum jakimś sposobem dowiedział się od nikogo, że cudoki przybyły, podpaliły karczmę, ukradły konie, chciały zgwałcić miejską dziewkę, bałamucą kogo się da gadaniem o złocie, może nawet złoto mają, a teraz siedzą w karczmie. Straż miejska w obawie o życie mieszkańców podjęła próbę separacji grupy od zdrowej tkanki społeczeństwa i zmożenia jej rozwodnioną trucizną. Natomiast nieistniejąca Jagoda, komórka bezimiennego organicznego tłumu zassała poprzez osmozę społeczną wszelkie informacje na temat niejakiej Pani Nessie Fonchory lub też Niessie Bo Chory. Potem odłączywszy się od ameboidalnej substancji społecznej pojawiła się w drzwiach karczmy niczym kropla deszczu pojawia się na szybie opuściwszy w niewyjaśnionych okolicznościach burzową chmurę.

‘Nie-do-cze-ka-nie’
 
__________________
by dru'

Ostatnio edytowane przez druidh : 27-03-2019 o 16:13.
druidh jest offline