Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2019, 23:27   #112
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Kira szła spokojnie obok nich, poruszając cały czas laską przed sobą, nisko nad ziemią
- Jeszcze jest za wcześnie. Zwykle odwiedzamy ich tuż przed świętami. To po prost taki mój nawyk, że codziennie widuję miejsce pochówku Tatiany - odpowiedziała mu szczerze. Nie rozwijała tematu. W Iterze powiedziała mu co spotkało jej rodzinę, a nie chciała tu rozwijać tematu ze względu na Mishę, który automatycznie nieco posmutniał i skoncentrował się mocniej na szukaniu odpowiednich grobów.

Nie minęło pięć minut, kiedy przerwał ciszę
- O, widzę! - oznajmił, wskazując kierunek nieco na lewo od ścieżki, którą szli do tej pory. Rzeczywiście. Chłopiec miał dobre oko. Kaverin wiedział gdzie znajdowały się dokładnie groby, ale że Misha tak szybko je wypatrzył, to było coś. Zwłaszcza, że napisy nie były aż takie wyraźne
- W lewo Kira - polecił siostrze. Blondynka kiwnęła głową, po czym poczekała aż oni skręcą, by ruszyć za nimi. W międzyczasie wypiła drugą kawę i wyrzuciła kubek do wolnostojącego kosza.

Z każdym kolejnym krokiem Kirill coraz bardziej pogrążał się w milczeniu i spoglądał prosto przed siebie. Na punkt spoczynku taty… mamy… Rolana… Kiedyś, na samym początku, Kaverin fantazjował, że byłby w stanie cofnąć się w czasie tak bardzo, aby trafić do tamtego właśnie dnia, w którym całe jego życie zmieniło się. Przekonałby rodziców, żeby nie jechali. W ostateczności zrobiłby sobie krzywdę, a wtedy wszyscy musieli zostać przy nim w szpitalu. Gdyby wszyscy żyli, Kaverin nigdy nie trafiłby pod opiekę ciotki, być może nawet Iter nie zacząłby wywierać na nim swojego wpływu. Nie zostałby księdzem, nie poznałby Noela, a więc również jego ojca. Być może istniała jakaś alternatywna rzeczywistość, w której posiada kochającą żonę, dzieci, rodziców, brata… Po prostu, jednym słowem… rodzinę. Teraz był wrakiem człowieka, nawet jeśli oklejonym plastrami i obwiniętym bandażami… Tak żeby jeszcze nie rozpadł się kompletnie.
Stanął przed grobem i w milczeniu zmówił modlitwę. Wyjął stare, brzydkie, sztuczne kwiaty i umieścił go do worka foliowego, w którym wcześniej znajdowały się znicze Rasputinów. Nie widział nigdzie zniczy z tamtego roku. Pewnie zabrał je wiatr. Rozejrzał się, ale wokoło znajdował się tyle śniegu, że nie był w stanie ocenić, czy gdzieś pod nim nie czaiły się szklane odłamki. Zmiótł biały puch z płyty i pomodlił się raz jeszcze. Na samym końcu zapalił świeczki w trzech zniczach i umieścił je w równomiernych odległościach. Było tak zimno, że bał się, że szkło pęknie od niego w nocy. Jednak zamierzał tu wrócić dopiero za rok, a wtedy i tak nie będzie to miało żadnego znaczenia. Zrobił krok do tyłu i zastygł w bezruchu. Nie modlił się, nie myślał. Jedynie tkwił w odrętwieniu. Nie było gdzie usiąść, ale nawet nie szukał żadnej ławki.
W międzyczasie Misha przeżegnał się i złożył ręce, zapewne modląc się za rodzinę Kirilla. Kaverin był w takim odrętwieniu, że nie odnotował nawet, jak Kira podeszła do niego i ostrożnie chwyciła go za dłoń. Ścisnęła odrobinę, żeby go wrócić myślami na miejsce. Kto jak kto, ale ona już na pewno dostała cynk, że odleciał, a jego myśli zawiesiły się w pustce. W szczerej uprzejmości, chciała go po prostu wesprzeć. Żeby odczuł, że nie jest tu, ten jeden raz zupełnie sam. Jakby wiedziała, że wcześniej o tym myślał, obok wielu innych spraw. Nic nie mówiła, czekając aż blondyn się ocknie z odrętwienia. Sama już pomodliła się za jego rodzinę, ale coś ją mocno zastanawiało. Wspominał o tym, a teraz nie wiedziała co ma myśleć.
Kirill w ogóle nie zauważył, żeby Kira rozmyślała na jakikolwiek temat. Czuł chłód, ale nie wynikał z temperatury powietrza. Starał się cieszyć z tego, że w tym roku nie był jedyną osobą, która pomodli się za Kaverinów… ale tak naprawdę czuł jedynie pustkę. Gdyby tylko pobożność była w stanie przywrócić zmarłych do życia, to Kirill nie wypuszczałby różańca z rąk nawet przez sen. Uczczenie tych, którzy odeszli, kompletnie nic nie zmieniało. Kaverin dochodził do tego wniosku każdego roku, ale i tak następnego pojawiał się w tym samym miejscu i czasie z kompletem kolejnych zniczy. W tej chwili miał ochotę na samotność. Uciekł myślami do gazowego grzejnika w Listwiance.
- Może powinniśmy już wracać? - zaproponował. - Z chęcią zabrałbym was na obiad.
“Tylko coś niedrogiego”, dodał w myślach. Już pięć drogich zniczy przekraczało znacznie jego dzienny budżet.
Misha otworzył szerzej oczy i spojrzał na Kirę zdumiony. Kobieta tymczasem puściła dłoń Kirilla.
- Myślę, że rzeczywiście, bo zbiera się na duże opady śniegu i robi się zimniej… Co do obiadu… Może jutro? Dziś mamy jeszcze coś do załatwienia. Oczywiście o ile masz czas Kirillu? - zapytała. Pamiętała, że zamierzał jechać do Listwianki, ale nie powiedział kiedy dokładnie, więc nie chciała krzyżować mu planów z tym związanych. Kira wzięła oburącz swoją laskę i teraz obracała ją odrobinę nerwowo.
Kaverin zastanowił się.
- Dzisiaj będę spał w Irkucku. Jutro zabrałbym ciebie na jakiś obiad, Misha. Wciąż mi głupio, że uderzyłem w ciebie na targu. A wydajesz się fajnym chłopakiem, który nie zasługuje na taką brutalność ze strony napotykanych księdzów… - Kirill zaczynał plątać się. Znów nie wiedział, jak się wysłowić. - Jeżeli nie masz oczywiście innych planów - dodał. - A potem mógłbym wstąpić do was na herbatę. Wieczorem byłbym już w Listwiance - mruknął. Tak sobie ułożył plan i wydawał się całkiem sensowny.
Kira wysłuchała jego słów, a Misha zdawał się nadal zaskoczony
- Em… Będzie mi miło… - spojrzał na siostrę, a ona tylko uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową. Chłopiec poddał się i też kiwnął głową
- Tak. Będzie mi bardzo miło - poprawił się zaraz i uśmiechnął uprzejmie do Kirilla.
- W takim razie jesteśmy umówieni. Teraz wypadałoby tylko zastanowić się nad godziną i miejscem? - zapytał Misha. Wyraźnie ufał Kaverinowi, skoro Kira mu ufała. Kobieta nie wtrącała się w ich rozmowę. Jedynie słuchała.
- To… całkiem rozsądne. Tyle że ja nie znam tutejszych restauracji - Kaverin zawiesił głos. - Czy mogłoby tak być, że przyjdziesz o dwunastej do Katedry Niepokalanego Serca Najświętszej Marii Panny, a potem skierujemy się obydwoje we właściwe miejsce? Dowiem się do tego czasu, gdzie serwują smaczne jedzenie - Kirill uśmiechnął się nieznacznie. - Chyba że wolisz później zjeść obiad? Różni ludzie mają różne przyzwyczajenia, jeśli chodzi o posiłki. Dostosuję się z przyjemnością.
Był ciekawy, czy rodzeństwo zacznie kierować się do wyjścia przez główną bramę, czy może raczej będą chcieli skorzystać ze skrótu. Powoli Kaverin czuł się nieco lepiej. Widok własnego nazwiska na tablicach grobowych wprowadzał go w okropny nastrój. Czuł się lepiej z każdym kolejnym krokiem.
Kira zamyśliła się
- To będzie jednym autobusem od nas… Z ulicy Lenina, wsiądziesz w jedynkę - wyjaśniła bratu. Ten zmarszczył brwi, słuchając uważnie i pokiwał głową
Kirill zastanowił się, skąd kobieta mogła posiadać taką wiedzę. Czyżby poruszała się po mieście bez pomocy Mishy? Kaverin uświadomił sobie, jak bardzo ludzie polegali na wzroku. Na miejscu Kiry najprawdopodobniej nie wychodziłby z domu, lub nawet własnego pokoju. Wcale nie był pewny, czy jej moc byłaby przydatna na ulicy. Duchy poinformowałyby o zbliżającym się w jej stronę motocyklu? Nie sądził, żeby można było na nich polegać w tej kwestii...
- To dobrze… - Misha powiedział spokojnie, po czym zaczął iść obok Kirilla jakby to nie był jeszcze koniec ich spotkania
- Może być o trzynastej? Wtedy jak zjemy to Kira wróci z…
- Misha… - przerwała mu siostra krótko, jak strzeleniem z bicza. Chłopiec zamilkł momentalnie
- ...z pracy - dokończył jakby tej pauzy w ogóle nie było i jakby nie zamierzał powiedzieć nic innego niż dokładnie to co powiedział.
Kirill spoglądał to na kobietę, to na jej brata. Co tu się właśnie wydarzyło? Co Kira chciała ukryć?
- Wtedy będzie tutaj i stąd pewnie będziemy mogli ją zabrać do domu… - chłopiec dodał. Kobieta tymczasem szła, poruszając laską przed sobą. Skryła pół twarzy w puchatym szalu owiniętym wokół szyi. Zatopiła się we własnych myślach. Do tej pory była spokojna, ciepła, a to jedno zdanie chłopca sprawiło, że w osobie Kiry pojawił się jakiś cień. Zadra. Nie padło jednak żadne logiczne wytłumaczenie o co chodziło, a Misha zmienił temat, zaczynając teraz opowiadać, o kilku miłych restauracjach na rynku głównym.
Kirill uznał, że jeżeli będzie tym jutro zainteresowany, to wypyta chłopca podczas obiadu. Teraz nie chciał przerywać kobiecie i kierować rozmowy na nieprzyjemne dla niej tory.
- A na co masz ochotę, Misha? - zapytał chłopca. - Może zjedlibyśmy pizzę? - zaproponował.
Wydawało mu się, że dzieci lubiły to włoskie danie. A także lody, ale tych już nie proponował ze względów finansowych. Kirill nie nazwałby się skąpym, ale starał się mądrze gospodarować tymi środkami, które posiadał. Na szczęście jego styl życia nie był zbyt przebojowy i był w stanie zaoszczędzić pod koniec miesiąca trochę rubli. Te miały się przydać na różne mniej lub bardziej zapowiedziane wydatki… jak na przykład te w Irkucku.
Misha zastanawiał się, po czym pokiwał głową
- Tak, chętnie… Całe wieki nie jadłem pizzy! Zwykle robię w domu coś sam, albo sąsiadka nam coś podrzuca, albo Kira przywozi z miasta jakiś obiad - powiedział jakby to było nic takiego. W końcu to dla niego było codziennością. Tymczasem Kaverin dostawał kolejne dziwne puzzle. Kira nie wtrącała się do ich rozmowy, po prostu idąc obok nich
- Jaką lubisz herbatę Kirillu? - odezwała się w końcu, już tym spokojnym, ‘normalnym’ tonem.
- Ciepłą, nieposłodzoną - odparł Rosjanin. - Najlepiej z dodatkiem cytryny. Ale mogę wypić każdą - dodał po chwili. - Tak długo jak nie jest zatruta.
Gdzie Kira mogła pracować? Czy naprawdę była aż tak sprawna, żeby chodzić po restauracjach, brać rzeczy na wynos i wracać z nimi do domu? A może pracowała w kuchni? Kirill nie widział, jak to mogło być możliwe.
- Jak często wychodzisz z domu? Nie licząc na cmentarz - zapytał ją Kirill. - Wydaje mi się, że brak wzroku wcale nie ogranicza cię zbyt bardzo.
Kira nie odpowiadała przez chwilę
- Trzy razy w tygodniu - oznajmiła w końcu
- No i prawie codziennie tutaj - dodała. Temat herbaty został odłożony na bok, tymczasem rodzeństwo ewidentnie kierowało się drogą, która prowadziła do ich przejścia. Wyraźnie oboje omijali bramę już w odruchu. Kira wyłapała, że może Kirillowi to przeszkadza i gdy dotarli do rozstaju ścieżek, zatrzymała się
- Wolisz iść bramą, czy nie przeszkadza ci nasz skrót? - zapytała ostrożnie.
- Nie przeszkadza, ale wydaje mi się, że przy bramie jest przystanek autobusowy? Choć mogę się mylić. Od roku nie byłem w Irkucku. Ale jest prawie pewien, że czekałem gdzieś nieopodal na autobus - rzekł. - Ale jest mi na dobrą sprawę wszystko jedno - uśmiechnął się do Kiry, choć ta raczej tego nie mogła zauważyć. - Wy prowadźcie.
- Zwykle idziemy do następnego. Takie przyzwyczajenie… - odpowiedziała Kira. Wyglądało na to, że rodzeństwo wolało iść w chłodzie jeden przystanek, niż korzystać z tego w pobliżu bramy...
Przez chwilę rozmyślał na tematy związane z parafią w Sankt Petersburgu, potem zastanawiał się nad kilkoma aspektami Iteru, do których wcześniej nie przykuwał uwagi. Jaka dokładnie była natura stworów, które znajdowały się w nim? Pochodziły z ziemi, czy może rodziły się w tamtym wymiarze? Poznanie Kiry otworzyło jego oczy na pewne zagadnienia, które wcześniej były dla niego kompletnie nieważne.
- Lubisz chodzić do szkoły, Misha? - zapytał chłopca.
Ciemnowłosy zamyślił się
- W sumie to lubię. Chociaż nie lubię matematyki, jest męcząca - powiedział i pokręcił głową jakby się otrząsał z czegoś nieprzyjemnego.
- Za to lubię historię i… O. I lubię religię. Jest fajna - oznajmił wesoło. Kira mruknęła i zaraz pokręciła głową rozbawiona tym, że Misha postanowił pochwalić się tym przed Kirillem. Chłopiec był bystry, Kaverin był księdzem, więc był związany z religią. Najwyraźniej chciał zyskać dzięki temu w oczach mężczyzny. Polubił go i można to było wyczuć. Nawet będąc Kirillem…
- Pomaga przetrwać w trudnych chwilach - odpowiedział Kaverin. Uznał, że kto jak kto, ale Misha mógł co nieco wiedzieć o trudnych chwilach. Może to dlatego lubił religię. - Czyli masz takie bardziej humanistyczne uzdolnienia. A kim chciałbyś zostać w przyszłości? Jak powiesz, że twoim marzeniem jest pójść w moje ślady, to uznam, że chcesz mi się przypodobać - uśmiechnął się do chłopca.
Misha zastanawiał się
- Hmmm, moooże? Ale w sumie to chciałbym mieć sklep z zabawkami - wyraził trochę nieśmiało co chciałby robić jak będzie dorosły
- Takimi ręcznie robionymi - sprecyzował. Nie chciał urazić Kirilla, mówiąc, że woli coś innego, ale odpowiedział uśmiechem na jego uśmiech. Z jakiegoś powodu Kira również się uśmiechała. Kaverin mógłby przysiąc, że gdyby nie była ślepa, patrzyłaby na niego.
- Na pewno kupiłbym coś w takim sklepie - mruknął Kirill, spoglądając na Kirę, potem ponownie zwrócił wzrok na drogę, którą szli.
Wydawało mu się, że wiał coraz zimniejszy wiatr. Na szczęście jego ciało było dobrze opatulone ubraniami, jednak twarz była wystawiona na mróz. Miał wrażenie, że zaraz jego skóra zamarznie i pokruszy się, jak u zbitej, porcelanowej lalki. Jednak był przyzwyczajony do takiej pogody tak właściwie od dziecka. Podobnie jak rodzeństwo Rasputinów, dlatego nikt nie narzekał.
- Gdzie pracujesz, Kira? - zapytał kobietę.
Blondynka miała minę, jakby bardzo nie chciała o tym w ogóle mówić. Nie odsuwała jednak tematu
- Pracuję w branży usługowej. Obsługuję klientów przychodzących do lokalu. To taki bar w sumie - powiedziała rozkręcając opowieść z każdym słowem. Jednak to był jej koniec. Nie podała nazwy lokalu, ani gdzie dokładnie się mieści. Kobieta miała najwidoczniej powód, dla którego nie chciała o tym mówić.
- A ty skąd do nas przyjechałeś Kirillu? - zapytała go, bo nie powiedział jej w Iterze, a chciała zmienić temat.
- Z Sankt Petersburga - mężczyzna mruknął w odpowiedzi.
Miał nadzieję, że to nie był jakiś klub go-go, w którym kobieta zarabiała swoim ciałem. Coś takiego podsunęła mu wyobraźnia karmiona niechęcią Kiry do zwierzeń oraz jej wzmianką o obsługiwaniu gości. Tyle że… nie był przekonany, czy kobieta zgodziłaby się pracować w takim miejscu. Kompletnie do niej nie pasowało. Chyba że ich sytuacja finansowa była aż tak rozpaczliwa? Nie… mimo wszystko to nie mogło być prawdą.
- To ładne miasto, ale nie urodziłem się w nim. Jednak posiadam tam kilku znajomych i pracę, więc jeżeli miałbym nazwać jakieś miejsce domem… to byłoby to właśnie to - wyjaśnił. - Podróżujecie czasami? Czy może jesteście cały czas tylko w Irkucku?
Kira przechyliła głowę
- Tak, słyszałam że Petersburg jest ładny… - stwierdziła. W końcu reklamą tego miasta było, że zabudowania były niesamowite, poprzednia stolica Rosji nadal była uznawana za widowiskowe miejsce do zwiedzania. Misha zamyślił się
- Chciałbym kiedyś pojechać do Moskwy i do Petersburga - powiedział tonem marzyciela. Kira podniosła dłoń i pogłaskała go po ramieniu, w które trafiła
- Nie podróżujemy, na razie nas nie stać, a wcześniej Misha był trochę za mały. Ale już mu obiecałam, że się stąd wyniesiemy - powiedziała w zadumie. Zaraz opuściła rękę i ponownie w pełni skoncentrowała się na sprawdzaniu, czy na nic nie wpadnie. Powoli zbliżali się do nasypu. Kira zaskakująco dobrze się po nim wspinała. Skoro jednak przychodziła tu codziennie, no to musiała mieć już opanowaną tę trasę. Zaraz za nią szedł Misha, w ramach ochrony dla siostry. Na górze poczekali na Kirilla i ruszyli z nim tą samą boczną uliczką, którą wcześniej przyprowadził go tu Misha. Kaverin pamiętał, że mijali w trakcie drogi tu przystanek autobusowy, pewnie właśnie do niego go prowadzili.
Kirill sprawdził godzinę. Ile czasu zajęło mu zwiedzanie cmentarza?
Następnie, kiedy doszli do przystanku, spojrzał na odjazdy autobusów. Miał nadzieję, że któryś będzie mu pasował. Również wolałby nie czekać nie wiadomo jak długo w tym mrozie. Wydawało mu się, że już nie miał o czym rozmawiać z Kirą i Mishą. Byli umówieni na jutro. Czas wracać do domu. Czy też raczej… małego pokoju w katedrze, który został mu udostępniony. Przyszło mu do głowy, że zapyta również o to, czy może wypożyczyć samochód. Choć w sumie nie chciałby się naprzykrzać tutejszym duchownym. Jednak… byłoby to najdogodniejsze pod względem finansowym. O ile po Irkucku mógł poruszać się pieszo lub komunikacją miejską, to jakoś musiał dojechać do Listwianki. A ta była oddalona o jakieś siedemdziesiąt kilometrów. Nawet gdyby mężczyzna miał rower, to nie chciałby jeździć po oblodzonej drodze w taką zimę. Stawy bolałyby go przez pół roku. Nie mówiąc o tym, że mógł poślizgnąć się i wpaść do rowu. Mimo wszystko Kirill nie chciał umierać. A przynajmniej nie w ten sposób.
Dochodziła godzina dwunasta. Brakowało około dwudziestu minut by dzwony w kościołach w całym Irkucku zaczęły obwieszczać nastanie południa. Kirill odczytał rozkład jazdy i zaobserwował, że najtaniej, choć nie najszybciej, z tego przystanku dostanie się do katedry… Jadąc wspomnianą już dziś jedynką. Tym samym, spędzi z rodzeństwem jeszcze chwilę, bo wysiadać mieliby dużo wcześniej niż on. Kira nic nie mówiła, w końcu nie mogła obserwować rozkładu wraz z dwoma panami, tymczasem Misha przyjrzał się rozkładowi i chyba zauważył to samo co Kirill, bo wydał zdumione
- Oh! Możesz jechać z nami! - oznajmił, jakby Kaverin jeszcze tego nie zauważył. Autobus miał nadjechać za siedem minut. Szczęśliwa liczba, no i nie za długo i nie za krótko. Nie zamarzną tu na śmierć. Tymczasem, śnieg zaczął padać nieco mocniej, większymi skupiskami płatków. Kira wsunęła kaptur na głowę. Jej twarz otuliła teraz puchata otoczka brzegu, a jej nos i policzki lekko przemarznięte od zacinającego śniegu stały się jak na razie permanentnie zaróżowione.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline