Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-03-2019, 22:53   #61
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Kraków, 1910

Nie spodziewała się, że użyte słowa zadziałają na Niemca jak płachta na byka. Myślała raczej, że będzie to swoisty klucz do skarbca, który nagle się otworzy, ukazując całe swoje bogactwo. Miała nadzieje, że usłyszawszy je, Wolfgang zaniecha absurdalnych prób adorowania i po prostu odda jej listy, zakańczając w ten sposób tę niezręczną sytuację. Jego reakcja ją przeraziła. W jednej chwili zmienił się w nieobliczalnego potwora. Purpura jego twarzy kłuła ją w oczy, a wrzask miażdżył wrażliwy słuch. Zadrżała i popędzana automatycznym odruchem obronnym, odsunęła się jak najdalej. Niestety, to nie był koniec wrażeń. W tej samej chwili do pokoju wtargnęła druga bestia, w której z trudem rozpoznała Barskiego. Zamrożona w swym przerażeniu i szoku, rejestrowała w bezruchu następujące po sobie wydarzenia. Ze stuporu wyrwało ją dopiero ponaglenie do wyjścia. Czym prędzej ruszyła do drzwi, zauważając z niemałym zdziwieniem, że trzyma w ręku kopertę i klika zapisanych kartek.
Przed wejściem czekała na nich dorożka. I kolejna niespodzianka. Na miejscu woźnicy siedział Aleksander.

Edmund pomógł wsiąść rannemu, sam usadowił się obok niego, ona zaś zajęła miejsce obok brata.
Spiorunowała go wzrokiem, lecz powstrzymała się od pytań i komentarzy dopóki nie ruszyli sprzed, teraz już odartego z tajemnicy, dworku.
Wkrótce konie mknęły drogą w ciemności rozjaśnionej blaskiem królującej na bezchmurnym niebie pełni, a ona mogła wreszcie przystąpić do ataku:
- Co ty tu robisz? Co WY tu robicie? Razem!
- Nie mogłem pozwolić, żebyś była tu sama. Widziałaś co to za miejsce.
- Ale skąd …
- Wiedziałem? Barski mi powiedział. Najwidoczniej ruszyło go sumienie. Dlaczego mi nie powiedziałaś? Pojechałbym z tobą!
- Z tego samego powodu, dla którego ty mi nigdy nic nie mówisz!
- Tosiu!
- Dobrze już, zostawmy to. Dowieź nas bezpiecznie do domu. - Obejrzała się do tyłu. - Tam sobie wszystko wyjaśnimy. O ile pan Barski będzie w stanie...
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline  
Stary 25-03-2019, 20:45   #62
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Kraków, 1910 rok.

Każdy podskok dorożki sprawiał mu ogromny ból. Miał nadzieję, że lada moment dotrą do posiadłości Antoniny. Inna opcja nie przyszła mu w ogóle do głowy, właściwie bez zastanowienia wtoczył się do dorożki prowadzonej przez Aleksandra, jakby oczywistym miało być, że właśnie tam powinni się udać. Zachował się jak pan domu, który po suto zakrapianej kolacji, obiera cel - dom. Hrabinę zaś wrzucił w rolę kochającej i współczującej żony zabierającej męża, który przesadził, by w ciszy i spokoju pomóc wylizywać mu rany. Te sygnały absurdalnej sytuacji jednak nie docierały do niego. Wiedział, że musi odpocząć i naprawić swoje ciało, które nie zawiodło go w wyzwaniu, jakie podjął.
Dwa kwadranse później, gdy dotarli do posiadłości hrabiny, poczuł, że jest bezpieczny. Miał nadzieję, że szlachcianka, dla której wydarzenia tej nocy, musiały być okropnym przeżyciem, znajdzie w sobie odrobinę współczucia, które nie pozwoli, aby się tutaj wykrwawił. Raz już uratowała mu życie, co pozwalało przypuszczać, że niezależnie od uczuć, jakim go darzy, nie pozwoli by w jej domu stała mu się krzywda.
Do sypialni dotarł w asyście Aleksandra oraz wiernego sługi, który o nic nie pytał, a spojrzeń rzucanych ukradkowo w stronę Antoniny nie był w stanie wychwycić.
Hrabina osobiście nadzorowała to, aby powrócił do miejsca, które bez jej zgody opuścił, udając się na niebezpieczną, zważywszy na stan jego zdrowia, wycieczkę.
Kiedy już leżał z poduszką pod głową, zdał sobie sprawę z tego, jak musi wyglądać. Być może sprawiła to obecność tej pięknej i zadbanej kobiety, co kontrastowało z jego pokrwawioną głową, poplamionym za ciasnym ubraniem, pożyczonym od Aleksandra. Wiedział też, że musi okropnie śmierdzieć potem i krwią. Mimo wszystko sam nie dałby dzisiaj rady o siebie zadbać. Jak na ironię, kiedy przychodził tutaj kilkanaście godzin wcześniej w eleganckim stroju, wypachniony wyjątkową wodą kolońską, mógł uwodzić, teraz wzbudzać musiał obrzydzenie. Kobieta mimo wszystko pozostała z nim zanim nie dopilnowała całości. Nie wątpił w to, że musi wyjaśnić pewne rzeczy, lecz nie wiedział, od czego zacząć. Wydukał więc tylko:
- Co Pani chce wiedzieć?
- Wszystko oczywiście. Po pierwsze: dlaczego ja? Po drugie: co to za listy? Po trzecie: co pana łączy z tym obleśnym Wolfgangiem, po czwarte: co ma z tym wspólnego mój brat? Nie wiem czy dobra kolejność, ale to już zostawiam panu.
- Posiada Pani coś, ale to długa historia. Listy musi Pani spalić. Panicz Aleksander lubi kłopoty, nie ma żadnego związku z niczym już ważnym. Szantażowałem Panią, a Wolfgang pracuje dla mnie.
- Nadal nic mi to nie wyjaśnia.
- Tłumaczy moje postępowanie. To usprawiedliwienie, nie wyjaśnienie.
- Rozumiem, że niczego się nie dowiem. Niech i tak będzie - zakończyła rozmowę, wychodząc z pokoju.
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 25-03-2019 o 21:13.
Athos jest offline  
Stary 25-03-2019, 22:05   #63
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Kiedy wypowiadała ostatnie słowa zadzwonił telefon. Powoli sięgnął po niego, przez chwilę jeszcze rozważając dwuznaczny sens słów Idy. „Mogłabym powiedzieć (…), że jeszcze nie spotkałam tego odpowiedniego. Ale nie powiem." Droczyła się z nim albo nieświadomie gra toczyła się sama. Wiktor wiedział, że mógłby pociągnąć temat dalej, ale wolał nie wnikać w intencje dziennikarki. Kiedy odebrał telefon w słuchawce usłyszał znajomy głos należący do policjanta z Jodłownika, którego mieli okazję poznać przy okazji „wypadku” w Szczyrzycu. W serdeczny bardziej, niż służbowy sposób, funkcjonariusz zapraszał do siebie Idę i Wiktora. Sprawy są bardzo skomplikowane, jak to określił, więc warto je omówić na miejscu. Przy okazji poprosił, aby policjanci z Krakowa nie marnowali czasu na obiad, w byle jakim, co wyraźnie zaznaczył, zajeździe. Z uśmiechem Wiktor pokrótce zreferował Idzie temat rozmowy. Oczywiście nie zapominając rozpocząć relację od stwierdzenia, że tym razem to niestety żadna fanka, lecz stary, wspólny kolega po fachu.
Kilka chwil później próbowali wydostać się z miasta. Korki zaczęły być bardzo uciążliwe. Zanim dotarli do wylotówki na Limanową stracili sporo czasu, lecz mogli się przekonać, że mają z sobą wiele cech wspólnych, gdyż niemal równocześnie zażartowali z faktu, że „przenośny kogut” wiele by im teraz usprawnił. Resztę drogi spędzili wymieniając się informacjami zdobytymi na temat interesującej ich sprawy. Wiedzieli jedno. Muszą znaleźć powiązanie pomiędzy Francją, bardziej konkretniej Oksytanią, a Opactwem w Szczyrzycu.
- Podsumowując. Teoria mogłaby być taka. Ktoś, być może Czacki, chciał ukryć miecze, tylko nie chciał tego robić w Polsce, która nie była niepodległa. Ukrył je gdzie indziej. Wcześniej oczywiście wykonał replikę tych oryginalnych mieczy. Te repliki, które uważano za oryginały, przeszły burzliwe dzieje. Najpierw trafiły do kolekcji Czartoryskich, potem do parafii we Włostowicach, a ostatecznie do Zamościa, skąd ślad po nich zaginął. Ale to te repliki zaginęły lub ktoś się zorientował, że to podróbki i uznał, że gra nie warta świeczki. Tego nie wiemy. Oryginały w tym czasie zostały wywiezione do Francji przez mnicha z Opactwa w Szczyrzycu i tam warto poszukać. Może w księgach parafialnych, znajdziemy ślad mnicha, który wyruszył w podróż i nie wrócił? I co Ty na to moja piękna i niezdobyta towarzyszko?
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 25-03-2019 o 22:48.
Athos jest offline  
Stary 28-03-2019, 17:07   #64
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Śmiali się, żartowali, dogryzali sobie, jakby co najmniej znali się od wielu lat. - Jak to się stało – przemknęło jej przez głowę pytanie – że z tej, która miała go śledzić i wystawić na pastwę opinii społecznej, obsmarowując w gazecie, stała się jego partnerką? Wiedziała jednak, ze to nie czas i miejsce na takie dywagacje. Zadbano o to, żeby tkwili w tym bagienku razem, więc zastanawianie się dlaczego tak dobrze się rozumieją, nie miało w tej chwili zupełnego sensu.
- W takim razie podjedź do Galerii.
Popatrzył na nią zdumiony.
- No co, muszę kupić rękawiczki, skoro mam znowu mieć przyjemność ze starszym sierżantem Podrożnym – uśmiechnęła się. - Jego savoir-vivre jest dla moich dłoni zbyt... soczysty.
Roześmiał się.
- Obawiam się, że jest na to już za późno, widziałaś te korki. Będziesz sobie musiała jakoś poradzić z wylewnością naszego kolegi Wacława.
- Eh, nieczuły twardziel – mruknęła, puszczając do niego oczko. - Ale jak na obiad będzie schabowy po zbójnicku, to nie licz na moją współpracę.

Droga usiana gęsto tablicami ograniczającymi prędkość wiodła przez liczne, mniej lub bardziej malownicze, wsie i miasteczka. Podróż nie dłużyła im się jednak, gdyż wykorzystali ją na burzę mózgów i wymianę hipotez co do historii zaginięcia grunwaldzkich mieczy. Z uwagi na ostatnie wydarzenia i materiały, w których posiadaniu byli, ta o zamianie oryginałów na repliki wydała się Idzie w tej chwili wartą zbadania.
- Obawiam się jednego. Z tego co widziałam, zbiory w muzeum są dość przypadkowe i niekoniecznie skrupulatnie opisane. Wyobrażasz sobie kolczugi z XVI wieku, minerały, wazy japońskie i ząb mamuta? Wszystko naraz! Nie wiem, czy w księgach klasztornych znajdziemy jakieś wiarygodne informacje. No chyba, że jednak ci dawni mnisi byli bardziej sumienni i wnikliwi. Myślisz, że tak po prostu dadzą nam zajrzeć do ich biblioteki?
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline  
Stary 28-03-2019, 19:48   #65
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Kraków 1910 rok.

Miał nadzieję, że hrabina rano go odwiedzi. Pomylił się. Pojawił się tylko i wyłącznie służący oraz lekarz, który z niedowierzaniem kręcił głową, jednak pracę swoją wykonał rzetelnie. Nie komentował, lecz patrząc wymownie na Barskiego sprawiał, że ten czuł się o wiele gorzej, niż gdyby medyk zdecydował się na wykład o braku odpowiedzialności. Był zahartowany i wytrzymały, rzadko chorował, co pewnie sprawiło, że „nocny spacer” nie spowodował zbyt wielu skutków ubocznych. Zalecenie było jedno – wypoczynek, tym razem bezwzględny. Lekarz obiecał składać wizyty codziennie, zresztą jak zapewnił Witolda, w tym domu jeszcze nikomu nie spadł włos z głowy. Barski zdał sobie sprawę z tego, że lekarz musi znać prawdę, jednak było coś co sprawiało, że na jego dyskrecję można było liczyć. Ciekawe, jak wiele mu powiedziano – pomyślał. Może nie cierpiał zaborców i stąd trzymał stronę hrabiny, uznając, że kara była sprawiedliwa.
Piękna szlachcianka pojawiła się dopiero przed obiadem. Miał nadzieję, że zagadnie go o coś więcej, niż tylko o zdrowie. Znowu się pomylił. Kiedy uznała że wizyta dobiegła końca ruszyła do wyjścia. Przejął więc inicjatywę.
- Dlaczego to robię? Pewnie o to Pani naprawdę chciała zapytać? - kiedy zobaczył, że się zatrzymała kontynuował. - Historia z rodzaju tych, które łapią za serce, jednak ta jest prawdziwa. Pewien chłopiec trafia do sierocińca. Może ma to szczęście, że nie pozostaje na ulicy. Od początku nienawidzi tego miejsca, bo czuje się samotny. Jest malutki ma niespełna cztery lata. Kto by chciał sierotę albo kogo interesuje los przybłędów. W tym wszystkim pojawia się ktoś, kogo w pierwszej chwili trudno posądzić o to, że zainteresuje się niechcianym chłopcem. Starszy mężczyzna jednak zabiera chłopca z sobą i zaczyna edukację. Uczy go wszystkiego, co sam umie, a kiedy zmuszony jest wybywać z domu, bo zapomniałem dodać, że ten mężczyzna często podróżuje, zajmują się nim wykwalifikowani korepetytorzy. Chłopiec uczy się wszystkiego i niczego mu nie brakuje. Może miłości, ale sam w pewien sposób kocha swojego opiekuna. Tak, to dobre słowo, które dotąd było mu obce, bo nikt wcześniej go tego nie nauczył. Chłopiec jest karany za swoje przewinienia, ale wie, że tak trzeba. Uczy się dyscypliny. Niemieckiej dyscypliny. Kiedy chłopiec zna już dobrze język niemiecki, matematykę, łacinę, savoir-vivre, jazdę konną, szermierkę przychodzi czas na coś trudniejszego. Poznaje wówczas wspaniałego człowieka. Tylko jeden jedyny raz dochodzi do bezpośredniego spotkania. Z tego wszystkiego zapamiętuje jedno:
Czy on był Polakiem?
Tak Kanclerzu! Świetnie to Pan określił - był, teraz jest Niemcem!
Posłuchaj mój chłopcze i zapamiętaj to, co często powtarzam: DAJCIE POLAKOM RZĄDZIĆ, A SAMI SIĘ WYKOŃCZĄ.*
Chłopak usłyszał tyle albo aż tyle. Potem zostaje wcielony do wojska, tam ciągle się uczy. Później trafia do specjalnej jednostki, czuje się wybrany, ale pamięta też, że inny naród go odtrącił. Teraz wie, że nie jest już Polakiem, jest Niemcem, a to oznacza wierność Rzeszy. Później czas mija, a on ciągle działa i uczy się. W końcu staje się jednostką samodzielną. Realizuje swoje cele i korzysta z uroków świata. Jest panem własnego losu. Otto von Bismarck umarł w 1898 roku, kilka miesięcy później umarł mój opiekun, może z żalu, może ktoś go zabił. To dla mnie nie istotne. Żyję i służę Rzeszy, bo Polacy mieli dla mnie tylko przytułek. Dzisiaj wieczorem wspaniały polski patriota zabierze pewnie panią hrabinę może do opery, a może do teatru. Później będzie prawił czułe słówka, a później liczył na to, że znajdzie szczęście w Pani ramionach. Niech Pani go zapyta tylko o jedno. Jaki kolor mają Pani oczy, hrabino?


* Otto von Bismarcka słynna wypowiedź o Polakach.
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 28-03-2019 o 20:26.
Athos jest offline  
Stary 28-03-2019, 21:35   #66
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Na komendzie od rana panował grobowy nastrój. Dwójka funkcjonariuszy w ciszy, skupiona nad dokumentami starała się nie wchodzić w drogę komendantowi. Podrożny zamknięty w swojej kanciapie analizował jeszcze raz fakty.
- Po kiego grzyba najpierw spotkali się z byłymi policjantami, którzy potem zginęli w wypadku. Po co pokazywali się z nimi tak... - nie mógł znaleźć odpowiedniego słowa. - Tak do dupy! W restauracji, przy wszystkich. Co się stało i skąd potem ci tajniacy z Krakowa, a potem znowu oni. Teczka! Była przecież teczka, mógł ją najpierw przejrzeć, ale głupio oddał. Ale pewnie szyfr był, którego on i tak nie znał. Eh. - podrapał się po brodzie i napił kawy. - Wyglądali przecież sympatycznie. Musiała to być akcja. Stąd wyglądało na to, że się nie znali.
TO BYŁA AKCJA! - wyszedł wykrzykując do podwładnych. - ZORGANIZOWANA. AKCJA! Co tak gęby rozdziawiacie. Akcja. Nic nam do tego, rozumiecie? Na studia chciałeś iść Jacek, a chuja rozumiesz! Co wiemy? - patrzył na zdezorientowanych młodszych kolegów: Nic nie wiemy!
Ty coś Romuś wiesz? - popatrzył w stronę pierwszego. - Nic nie wiesz! A ty Jacuś? - zapytał retorycznie. - Też nic nie wiesz! Ja też nic nie wiem! I dobrze. Nic nie wiemy! Rozumiecie! - podwładni nie mieli pojęcia jak, nagle w ciągu kilku chwil, ich dowódca wpadł w dobry humor.
Kiedy powrócił ze śniadania, które zjadł ze smakiem, zajął się papierkową robotą. Była kwestia mandatów, jazdy pod wpływem, jakaś bójka gówniarzy. W końcu, kiedy uporał się ze wszystkim, z powrotem spojrzał w stronę prawie pustej teczki. Jedno głupie zeznanie kelnerki, materiały ze zdarzenia, choć większość poszła do Krakowa i tyle. No nie do końca, była jeszcze karteczka z numerem telefonu do tego Wiktora. Podrożny w gruncie rzeczy był uczciwym gliną postanowił więc zadzwonić. Obiecał przecież, że będą w kontakcie.

Do Jodłownika dojechali przed 15-stą. Na posterunku zastali wyłącznie Jacka, który poliglotą nie był. Młody chłopak wydawał się mocno zaaferowany tym, że to jemu przyszło przywitać gości z Krakowa. Starał się, lecz gubił, wciąż twierdząc, że za wiele to on nie wie, ale kierownik prosił, aby goście poczekali. Kwadrans później zjawił się Podrożny. Od razu przywitał się z Wiktorem i Idą, jak ze starymi znajomymi, zapewniając, że na wszystko tutaj miał oko i wszystkiego przypilnował należycie. Kiedy już kawa stała na blacie biurka, przed naszą dwójką, Wacław wypalił od razu:
Przesłuchaliśmy kelnerkę z Marysieńki i zabezpieczyliśmy zeznania. Wskazał na teczkę, która leżała obok niego. Do wglądu rzecz jasna dla Was. Akcja, nie wnikam. Śledztwo w toku? Pomoc nasza potrzebna?
Wiktor spodziewał się, że spotkanie z ofiarami wypadku nie mogło ujść uwadze obsłudze gospody. Miał jednak nadzieję, że sprawa została nakreślona w taki sposób, że całość działań operacyjnych przejmie Kraków. Nie pomylił się, lecz miał dziwne wrażenie, że miejscowy policjant oczekuje czegoś. Może neewsa, może pochwały, a może też pytał wyłącznie kurtuazyjnie oczekując, że obecność przybyłych zwolni go z obowiązku prowadzenia „trudnego” śledztwa. Popatrzył na Idę, w końcu to ona była ich rzecznikiem prasowym. Specjalistką od pablik rilejszyn, jak mówili miejscowi.
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 28-03-2019 o 21:39.
Athos jest offline  
Stary 28-03-2019, 23:44   #67
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
I tak, choć powinien wzbudzić litość i współczucie znowu wywołał w niej wściekłość. Może dlatego wyszła z jego pokoju z mocnym postanowieniem, że nie zapyta go o nic więcej. Nazajutrz przepytała dokładnie doktora o stan zdrowia pacjenta i jego rokowania. Upewniwszy się, że nocna eskapada nie pogorszyła zbytnio jego stanu, odetchnęła z ulgą. Nie to, żeby jej jakoś specjalnie na nim zależało, ale w im lepszym był stanie, tym większą mogła mieć nadzieję, że szybko opuści jej dom.

Mimo wszystko dobre wychowanie wzięło górę. Przed obiadem poszła go odwiedzić. Sucho i zwięźle zapytała o samopoczucie i odwróciła się w stronę drzwi, by udać się do swoich zajęć. I wtedy właśnie sam z siebie rozpoczął swoją opowieść, a ona wysłuchała jej do połowy, wciąż trzymając dłoń na klamce. Kiedy jednak wspomniał o kanclerzu, odwróciła się, by spojrzeć na wyraz jego twarzy. Żal zmieszany ze złością, to jedyne co tam znalazła. A może aż tyle? Czyż to i tak nie zbytnie obnażenie uczuć przez kogoś, kto wydaje się ich nie mieć? Czy oczekiwał od niej współczucia? Na pewno nie. Czy chciał się usprawiedliwić? Tym bardziej nie.

Nie zdążyła wymyślić dobrej riposty, gdy zaskoczył ją uwagą na temat planowanego na dziś wieczór spotkania. W zgiełku ostatnich wydarzeń zupełnie o tym zapomniała. Ale skąd on o tym wiedział? - To szpieg! - słowa Aleksandra odezwały się w jej głowie. - Więc i mnie śledził?

- Owszem panie Barski, dziś jak co roku, w Słowackim wystąpi z lwowskim zespołem operetkowym Helena Miłowska i pójdę tam z patriotą, który bardzo dobrze zna moje oczy, bo nie pierwszy raz będzie się w nie wpatrywał – wycedziła powoli, patrząc na niego z pogardą, po czym nacisnęła w końcu klamkę i wyszła z pokoju.

Miała gdzieś zasady, które wpojono jej latami ucząc dobrych manier i należytego zachowania. Sięgnęła po kopertę z listami, których pierwotnie nie zamierzała czytać, ale jednocześnie nie potrafiła spalić.
Przeczytała raz, drugi i trzeci. Nie mogła w to uwierzyć. Aleksander tonął w długach, zaciągniętych w „Domu pod Jaworem”. Jakby tego było mało, korespondował ze spiskowcami z zaboru rosyjskiego. I na koniec wisienka. To Witold Barski był właścicielem rozpustnego dworku. Spojrzała na kominek. Dotarło do niej, że przecież nie ogrzewa się domu w lipcu. Zebrała wszystkie kartki i poszła z nimi do kuchni, gdzie rozprawiła się z nimi, wrzucając je do kuchennego pieca. Teraz nie miała dowodów, ale nikt inny też nie będzie ich miał. Pozostało jej tylko jedno. Rozmówić się z bratem.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline  
Stary 29-03-2019, 22:14   #68
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Kraków, 1910 rok.

Popołudnie nie przyniosło nic nowego. Drzemka, w którą na chwilę zapadł, dała odpoczynek ciału, lecz nie duszy. Posiłki, jakie dostarczał mu Jan, pomagały odzyskać część sił. Jadł z musu, konieczność zastąpiła apetyt. Później czekał, lecz nic się nie działo.
Głowa wciąż bolała, lecz nie to stanowiło problem. Na krótką chwilę pojawił się Aleksander. Witold miał do niego tylko dwie prośby, na które młodzieniec przystał bez większych oporów. Tak, jak i jego siostra patrzył na Witolda z pogardą. Teraz nie miało to dla Barskiego większego znaczenia. Odpoczywał i czekał.
W końcu, kiedy Aleksander dostarczył mu kartkę papieru rozpoczął pisanie listu. Miał być krótki lakoniczny w swej treści, lecz kiedy skreślił pierwsze słowa uznał, że należy postąpić inaczej. Kiedy po kilku minutach był pewny, że zawarł w nim wszystko, a atrament zastygł zgiął kartkę.
Gdy zapadał wieczór przez chwilę słyszał poruszenie w domostwie, jakie musiało nastąpić w momencie pojawienia się znajomego hrabiny. Jeszcze kilka minut cierpliwości, potem troszkę wysiłku i uda się. Dwa kwadranse później wsiadł do dorożki i ruszył w drogę. Kilka minut później zmienił powozy i udał się do Domu pod Jaworem. Miał nadzieję, że stary służący zgodnie z jego prośbą odda list hrabinie.

„Droga Hrabino.

Przepraszam, to jedyne słowo, które chciałem zawrzeć w liście. Na tym miał on się w pierwotnej wersji się zakończyć. Uznała by mnie jednak Pani za prostaka, jakim pewnie w Pani oczach i tak pozostaję. Z pewnością to słowo niesie ze sobą wiele znaczeń. Powinno wystarczyć, lecz uważam, że zasługuje Pani na pełne wyjaśnienie.
Przepraszam, za mą poufałość, z jaką rozpocząłem, zwracając się do Pani w mym liście, jako Droga. Miałem na myśli ważną, wyjątkową, w pewien sposób bliską mi osobę.
Przepraszam za to, że nadużyłem Pani gościnności, narażając Panią jako gospodynię tego domostwa, na wszelkiego rodzaju niedogodności, a może i powody do plotek.
Przepraszam Panią, jako opiekunkę swojego brata, za to, że świadomie naraziłem Panią na niepokój o los najbliższej Pani osoby.
Przepraszam za to, że źle rozpoczęliśmy naszą znajomość. Od słów, gestów, czynów, za które biorę w pełni odpowiedzialność.
Przepraszam za to, że naraziłem Pani osobę na wizytę w miejscu, które mogło narazić Panią na niebezpieczeństwo. A z pewnością pozostawiło w Pani głowie zamęt, spowodowało niesmak, a może i obrzydzenie do mej persony i innych osób, które Pani spotkała wczorajszej nocy.
Przepraszam za to, że jeszcze przez jakiś czas pokój, w którym przebywałem będzie kojarzył się Pani z potworem, koszmarem z najgorszych snów.
Przepraszam za wszystkie słowa, które mogły zabrzmieć dwuznacznie, lecz nie jestem dobrym mówcą.
Przepraszam za szantaż, podstęp i knucie, które uczyniłem w pełni świadomy, tego co czynię.
Przepraszam wreszcie za to wszystko, co jeszcze uczyniłem, a o czym Pani jeszcze nie wie. Także i te krzywdy, o których nie mam pojęcia, a których Pani doświadczyła.
Na koniec przepraszam za to, że stanąłem na Pani drodze i proszę o usunięcie ze swej pamięci epizodu, który stał się przy moim udziale.


Przepraszam
Witold Barski


PS. Kiedy mówiłem o kolorze Pani oczu miałem na myśli odcień, który przybierają w różnych sytuacjach. Zauważyłem to już podczas pierwszego spotkania. Dla mnie zarezerwowała Pani niestety chłodny seledyn. Choć przyznam, że raz, w momencie Pani gniewu, dostrzegłem piękny malachit. „
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 29-03-2019 o 22:18.
Athos jest offline  
Stary 30-03-2019, 17:37   #69
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Mimo wcześniejszych obaw obyło się bez nadmiernej wylewności ze strony szefa posterunku w Jodłowniku. Dłonie ocalały a i elokwencją rzeczony nie miał zamiaru się popisywać. Niepewnie zerknęła na lądującą przed nią znienawidzoną rozpuszczalną. Trzeba będzie wypić, by gościnności gospodarza nie urazić. Czekało ją jeszcze jedno trudne zadanie, które niemym spojrzeniem przekazał jej Wiktor. Sięgnęła po teczkę i zaczęła przeglądać papiery. Jedna rzecz nie dawała jej spokoju. Jeżeli Podrożny, przekonany o tym, że sprawę przejął Kraków, wysyłał tam dalsze sprawozdania i do tej pory nikt się tym faktem nie zdziwił, oznaczało to, że ludzie od telefonów i opla insigni nie byli przebierańcami. Prawdziwa policja wmanewrowała postronne osoby w udawanie policji. To było co najmniej chore. I grube.
- Świetna robota, panie sierżancie. Widać starą dobrą szkołę. Teraz już coraz mniej tak skrupulatnych raportów się spotyka.

Podrożny pękał z dumy. Poprawił się na krześle i uśmiechnął szeroko. Najwyraźniej na coś czekał.

- No tak – pomyślała – powinniśmy jakoś odnieść się do tego spotkania. Tylko dlaczego ja, do cholery? Przecież to Wiktor z nimi gadał. - Spojrzała wymownie na swego „partnera”, lecz ten tylko uśmiechnął się niewinnie. - No jego chyba to bawi – zezłościła się. - Dlaczego wcześniej nie ustaliliśmy jakiejś wersji? - I nagle ją oświeciło. Przecież najciemniej jest pod latarnią. - Sam tego chciałeś Wiktor – usprawiedliwiła się w myślach i zwróciła do starszego sierżanta, wymownie wskazując na trzymaną w ręku teczkę:
- Myślę, że takiemu policjantowi jak pan możemy zaufać i uchylić rąbka tajemnicy służbowej. Bo „tajne przez poufne” jest dobre, ale czasem lepiej wiedzieć co nieco, żeby niewiedzą czegoś nie popsuć.
Zniżyła głos, przechodząc na ton konfidencjonalny.
- Ruszyła akcja... - Na słowo „akcja” twarz Podrożnego się rozpromieniła – Pan kojarzy ustawę dezubekizacyjną? - Uśmiech na twarzy policjanta zgasł momentalnie. - Są pewne wątpliwości wobec niektórych... ekhm... emerytów... Więcej nie możemy powiedzieć, ale sam pan rozumie, bo przecież już dawno mógłby pan odejść ze służby, prawda? - Błogosławiła swoją pracę i znajomości. Dzięki artykułowi koleżanki z redakcji dość dobrze poznała sytuację „psów wyklętych”. Miała nadzieję, że mówiąc dużo, a jednocześnie nic, zamydli mu oczy straszakiem na tych, którzy choćby godzinę kiedyś przepracowali w MO.
Policjant nieoczekiwanie wykazał się wielką inteligencją.
- Rozumiem. Lepiej nie drążyć tematu.
- Lepiej bym tego nie ujęła.
- W takim razie, nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić państwa na wspomniany wcześniej obiad. Chłopskie Jadło na pewno wam – mieszczuchom - się spodoba.
- Ja nie jestem właściwie … - przerwała, gdyż Wiktor spojrzał na nią z kpiącym uśmieszkiem zwycięzcy - … mieszczuchem. Ale chętnie spróbuję miejscowych specjałów.

Na szczęście nie było tak źle. Przecież chłopi jadali też ryby. Obyło się bez schabowego. Jedzenie było rzeczywiście dobre, choć niestety z racji na swoje zamówienie, musiała czekać najdłużej, narażając się potem na wnikliwą obserwację jej poczynań z ośćmi. Wacław przypieczętował posiłek pięćdziesiątką smirnoffa, oni wymigali się „służbą 24/24h”. Odwieźli kierownika pod dom i ruszyli w stronę Szczyrzyca.

- W co ty mnie wpakowałeś Wiktor? Nie znam się na działaniach policji ani na funkcjonowaniu zakonów, opactw i innych takich! - wybuchnęła nagle. - Przecież opat to za duża szycha, nakazu nie mamy … jak? No chyba, że zwyczajnie się zwrócimy …
Popatrzyła na niego i westchnęła głośno widząc jego minę pt. „właśnie sama sobie odpowiedziałaś”.

W kancelarii parafialnej ostatni raz była gdy miała przyjąć bierzmowanie. Chyba wszystkie były podobne i pachniało w nich tak samo: wilgocią niedogrzewanych murów.

- Jesteś katolikiem? - zupełnie nie miała pojęcia skąd przyszło jej do głowy to pytanie. Nie dane jej było usłyszeć odpowiedzi, gdyż właśnie wtedy w pomieszczeniu pojawił się mnich w białym habicie i czarnym szkaplerzu.

Ku ich zaskoczeniu zadane pytanie nie nastręczyło mu żadnych trudności. Tak jakby był na nie przygotowany, odrzekł szybko:

- Tak, był taki brat, który wyruszył do Francji pod koniec osiemnastego wieku, szczegółów nie przytoczę teraz … ale można to będzie sprawdzić. Brat Antonii ostatnio wyszukał już te informacje. Swoją drogą to dziwne, takie nagłe zainteresowanie tym tematem...
- Jak to?
- No nie dalej niż dwa tygodnie temu pytała o to samo pewna kobieta.
Ida omal nie podskoczyła na krześle.
- Czy zostawiła jakieś namiary?
- Namiary? Tak. A na kolejne pytanie odpowiem z wyprzedzeniem. RODO ! No chyba, że macie nakaz?
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?

Ostatnio edytowane przez Nimue : 30-03-2019 o 17:40.
Nimue jest offline  
Stary 30-03-2019, 18:31   #70
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
-Koleżanka zaraz przyniesie z samochodu odpowiednie dokumenty. Oczywiście nie wymagamy niczego, co by naruszało przepisy. - Rudzki wymownie spojrzał na Idę. Ta w lot pojęła, że woli odbyć tę rozmowę w cztery oczy.
- Oczywiście, zaraz wracam. Nie przypuszczałam, że będą potrzebne. Ale jak widać i bracia podlegli tylko Chrystusowi boją się Unii Europejskiej – skwitowała i wyszła z pomieszczenia.
Musiała na niego chwilę poczekać, co się działo w kancelarii, pozostało poza jej wiedzą. Kiedy Wiktor pojawił się, na jego twarzy dostrzegła lekkie poddenerwowanie. Mogła mieć tylko nadzieję, że nie zrobił nic głupiego. Kiedy wsiadł do samochodu sięgnął po telefon i przekazał informację.
- Zapisz w telefonie i dzwoń. Ta pani nazywa się Łucja Barska. To starsza osoba więc lepiej sobie poradzisz.
Dodała numer do kontaktów i nacisnęła zieloną słuchawkę. Po pierwszym sygnale rozłączyła się jednak.
-Co mam jej do cholery powiedzieć? Przestań wreszcie rzucać mi wyzwania! Nie jesteś moim szefem.
Chwilę później telefon oddzwonił. Wiktor po raz pierwszy nie wiedział, co powiedzieć. Rzucił tylko krótkie:
- Przepraszam, źle zabrzmiało. Możesz? - odetchnął z ulgą pierwszy raz gdy odebrała, w mig przybrała miłą minkę.
- Dzień dobry. Ida Walewska. Tak, dzwoniłam. Jestem dziennikarką i piszę artykuł o zakonie cystersów. Wie pani, taki z cyklu „nieznane historie”. Natrafiłam na ślad pewnego mnicha i dowiedziałam się, że też o niego pani pytała w Szczyrzycu. Czy mogłybyśmy się spotkać? Tutejsi bracia nie za bardzo lubią dziennikarzy. Tak? To świetnie. Przyjadę. Do zobaczenia.
Wiktor odetchnął z ulgą, burza póki co, oddaliła się.
Droga nie była zatłoczona. Późna pora sprawiła, że korki, na które mogli natrafić po drodze, zdążyły się już rozładować. Co jakiś czas mijali tylko nieliczne samochody. Kiedy zjechali na boczne drogi towarzyszył im wyłącznie szum silnika samochodu, którym jechali. Wiktor milczał, Ida starała się też zebrać myśli. Mieli w końcu ciekawy trop. Mieli też pierwszą namiastkę sprzeczki.
Kiedy przybyli na miejsce oczom ich ukazał się odnowiony dworek, który pamiętać musiał jeszcze czasy, kiedy Polska była zależna od zaborców. Wiktor zaparkował i popatrzył w stronę Idy.
-Gotowa na wyzwanie – uśmiechnął się do niej tajemniczo.
- Wyzwanie? Masz jakieś nowe teorie? Czy tylko przypuszczenia, szefie.
Nawet nie przypuszczasz jakie - wypowiedział w myślach.
Kiedy zadzwonili do bramy, ta po kilku chwilach otworzyła się automatycznie. Szli przez chwilę alejką prowadzącą do posesji. Nie dano im zbyt długo czekać. W drzwiach pojawiła się starsza, na oko sześćdziesięcioletnia kobieta. Fartuszek, jaki zarzuciła na swoje ubranie wskazywał na to, że prawdopodobnie pełni funkcję pomocy domowej. Kobieta omiotła spojrzeniem przybyłych i wykonała dziwny ukłon, szczególnie swój wzrok skupiając na Idzie. Wykonując zamaszysty ruch ręką rzuciła w sposób mocno zaczepny:
- OOO, nareszcie, lepiej późno niż wcale. Zapraszam na salony. Pani czeka i doczekać się nie może. Niebywała rzecz! Resztę komentarzy daruję sobie. Walizek nie wnoszę!
Wiktor wzruszył ramionami i popatrzył na Idę. Jego wzrok zdawał się mówić, a nie mówiłem, będzie wyzwanie.
 
Athos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172