Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2019, 22:12   #237
Loucipher
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Loucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputację
Ponoć dawno, dawno temu, być może w jakiejś równoległej rzeczywistości, żył sobie pewien facet.
Ponoć nazywał się Murphy.
Ponoć sformułował całą litanię praw opisujących pokrótce najstarsze zjawisko świata - że jeśli coś może pójść źle, to na pewno pójdzie źle.
Ponoć sporo tych praw tyczyło się wojska, wojen i ogólnie pojętej walki...

"Żaden plan bojowy nie przetrwa kontaktu z wrogiem."
"Wróg atakuje w dwóch przypadkach: kiedy on jest gotowy, i kiedy ty nie jesteś."
"Jeśli prawidłowo zastawisz zasadzkę, wróg z pewnością w nią nie wejdzie."
"Wyjątki potwierdzają reguły i rujnują plany bojowe."
"Jednego wrogiego żołnierza nigdy dość, ale dwóch to już stanowczo za dużo."
"Ogień przeciwnika ma zawsze pierwszeństwo."
"Wróg nigdy cię nie obserwuje, chyba, że akurat robisz błąd."
"Jeśli umocnisz się od frontu, wróg zaatakuje cię od tyłu."
"Cokolwiek zrobisz, może się zakończyć twoją śmiercią, włącznie z nie robieniem niczego."

Było tego znacznie więcej, ale na dole listy - MJ pamiętał to dobrze - było jedno, spinające wszystkie pozostałe w złowrogą klamrę:
"Wszystko powyższe w dowolnej kombinacji."

Wyglądało na to, że poukrywanych w budynkach członków dawnej drużyny B Murphy doświadczył całym pakietem.
Plan obrońców posypał się natychmiast, gdy zaczęły latać kule.
Legioniści zaatakowali dokładnie w wybranym przez siebie momencie, osiągając element kompletnego zaskoczenia.
Obmyślona przez Jinxa zasadzka okazała się tyleż misterna, co nieskuteczna, bo legioniści najzwyczajniej nie dali się w nią złapać.
Zaczęło się nawet dobrze... właściwie wszyscy znajdowali się na swoich pozycjach... z wyjątkiem Utanga. I ten właśnie wyjątek spowodował, że plan zesrał się jak bramin z rozwolnieniem na środku Zagrody im. Wybitnego Szambonurka w Broken Hills.
Utang krył się właśnie za posiekanym przez kule i piasek wrakiem przed dwoma wściekłymi Legionistami... co nawet jak na niego stanowiło przeważające siły.
W dodatku szachowali go ogniem z tej paskudnie hałasującej i jeszcze paskudniej dziurawiącej wszystko wokół pukawki.
Do tego MJ wiedział, że tak naprawdę to on wywołał całe to zamieszanie, dając się zauważyć nomadom zza rzeki akurat w momencie, gdy wylazł zza osłony jak ostatni bucior na placu apelowym i wystawał jak chory kciuk, by sobie mogli do niego postrzelać.
No i teraz przez niego Igła mogła mieć kłopoty. Jako jedyna obstawiała tyły, cała reszta polazła na przód. Jeśli nomadzi zaczną go ścigać, ona sama nie da im rady.
Ale teraz było już za późno, by się tym martwić. Co by MJ teraz nie zrobił, lub czego nie zrobił, zaczęła się walka i można było zarobić kulkę.

"Wszystko powyższe w dowolnej kombinacji".

Jasne. Pierdol się, Murphy.

Huk wystrzałów z peemu legionisty zagłuszyły wystrzały z budynków zajmowanych przez Jinxa i Lucky'ego. MJ aż do tej chwili nie miał pojęcia, który z nich ma więcej szczęścia, a który pecha, ale miał nadzieję, że ile czego by nie mieli, zrównoważą swoje kosmiczne energie równie dobrze, jak wtedy w hacjendzie w Malpais.
Jinx i Lucky kryli ogniem Utanga i posyłali kule w legionistów wysuniętych naprzód i szachujących go ogniem.

"Wysunięta pozycja = magnes na pociski."

MJ rozejrzał się za snajperem, który przyszpilił Utanga - szukał kogoś z bronią długą, być może z celownikiem. Wśród przycupniętych w okolicach ruin legionistów dostrzegł sylwetkę, która wydawała się być tym właściwym celem. Zgrał muszkę i szczerbinkę karabinu i pociągnął za spust. Był pewien, że trafi.

"Jeśli masz dużo amunicji, nigdy nie spudłujesz, jeśli masz jej mało, nie trafisz z pięciu metrów w stodołę."

Ostrzeliwując legionistów przyglądał się ich skulonym sylwetkom. Nie mógł się nadziwić, że wleźli do miasta ubrani w te swoje fantazyjne, choć niewygodne legionowe mundurki. Przynajmniej stanowili bardzo łatwy cel, wiadomo było, do kogo strzelać. Z drugiej strony, oni pewnie też nie mieli tego dylematu - walili do każdego, kto nie wyglądał jak oni.

"Zawsze wygrywa strona mająca prostsze uniformy."

Jasne. Można się łudzić. Szczególnie jak Harris wejdzie do akcji.
Wtedy MJowi przypomniało się kolejne prawo Murphy'ego.

"Broń, która zwykle zacina się wtedy, gdy jej najbardziej potrzebujesz, to M60."

Pierdol się, Murphy. Jedyne, czego nam teraz jeszcze trzeba, to awaria erkaemu.

MJ postanowił robić to, co umie najlepiej. Kryć się i strzelać, zdejmując kolejno tych, którzy zagrażali jego towarzyszom, potem tych z bronią o najdłuższym zasięgu, a potem tych z bronią o największej sile rażenia. Jak go zaatakują i będą chcieli wejść do budynku, zacznie się cofać w stronę bazy, wykorzystując osłony.
Był to raptem strzęp planu. W dodatku zapewne głupi.

"Jeśli coś jest głupie i działa, wówczas nie jest to głupie."

Oby.
 
Loucipher jest offline