Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2019, 23:00   #87
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Kiedy Alice była już kompletnie spłukana, wysuszył jej ciało ręcznikiem. Następnie zaczął wmasowywać olejek arganowy w jej ciało. Jego dłonie poruszały się okrężnymi ruchami, obejmując całe plecy… cały brzuch… obojczyk, uda, łydki… Bahri dotykał jej nieco mocniej, jakby chcąc rozgrzać mięśnie znajdujące się pod skórą. A może kompletnie odpłynął i przestał zważać na to, jak dużo siły używał. Przesuwał rękami po jej ciele, a olejek mu to znacznie ułatwiał. Głowa Harper opierała się na lewym policzku. Widziała prawym okiem twarz Bahriego. Spostrzegła, że spływały po niej łzy… a może to tylko para skraplała się na jego twarzy.
Wnet mężczyzna położył jedną rękę na jej udzie, a drugą na plecach. Wykonywał nimi delikatne, okrężne ruchy.
- Proszę nie zrozumieć mnie źle… - zaczął.
- W jakim sensie? - zapytała. Ona odczytywała jego dotyk jako masaż i tylko tak o nim myślała. Alice widziała jego smutek i choć chciałaby, nie miała jak go pocieszyć. Stracił właśnie siostrę. Wiedziała doskonale jakie to uczucie, jej dwaj bracia zaginęli, jej siostra umarła w Helsinkach. Wielu dobrych ludzi zginęło na jej oczach. Wiedziała jaki to ból dręczy duszę Bahriego. Postanowiła dać mu czas na żałobę. Udać, że nie czuje i nie ma pojęcia o jego zatroskaniu, bólu. Czekała teraz już po prostu na koniec zabiegu. Było jej go bardzo szkoda.
- W tym, że… - mężczyzna zawiesił głos i westchnął. Następnie pokręcił głową. Wmasował olejek arganowy dokładnie w jej brzuch, po czym zrobił krok do tyłu. - Nieważne. To będzie wszystko. Doliczymy pani rytuał do rachunku hotelowego. Mam nadzieję, że spełniliśmy pani oczekiwania - mówił wszystko na jednym oddechu. - Dziękujemy oraz polecamy inne nasze specjalności, między innymi kąpiel stóp pani Charlotte. Ale należy umówić się do niej wcześniej, gdyż są duże kolejki.
Następnie obrócił się i ruszył w stronę pokoju dla personelu. Alice widziała, że Bahri trzyma się tylko dlatego, bo nie chciał rozpłakać się przy klientce. W trakcie masażu i ostatnich aktów rytuału prawda jednak dochodziła do niego. Stracił siostrę. Jak mógł po takiej wieści tak po prostu wrócić do masowania, nawet jeśli to było jego pracą? A jednak dokończył to, co zaczął… I tylko na tyle miał siły.
Alice nie dziwiło to w ogóle. Nie zdążyła mu nawet podziękować, bo uciekł jak strzała. Miała nadzieję, że Bahri zdoła się za jakiś czas pozbierać. Wzbudził się w niej teraz jakiś gniew. Jeśli to naprawdę ci kultyści byli odpowiedzialni za zniknięcie i śmierć siostry masażysty, to zaleźli jej za skórę już po raz piąty w ciągu jednej doby… Harper usiadła, po czym odczekała chwilę, żeby przyzwyczaić się do tej pozycji. Następnie dopiero gdy już miała siły, podniosła się, biorąc ręcznik i owijając nim biust, po czym ruszyła w stronę szatni. Tam usiadła znowu na jednej ze specjalnych ławeczek. Spędziła sporo czasu na zabiegu, musiała przywyknąć do chłodnego powietrza poza samą łaźnią…

Aby zabić czas, wyciągnęła telefon z torebki i zerknęła, czy Terry wysłał jej już sms z informacją o swoim przylocie.
Nie, ale Alice była blisko.
“Wyleciałem
Wysłał ten SMS pięć minut po dziewiętnastej. Tym samym Harper zrozumiała, że nie będzie mogła skontaktować się z nim przez kilka kolejnych godzin. De Trafford mógł być bogatym angielskim szlachcicem, ale na pokładzie samolotu obowiązywały go te same prawa, co wszystkich innych śmiertelników.
Rudowłosa uniosła brew, po czym wygooglowała sobie ile trwa lot z Dubaju na Mauritius. Oszacowała więc, że skoro wyleciał o dziewiętnastej, będzie na lotnisku o jakiejś pierwszej, a potem jeszcze jakieś dwie godziny jazdy do Port Louis. Czyli o trzeciej powinien trafić do hotelu. Harper siedziała jeszcze przez jakiś czas, a następnie odziała się i pozbierała, zabierając swoje rzeczy. Ruszyła na górę. Chciała odwiedzić swój pokój. Potrzebowała zostawić ręcznik i przybory, a także zamknąć wreszcie okno tarasu, skoro na zewnątrz powoli robiło się coraz ciemniej. Przejrzała ubrania w walizce i przypomniała sobie o czymś, co było zapakowane w ciemnej, eleganckiej torebeczce. Kupiła to na lotnisku przed wylotem w strefie gdzie czekało się na odloty. Spodobało jej się i uznała, że nie poskąpi grosza… Wyciągnęła pakuneczek i położyła go na szafeczce w łazience. Potem do niego wróci. Teraz był czas na zwiedzenie baru. Chciała się napić. Kilka drinków wprawi ją w na pewno dużo lepszy nastrój niż ten, w którym była ponownie. Wolała nie iść do tego przy basenie i wybrała ten w budynku.


Bar On The Rocks był pełen ludzi. Tętnił życiem. Śpiewaczka czuła się zdziwiona. W restauracji na kolacji nie było zbyt wielu ludzi i chyba dlatego założyła, że hotel jest wyludniony. Jednak… bynajmniej to nie była prawda. Alice uśmiechnęła się, słuchając klubowej muzyki i patrząc na gości siedzących na niskich fotelikach przy okrągłych stolikach. Wokół było tyle alkoholu, że aż unosił się w powietrzu. Spojrzała na błękitną wodę, która wyglądała kuriozalnie w świetle księżyca i Le Suffren.
- Witaj! - krzyknął do niej barman. - Co ci podać? - zapytał. Bez wątpienia miał bardzo bezpośrednie podejście do gości.
Klimat baru bardzo jej się podobał, choć wcale nie miała jakiegoś wyjątkowo imprezowego nastroju
- Coś, co jak najpierw wypiję, a potem dodam do tego whiskey z lodem to nie sprawi, że będę mieć jutro kaca jak stąd do Egiptu - odpowiedziała swobodnie do barmana i uniosła lekko kąciki ust. Rozejrzała się po barze. Najwyraźniej goście hotelowi lubili spędzać tu czas, ciekawe, czy tak samo dobrze trzymał się drugi bar hotelu.
- Do Egiptu? - zapytał barman, nalewając jej whiskey z colą.
- Do Egiptu? - podchwyciła kobieta, siedząca nieopodal Alice. Miała może trzydzieści lat. Była zwyczajną blondynką. Ani ładną, ani brzydką. Ani szczupłą, ani grubą. Posiadała za to bardzo wyraziste, zielone oczy. Dodatkowo podkreślała je umiejętnie makijażem, przez co można było na chwilę zagubić się w nich.
- Czy widziała pani Bahriego? - zapytała.
Alice podziękowała za whiskey i napiła się od razu. Oczywiście drinki również doliczały się do rachunku pokoju… Zapytana o masażystę, lekko się zdziwiła
- Mmm, niedawno byłam w łaźni, owszem i robił mi masaż. Skąd to pytanie? - zapytała zaciekawiona, utrzymując spokojny ton. Nie chciała się zacząć martwić o człowieka zawczasu. Może kobieta po prostu chciała skomentować ładny zapach jej ciała, albo wygląd skóry po rytuale…
- Bahri jest jedynym Egipcjaninem w Le Suffren - odpowiedziała. - I kiedy już się do niego pójdzie… wspomnienie o nim pozostaje na długo - zaśmiała się i złapała śpiewaczkę za nadgarstek, jak gdyby ta była jej siostrą, lub co najmniej przebyły coś bardzo podobnego.
- Jedni idą na kąpiel stóp do Charlotte, a ci bardziej zafascynowani życiem wybierają Bahriego - rzekł barman. - Mogę prosić panią o nazwisko? Doliczę drink do rachunku - mruknął, wyciągając formularz.
- Tony, jesteś takim nudziarzem - blondynka machnęła ręką. Bez wątpienia była bardzo pijana. - Jak nie przestaniesz tak zachowywać się, porzucę cię i ruszę z powrotem do jego skalnej jaskini. Jest dużo ciekawsza od tego baru.
- Wierzę na słowo. Podobno przyjmuje zarówno kobiety, jak i mężczyzn… ale osobiście nie miałem nigdy tej przyjemności.
- Jak nie miałeś tej przyjemności, to nie miałeś przyjemności w swoim życiu w ogóle - blondynka przyrzekła. - Kiedy pod koniec rytuału Bahri zaproponował mi swój specjalny, czerwony masaż… oraz pełną dyskrecję… Pierwszym razem byłam głupia i odmówiłam. Natomiast drugim… - wybuchła śmiechem. - Tony, polej mi kolejnego shota. Od tego czasu wracam na Mauritius co roku. Ja i połowa kobiet w tym ośrodku.
- I ćwiartka mężczyzn - mruknął barman.
Alice uśmiechnęła się do nich uprzejmie nie chcąc w żaden sposób poruszać tematu Bahriego. Oczywiście zaciekawiło ją na czym niby polegał ten tajemniczy czerwony masaż, ale nie śmiała zapytać. Zresztą… czy nie mogła spodziewać się, czego mógł dotyczyć? Natomiast błyskawicznie pozbyła się swojej whiskey ze szklanki.
- Harper - podała Tony’emu nazwisko, stawiając szklankę na barze
- Poproszę jeszcze jedną - dodała. Chciała poczuć to szumienie w głowie. Odprężyć się. Skoro nawet masażu nie dane jej było zaznać jak trzeba, bo ktoś postanowił ukatrupić siostrę masażysty, a potem on musiał dostać telefon o tym dokładnie w czasie jej zabiegu… Miała zamiar upić się.
- Picie jest takie podstępne. Tutaj drink, tutaj drugi… i nagle nieoczekiwanie uśmiechasz się i czujesz się dobrze - rzekła blondynka. - Wszystkie kłótnie są bezsensowne i chcesz pogodzić się z każdym. Jeżeli napotkasz drugą pijaną osobą, to pięknie. Ale trzeźwych trzeba wtedy unikać jak ognia, bo nie będą w stanie zrozumieć potęgi miłości - kobieta podniosła do góry kieliszek. - Troszkę mi go szkoda. Zawsze było mi go szkoda. Jak do niego idziesz… to zastanawiasz się, czy nie chce cię wykorzystać. Ale jak już skorzystasz z jego usług kilka razy… zaczynasz rozumieć, że to ty wykorzystujesz go. Kilka dziewczyn zakochało się. Ale najmocniejszą fascynację odczuwają geje. Taki Martin, mój przyjaciel do wódki sprzed roku, zrobił małe śledztwo i odkrył, że Bahri chce zapłacić za studia swojej młodszej siostry, która studiuje zaocznie medycynę w Stanach Zjednoczonych. I… - kobieta straciła wątek. - Tony, ja mam być pijana, nie ty. A bez wątpienia odpłynąłeś, skoro mi nie polewasz.
- Przepraszam, madame - odpowiedział barman i napełnił jej szklankę. Kiedy Alice podsunęła mu swoją pustą szklankę, ją również wypełnił napojem. Tyle że innym. Blondynka piła wódkę z kaktusowym sokiem, a Alice whiskey.
- To ważne, aby nie mieszać - przypomniał mężczyzna. - To plus dobre nawodnienie i zero kaca. A wtedy zapraszam do siebie ponownie. W tym barze wychowaliśmy kilka pokoleń alkoholików.
- Amen! - krzyknęła kobieta.
Harper nie chciała słuchać o studiującej siostrze Bahriego, zwłaszcza, że już niczego nie studiowała i jeśli tor jej myśli płynął jeszcze dobrze, Bahri nie miał już na co zbierać kasy z tej pracy. Pozostanie przy niej, czy rzuci ją w cholerę? Popatrzyła na nowa whiskey w szklance i obróciła ją szybko, sprawiając że kostki lodu wewnątrz zakołysały się
- Można tu u was kupić butelkę na wynos do pokoju? W nocy przylatuje mój chłopak i pewnie też by się napił. Ale już zapowiedział mi, że musi to być coś z górnej półki - powiedziała, zaczynając pić kolejną szklankę whiskey. Po połowie tej drugiej, wreszcie poczuła gorąco na policzkach i lekki szum. Nie potrzebowała wiele, by już zacząć być nieco wstawioną. Do upojenia jednak jeszcze długa droga.
- Do czwartej jesteśmy otwarci - rzekł Tony. - Nie zaprowadzisz go do nas? Z chęcią poznałbym go.
- Nie będzie zazdrosny o Bahriego? - zapytała blondyna. - Choć pewnie nie powinnam o nim tyle mówić. Wypadam na szaloną fankę.
- Nel, ty jesteś szaloną fanką.
Kobieta lekko skrzywiła się, ale nie zaprzeczała.
- Nie będzie miał o co Bahri był profesjonalny i przeprowadził mój rytuał bez specjalnych propozycji. Zgaduję, że albo miał zły humor, albo może gwiazdy są w złym ułożeniu i dziś nie na to był czas… - rzuciła luźno Alice, choć gdzieś w tyle jej głowy pojawiła się nuta przykrości w temacie tragedii masażysty, Alice utopiła ją w szklance whiskey.
- Możesz powtórzyć, jak się nazywasz? Chciałabym dodać cię do znajomych na facebooku - rzekła blondynka, wyciągając telefon i spoglądając na śpiewaczkę wyczekująco.
- Alice Harper - powiedziała rudowłosa. Miała facebook’a, ale korzystała z niego wyjątkowo rzadko i nigdy nie wstawiała zdjęć z obecnych miejsc pobytu, jakby się przypadkiem komuś uwidziało wysłać za nią snajpera.
- Jeszcze nigdy nie sprzedałem całej butelki… - mruknął Tony. - Mówię serio. Ale mógłbym to zrobić. Tylko powiedz… którego trunku… - dodał i spojrzał na całą półkę najróżniejszych whiskey. To Alice musiała wybrać.
Śpiewaczka zmarszczyła lekko brwi
- Nie znam się za bardzo na gatunkach whiskey, ale to pan jest barmanem i jak mi pan powie, która jest wysokiej klasy, po której następnego dnia nie będzie kaca, bo jest wysokiej klasy, to właśnie tę poproszę - powiedziała precyzując zamówienie i lekko udając angielski akcent Terrence’a. Uśmiechnęła się rozbawiona, że nawet dobrze jej wyszło.
- Middleton? - zapytał mężczyzna. - To najdroższe, co posiadamy. I to nienapoczęte. Z przyjemnością pozbędziemy się tego trunku, bo nikt go nie kupuje. Są znacznie tańsze zamienniki.
- Moja droga Harper - Nel chwyciła jej dłoń. - Gdyby Bahri był profesjonalny, to przeprowadziłby rytuał tak, jak trzeba. Ominęło cię to, co najlepsze i dlatego tak mi cię szkoda. Ta jego pieczara jest… jakby z innego świata. Mówi kobietom, że są tutaj bezpieczne i zapewnia im pełną intymność… a one wszystkie wariują. Wciera im ten olejek arganowy w piersi, ściąga bieliznę, co dalej robi, możesz domyślić się sama… I jest przy tym dżentelmenem.
- Jak on to mówi? - zapytał Tony.
- Jak byłam przy nim pierwszy raz… - zaczęła Nel. - Powiedział coś w stylu… że nie chce mnie urazić, bo nie uważa mnie za tego typu kobietę. Ale znajduje się tam tylko dla mojej przyjemności. I zaczął nakładać tę pianę z mydła, którego nazwy ci nie powtórzę, na moje pośladki… A potem… słodki Jezu… - Nel podniosła szklankę z wódką. - Pijemy za Le Suffren! - krzyknęła.
- Za Le Suffren! - rozległ się wspólny krzyk gości Bar On The Rocks.
- Bahri nie chce, aby kobiety czuły się niekomfortowo, a jednak jest bardzo gotowy do zapewniania różnych usług. Sam prosi o dyskrecję przed dyrekcją - dodał Tony. - Jeżeli naprawdę o niczym nie wiedziałaś… - zwrócił się do Alice. - To musiało wydarzyć się coś niecodziennego.
- Mam tylko nadzieję, że nic nie stało się jego młodszej siostrze… - rzuciła mimochodem.
- Wezmę tę butelkę, której nikt nie chce. Dla mnie i mojego partnera to akurat nic takiego… - dodała. Cieszyła się w duchu, że może jednak dzisiaj był ten wyjątkowy raz kiedy Bahri nie zachował się tak jak miał w zwyczaju. Jeśli trenował sobie na setkach gości…
A ona obiecała tylko Terrence’a.
Jasnoniebieskie oczy mignęły jej w wyobraźni jak ulotna fantazja. Wzdrygnęła się na nią cała i oczy jej się zaszkliły. Dopiła drugą szklankę swojej whiskey i postawiła ją na blacie
- Jeszcze jedną - poprosiła, ale wiedziała że po tej będzie musiała się już przetransportować na górę. Zamierzała pić dalej, ale musiała mieć jeszcze rozum na miejscu by wejść po schodach.
- A potem drugą i trzecią - podchwyciła Nel. - Kochanie, musisz poznać moich znajomych - rzekła. Następnie odwróciła się i rozejrzała się po barze. - Chodźcie do mnie, pojebańcy! - wrzasnęła.
Wnet w zasięgu wzroku Alice pojawiła się smukła kobieta o krótkich, czarnych włosach, wysoki, dość otyły mężczyzna, blondyn, oraz brzydka kobieta w bardzo długiej, czarnej sukience.
- To Daisy, Paul i Sally - Nel przedstawiła znajomych. - Poznajcie Harper.
- Cześć, Harper - powiedzieli praktycznie unisono. Chyba uznali, że tak ma na imię.
- Midleton dla pani. To chyba Gwiazdka - mruknął Tony, pakując butelkę w papier.
 
Ombrose jest offline