Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-03-2019, 22:29   #231
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Wreszcie po kolejnej dyskusji ekipa zorganizowała i zgrała się na tyle, by opracować jeden wspólny plan i zacząć go wypełniać. Zdecydowano się na wciągnięcie Legionistów we własną, drużynową zasadzkę i wybicie ich (lub chociaż poważne osłabienie), ażeby zapewnić sobie późniejszy spokój - przynajmniej na jakiś czas. Kwestię nomadów oraz skorpionów pozostawiono na boku. Jedyne dwie osoby, które wciąż miały na nich oko to były Lulu i Martin. Ta pierwsza bez przesadnego krycia się, ale też i bez odchodzenia od domu ekipy dalej niż na perymetr ulicy. Ten drugi zaryzykował podejście do rzeki i mostu celem zwiadu.

Efekty podjętego ryzyka były mieszane.

Podejście było prawdopodobnie niezauważone. MJ zebrał szereg wizualnych, "organoleptycznych" informacji o podejściu do wyschniętego koryta, zawalonego mostu, samej Rio Grande, a także pierwszych, zasypanych części "starówki" ABQ. Odkrył, że most i reszta okolicy była nieopułapkowana, a wspinaczka nie wymagała użycia lin czy narzędzi i była względnie prosta - stwarzała ryzyko jedynie w przypadku silnego stresu (walka, ucieczka, szybkie tempo), drastycznej zmiany struktury zawalisk (eksplozje, trzęsienia ziemi, zasypanie piachem) lub podejmowana przez świeżo ranne lub częściowo unieruchomione osoby. Przyjrzał też się nomadom, którzy nie do końca kryli się ze swoją obecnością. Trzymali się nieco dalej, głębi "starego miasta", czatując na dachach lub poddaszach tych budynków, które wystawały znad piachu - lub spomiędzy piaskowych ścian. Naliczył ich co najmniej pięciu. Byli uzbrojeni w broń palną i prawdopodobnie improwizowaną "białą".

Przy próbie powrotu do domostwa najwidoczniej nomadzi go dostrzegli i się trochę zdenerwowali. Bo zaczęli strzelać.

Pomimo wycia wiatru, wystrzały były wyraźnie słyszalne. Trzy i dwa. Pierwsza broń była znana chyba wszystkim, którzy żyli na Pustkowiach i zmuszeni byli polować bądź podróżować. Jej charakterystyczne, głośne huki niosły się echem hen daleko. Odległość jednak przekraczała czterysta metrów - silny wiatr znosił naboje cholera wie gdzie. Strzelec to widział, więc przestał. Dźwięk drugiej broni był prawie niesłyszalny - pykanie z jakiegoś cholerstwa. Dwa naboje z długą przerwą. Powtarzalny czterotaktowiec na amunicję pistoletową? Zresztą, nawet karabinowa miała poważne problemy w tej sytuacji. Tak czy inaczej, ostrzał został zaprzestany. Nikt nie wylazł i nie skracał dystansu, ale zwiadowca nie kusił już losu. Dość, że echo poniosło huki Rangemastera po okolicy. Wprost do uszu Legionistów w SD Mart.

Drużyna B miała mało czasu. Na budowę pułapek nie starczało go wcale. Igła pozostała w domu, mając baczenie na Rio Grande. Reszta czym prędzej udała się na miejsce zasadzki. Ledwo zajęli na wpół zasypane domostwa niedaleko Super-Duper Mart i przygotowali pozycje strzeleckie, ledwo co Utang wyściubił nos zza winkla celem zostawienia śladów, kiedy okazało się, że asasyni mieli dobry słuch i tylko o włos wolniejsze tempo.

Szóstka Legionistów, z Vexiliariusem na czele i Decanusem na tyłach była może piętnaście metrów od Utangisili, który natychmiast zaczął spierdalać. Niestety, miał pecha. Huk. Poczuł charakterystyczny gorąc i kłucie w prawej łydce. Po dwóch, trzech sekundach przez adrenalinę przebiła się fala ostrego bólu i palącego gorąca. Zachwiało nim, rymnął na zapiaszczoną ulicę. Miał jednak dość sił i przytomności umysłu by szarpnąć się i wpaść między dwa zaparkowane wraki samochodów, w większości zasypanych piachem. Sprawdził szybko ranę. Kula tylko musnęła mięsień, zrywając skórę i wytracając część impetu na skórzanym pancerzu. Mogło być gorzej - bo to też był Colt Rangemaster. Legioniści mieli snajpera.

Vexilarius i jeszcze jeden typ z czymś, co wyglądało jak lanca termiczna, biegli za Utangiem. Wiedzieli gdzie się schował, widzieli jego ucieczkę. Pozostali przycupnęli przy ruinach powyżej budynku numer jeden i ogarniali sytuację. Sztandarowiec na chwilę się zatrzymał i z biodra puścił gęstą serię. W rękach miał ciężki, maszynowy pistolet, brzmiący jak jakaś wyjątkowo rozeźlona bestia. Pękate, pistoletowe naboje o nieco przesadzonym kalibrze poznaczyły piach fontannami i kraterami, a wraku o mało co nie przebiły na wylot.

Ze swojej pozycji w domu, z dala od zasadzki, Igła usłyszała dość by wiedzieć, że walka się rozpoczęła. Poznała też brzmienie broni na tyle by wiedzieć, że wszystkie dotychczasowe wystrzały nie były ze spluw jej koleżeństwa. Zresztą, miała inny problem na głowie. Nomadzi zbierali się po drugiej stronie Rio Grande, przy zawalonym moście. Co najmniej dziesięciu zbrojnych w broń palną.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 24-03-2019 o 22:37.
Micas jest offline  
Stary 26-03-2019, 21:09   #232
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Jinx zasadził się w ruinach domu w pobliżu wyjścia na ulicę prowadzącą do Martu. Ze swojej lokacji mógł prowadzić ogień zarówno przez otwór okienny jak i przez szczeliny w spękanych ścianach. Sztucer miał owinięty szmatą zabarwioną na czarno sadzą. Kapelusz zamienił na hełm. Bukłak z wodą miał pod ręką, aby móc popijać nie opuszczając pozycji. Pozostało czekać aż Utang pozostawi ślady i legioniści je znajdą.
Kiedy usłyszał wystrzał, wiedział, że sprawy przyjęły nieoczekiwany obrót. Plan walki był dobry, jednak jak to często z planami bywa, nie przetrwał konfrontacji z rzeczywistością. Odgłos szybkich kroków na ulicy skłonił Jinxa do dyskretnego wyjrzenia przez okno. Zobaczył towarzysza chowającego się za samochodem i dwóch przeciwników. Jeden z nich puścił serię w Utanga. Niewiele myśląc, Vernon złożył się do strzału i nim przebrzmiało echo serii wypalił z głowę legionisty. Zamierzał częstować go takimi strzałami, aż padnie, a potem wziąć się za następnego. Przy wrażym ogniu chciał kryć się w głębi domu, zmieniać pozycję, strzelać spomiędzy pęknięć w murze.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 27-03-2019, 08:36   #233
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
[MEDIA]https://sanet.pics/storage-2/1016/Vjr0qXeCKtpTmecYHmCtyH4VVrE6RSvM.jpg[/MEDIA]


Igła z przerażeniem wsłuchiwała się w odgłosy wystrzałów. Bała się… Martwiła się o nich wszystkich. Martwiła się o Maxa. Od rana przygotowywała ich do ewentualnego wymarszu. Nie wiedziała jak potoczy się walka. Nerwowo cały czas zerkała przez okna.

Czemu to nie jej drużyna strzelała? Czyżby sami wpadli w zasadzkę? Powinna tam z nimi być.

Ostrożnie ukryła w swoim plecaku jeden ze skraplaczy gdy zobaczyła majaczące po drugiej stronie rzeki sylwetki. Szybko przyskoczyła do okna ustawiając na znisczonym parapecie karabin… Jeden… dwóch… czterech… Niedobrze. Dziesięciu. Nomadzi zbierali się po drugiej stronie Rio Grande. Wzrok sanitariuszki prześlizgiwał się po napastnikach. Mieli na sobie jakieś grube ciuchy… szmaty, do tego u niektórych dostrzegała fragmenty skórzanych pancerzy rajdersów... Metalu brak. Słabe pancerze.. może powstrzymają lub złagodzą ostrzał z pistoletu…. Lub z jej broni… chyba, że podejdą na bliżej niż trzydzieści metrów... Igła niepewnie zerknęła na częściowo spakowany plecak. Może uda się jej zdjąć trzech? Jakby im zawaliła na głowy strop, to może więcej, ale ani nie miała pomysłu jak to zrobić, ani czasu by to przygotować. Miała kłopoty.

Nie przeżyje jeśli tu zostanie. Tego była pewna. Drużyna by sobie raczej poradziła i miałaby mniej przeciwników gdyby kogoś zdjęła, ale…. Zostaliby bez prowiantu… antidotów. Skraplaczy. Nerwowo zastukała palcami w karabin, patrząc jak Nomadzi schodzą do wyschniętego koryta rzeki.

Szybko odbiegła do okna. Wrzuciła do plecaka dziewięć butelek z czystą wodą, do tego Cram i Iguana… to było najbardziej energetyczne.. No i dwa antidota… a tyle się napracowali z Maxem i Kittiem. Westchnęła ciężko i spojrzała na resztę ekwipunku. Będą musieli to odzyskać… jeśli przeżyją. Załamana wycofała się i ruszyła w kierunku reszty załogi oddając posterunek.
 
Aiko jest offline  
Stary 27-03-2019, 10:37   #234
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Arch wiedział, że podchody są do dupy. Jak by poszli jego pomysłem to by chociaż coś wysadzili. Tak to Utang w dupie, a reszta kitra się w budynkach. Pułapki heh są jak nasze plany, nie istnieją.

Mimo wszytko czas zabijać, a to coś co Archi lubi najbardziej. Wyrąbał na chama z budynku by mieć nadzieje, że zaskoczy legionistów i plunie w nich łogniem. Tylko ten snajper jest to trzeba zrobić szybki atak i potem odskok pod jakąś osłonę.
-Boże jak istniejesz daj mi osłonę.- modlił się w duchu Arch, gdy wyskakiwał z budynku.
 

Ostatnio edytowane przez Lynx Lynx : 30-03-2019 o 11:22.
Lynx Lynx jest offline  
Stary 27-03-2019, 18:37   #235
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
I cały misterny plan w pizdu... Niewiele trzeba było by ta starannie budowana przez nich konstrukcja zawaliła się z ogromnym hukiem. Słabym punktem okazała się już pierwsza sekunda wykonywania założonych wcześniej poleceń. I to nawet nie kwestia tego, że ktoś coś spieprzył. Spieprzyło się samo, typowe. Może jednak trzeba było iść na ten stadion?

Billy zastanawiał się co powinien teraz zrobić, ale towarzyszący mu w budynku Arch nie miał żadnych wątpliwości. Bez słowa wyleciał na zewnątrz i pognał w stronę Utanga i legionistów. Powiedzieć, że na ten widok Sticky był zdziwiony to jak powiedzieć, że w Albuquerque jest trochę piasku. Nigdy nie bawił się wraz z innymi w przesłuchiwanie ich nowego kompana, podobnie jak w przypadku Lulu zostawił to innym. Daleki był jednak od zaufania mu. Gdy zamknięto go wraz z Bruffordem w jednym domu wiedział, że musi trzymać się na baczności. W końcu nie mógł wiedzieć na co go stać. I chociaż w tym ostatnim się nie pomylił.

No dobrze, ale co on sam powinien teraz zrobić? Nie uśmiechało mu się wybieganie na zewnątrz pod lufy, miecze i włócznie zasranych legionistów. Pamiętał jednak wciąż co czuł, gdy dopadł do leżącego we własnej krwi Barry'ego, gdy próbował ściągnąć go z powrotem do świata żywych i gdy dotarło do niego, że mu się nie uda. Nie chciał by w nocy zaczęła go nawiedzać kolejna zakrwawiona twarz.

- Cholera jasna! - wykrzyknął i wyleciał za Archiem.

Skierował się do najbliższej osłony, na jaką mógł liczyć. Do celu, czyli miejsca z którego jego strzelba okaże się skuteczna, zamierzał dotrzeć skokami od jednej kryjówki do drugiej, licząc że inni przyszpilą nieco legionistów ogniem oraz, że chociaż z początku ci skurwiele nie zwrócą uwagi na dwójkę zbliżających się do nich ludzi. Gdzieś z tyłu głowy pojawiła się irytująca myśl, że Utang z pewnością liczył zdążyć przebiec trochę więcej niż parę metrów oraz że nie zostanie postrzelony tak szybko.
 
Col Frost jest offline  
Stary 27-03-2019, 20:58   #236
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Nawet najlepsze plany biorą w łeb. Przeciwnik nie okazał się idiotą, i podzielił się na dwie grupy.

Trzy. Kiedy huknął strzał objawił się czynnik, którego nikt nie brał pod uwagę. Co prawda ich wsparcie snajpera niespecjalnie mogło należycie wesprzeć obie grupy legionistów, to jednak pościg za nimi mógł okazać się problematyczny.
Chociaż część legionistów weszła w mniej więcej w zasadzkę, druga grupa wciąż mogła im zwiać, lub co gorsza, próbować przejąć inicjatywę.

Max widział, jak Jinx wychyla się ze swojego stanowiska i bierze na cel legionistę który trzymał pod ogniem Utanga. Kiedy huknął strzał z broni Jinxa, niejako sygnał do rozpoczęcia ataku, który co prawda nie przebiegał zgodnie z planem, ale lepiej było wykonać choćby część zakładanych założeń niż pozwolić na jego totalne odłożenie i improwizację. Zresztą nie byłoby ani czasu, ani specjalnie możliwości.
Należało strzelać, korzystając z tego, że snajper nie wymacał jeszcze ich stanowisk, które stanowiły jakąś pewną zasłonę przez ogniem, który najpewniej zaraz położą na nich legioniści.

Manderson zacisnął lekko dłonie na rękojeści karabinu, odetchnął głęboko, oparł lufę o resztki okiennego parapetu, wymierzył starannie w legionistę z peemem, i ściągnął spust. Następnie, przeładowując niemal od razu posłał kulę w kolejnego, nieznacznie korygując ogień, aby skupić się na grupie, która nie weszła w zasadzkę, aby odgonić ich od budynku numer jeden, a szczególnie ściany obok której byli.
Skończyło się pierdolenie, a zaczynało wdychanie potu, krwi, prochu i słuchanie jęku rannych. Lub własnego darcia japy.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline  
Stary 27-03-2019, 22:12   #237
Konto usunięte
 
Loucipher's Avatar
 
Reputacja: 1 Loucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputację
Ponoć dawno, dawno temu, być może w jakiejś równoległej rzeczywistości, żył sobie pewien facet.
Ponoć nazywał się Murphy.
Ponoć sformułował całą litanię praw opisujących pokrótce najstarsze zjawisko świata - że jeśli coś może pójść źle, to na pewno pójdzie źle.
Ponoć sporo tych praw tyczyło się wojska, wojen i ogólnie pojętej walki...

"Żaden plan bojowy nie przetrwa kontaktu z wrogiem."
"Wróg atakuje w dwóch przypadkach: kiedy on jest gotowy, i kiedy ty nie jesteś."
"Jeśli prawidłowo zastawisz zasadzkę, wróg z pewnością w nią nie wejdzie."
"Wyjątki potwierdzają reguły i rujnują plany bojowe."
"Jednego wrogiego żołnierza nigdy dość, ale dwóch to już stanowczo za dużo."
"Ogień przeciwnika ma zawsze pierwszeństwo."
"Wróg nigdy cię nie obserwuje, chyba, że akurat robisz błąd."
"Jeśli umocnisz się od frontu, wróg zaatakuje cię od tyłu."
"Cokolwiek zrobisz, może się zakończyć twoją śmiercią, włącznie z nie robieniem niczego."

Było tego znacznie więcej, ale na dole listy - MJ pamiętał to dobrze - było jedno, spinające wszystkie pozostałe w złowrogą klamrę:
"Wszystko powyższe w dowolnej kombinacji."

Wyglądało na to, że poukrywanych w budynkach członków dawnej drużyny B Murphy doświadczył całym pakietem.
Plan obrońców posypał się natychmiast, gdy zaczęły latać kule.
Legioniści zaatakowali dokładnie w wybranym przez siebie momencie, osiągając element kompletnego zaskoczenia.
Obmyślona przez Jinxa zasadzka okazała się tyleż misterna, co nieskuteczna, bo legioniści najzwyczajniej nie dali się w nią złapać.
Zaczęło się nawet dobrze... właściwie wszyscy znajdowali się na swoich pozycjach... z wyjątkiem Utanga. I ten właśnie wyjątek spowodował, że plan zesrał się jak bramin z rozwolnieniem na środku Zagrody im. Wybitnego Szambonurka w Broken Hills.
Utang krył się właśnie za posiekanym przez kule i piasek wrakiem przed dwoma wściekłymi Legionistami... co nawet jak na niego stanowiło przeważające siły.
W dodatku szachowali go ogniem z tej paskudnie hałasującej i jeszcze paskudniej dziurawiącej wszystko wokół pukawki.
Do tego MJ wiedział, że tak naprawdę to on wywołał całe to zamieszanie, dając się zauważyć nomadom zza rzeki akurat w momencie, gdy wylazł zza osłony jak ostatni bucior na placu apelowym i wystawał jak chory kciuk, by sobie mogli do niego postrzelać.
No i teraz przez niego Igła mogła mieć kłopoty. Jako jedyna obstawiała tyły, cała reszta polazła na przód. Jeśli nomadzi zaczną go ścigać, ona sama nie da im rady.
Ale teraz było już za późno, by się tym martwić. Co by MJ teraz nie zrobił, lub czego nie zrobił, zaczęła się walka i można było zarobić kulkę.

"Wszystko powyższe w dowolnej kombinacji".

Jasne. Pierdol się, Murphy.

Huk wystrzałów z peemu legionisty zagłuszyły wystrzały z budynków zajmowanych przez Jinxa i Lucky'ego. MJ aż do tej chwili nie miał pojęcia, który z nich ma więcej szczęścia, a który pecha, ale miał nadzieję, że ile czego by nie mieli, zrównoważą swoje kosmiczne energie równie dobrze, jak wtedy w hacjendzie w Malpais.
Jinx i Lucky kryli ogniem Utanga i posyłali kule w legionistów wysuniętych naprzód i szachujących go ogniem.

"Wysunięta pozycja = magnes na pociski."

MJ rozejrzał się za snajperem, który przyszpilił Utanga - szukał kogoś z bronią długą, być może z celownikiem. Wśród przycupniętych w okolicach ruin legionistów dostrzegł sylwetkę, która wydawała się być tym właściwym celem. Zgrał muszkę i szczerbinkę karabinu i pociągnął za spust. Był pewien, że trafi.

"Jeśli masz dużo amunicji, nigdy nie spudłujesz, jeśli masz jej mało, nie trafisz z pięciu metrów w stodołę."

Ostrzeliwując legionistów przyglądał się ich skulonym sylwetkom. Nie mógł się nadziwić, że wleźli do miasta ubrani w te swoje fantazyjne, choć niewygodne legionowe mundurki. Przynajmniej stanowili bardzo łatwy cel, wiadomo było, do kogo strzelać. Z drugiej strony, oni pewnie też nie mieli tego dylematu - walili do każdego, kto nie wyglądał jak oni.

"Zawsze wygrywa strona mająca prostsze uniformy."

Jasne. Można się łudzić. Szczególnie jak Harris wejdzie do akcji.
Wtedy MJowi przypomniało się kolejne prawo Murphy'ego.

"Broń, która zwykle zacina się wtedy, gdy jej najbardziej potrzebujesz, to M60."

Pierdol się, Murphy. Jedyne, czego nam teraz jeszcze trzeba, to awaria erkaemu.

MJ postanowił robić to, co umie najlepiej. Kryć się i strzelać, zdejmując kolejno tych, którzy zagrażali jego towarzyszom, potem tych z bronią o najdłuższym zasięgu, a potem tych z bronią o największej sile rażenia. Jak go zaatakują i będą chcieli wejść do budynku, zacznie się cofać w stronę bazy, wykorzystując osłony.
Był to raptem strzęp planu. W dodatku zapewne głupi.

"Jeśli coś jest głupie i działa, wówczas nie jest to głupie."

Oby.
 
Loucipher jest offline  
Stary 28-03-2019, 02:35   #238
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
Spokój grabarza... wszystko będzie dobrze.

Lulu chciała w to wierzyć, głosy w głowie rzadko się myliły. Zależało też od definicji zwrotu "będzie dobrze". Dla kogoś na pewno, lecz czy chodziło o ich wrogów, czy sprzymierzeńców - jeszcze nie szło rozstrzygnąć.

- Długa broń, najdłuższy możliwy zasięg - John odezwał się krótko, nie szło się z nim nie zgodzić.

- Nie wychylaj się, mierz spokojnie - Otto też dorzucił swoja radę.

Ta najbardziej gadatliwa, o dziwo, milczała. Baxter czuła jednak jej skupienie i to jak obserwuje kierunek w którym podążył widzący duchy. Zgadzała się z nimi, należało działać. Nie wszystko poszło wedle planów, wciąż jednak mieli szansę przetrwać. Byle nie pchać się na pierwszy ogień, tak kazał rozsądek.
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline  
Stary 28-03-2019, 08:37   #239
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Nie było dobrze. Nie było.

Ale marudzenie teraz na los, który samemu się wybrało było jak potwarz dla siebie samego i Przodków.
Dlatego Utang zamiast gadać i psioczyć wsunął jedną dłoń w modliszkową rękawicę, a drugą chwycił za tomahawk. Wierzył w towarzyszy, że przyjdą mu z pomocą i nie zawiódł się. Kiedy tylko rozległy się strzały Utang wyczekał moment, aż legioniści odwrócą swoją uwagę od niego kierując ogień gdzie indziej, wychynął i cisnął siekierką w tego z bydlackim pistoletem maszynowym.
Z tym z lancą sobie poradzi... jakoś... musi tylko zdołać chwycić ten przeklęty metalowy patyk zanim tamten zdoła się nim na niego zamachnąć. Wtedy ostrze modliszki powinno już zrobić swoje.
 
Stalowy jest offline  
Stary 01-04-2019, 20:29   #240
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Następne kilka minut zdążyło dwukrotnie zmienić sytuację na polu walki. Żadna ze stron nie uszła z tej nieudanej zasadzki bez szwanku, a nomadzi pchali się od dupy strony na trzeciego. Ten dzień w ABQ miał się okazać równie ciekawym, co krwawym.

Kiedy Utang dobywał broni i przygotowywał się do odparcia ataku, szybkonodzy asasyni już byli przy wraku samochodu za którym się krył. Było ich dwóch. Jeden z jakąś przerośniętą brzytwą na sztorcu, podłączoną do jakiegoś prowizorycznego - acz potężnego - generatora. Ostrze świeciło zielenią plazmy i wyładowaniami elektrycznymi. Drugi kolo miał w jednej dłoni jakiś przecinak czy spawarkę laserową, podpiętą kablem do generatora na biodrze, w drugiej zaś pękaty pistolet. Pozostałych trzech z sześciu jeszcze nie wyściubiło nosa zza winkla.

Kiedy ci dopadali do wraku, ich dopadły naboje. Jeden .308 z karabinu Jinxa, dwa z lewara Luckiego. Dwa pierwsze przywaliły w klatę vexiliariusa - 10mm pestka brzęknęła o jeden z tych "talerzy" co miał na klacie, ale nabój Winchestera ładnie przeorał te złomy, skóry i szmaty by ugrząźć w ciele i wybić mu tlen z płuc. Może nie była to głowa, ale... W samą porę. Druga seria z ciężkiego SMG już miała zmielić Utanga na papkę, kiedy dostał. Zachwiał się, lufa poszła w niebo, wystrzelone pociski to samo. Ułamek sekundy potem bzyknął nabój z lewara MJa, bijąc fircyka w odsłonięte udo. Zawył, zwalił się na piach brocząc juchą. Trzy następne naboje z peemu Lulu, półautomatem - pudło... albo nawet nie poczuli.

Wtedy wybiegła "kawaleria" w postaci Brufforda i Kitty'ego, biegnąc ku legionistom jak pojebani, drąc ryja, strzelając. Za nimi mordę darł Harris, by - cytując - "spierdalali z linii", ale który by się tam przejmował tym co jakiś kolo pierdolił. Wszak on był tylko na doczepkę, c'nie?

Fakt, trzeba było im oddać honor: Archibald i Billy powstrzymali asasynów przed zaszlachtowaniem Utangisili. Biegli ku nim, zajęli ich, zwrócili nań uwagę. Lewarowa strzelba Sticky'ego huknęła, nawet celnie. Chmura grzmotnęła w klatę plazmowca. Archibald nawet dobiegł na dystans, chwycił odpalonego Flamera, wycelował. Lufa splunęła ogniem, ogarniając rannego siepacza, który zaczął tańczyć i śpiewać do muzyki Piekła. Nie zdążył paść martwy - niestabilna "piła plazmowa" źle znosiła podpalone paliwo z miotacza. Oznajmiła swoje niezadowolenie tym, że sobie wzięła i pierdolnęła. Jej właściciel został przerobiony na kosmiczny pył. Poszła też reakcja łańcuchowa, bo huknęła też równie niestabilna laserówa, urywając jej użytkownikowi pół biodra i majtając nim gdzieś na bok. Brufford miał szczęście, bo jemu tylko osmaliło pancerz i oparzyło dłonie oraz twarz. Leżał teraz na plecach, zajęty piekącym bólem oblicza.

Legioniści mieli to do siebie, że lubili walczyć do końca. Szczególnie ci bardziej elitarni. O ile elektroplazmowca zdezintegrowało, to spawacz najwyraźniej nie otrzymał wypowiedzenia życia na piśmie. Dogorywający, miał dość sił by chwycić pistolca w łapy i posłać kulę prosto w sanitariusza. Ten odruchowo się zastawił... I przeżył. I nawet nie był ranny! No, może nie całkiem "nie-ranny". Chmura drzazg i kawałków metalu fuknęła mu w twarz jak z garłacza, aż się zalał krwią z dziesiątki płytkich rozcięć i padł na plecy, wyjąc z bólu. Pocisk, który przenicowałby mu całą czaszkę ugrzązł w odruchowo zastawionej strzelbie lewarowej, niszcząc zamek.

Prawie martwy pistolero zrobił się całkiem martwy kiedy Utang (nietknięty przez detonacje dzięki solidnej zasłonie z wraku) wreszcie się ogarnął i zaczął pracować. Pach jeden, pach pach drugi.

Wynik był niezły. Raptem dwóch lekko rannych i jedna strzelba w zamian za trzech zdechłych zaboójców. Ale przeciwna drużyna grała dalej. Ich decanus wychylił zza winkla dłonie z całkiem solidnie wyglądającym rozpylaczem i na ślepo wywalił pełną serię. Kule wizgały i brzęczały. Koledzy Utanga mieli o tyle fajnie, że już leżeli na glebie. Czarnuchowi było zaś niefajnie, bo dwa naboje o niego "zahaczyły" - jedna o triceps lewego ramienia (podobnie jak ta o łydkę). Druga huknęła w klatę, bez problemu krojąc skórzany kurtał i grzęznąc gdzieś na linii żeber. Ranny, rzucił się za osłonę (a raczej samo go rzuciło).

Z odsieczą przybył Harris, klnąc na "przeszkadzaczy". Miał już "czystą linię", to skorzystał. Seria z brzęcząco-grzechocząco-dudniącego mechanizmu M60 przeorała winkiel i okolicę. Najwyraźniej to plus śmierć połowy grupy wystarczyła, by legionowym agentom zmiękła rura. Wyraźnie słyszeli rozkaz po łacinie:

- Do tyłu!

Pierwsza połowa meczu była za nimi. Trzech rannych w zamian za trzech zabitych.


Następne kilka minut mogło wprawiać zainteresowanych w pewne zakłopotanie.

Decanus i jego dwóch przydupasów cofnęło się aż do Super Duper Mart. Ich kolega snajper trzymał cały perymetr na muszce swojego całkiem celnego karabinu. Musiał mieć lunetę. Tylko to tłumaczyłoby tak precyzyjny ogień, który zademonstrował podczas prób wywabienia go. Można było próbować go zrobić w chuja, ale było to ryzykowne. Odległość była mała i miał paru pomocników do robienia za spotterów. Można byłoby też próbować szturmu, ale to było równie ryzykowne - wróg miał co najmniej jeden automat i jedną snajperę, płaski teren "ziemi niczyjej" z małą ilością osłon oraz tylko dwa podejścia - łatwe w postaci ulicy i parkingu, trudne w postaci obsuwającej się wydmy między budynkami. Nie było też przewagi wysokości - cała okoliczna zabudowa była niska i na dodatek zrujnowana wichrami i burzami piaskowymi.

Sanitariusze zdążyli opatrzyć rannych. Igła zdążyła akurat na robotę, by pomóc Jinxowi w ogarnianiu nadwątlonych kolegów. Ze sobą przyniosła parę garści wody i żarcia, jeden ze skraplaczy oraz złe wieści.

Nomadzi przekroczyli Rio Grande i wzięli sadybę Drużyny B. Nie wiadomo czy widzieli jak Igła się wynosi, ale na pewno słyszeli całą tą strzelaninę. Mogli teraz równie dobrze tam siedzieć, iść w stronę rabanu (czyli mogli się pojawić lada moment) albo splądrować kryjówkę i wrócić na swoje. Wiadomo było natomiast, że Legioniści nigdzie się nie ruszali.

Ktoś bystrzejszy zgarnął też broń pozostawioną przez martwych. O ile szrotowe technocuda zostały zniszczone, to już ichne brzytwy i broń na półcalowe naboje niekoniecznie. Zaskakiwała też jakość amunicji. To nie były bieda-pestki klepane ze złomu, tylko porządnie wyelaborowana amunicja spod prasy profesjonalnego rusznikarza.

Trzeba było podjąć szybkie decyzje: co dalej? Odwrót i odbicie kryjówki z łap nomadów? Kontratak za suchą rzekę? Szturm na SD Mart? Siedzenie na dupie i nic-nie-robienie?



Łupy

- 12.7mm Submachine Gun (1x7, 2x21 naboi 12.7mm Pistol, typ FMJ)
- SIG-Sauer 12.7mm Pistol (1x6, 2x7 naboi 12.7mm Pistol, typ JHP Hand Load)
- Knife
- Machete
- Combat Knife
- Machete Gladius
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172