Śmiali się, żartowali, dogryzali sobie, jakby co najmniej znali się od wielu lat. - Jak to się stało – przemknęło jej przez głowę pytanie – że z tej, która miała go śledzić i wystawić na pastwę opinii społecznej, obsmarowując w gazecie, stała się jego partnerką? Wiedziała jednak, ze to nie czas i miejsce na takie dywagacje. Zadbano o to, żeby tkwili w tym bagienku razem, więc zastanawianie się dlaczego tak dobrze się rozumieją, nie miało w tej chwili zupełnego sensu.
- W takim razie podjedź do Galerii.
Popatrzył na nią zdumiony.
- No co, muszę kupić rękawiczki, skoro mam znowu mieć przyjemność ze starszym sierżantem Podrożnym – uśmiechnęła się. - Jego savoir-vivre jest dla moich dłoni zbyt... soczysty.
Roześmiał się.
- Obawiam się, że jest na to już za późno, widziałaś te korki. Będziesz sobie musiała jakoś poradzić z wylewnością naszego kolegi Wacława.
- Eh, nieczuły twardziel – mruknęła, puszczając do niego oczko. - Ale jak na obiad będzie schabowy po zbójnicku, to nie licz na moją współpracę.
Droga usiana gęsto tablicami ograniczającymi prędkość wiodła przez liczne, mniej lub bardziej malownicze, wsie i miasteczka. Podróż nie dłużyła im się jednak, gdyż wykorzystali ją na burzę mózgów i wymianę hipotez co do historii zaginięcia grunwaldzkich mieczy. Z uwagi na ostatnie wydarzenia i materiały, w których posiadaniu byli, ta o zamianie oryginałów na repliki wydała się Idzie w tej chwili wartą zbadania.
- Obawiam się jednego. Z tego co widziałam, zbiory w muzeum są dość przypadkowe i niekoniecznie skrupulatnie opisane. Wyobrażasz sobie kolczugi z XVI wieku, minerały, wazy japońskie i ząb mamuta? Wszystko naraz! Nie wiem, czy w księgach klasztornych znajdziemy jakieś wiarygodne informacje. No chyba, że jednak ci dawni mnisi byli bardziej sumienni i wnikliwi. Myślisz, że tak po prostu dadzą nam zajrzeć do ich biblioteki?
__________________ A quoi ça sert d'être sur la terre? |