Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2019, 01:12   #73
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Yd60nI4sa9A[/MEDIA]
Gorąca walka, równie żywiołowa dyskusja pełna wzajemnych pretensji, żalu i pokazywania palcami. Jedni oskarżali drugich i odwrotnie, do tego wyszło że miejscowi porwali kogoś z karawany - to też nie poprawiało sytuacji. Tak samo jak coraz krótszy lont tlący się przy bombie o imieniu Alex. Porywczemu Runnerowi niewiele było trzeba aby poszedł na żywioł, a kolejne mordobicie gdy za oknem i pod nogami żerują potwory wydawał się co najmniej mało mądrym rozwiązaniem. Na szczęście z etapu oskarżeń po interwencji gliniarzy, przeszli do etapu planowania. Wychodziło że panowali jeszcze nad piętrem, gorzej z całą resztą.

- Kończy się amunicja, zapasy zostały w naszej bryce - Vesna wtrąciła się do rozmowy, patrząc na zebranych mężczyzn z namysłem. Stała przyklejona do boku Foxa odkąd wskazano go paluchem i nie zanosiło się, aby szybko stamtąd ją ktoś oderwał - Panowie będą uprzejmi powiedzieć więcej o tych potworach. Jeśli boją się ognia spróbujmy to wykorzystać. Duży ogień nie powinien zaszkodzić konstrukcji budynku, a ze względu na deszcz nie grozi rozniesieniem pożaru poza obręb szkoły. Dodatkowo masa dziur w poszyciu i oknach ułatwi ulatnianie się czadu, więc nikt z wyższej kondygnacji się nie zatruje, jeśli poślemy na dół jeden czy dwa koktajle. To by nam dało czas dotrzeć po amunicję do furgonetki. Mam też kostkę C4. Też w bryce - na koniec spojrzała na szefa karawany.

- A co tu dużo o nich mówić? Wielkie, szybkie i ciężkie do zajebania. Skoczne. - główny gospodarz wydawał się rozdrażniony takim pytaniem ale coś jednak odpowiedział. - Ogień powinien podziałać. Ale niezbyt uśmiecha mi się podjarać dom gdzie mieszkamy. Wam łatwo bo rano zabierzecie się stąd i pojedziecie w cholerę a my będziemy musieli tu zostać. - Johansen mówił z wyraźnym żalem i podejrzliwością nadal nie ufając obcym jakby ci próbowali wyślizgać się kosztem miejscowych.

- Jeśli nie ogień i koktajle to co proponujesz? - Federata mówił już mniej więcej spokojnie i popatrzył pytająco na swojego i głównego oponenta i jednocześnie partnera w negocjacjach. Gliniarz popatrzył na nich obydwóch też czekając na to co powie miejscowy.

- Po prostu nie chcę sobie jarać gałęzi na jakiej siedzę. - Johansen wzruszył w końcu ramionami wskazując na podłogę. Z powodu deszczu inne budynki zapewne miałyby kłopot zająć się ogniem no ale rzeczywiście, wewnątrz budynku było względnie sucho i tam już istniało ryzyko, że ogień może się roznieść po parterze i sięgnąć nawet piętra gdzie się znajdowali.

- A możesz zrobić coś innego niż koktajle? - szef karawaniarzy zwrócił się do Vesny na razie badając jakie mieli opcje. Gliniarz teraz z kolei popatrzył na nią z podobnym zamiarem.

Jako odpowiedź panna Holden posłała fircykowi pogodny, ciepły uśmiech, który zszedł z jej twarzy, gdy wróciła spojrzeniem i uwagą do przedstawiciela miejscowych.
- Właśnie wiedza o przeciwniku jest kluczową sprawą, jeżeli chcemy je pokonać. Poznając ich słabe i mocne strony jesteśmy w stanie odpowiednio modyfikować nasz plan działania, podejmując taktykę najbardziej optymalną - z niezachwianą uprzejmością wyjaśniała drobne nieporozumienie - Rozumiem że przeprowadzono autopsję jednej z bestii, tak samo jak znane są tu powszechnie ich przyzwyczajenia i modele zachowań, niemniej my wiemy o nich tylko tyle, ile widzieliśmy tam na dole - machnęła ręką w kierunku okna, drugą mocniej przytulając Alexa. Pchnęła go też delikatnie aby podeszli trochę do przodu.

- Dlatego każda informacja o przeciwniku jest w tym momencie sprawą kluczową. Na co są podatne, prócz ołowiu? Widziałam ich oczy… dziwne, niestety raz że kontakt był krótki, a dwa nie jestem biologiem - wzruszyła trochę ramionami - Na szybko mogę powiedzieć, że skoro polują w nocy ich oczy będą bardziej podatne na światło. Do tego pierwotny lęk przed ogniem, ale nie tylko ogień daje blask i żar. Wątpię aby dały nam czas na uwarzenie nitrogliceryny… - popatrzyła znowu na van Urke - Tak samo jak wątpię, że znajdziemy tu półprodukty do stworzenia bardziej zaawansowanych materiałów wybuchowych… ale te oczy - zmarszczyła brwi i przeciągnęła spojrzeniem po suficie - Drapieżnik… nocny tryb życia. Szybki, zwinny. Nie wiadomo jak reaguje na dźwięki o wysokiej częstotliwości… niewiele wiadomo, ale te oczy powinny być wrażliwe na światło. Bardzo. - westchnęła, spuszczając wzrok na mężczyzn.

- Proch fotobłyskowy damy radę spokojnie przygotować… bomby błyskowe. Petardy hukowe, proch czekoladowy… taka prostsza wersja czarnego prochu. Do tego przy rzucaniu na zewnątrz, do osłony i eliminacji wroga poza budynkiem, proponuję stare dobre koktajle Mołotowa doprawione styropianem lub cukrem, melasą - ponownie uśmiechnęła się ciepło do fircyka z miną jakby rozprawiali o tym co zjeść na podwieczorek - Dzięki temu ogień dłużej płonie, w wyższej temperaturze. Ciężej go zgasić, nie przeszkadza mu deszcz i lepi się do wszystkiego w okolicy, więc jest skuteczniejszy gdy cele są żywe i ruchome. Spróbujmy je też ogłuszyć hukówkami… będę potrzebowała dostępu do paru drobiazgów z kwater mieszkalnych… i Lee. Ma zręczne ręce. Bardzo mi pomogła przy opatrywaniu rannych.

Wydawało się, że większość ludzi zebranych w świetlicy kiepsko nadąża w detalach o czym mówi drobna szatynka. Ale chyba mniej więcej załapali do czego zmierza. Zastanawiali się i ci z karawany i ci tutejsi czy coś z tego mogło by wyjść. No ale główne decyzje spadały na dwójkę liderów obydwu społeczności. Federata pokiwał głową z uznaniem i grzecznym uśmiechem na znak przychylności co do usłyszanych propozycji Vesny. Teraz więc wszyscy scedowali uwagę na to co powie Johansen. Ten mrużył oczy i się zastanawiał dobrą chwilę. W końcu jednak podjął decyzję.

- Dobra. Te hukówki i reszta. I Lee jak ci potrzebna też mogę ci dać do tej roboty. Mołotowy też mogą być ale jako ostateczność. Będą ich używać moi ludzie i gdy ja tak powiem. Nie mam zamiaru spalić sobie chaty w jakiej mieszkam. - rosły brodacz w końcu wyraził zgodę ale pod pewnymi warunkami. Federata po krótszym zastanowieniu wyraził zgodę i wydawało się, że chyba wszystkim ulżyło, że mają jakiś plan. Pozostawało rozejść się i spróbować go zrealizować mając nadzieję, że zdążą zanim bestie z dżungli wpadną tutaj zaprowadzić swoje porządki.

Vesna poczekała aż inni się trochę oddalą i zajmą swoimi sprawami, jeszcze nie goniąc jej do roboty.
- Ile zostało ci amunicji… i nic ci na pewno nie zrobiły? - wróciła do przyklejenia do gangera, opierając mu brodę o pierś i patrząc w twarz - Bez ściemniania, mów jak mam cię poskładać. Albo pocałować w kuku żeby się szybciej goiło - skończyła z poważną miną poważnego lekarza.

- A może to ja pocałuję ciebie, co? - Alex miał zawadiacki uśmieszek jak zawsze gdy ledwo - ledwo udało mu się wyślizgać z tarapatów. W co oczywiście jak wierzył było wyłącznie zasługą jego, jego talentów no i farta z pewną domieszką uroku osobistego. Teraz właśnie tak zapewne sobie o sobie i tej całej sytuacji myślał skoro uśmiechał się właśnie jak łobuz który zdybał samotną, grzeczną i dobrze wychowaną uczennicę i pannę z dobrego domu. Oparł się na jednej ręce pochylając się nad nią i niejako więżąc ją między sobą a ścianą z rzędy szafek o jaką się opierała. Zresztą tak naprawdę się nawet nie pytał tylko bajerował jak to też miewał w zwyczaju bo ledwo przebrzmiały jego słowa a już schylił się jeszcze bardziej aby ją pocałować.

Zatrzymała go, kładąc rękę na jego ustach i robiąc unik w bok karkiem jak na nieśmiałą studentkę przystało, jedynie drugim ramieniem ciągle go obejmowała.
- No nie wiem czy możemy - podzieliła się z nim obawą - Jesteś moim pacjentem, ja twoim lekarzem. To byłoby nieprofesjonalne gdybyśmy przenieśli nasze relacje ze stopy zawodowej na prywatną, nie sądzisz?

- Chrzanię to! Chcę cię pocałować!
- Fox jedynie przewrócił oczami, cicho się roześmiał i machnął ręką zbywając przedstawione wątpliwości po czym znów powtórzył próbę. Tym razem bardziej zdecydowanie aby miała jak najmniej czasu do namysłu i grymaszenia.

Cudem ale wykręciła się karkiem tak, że trafił ustami w policzek zamiast w jej usta. Zrobiła przy tym zaskoczoną, niepewną minę i wielkie, ufne oczy psiaka.
- A nie zajdę od tego w ciążę? Jestem za młoda na dzieci… - zjechała ramieniem z pasa Runnera na jego pośladki i ścisnęła je.

- Coś ty! Od całowania i robienia laski nie zachodzi się w ciążę! Zaufaj mi już to nie raz sprawdzałem z dziewczynami! - kompromis jakim był całus ale nie taki jakiego spodziewał się i oczekiwał bajerujący ją facet sprawił, że na chwilę dał się ugłaskać ale jednak dalej dążył do wyznaczonego sobie celu. Skrócił dystans tak, że obecnie właściwie stykali się dosłownie piersią w pierś i objął jej twarz i głowę dłońmi aby pewniej ją chwycić do tego zamierzonego pocałunku.

Teraz już nie szło się wywinąć, ani uciec dla przeciągnięcia drażnienia żeby chłop nie zapomniał z jaką to heterą marudną żyć mu przyszło.
- Tak? No dobrzee… zaufam ci w tej kwestii - mruknęła udając, że wcale sama nie ma ochoty na podobne eksperymenty, ani trochę. Stanęła na palcach trochę wyrównując poziom i sama wystawiła usta, zamykając nimi wargi Runnera. Nie mieli dużo czasu, zaraz musieli się rozejść. Ona pichcić bomby, on walczyć. Mało przyjemna perspektywa.

Pocałowali się wreszcie. Alex wpił się w nią z taką samą energią z jaką naparł ciałem na jej ciało. Całowali się szybko, mocno i zdecydowanie. Nie mieli zbyt wiele czasu i okazji, nie było wiadomo kiedy się spotkają znowu i w jakim stanie ani w jakich okolicznościach. Ale teraz byli ze sobą tu i teraz! I musieli to iście po detroicku wykorzystać zanim się rozejdą po tych klasach i korytarzach dawnej szkoły.
- Nie bój się. Jesteśmy farciarzami z Det! Nic nam nie będzie! Mamy jeszcze tyle imprez i lasek do zaliczenia, nie? - szepnął do niej gdy skończyli się całować ale jeszcze stali przy sobie. Pocałował ją znowu ale tym razem gdzieś w czubek głowy odgarniając przy okazji jej włosy.

Od strony drzwi na korytarz dobiegł ich głos Lee, czas się skończył. Czekała robota. Bardzo niechętnie, jednak należało się za nią zabrać. On za walkę, ona za bomby.
- Jak się dowiem że tu beze mnie jakąś foczkę, to odstrzelę ci stopę - odparowała zaczepnym tonem, pokazując że prawie się nie martwi i luźno podchodzi do sprawy. Przeczył temu kurczowy uścisk i fakt, że nie chciała się odkleić od Runnera, łapiąc ostatnie sekundy wspólnego spokoju.
- Kocham cię... uważaj na siebie - pocałowała go na pożegnanie, dorzucając wymownie przez ramię, gdy kierowała się do wyjścia - Wciąż masz swoje jedno życzenie, pamiętaj.


 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline