Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-03-2019, 23:27   #111
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację



- Niewolników - odpowiedział Kaverin.
- Nie jesteśmy tu za długo? Martwię się, że Misha się martwi… No chyba, że to się dzieje równolegle? - zapytała niepewnie.
- Masz rację. Pewnie uważa, że obydwoje zemdleliśmy.
Kirill znowu klasnął w dłonie i biel wokół nich zgasła. Pomieszczenie zafalowało i zaczęło rozpływać się. Kanapa zniknęła, stojak na ubrania również. Na samym końcu obydwoje stopili się w dwa strumienie i zaczęli ściekać przez Iter ku rzeczywistości. Kiedy Kaverin otworzył oczy w zwykłym świecie, wciąż czuł na czole dotyk palca wskazującego Kiry. Siedzieli przed grobem Tatiany w tej samej pozycji od kilkunastu minut. Biedny Misha musiał się naprawdę wystraszyć… Kaverin rozejrzał się po otoczeniu, starając się go odnaleźć.
Mishy niestety nigdzie nie było. Kiedy jednak rozejrzał się dokładnie, dostrzegł mnóstwo wydeptanych w śniegu śladów wokół nich. Chłopiec najwyraźniej musiał przejąć się ich stanem i dokądś pobiegł. Torba Kiry, która stała koło ławeczki była otwarta.
- Mishy tu nie ma… - powiedziała blondynka, nawet nie musząc tego widzieć, by o tym wiedzieć. Przesunęła dłoń, głaszcząc opuszkami palców policzek Kirilla, aby za moment odsunąć się odrobinę, po czym wstała. Zachowała się tak, jakby się rozglądała. Ściągnęła rękawiczkę i wydała gwizd. Trwała dłuższa cisza, kiedy kobieta zaczęła czegoś nasłuchiwać. Zwróciła głowę najpierw w lewo, potem w prawo, a na koniec nią kiwnęła i usiadła wyraźnie czując ulgę
- Zaraz wróci… Pobiegł kupić sole cucące i kawę… Pomyślał, że naprawdę zemdleliśmy, albo coś nas opętało na cmentarzu i zmienimy się w posągi - wyjaśniła. Upuściła rękawiczkę, czego nawet nie zauważyła.
Kirill uśmiechnął się nieznacznie.
- To miło z jego strony. To dobry chłopak - mruknął. - Postąpiłem nieodpowiedzialnie, przenosząc się z tobą do Iteru tak po prostu. Może nie tylko wyglądam młodo, ale również tak się zachowuję. Czasami bywam impulsywny… - mruknął, ale nie chciał myśleć o Sankt Petersburgu, więc wrócił do tematu IBPI. - Mówiłem o pewnej międzynarodowej organizacji, która zajmuje się badaniem i klasyfikowaniem zjawisk paranormalnych. Posiadają oddziały prawie na każdym kontynencie. Jestem przekonany, że zatrudniliby cię. Zwłaszcza z twoimi umiejętnościami. Mogliby zapewnić tobie i Mishy fałszywe dokumenty, rozpoczęlibyście nowe życie. Twoi rodzice i Tatiana nigdzie nie uciekną - dodał. - Nie myśl o umarłych, lecz o żywych. O sobie… ale też o twoim bracie.
Kira kiwnęła głową i uśmiechnęła się na jego słowa o swojej ‘młodzieńczej impulsywności’.
- Tak, Misha to dobry chłopak… I masz rację… Możliwe, że jestem zbyt mocno przywiązana do zmarłych. Możliwe że zbyt długo… Zmiana pracy nie brzmi źle. Może mogłabym spróbować. Ale to po świętach, nie chcę spędzać ich na walizkach - powiedziała
- Tak, oczywiście. Nikomu nigdzie się nie spieszy. Zamierzam być tu do nowego roku w Listwiance, ale na samego Sylwestra wracam do siebie do domu - mruknął.
Noel wymógł na nim tę obietnicę.
- Listwianka… To nad Bajkałem? - zapytała. Najwyraźniej kojarzyła tę nazwę miejscowości…
- Tak - odpowiedział Kaverin. - Właśnie tam.
- Trochę za zimno jak na siedzenie nad jeziorem. Chyba że lubisz opalać się na leżaku ustawionym na śniegu - zażartowała i uśmiechnęła się.
- Nie czuję za bardzo chłodu. Otóż… widzisz… jak byłem niemowlęciem, matka zostawiała mnie na śnieżnych polach Syberii, gdzie urządzałem zapasy z innymi niemowlakami, tyle że z niedźwiedzimi… - zaczął żartować. Nagle przypomniał sobie, że to samo mówił Alice, kiedy lecieli na magicznym bizonie i stracił ochotę do kontynuowania opowieści. - Po prostu lubię chłód - rzekł.
- A ja jak byłam mała to ujeżdżałam amurskie lamparty - powiedziała i podarowała mu ciepły uśmiech. Wyczuła, że coś go zabolało, dlatego próbowała go podnieść na duchu.
“Ciekawe, jak by to było być takim amurskim lampartem”, Kaverin zamyślił się, milknąc.
- Nie słyszałam nigdy o takiej organizacji. Jesteś jej członkiem? - Kira mogła tak wydedukować, w końcu w jej oczach Kirill też miał dostęp do specjalnych zdolności, jak choćby do Iteru. Blondynka zaczęła szukać dłonią zagubionej rękawiczki, najpewniej dlatego, że po prostu zmarzły jej palce. Rzeczywiście były zaczerwienione. Kira najwyraźniej nie przepadała za zimnem. Rękawiczka spoczywała na ziemi tuż koło grobu, kobieta tymczasem szukała jej na razie na ławeczce i tuż przy niej w okolicy swojej torby.
Kirill wstał i podniósł ją. Następnie znowu usiadł obok Kiry i chwycił jej dłoń. Kobieta delikatnie drgnęła, ale nie zabrała mu ręki. Milczała, czekając co uczyni. Zaczął ją rozmasowywać, aby zrobiła się choć trochę cieplejsza. Następnie założył na nią ciepły materiał rękawiczki.
- Nie i nie zamierzam być - odpowiedział. - Nie utrzymuję z nią kontaktów, jednak posiadamy pewnego wspólnego wroga. Ten mężczyzna, o którym ci mówiłem, ma z nimi na pieńku, co automatycznie czyni IBPI może nie moimi przyjaciółmi… ale z tego powodu i tak czuję do nich ukłucie sympatii. W razie problemów, zawsze możesz zrezygnować z pracy u nich. Oni mają system pracy korporacji, nie sekty.
Kira podziękowała mu krótko za założenie rękawiczki. Wysłuchała uważnie jego słów na temat tej organizacji, wygladała na odrobinę zawiedzioną, kiedy wspomniał, że do niej nie należy, ale zaraz rozpogodziła się nieco
- No dobrze. To w takim razie zainteresuję się tym tematem… Może rzeczywiście zdołam zrobić jakiś dobry użytek z mojej zdolności… Hm… - Kira sięgnęła i złapała jego dłoń. Zrobiła to odrobinę koślawo, bo oczywiście nie wiedziała gdzie dokładnie jest, ale jednak
- Niby lubisz zimno, a jednak zauważyłam już wcześniej, że masz ciepłe dłonie. Tylko że w rękawiczkach trudno to ocenić. Tak sobie myślę, że ludzie źli są zimni, a ludzie dobrzy ciepli. Tak powinno być, co nie? Byłoby nam dużo prościej, gdyby tak było - zagadnęła, po czym podniosła głowę
- Jakby były zimne, to pewnie nie lubiłbym zimna. Ale że zazwyczaj jest mi gorąco, to chłód mi nie przeszkadza.
W rzeczywistości rany po biczowaniu zazwyczaj piekły go na tyle, by zawsze było mu gorąco. To ciepło rozlewało się na resztę ciała.
- Pada śnieg… Nie ma słońca? - zapytała nagle. Jej wzrok niby skupiony był na chmurach, których promienie nie przenikały, a jednak Kaverin wiedział już, że kobieta nie mogła dostrzec kompletnie nic. Była jak swego rodzaju paranormalny nietoperz, funkcjonujący na innych falach, niż reszta ludzi. Tylko, że te fale nie pozwalały jej omijać przeszkód, a widzieć otaczających ją ludzi w tych prawdziwych ‘kolorach’.
- Chmury je zakryły - odpowiedział Kirill. - W jaki sposób mógłbym się z tobą skontaktować? Masz numer telefonu lub maila?
W ostateczności mógł dotrzeć do niej przez Iter, ale zazwyczaj najprostsze sposoby były lepsze, niż te najbardziej skomplikowane.
- Przepraszam, ale nie mam maila. Kiedyś miałam, ale teraz z niego nie korzystam od wypadku. Z jasnych przyczyn. Po prostu tego nie potrzebuję. Mogłabym ci podać telefon, ale ostatnio go upuściłam i zniszczyłam. Mam za to numer stacjonarny, ewentualnie… Ewentualnie mogę podać ci adres? Wiem, że przyjechałeś tu sam do rodziny. Planujesz zostać tu aż do Sylwestra… Wybacz moją wścibskość, ale zamierzasz spędzić święta samotnie? - zapytała ostrożnie. Nie chciała naruszać jego prywatności bardziej, niż już to zrobiła. Przypomniała sobie, że cały czas trzyma jego dłoń. Pogłaskała go po jej wierzchu i odłożyła ją na jego udo. Wyglądała na zmieszaną swoim własnym zachowaniem.
Kirillowi przyszło do głowy, że nie ma zielonego pojęcia, co powinien zrobić, żeby ją rozluźnić. Może była już zmęczona jego towarzystwem i chciała, żeby sobie poszedł?
- Tak, jak co roku - odpowiedział Kaverin. - Kupuję wędzone ryby i zabieram je do mojej chatki. Tam włączam grzejnik na gaz i siedzę przy nim, opatulony w pościeli i patrzę przez okno na jezioro. Jak zgłodnieję, to coś zjem, a potem idę spać. To moja… - zmarszczył czoło, szukając słowa. - Tradycja. Możesz podać mi adres, to wyślę na niego list. Mam nadzieję, że Misha potrafi czytać.
Kira wzięła spokojny, głęboki wdech
- W porządku, w takim razie… Mieszkamy wraz z Mishą na ulicy Lapina 35A. Jest tam niewielka, stara kamienica. Mieszkanie 2 - powiedziała spokojnym tonem
Kaverin wyciągnął telefon i zapisał adres.
- Misha chodzi do szkoły. Przeczyta mi, co napiszesz - dodała. Choć na swój sposób zdawała się nieco posmutniała? Dlatego, bo sama nie mogła przeczytać jego słów i przypomniał jej o ślepocie? A może raczej chodziło o to, że wolałaby, aby nie wszystko wiedział jej młodszy braciszek? Każdy ma prawo do prywatnej korespondencji, jednak Kirze zostało ono zabrane.
- Ja zwykle wigilię spędzam tutaj - wskazała grób córeczki dłonią.
Kirill spojrzał na niego. Był taki mały i smutny. Tak właściwie… nieco przypominał w tym samą Kirę. Ona również charakteryzowała się niewielkimi rozmiarami i nie miała powodów do przesadnej radości.
- Choć czasem, jak akurat jest zbyt zimno, wtedy jemy z Mishą malutką kolację i śpiewamy kolędy… - rozgadała się, ale zaraz zamilkła
Kaverin pokiwał głową. Zapewne nie było ich stać na nic specjalnie wystawnego. Poza tym kto miał przyrządzać posiłki, skoro Kira była ślepa? Misha i tak zajmował się wieloma sprawami. Był bardzo dojrzały jak na dziecko w jego wieku. Życie to na nim wymusiło.
- Zatrzymaliśmy cię, a na pewno chcesz iść do rodziny. Powiedz mi, mogę pójść do nich z tobą? Jeśli oczywiście chcesz… Znaczy... O ile się nie napraszam, nie chcę łamać twoich tradycji, ani nic. Jeśli wolisz samotność - zagadnęła.
Kirill w pierwszej chwili nie wiedział, co odpowiedzieć. Zawsze odwiedzał groby sam. Tak było od zawsze. Tyle że nie chciał sprawić przykrości Kirze, odmawiając jej. No i jej obecność na pewno nie zaszkodziłaby w niczym. To było sprawiedliwe, żeby towarzyszyła mu, skoro on wtargnął w jej własną żałobę, choć nie do końca miał taki zamiar.
- Samotność jest w porządku, ale towarzystwo nie jest dużo gorsze - odpowiedział. - Możemy pójść razem.
- Cieszę się, że mogę ci towarzyszyć - przyznała szczerze i na swój sposób jej nastrój faktycznie uległ poprawie. Kobieta wyglądała odrobinę bardziej promiennie.

Do ich uszu dotarł szelest torby. Kiedy Kirill zerknął w tamtą stronę, dostrzegł Mishę idącego pospiesznym krokiem w ich kierunku. Był jeszcze kilka ścieżek dalej, ale powoli wracał do nich. Niósł przed sobą dwa duże kubki kawy i dlatego, choć na pewno się spieszył, nie biegł obawiając się potknięcia.
Co normalni ludzie robili w takich sytuacjach? Kaverin z ociąganiem podniósł rękę i pomachał chłopcu. Pewnie wypadło to niezręcznie, jednak chłopiec był chyba zbyt zajęty uważaniem, aby nie upuścić napojów, aby to zauważyć. A Kira… no cóż, Kira miała na to jeszcze mniejsze szanse.
- Twój brat już jest z nami - poinformował ją. - Witaj, Misha. Po raz drugi.
Misha zwolnił tuż za posągiem Michała Archanioła i spojrzał na Kirilla, a potem na Kirę
- Wszystko w porządku? Myślałem… Myślałem że… - zaciął się, mówił przejętym tonem.
- Wszystko w porządku Misha. Nie martw się, nic nam nie jest. To miłe, że przyniosłeś kawę - jego siostra powiedziała uprzejmie. Kirill również poczuł już wyraźny, przyjemny zapach gorącej, czarnej kawy, która parowała z kubeczków niesionych przez chłopca. Ciemnowłosy podszedł do nich i podał ostrożnie Kirze kubek, po czym spojrzał na drugi i na Kaverina
- Chcesz też Yuri? Bo kupiłem dwa, ale w sumie to nie wiem, czy lubisz… - zadumał się.
Kirill miał mieszany stosunek do kawy. Pijał ją wtedy, kiedy musiał być pobudzony i dobrze zorientowany w tym, co się dzieje dookoła niego. Jednak nie traktował jej jako używki mającej sprawić przyjemność. W dzień taki, jak dzisiaj, była mu niepotrzebna. Na dodatek lubił wcześniej się położyć, aby wstać najlepiej jeszcze przed świtem. Nie był jedną z osób, które dobrze czuły się po zapadnięciu zmroku.
- Nie, dziękuję. Możesz wypić, ja nie mam ochoty - odpowiedział. - Jeżeli to dla mnie, to miło, że o mnie pomyślałeś. Poza tym… Yuri to moje imię z bierzmowania, większość mówi na mnie Kirill.
Tak naprawdę prawie nikt nie zwracał się do niego po imieniu. Zawsze słyszał “proszę księdza”. Podobało mu się to. Nie lubił skracać dystansu wtedy, kiedy nie było to potrzebne. A za każdym razem kiedy słyszał swoje imię w obcych ustach… to brzmiało nieco intymnie. Kaverin miał dość specyficzny stosunek do nazwisk.
Misha popatrzył na kawę, po czym na Kirilla
- O… Oh… No, no to… - chłopiec zdawał się nieco zmieszany
- Ta też jest z mlekiem? - zapytała Kira, popijając już swoją kawę
- Mhmm… - odpowiedział jej brat
- To po prostu trzymaj ją, za chwilkę wypiję, jak skończę tę - Kira powiedziała prosto. Zwróciła głowę w kierunku Kirilla
- Nie pozwalam jeszcze Mishy na picie kawy. To mogłoby być nie zdrowe dla czternastolatka - powiedziała spokojnym tonem.
- Czternastolatka? - powtórzył Kaverin. - Taki duży chłopak, myślałem że jest starszy - skłamał. Miał nadzieję, że powiedział coś przyjemnego. Czuł się trochę głupio, że nie wziął tej kawy. Zadziałało, bo Misha uśmiechnął się dumnie, połechtany. Nastolatki lubiły, kiedy traktowało się je jakby byli dorosłymi… Jeszcze nie wiedziały, że nie mają się do czego spieszyć.

- Wrzuć resztę rzeczy do mojej torebki. Portfel też, nie ma sensu, żebyś nosił to w rękach - poleciła bratu blondynka, a on kiwnął głową, postawił kubek kawy na grobie, po czym wpakował rzeczy do torebki Kiry i zamknął ją. Blondynka westchnęła i przesunęła swoją uwagę z Kirilla w kierunku gdzie był grób Tatiany. Milczała chwilę. Następnie przeżegnała się powoli i zamknęła oczy. Wstała i zaczęła wolną od kubka z kawą dłonią szukać laski. Kaverin strącił ją na ziemię, gdy siadał, więc nie mogło być zaskoczeniem, że Kira szukając jej, trafiła na kolano mężczyzny. Wcześniej był tam pomocny przedmiot. Zaskoczona zabrała rękę i mruknęła cicho
- Przepraszam… Tu gdzieś była moja laska… - powiedziała tłumacząc się.
Kirill spuścił wzrok, czując się nieswojo. Czy Kira miała na myśli jego… E… Spojrzał na kij, który leżał obok nich i z ulgą przyjął do wiadomości jego istnienie. Podał go kobiecie. Miał nadzieję, że rzeczywiście jej myśli były niewinne, zwłaszcza że tuż obok nich znajdował się jej nieletni brat. No a poza tym… mimo wszystko był księdzem, prawda? Chyba nie spodziewała się z jego strony czegoś… romantycznego.
- Tu gdzieś też były groby moich nieżyjących krewnych - powiedział coś, co odpowiednio ustali nastrój. - Znajdźmy je - zaproponował. - Jeżeli nie macie nic przeciwko.
Kira była lekko zarumieniona, ale zaraz napiła się znów kawy. Powolutku laską ostukiwała okolicę przed swoimi stopami, by wiedzieć, gdzie stawiać kroki. Misha tymczasem założył sobie jej torbę i zgarnął kubek z grobu Tatiany. Posłał mu spojrzenie, jakby żegnał się z siostrzenicą, po czym przysunął się do boku Kiry
- Nie ma sprawy, ja chętnie pomogę. Tylko, jakiego nazwiska szukać? - zapytał Misha. W końcu Kirill nie powiedział mu w pełni jak się nazywa. Podał mu nawet fałszywe imię. Jego siostra tymczasem nie odzywała się. Popijała kawę, robiąc spokojne kroki, zaskakująco umiejętnie doszła do pomnika anioła, a potem przeszła do alejki. Był na jej rogu kosz. Ruszyła do niego i wyrzuciła kubek po kawie. Za chwilkę wzięła od Mishy drugi, ale z tym już się tak nie spieszyła. Para od kawy nadała jej policzkom wyraźniejszych, różowych kolorów. W końcu było chłodno. Co więcej chmury na niebie robiły się nieco ciemniejsze i gęstsze. Misha został koło Kirilla, czekając jaki kierunek wskaże mu mężczyzna, aby w nim szukał.
- Tędy chodźmy - zaproponował Kaverin ścieżkę wyłożoną skruszonym kamieniem brukowym. Bez wątpienia cmentarzowi przydałaby się mała renowacja. Teraz jednak nie było widać zbytnio niedoskonałości, gdyż wszystko przykrywał śnieg. - To będą brzydkie, liche groby opatrzone nazwiskiem Kaverin.
Jako mały chłopiec nie posiadał pieniędzy, a ciotka również nie zamierzała wydawać swoich na wspaniałe grobowce. W rezultacie ojciec, matka i brat Kirilla zostali złożeni w czymś naprawdę brzydkim i smutnym. Kaverin jednak tak bardzo przyzwyczaił się do widoku zardzewiałych płyt, że nie chciał ich wymieniać. Za każdym razem tylko pojawiał się, zapalał znicze i prędko znikał. I tak martwych nie obchodziło to, co znajdowało się nad nimi. A Kirill nie miał potrzeby czuć się lepszym synem, wydając pieniądze na bardzo drogie płyty. Zostawili go, kiedy był naprawdę mały. Po części nawet do końca nie pamiętał, jak wyglądali. W snach czasami ich twarze różniły się. Posiadał kilka zdjęć, jednak żadne z nich nie były cyfrowej jakości.
- A co z waszymi rodzicami? Założyłem, że nie żyją… czy w takim razie ich również chcielibyście odwiedzić?
 
Ombrose jest offline  
Stary 28-03-2019, 23:27   #112
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Kira szła spokojnie obok nich, poruszając cały czas laską przed sobą, nisko nad ziemią
- Jeszcze jest za wcześnie. Zwykle odwiedzamy ich tuż przed świętami. To po prost taki mój nawyk, że codziennie widuję miejsce pochówku Tatiany - odpowiedziała mu szczerze. Nie rozwijała tematu. W Iterze powiedziała mu co spotkało jej rodzinę, a nie chciała tu rozwijać tematu ze względu na Mishę, który automatycznie nieco posmutniał i skoncentrował się mocniej na szukaniu odpowiednich grobów.

Nie minęło pięć minut, kiedy przerwał ciszę
- O, widzę! - oznajmił, wskazując kierunek nieco na lewo od ścieżki, którą szli do tej pory. Rzeczywiście. Chłopiec miał dobre oko. Kaverin wiedział gdzie znajdowały się dokładnie groby, ale że Misha tak szybko je wypatrzył, to było coś. Zwłaszcza, że napisy nie były aż takie wyraźne
- W lewo Kira - polecił siostrze. Blondynka kiwnęła głową, po czym poczekała aż oni skręcą, by ruszyć za nimi. W międzyczasie wypiła drugą kawę i wyrzuciła kubek do wolnostojącego kosza.

Z każdym kolejnym krokiem Kirill coraz bardziej pogrążał się w milczeniu i spoglądał prosto przed siebie. Na punkt spoczynku taty… mamy… Rolana… Kiedyś, na samym początku, Kaverin fantazjował, że byłby w stanie cofnąć się w czasie tak bardzo, aby trafić do tamtego właśnie dnia, w którym całe jego życie zmieniło się. Przekonałby rodziców, żeby nie jechali. W ostateczności zrobiłby sobie krzywdę, a wtedy wszyscy musieli zostać przy nim w szpitalu. Gdyby wszyscy żyli, Kaverin nigdy nie trafiłby pod opiekę ciotki, być może nawet Iter nie zacząłby wywierać na nim swojego wpływu. Nie zostałby księdzem, nie poznałby Noela, a więc również jego ojca. Być może istniała jakaś alternatywna rzeczywistość, w której posiada kochającą żonę, dzieci, rodziców, brata… Po prostu, jednym słowem… rodzinę. Teraz był wrakiem człowieka, nawet jeśli oklejonym plastrami i obwiniętym bandażami… Tak żeby jeszcze nie rozpadł się kompletnie.
Stanął przed grobem i w milczeniu zmówił modlitwę. Wyjął stare, brzydkie, sztuczne kwiaty i umieścił go do worka foliowego, w którym wcześniej znajdowały się znicze Rasputinów. Nie widział nigdzie zniczy z tamtego roku. Pewnie zabrał je wiatr. Rozejrzał się, ale wokoło znajdował się tyle śniegu, że nie był w stanie ocenić, czy gdzieś pod nim nie czaiły się szklane odłamki. Zmiótł biały puch z płyty i pomodlił się raz jeszcze. Na samym końcu zapalił świeczki w trzech zniczach i umieścił je w równomiernych odległościach. Było tak zimno, że bał się, że szkło pęknie od niego w nocy. Jednak zamierzał tu wrócić dopiero za rok, a wtedy i tak nie będzie to miało żadnego znaczenia. Zrobił krok do tyłu i zastygł w bezruchu. Nie modlił się, nie myślał. Jedynie tkwił w odrętwieniu. Nie było gdzie usiąść, ale nawet nie szukał żadnej ławki.
W międzyczasie Misha przeżegnał się i złożył ręce, zapewne modląc się za rodzinę Kirilla. Kaverin był w takim odrętwieniu, że nie odnotował nawet, jak Kira podeszła do niego i ostrożnie chwyciła go za dłoń. Ścisnęła odrobinę, żeby go wrócić myślami na miejsce. Kto jak kto, ale ona już na pewno dostała cynk, że odleciał, a jego myśli zawiesiły się w pustce. W szczerej uprzejmości, chciała go po prostu wesprzeć. Żeby odczuł, że nie jest tu, ten jeden raz zupełnie sam. Jakby wiedziała, że wcześniej o tym myślał, obok wielu innych spraw. Nic nie mówiła, czekając aż blondyn się ocknie z odrętwienia. Sama już pomodliła się za jego rodzinę, ale coś ją mocno zastanawiało. Wspominał o tym, a teraz nie wiedziała co ma myśleć.
Kirill w ogóle nie zauważył, żeby Kira rozmyślała na jakikolwiek temat. Czuł chłód, ale nie wynikał z temperatury powietrza. Starał się cieszyć z tego, że w tym roku nie był jedyną osobą, która pomodli się za Kaverinów… ale tak naprawdę czuł jedynie pustkę. Gdyby tylko pobożność była w stanie przywrócić zmarłych do życia, to Kirill nie wypuszczałby różańca z rąk nawet przez sen. Uczczenie tych, którzy odeszli, kompletnie nic nie zmieniało. Kaverin dochodził do tego wniosku każdego roku, ale i tak następnego pojawiał się w tym samym miejscu i czasie z kompletem kolejnych zniczy. W tej chwili miał ochotę na samotność. Uciekł myślami do gazowego grzejnika w Listwiance.
- Może powinniśmy już wracać? - zaproponował. - Z chęcią zabrałbym was na obiad.
“Tylko coś niedrogiego”, dodał w myślach. Już pięć drogich zniczy przekraczało znacznie jego dzienny budżet.
Misha otworzył szerzej oczy i spojrzał na Kirę zdumiony. Kobieta tymczasem puściła dłoń Kirilla.
- Myślę, że rzeczywiście, bo zbiera się na duże opady śniegu i robi się zimniej… Co do obiadu… Może jutro? Dziś mamy jeszcze coś do załatwienia. Oczywiście o ile masz czas Kirillu? - zapytała. Pamiętała, że zamierzał jechać do Listwianki, ale nie powiedział kiedy dokładnie, więc nie chciała krzyżować mu planów z tym związanych. Kira wzięła oburącz swoją laskę i teraz obracała ją odrobinę nerwowo.
Kaverin zastanowił się.
- Dzisiaj będę spał w Irkucku. Jutro zabrałbym ciebie na jakiś obiad, Misha. Wciąż mi głupio, że uderzyłem w ciebie na targu. A wydajesz się fajnym chłopakiem, który nie zasługuje na taką brutalność ze strony napotykanych księdzów… - Kirill zaczynał plątać się. Znów nie wiedział, jak się wysłowić. - Jeżeli nie masz oczywiście innych planów - dodał. - A potem mógłbym wstąpić do was na herbatę. Wieczorem byłbym już w Listwiance - mruknął. Tak sobie ułożył plan i wydawał się całkiem sensowny.
Kira wysłuchała jego słów, a Misha zdawał się nadal zaskoczony
- Em… Będzie mi miło… - spojrzał na siostrę, a ona tylko uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową. Chłopiec poddał się i też kiwnął głową
- Tak. Będzie mi bardzo miło - poprawił się zaraz i uśmiechnął uprzejmie do Kirilla.
- W takim razie jesteśmy umówieni. Teraz wypadałoby tylko zastanowić się nad godziną i miejscem? - zapytał Misha. Wyraźnie ufał Kaverinowi, skoro Kira mu ufała. Kobieta nie wtrącała się w ich rozmowę. Jedynie słuchała.
- To… całkiem rozsądne. Tyle że ja nie znam tutejszych restauracji - Kaverin zawiesił głos. - Czy mogłoby tak być, że przyjdziesz o dwunastej do Katedry Niepokalanego Serca Najświętszej Marii Panny, a potem skierujemy się obydwoje we właściwe miejsce? Dowiem się do tego czasu, gdzie serwują smaczne jedzenie - Kirill uśmiechnął się nieznacznie. - Chyba że wolisz później zjeść obiad? Różni ludzie mają różne przyzwyczajenia, jeśli chodzi o posiłki. Dostosuję się z przyjemnością.
Był ciekawy, czy rodzeństwo zacznie kierować się do wyjścia przez główną bramę, czy może raczej będą chcieli skorzystać ze skrótu. Powoli Kaverin czuł się nieco lepiej. Widok własnego nazwiska na tablicach grobowych wprowadzał go w okropny nastrój. Czuł się lepiej z każdym kolejnym krokiem.
Kira zamyśliła się
- To będzie jednym autobusem od nas… Z ulicy Lenina, wsiądziesz w jedynkę - wyjaśniła bratu. Ten zmarszczył brwi, słuchając uważnie i pokiwał głową
Kirill zastanowił się, skąd kobieta mogła posiadać taką wiedzę. Czyżby poruszała się po mieście bez pomocy Mishy? Kaverin uświadomił sobie, jak bardzo ludzie polegali na wzroku. Na miejscu Kiry najprawdopodobniej nie wychodziłby z domu, lub nawet własnego pokoju. Wcale nie był pewny, czy jej moc byłaby przydatna na ulicy. Duchy poinformowałyby o zbliżającym się w jej stronę motocyklu? Nie sądził, żeby można było na nich polegać w tej kwestii...
- To dobrze… - Misha powiedział spokojnie, po czym zaczął iść obok Kirilla jakby to nie był jeszcze koniec ich spotkania
- Może być o trzynastej? Wtedy jak zjemy to Kira wróci z…
- Misha… - przerwała mu siostra krótko, jak strzeleniem z bicza. Chłopiec zamilkł momentalnie
- ...z pracy - dokończył jakby tej pauzy w ogóle nie było i jakby nie zamierzał powiedzieć nic innego niż dokładnie to co powiedział.
Kirill spoglądał to na kobietę, to na jej brata. Co tu się właśnie wydarzyło? Co Kira chciała ukryć?
- Wtedy będzie tutaj i stąd pewnie będziemy mogli ją zabrać do domu… - chłopiec dodał. Kobieta tymczasem szła, poruszając laską przed sobą. Skryła pół twarzy w puchatym szalu owiniętym wokół szyi. Zatopiła się we własnych myślach. Do tej pory była spokojna, ciepła, a to jedno zdanie chłopca sprawiło, że w osobie Kiry pojawił się jakiś cień. Zadra. Nie padło jednak żadne logiczne wytłumaczenie o co chodziło, a Misha zmienił temat, zaczynając teraz opowiadać, o kilku miłych restauracjach na rynku głównym.
Kirill uznał, że jeżeli będzie tym jutro zainteresowany, to wypyta chłopca podczas obiadu. Teraz nie chciał przerywać kobiecie i kierować rozmowy na nieprzyjemne dla niej tory.
- A na co masz ochotę, Misha? - zapytał chłopca. - Może zjedlibyśmy pizzę? - zaproponował.
Wydawało mu się, że dzieci lubiły to włoskie danie. A także lody, ale tych już nie proponował ze względów finansowych. Kirill nie nazwałby się skąpym, ale starał się mądrze gospodarować tymi środkami, które posiadał. Na szczęście jego styl życia nie był zbyt przebojowy i był w stanie zaoszczędzić pod koniec miesiąca trochę rubli. Te miały się przydać na różne mniej lub bardziej zapowiedziane wydatki… jak na przykład te w Irkucku.
Misha zastanawiał się, po czym pokiwał głową
- Tak, chętnie… Całe wieki nie jadłem pizzy! Zwykle robię w domu coś sam, albo sąsiadka nam coś podrzuca, albo Kira przywozi z miasta jakiś obiad - powiedział jakby to było nic takiego. W końcu to dla niego było codziennością. Tymczasem Kaverin dostawał kolejne dziwne puzzle. Kira nie wtrącała się do ich rozmowy, po prostu idąc obok nich
- Jaką lubisz herbatę Kirillu? - odezwała się w końcu, już tym spokojnym, ‘normalnym’ tonem.
- Ciepłą, nieposłodzoną - odparł Rosjanin. - Najlepiej z dodatkiem cytryny. Ale mogę wypić każdą - dodał po chwili. - Tak długo jak nie jest zatruta.
Gdzie Kira mogła pracować? Czy naprawdę była aż tak sprawna, żeby chodzić po restauracjach, brać rzeczy na wynos i wracać z nimi do domu? A może pracowała w kuchni? Kirill nie widział, jak to mogło być możliwe.
- Jak często wychodzisz z domu? Nie licząc na cmentarz - zapytał ją Kirill. - Wydaje mi się, że brak wzroku wcale nie ogranicza cię zbyt bardzo.
Kira nie odpowiadała przez chwilę
- Trzy razy w tygodniu - oznajmiła w końcu
- No i prawie codziennie tutaj - dodała. Temat herbaty został odłożony na bok, tymczasem rodzeństwo ewidentnie kierowało się drogą, która prowadziła do ich przejścia. Wyraźnie oboje omijali bramę już w odruchu. Kira wyłapała, że może Kirillowi to przeszkadza i gdy dotarli do rozstaju ścieżek, zatrzymała się
- Wolisz iść bramą, czy nie przeszkadza ci nasz skrót? - zapytała ostrożnie.
- Nie przeszkadza, ale wydaje mi się, że przy bramie jest przystanek autobusowy? Choć mogę się mylić. Od roku nie byłem w Irkucku. Ale jest prawie pewien, że czekałem gdzieś nieopodal na autobus - rzekł. - Ale jest mi na dobrą sprawę wszystko jedno - uśmiechnął się do Kiry, choć ta raczej tego nie mogła zauważyć. - Wy prowadźcie.
- Zwykle idziemy do następnego. Takie przyzwyczajenie… - odpowiedziała Kira. Wyglądało na to, że rodzeństwo wolało iść w chłodzie jeden przystanek, niż korzystać z tego w pobliżu bramy...
Przez chwilę rozmyślał na tematy związane z parafią w Sankt Petersburgu, potem zastanawiał się nad kilkoma aspektami Iteru, do których wcześniej nie przykuwał uwagi. Jaka dokładnie była natura stworów, które znajdowały się w nim? Pochodziły z ziemi, czy może rodziły się w tamtym wymiarze? Poznanie Kiry otworzyło jego oczy na pewne zagadnienia, które wcześniej były dla niego kompletnie nieważne.
- Lubisz chodzić do szkoły, Misha? - zapytał chłopca.
Ciemnowłosy zamyślił się
- W sumie to lubię. Chociaż nie lubię matematyki, jest męcząca - powiedział i pokręcił głową jakby się otrząsał z czegoś nieprzyjemnego.
- Za to lubię historię i… O. I lubię religię. Jest fajna - oznajmił wesoło. Kira mruknęła i zaraz pokręciła głową rozbawiona tym, że Misha postanowił pochwalić się tym przed Kirillem. Chłopiec był bystry, Kaverin był księdzem, więc był związany z religią. Najwyraźniej chciał zyskać dzięki temu w oczach mężczyzny. Polubił go i można to było wyczuć. Nawet będąc Kirillem…
- Pomaga przetrwać w trudnych chwilach - odpowiedział Kaverin. Uznał, że kto jak kto, ale Misha mógł co nieco wiedzieć o trudnych chwilach. Może to dlatego lubił religię. - Czyli masz takie bardziej humanistyczne uzdolnienia. A kim chciałbyś zostać w przyszłości? Jak powiesz, że twoim marzeniem jest pójść w moje ślady, to uznam, że chcesz mi się przypodobać - uśmiechnął się do chłopca.
Misha zastanawiał się
- Hmmm, moooże? Ale w sumie to chciałbym mieć sklep z zabawkami - wyraził trochę nieśmiało co chciałby robić jak będzie dorosły
- Takimi ręcznie robionymi - sprecyzował. Nie chciał urazić Kirilla, mówiąc, że woli coś innego, ale odpowiedział uśmiechem na jego uśmiech. Z jakiegoś powodu Kira również się uśmiechała. Kaverin mógłby przysiąc, że gdyby nie była ślepa, patrzyłaby na niego.
- Na pewno kupiłbym coś w takim sklepie - mruknął Kirill, spoglądając na Kirę, potem ponownie zwrócił wzrok na drogę, którą szli.
Wydawało mu się, że wiał coraz zimniejszy wiatr. Na szczęście jego ciało było dobrze opatulone ubraniami, jednak twarz była wystawiona na mróz. Miał wrażenie, że zaraz jego skóra zamarznie i pokruszy się, jak u zbitej, porcelanowej lalki. Jednak był przyzwyczajony do takiej pogody tak właściwie od dziecka. Podobnie jak rodzeństwo Rasputinów, dlatego nikt nie narzekał.
- Gdzie pracujesz, Kira? - zapytał kobietę.
Blondynka miała minę, jakby bardzo nie chciała o tym w ogóle mówić. Nie odsuwała jednak tematu
- Pracuję w branży usługowej. Obsługuję klientów przychodzących do lokalu. To taki bar w sumie - powiedziała rozkręcając opowieść z każdym słowem. Jednak to był jej koniec. Nie podała nazwy lokalu, ani gdzie dokładnie się mieści. Kobieta miała najwidoczniej powód, dla którego nie chciała o tym mówić.
- A ty skąd do nas przyjechałeś Kirillu? - zapytała go, bo nie powiedział jej w Iterze, a chciała zmienić temat.
- Z Sankt Petersburga - mężczyzna mruknął w odpowiedzi.
Miał nadzieję, że to nie był jakiś klub go-go, w którym kobieta zarabiała swoim ciałem. Coś takiego podsunęła mu wyobraźnia karmiona niechęcią Kiry do zwierzeń oraz jej wzmianką o obsługiwaniu gości. Tyle że… nie był przekonany, czy kobieta zgodziłaby się pracować w takim miejscu. Kompletnie do niej nie pasowało. Chyba że ich sytuacja finansowa była aż tak rozpaczliwa? Nie… mimo wszystko to nie mogło być prawdą.
- To ładne miasto, ale nie urodziłem się w nim. Jednak posiadam tam kilku znajomych i pracę, więc jeżeli miałbym nazwać jakieś miejsce domem… to byłoby to właśnie to - wyjaśnił. - Podróżujecie czasami? Czy może jesteście cały czas tylko w Irkucku?
Kira przechyliła głowę
- Tak, słyszałam że Petersburg jest ładny… - stwierdziła. W końcu reklamą tego miasta było, że zabudowania były niesamowite, poprzednia stolica Rosji nadal była uznawana za widowiskowe miejsce do zwiedzania. Misha zamyślił się
- Chciałbym kiedyś pojechać do Moskwy i do Petersburga - powiedział tonem marzyciela. Kira podniosła dłoń i pogłaskała go po ramieniu, w które trafiła
- Nie podróżujemy, na razie nas nie stać, a wcześniej Misha był trochę za mały. Ale już mu obiecałam, że się stąd wyniesiemy - powiedziała w zadumie. Zaraz opuściła rękę i ponownie w pełni skoncentrowała się na sprawdzaniu, czy na nic nie wpadnie. Powoli zbliżali się do nasypu. Kira zaskakująco dobrze się po nim wspinała. Skoro jednak przychodziła tu codziennie, no to musiała mieć już opanowaną tę trasę. Zaraz za nią szedł Misha, w ramach ochrony dla siostry. Na górze poczekali na Kirilla i ruszyli z nim tą samą boczną uliczką, którą wcześniej przyprowadził go tu Misha. Kaverin pamiętał, że mijali w trakcie drogi tu przystanek autobusowy, pewnie właśnie do niego go prowadzili.
Kirill sprawdził godzinę. Ile czasu zajęło mu zwiedzanie cmentarza?
Następnie, kiedy doszli do przystanku, spojrzał na odjazdy autobusów. Miał nadzieję, że któryś będzie mu pasował. Również wolałby nie czekać nie wiadomo jak długo w tym mrozie. Wydawało mu się, że już nie miał o czym rozmawiać z Kirą i Mishą. Byli umówieni na jutro. Czas wracać do domu. Czy też raczej… małego pokoju w katedrze, który został mu udostępniony. Przyszło mu do głowy, że zapyta również o to, czy może wypożyczyć samochód. Choć w sumie nie chciałby się naprzykrzać tutejszym duchownym. Jednak… byłoby to najdogodniejsze pod względem finansowym. O ile po Irkucku mógł poruszać się pieszo lub komunikacją miejską, to jakoś musiał dojechać do Listwianki. A ta była oddalona o jakieś siedemdziesiąt kilometrów. Nawet gdyby mężczyzna miał rower, to nie chciałby jeździć po oblodzonej drodze w taką zimę. Stawy bolałyby go przez pół roku. Nie mówiąc o tym, że mógł poślizgnąć się i wpaść do rowu. Mimo wszystko Kirill nie chciał umierać. A przynajmniej nie w ten sposób.
Dochodziła godzina dwunasta. Brakowało około dwudziestu minut by dzwony w kościołach w całym Irkucku zaczęły obwieszczać nastanie południa. Kirill odczytał rozkład jazdy i zaobserwował, że najtaniej, choć nie najszybciej, z tego przystanku dostanie się do katedry… Jadąc wspomnianą już dziś jedynką. Tym samym, spędzi z rodzeństwem jeszcze chwilę, bo wysiadać mieliby dużo wcześniej niż on. Kira nic nie mówiła, w końcu nie mogła obserwować rozkładu wraz z dwoma panami, tymczasem Misha przyjrzał się rozkładowi i chyba zauważył to samo co Kirill, bo wydał zdumione
- Oh! Możesz jechać z nami! - oznajmił, jakby Kaverin jeszcze tego nie zauważył. Autobus miał nadjechać za siedem minut. Szczęśliwa liczba, no i nie za długo i nie za krótko. Nie zamarzną tu na śmierć. Tymczasem, śnieg zaczął padać nieco mocniej, większymi skupiskami płatków. Kira wsunęła kaptur na głowę. Jej twarz otuliła teraz puchata otoczka brzegu, a jej nos i policzki lekko przemarznięte od zacinającego śniegu stały się jak na razie permanentnie zaróżowione.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 13-04-2019, 14:43   #113
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Nie tylko mogę jechać, ale nawet… pojadę! - Kirill próbował być radosny, bo znajdował się w towarzystwie dziecka. Chłopiec uśmiechnął się, zadowolony z tego faktu. Podekscytowany złapał dłoń siostry i uścisnął. Wyraźnie sprawiało mu ogromną radość, że ktoś po prostu okazywał im taką zwyczajną uprzejmość.
Być może nawet nie zauważą, że to było troszkę wymuszone. Miał już dość kontaktów z ludźmi. Miał ochotę zaszyć się z powrotem w jakimś odosobnionym miejscu. W takich sytuacjach zazwyczaj sprzątał parafię. Mył podłogi, okna, odkurzał… Inni księża dziwili się, czemu to robi, bo posiadali gosposię, a główną nawę przychodziły sprzątać parafianki. Kaverin czasami potrzebował wysiłku fizycznego, a raczej chodzenie na siłownię nie było w jego stylu. Przy okazji zrozumiał, dlaczego Kira wiedziała, jak jedzie jedynka. Pewnie właśnią nią dojeżdżała codziennie na cmentarz.
- Mieszkacie w wynajmowanym mieszkaniu? - Kirill zagaił rozmowę. - Czy kupionym? Macie jakichś lokatorów?
- Mieszkamy w starej kamienicy. Zajmujemy całe drugie piętro z trzech, z czego na samym dole jest parter, potem jest pierwsze z mieszkaniem numer jeden, a na samej górze nasze. Mamy taki mały korytarzyk i przez niego przechodzi się do osobnej od mieszkania łazienki. Jest trochę zimno w samym środku zimy… - rozgadał się Misha
- Własnościowe, tyle zostało nam po rodzicach. Niestety nie stać nas na remont, czy zmianę lokum - dodała od siebie Kira, bardziej rzeczowo odpowiadając na pytania Kirilla.
- I czasem światło nie działa i wtedy zapalamy świeczkę, albo rozstawiam wszędzie latarki… - dodał Misha.
- A jest ciepłe? Teraz w zimie? Bo rozumiem, że miałeś na myśli, że w tym korytarzyku jest zimno, Misha? - zapytał chłopca. - Czy że na całym piętrze? Tak właściwie wydaje się, że macie dużo miejsca. Szkoda tylko, że ta łazienka tak oddzielona, ale można z tym żyć - uśmiechnął się lekko. - Ja mieszkam na strychu. Jest tam sucho i o dziwo całkiem ciepło. Opary unoszą się z dołu i ogrzewają mnie, mimo że jestem bezpośrednio pod dachem. Ale ten jest całkiem gruby i ocieplony.
Misha mruknął
- W całym mieszkaniu jest zimno. Okna są trochę nieszczelne i jak za mocno skuje zimnem to trzeba je opatulać ręcznikami i kocami...
- Mishka… - odezwała się prosząco Kira. Mogło być jej po prostu wstyd, z tytułu warunków, w których musieli żyć. Na swój sposób Kira była panią w domu Rasputinów, więc było jej przykro, że nie mogła zapewnić bratu lepszych warunków, niż przeciągi, zbyt słabe ogrzewanie i psujące się światło. W tym czasie nadjechał autobus linii jeden. Misha pomógł siostrze wejść do środka. Wewnątrz było cieplej, bo działało ogrzewanie. Autobus był tymczasem niemal pusty, zapewne było to spowodowane wczesną porą.
Usiedli razem w miejscu, gdzie jedna para siedzeń była zwrócona przodem do drugiej.
- To przypomina mi moje mieszkanie u ciotki. Po śmierci rodziców zamieszkałem z nią. Była bibliotekarką i choć kochała książki… tylko książki… to nie posiadała szczególnych zasobów materialnych. Często było mi zimno, ale przynajmniej miałem zapewnione jedzenie. Kiedy zostałem zmuszony wyprowadzić się od niej, czułem się dziwnie rozdarty. Z jednej strony mieszkałem od tamtej chwili w lepszych warunkach, a z drugiej… choć ciotka na pewno mnie nie kochała, to przynajmniej była rodziną.
Nie chciał otwarcie mówić, że wyprowadził się do szpitala psychiatrycznego. To nie były rozmowy dobre na autobus, nawet jeśli prawie pusty.
Kira siedziała naprzeciw Kirilla. Kiwnęła głową słuchając jego opowieści. Misha tymczasem siedział obok niej i patrzył przez okno
- Dobrze jest mieć własny kąt na ziemi. Jaki by nie był - stwierdziła tylko. Opierała obie dłonie na lasce, którą ustawiła po prostu przed sobą. Ona i Misha siedzieli tyłem do kierunku jazdy, najwyraźniej im to kompletnie nie przeszkadzało. Śnieg zaczął porządnie zacinać w okna, ale przystanki wyświetlały się na niewielkiej, cyfrowej tablicy na czele autobusu i stąd Kaverin wiedział gdzie są.
- Mam nadzieję, że cię nie zamęczyliśmy - powiedziała spokojnym tonem kobieta. Jej uwaga zwrócona była na Kirilla, choć nie mógł poczuć na sobie jej spojrzenia, wiedział, że uważnie się teraz na nim skupia.
- Ciekawi cię na to odpowiedź moja, czy bardziej… stworzeń innego rodzaju? - Kirill zapytał żartobliwie. - Lubię was, jednak zmęczyłem się. Dla ciebie to na pewno również jest ciężkie, jednak pojawiasz się na cmentarzu każdego dnia. Natomiast ja tylko raz na rok. Za każdym razem uderza to we mnie nieco mocniej, niż powinno. Nic mnie nie boli, tylko czuję się taki… wycieńczony. Ale to nie z waszego powodu. Tak właściwie ten rok jest dużo lepszy niż te wcześniejsze. Dziękuję wam za to.
Przypomniał sobie, żeby uśmiechnąć się.
Kira uśmiechnęła się do niego lekko
- Gdybym chciała odpowiedzi istot, nie musiałabym pytać na głos - zauważyła. Była to więc z jej strony czysta uprzejmość i chęć pokazania mu, że szanuje jego potrzebę prywatności. To, że dzięki nim ten rok był nieco lepszy, ucieszyło ją
- Nam również jest bardzo miło, że mogliśmy cię poznać, czyż nie, Misha? - odezwała się do brata na co ten pokiwał głową
- Tak. Zdecydowanie jesteś najfajniejszą osobą, na jaką kiedykolwiek wpadłem - powiedział chłopiec i uśmiechnął się do niego szczerze. Kira pogładziła brata po ramieniu. Następnie westchnęła. Rzeczywiście, wyglądała na odrobinę fizycznie zmęczoną. Nie dawała tego jednak dotąd po sobie poznać. Nie narzekała, ani nie prosiła o pomoc. Choć wyglądała tak łagodnie, na swój sposób była bardzo wytrwała.
Kirill nachylił się i poczochrał włosy chłopca. Jego słowa sprawiły mu niespodziewaną… radość. Nigdy nie usłyszał czegoś takiego. Nawet nikt nie nazwał go fajnym. Zresztą Kaverin nawet nie sądził, aby był fajny. Misha jednak uśmiechnął się szczerze i przez moment w to uwierzył. To było takie… miłe. Być może w takim razie nie powinien czuć do siebie wyrzutów, że tylko on przeżył masakrę w pociągu. Matka była piękna i dobra. Ojciec mądry i tworzył wspaniałe rzeczy. Rolan był silniejszy fizycznie i bardziej pewny siebie. Kirill zawsze uważał, że nie był tym Kaverinem, który powinien jako jedyny wyjść z tego cało.
- Mam nadzieję, że nie wystawicie mnie jutro do wiatru. Złamalibyście moje serce!
“...w kilku dodatkowych punktach”, dodał w myślach.
Kira zmrużyła oczy. Najwyraźniej niechcący przysłuchała się wypowiedzi jednej z istotek w towarzystwie Kirilla. Czy usłyszała to co dodał w myślach? Kaverin nagle doszedł do wniosku, że ciężko byłoby być z taką kobietą w związku. Dobrze, że przynajmniej była piękna i nie mogła wyczytać jakichś niepochlebnych uwag co do swojej urody.
- I vice versa… - powiedziała zaraz, zsuwając kaptur z głowy. W autobusie nie był potrzebny. Na jej blond włosach mieniły się wilgotne pasma, na których wcześniej zdążył osiąść śnieg i roztopił się. Tylko Misha z rodzeństwa miał na głowie czapkę. Przejechali kilka przystanków i w końcu nadeszła pora, by Rasputinowie wysiedli
- W takim razie do jutra - pożegnał Kirilla Misha, jeszcze raz się do niego super ciepło uśmiechając
- Do zobaczenia, Kirillu - pożegnała go Kira.
- Do zobaczenia!

Drzwi się otworzyły i zimny, hulający wiatr wpadł do środka. Do tej pory zaczęła się na zewnątrz niezła zawierucha. Kobieta zaraz wsunęła na głowę kaptur, a Misha pomógł jej wysiąść. Nie minęły dwie minuty i autobus ruszył. Kaverin został sam, a postaci dwojga rodzeństwa zniknęły w zamieci. Bardzo podobną tego dnia wprowadzili mu dziś do monotonii życia…
Kirill zasępił się, zostając sam. Będąc przy innych, przynajmniej zastanawiał się, jak jest odbierany i z jakiego powodu źle. Kiedy jednak pozostawał sam… miał do dyspozycji jedynie własne, toksyczne środowisko. Myśli, które go nachodziły były niekiedy gorsze niż te, którymi uraczyłby wroga. W tej akurat chwili drwił z siebie, że przez krótki moment naprawdę pomyślał, że będzie mógł pozbyć się samotności. Niektórzy ludzie rodzili się z prawdziwym, wyraźnym przeznaczeniem. Jego było cierpieć w ciszy. Jeżeli Kira i Misha pojawili się na horyzoncie, to tylko dlatego, aby miał z czyjego powodu koniec końców odczuć ból. Jego najlepszym przyjacielem był Noel. Gdzie go to zaprowadziło? Podbrzusze znów zaczęło piec, ale tym razem Kirill nie miał przy sobie środków przeciwbólowych.
Wyjrzał przez okno, zastanawiając się, ile zostało jeszcze przystanków do końca podróży.
Kiedy spojrzał na prawo, na tablicy dostrzegł, że czekało go jeszcze dobre pół godziny jazdy. Musiał więc wymyślić coś, by do tego czasu wytrzymać. Za oknem nie widział za wiele, biały puch zasypywał ulice i uliczki Irkucka, ograniczając widoczność wszystkich kierowców. Nie było więc zaskoczeniem, że kilka przystanków później mijali karetkę i samochód policyjny. Najwyraźniej ktoś źle ocenił swoje zdolności względem warunków na drodze…

W końcu, po trzydziestu minutach dojechał na przystanek koło katedry. Nie miał z niego dalekiej drogi do budynku. Choć śnieg zacinał, intensywność jego opadu nieco zmalała.
Kirill poklepał kieszenie, aby upewnić się, że znajdują się w nich klucze, które uzyskał od swojego znajomego księdza. Użył ich, aby przedostać się do swojego pokoju. Kiedy tylko to zrobił, zamknął za sobą drzwi i położył się na podłodze. Myślał o wszystkim i o niczym. Ta pozycja była nie do końca dla niego wygodna, gdyż urażała rany na plecach, ale dzięki temu nie mógł zasnąć. A czuł się wcześniej w nastroju na krótką drzemkę.

Zamknął oczy i wyobraził sobie ogromną, białą krainę. Śnieżnobiała, mleczna mgła otulała ją zewsząd. Pośrodku niej znajdowała się ogromna, wysoka wieża z kamienia. Ciągnęła się tak daleko, że aż tonęła w chmurach. Kirill, kiedy wizualizował sobie tę scenerię, zawsze przyjmował scenariusz, że przed kimś ucieka. Dociera biegiem do ogromnych, drewnianych wrót i przekracza je, znajdując się w środku budowli. Nie było tam prawie nic. Jedynie gołe, kamienne ściany wznoszące się ku nieskończoności w górę… ale także w dół. Był również podest prowadzący na sam środek wieży. Kirill na niego wbiegał, po czym przystawał na chwilę. Spoglądał w górę… lecz potem jego wzrok kierował się ku dołowi. Wieża ciągnęła się ku ciemności. Jak głęboko? Być może do samego jądra ziemi. Była portalem. Kaverin rozpościerał ręce i rzucał się w dół. Jego serce mocno biło, gdy ciało przechylało się i zaczęło spadać… Coraz prędzej i prędzej. Wnet wieża znikała, wszystko znikało. Była tylko ciemność. Był tylko Iter.

Kirill potrafił płynąć w nim. Kiedy tylko poruszał rękami, pokonywał odległości, które były niemożliwe w świecie śmiertelników. Wokół niego znajdowały się najróżniejsze istoty. Albo umykały, czując jego obecność, albo zmierzały w jego kierunku… ale Kaverin bez najmniejszego wysiłku był w stanie im uciec. Gdzieniegdzie widział bańki jasności pośród mroku, ale omijał je… mknął dalej i dalej… szukając tej jednej… Wyciągnął rękę, aby dotknąć jej lśniącej powierzchni. Miała psychiczny zapach zielonych oczu i rudych włosów. To była ta właściwa. Wszedł w nią i tym samym przeszedł przez drzwi znajdujące się w drzewie. Ruszył w stronę huśtawki, aby spędzić na niej czas, czekając na Alice Harper…

Rudowłosa zwykle budziła się dość wcześnie. W stosunku do Irkucka, w Manchesterze było właśnie chwilę po szóstej. Nie było więc niczym dziwnym, że Alice pojawiła się w swoim ogrodzie. Była to jej poranna praktyka. Przechadzała się pomiędzy kwiatami, jeszcze nie wyczuwając obecności Kirilla. To nastąpiło dopiero po chwili, kiedy dostrzegła bujanie lin huśtawki. Ruszyła w tę stronę. Miała na sobie lekką, śnieżnobiałą koszulę nocną, sięgającą jej niemal do kolan.
- Kirill… - powiedziała cicho. Wyglądała na odrobinę strapioną i zmieszaną. Zapewne wspominała teraz ich listopadowe spotkanie w Iterze. Spojrzała na drzewo, a potem znów na niego
- Co cię tu do mnie sprowadza? - zapytała. Zapewne zastanawiało ją, czy może zmienił zdanie i zechciał przebywać z nią częściej? A może czegoś od niej potrzebował? Rudowłosa chciała wiedzieć.
Kirill zastygł w bezruchu i spojrzał na nią spojrzeniem niewyrażającym żadnych emocji. Nie chciał, aby ujrzała, co myślał o niej w tej kusej koszuli nocnej. Jej lekki materiał tańczył wokół ciała, odpowiednio zarysowując wszelkie krągłości. Harper była bardzo atrakcyjną kobietą i czasami zachowywała się tak, jak gdyby nie była tego świadoma. A może jedynie nie chciała wykorzystywać swoich dźwięków do swoich celów? Zresztą jakie były jej cele? Czasami Kirill miał wrażenie, że Alice bardziej polega na dążeniach ludzi znajdujących się przy niej, niż swoich własnych.
- A czy muszę mieć powód? - odparł mężczyzna. - Może chciałem cię tylko zobaczyć?
To nieco rozluźniło kobietę. Przyglądała mu się przez moment, po czym uśmiechnęła
- W takim razie cieszę się… Hmm… - mruknęła, chyba nie bardzo wiedząc, co mogłaby jeszcze dodać. Zaczęła jak zawsze, nerwowo bawić się końcówką kosmyka włosów. Koło huśtawki pojawiło się wygodne krzesło z ciemnego drewna. Harper usiadła na nim, by móc swobodnie rozmawiać z Kirillem i nie naruszać jego przestrzeni osobistej, jak to uczyniła w listopadzie na huśtawce. Założyła nogę na nogę. Kirill na jej lewym udzie dostrzegł zarys jaśniejącego sińca. Rudowłosa nie miała nawet pojęcia, że z tej pozycji było go widać, o ile w ogóle miała pojęcie, że tam był.
- Widzę, że po zmroku prowadzisz znacznie ciekawsze życie ode mnie - rzekł Kaverin, spoglądając na udo. Alice mogła bez problemu zorientować się, w którą stronę patrzył. - Ale nie ma w tym nic złego.
Alice odnotowała gdzie patrzył. Sama spojrzała w to miejsce, a widząc ślad, zarumieniła się i zaraz usiadła inaczej, tak by nie było go już widać. Przynajmniej nie z punktu gdzie siedział Kaverin. Nie skomentowała jego słów o życiu nocnym.
Na chwilę zamilkł. Ciekawiło go, jak wiele agresji Joakim z siebie wydobywał przy niej. Wyglądało na to, że nawet nie jedną czwartą tego, co przy nim. Z drugiej strony Kirill nie obejrzał całego jej ciała. Może było bardziej posiniaczone? Przestał o tym myśleć. Na moment natomiast oddał się pewnej fantazji, w której opowiada Alice o Kirze i Mishy. O tym, jak dobrze się przy nich czuje i jak bardzo Rasputin jest ładna… Chciał, aby poczuła zazdrość o niego. Taką, jaką on czuł o nią, kiedy był świadomy ilości mężczyzn, wokół których się obracała. Z drugiej strony… jaki byłby tego sens? Nie mógłby dać jej szczęścia, więc nie powinien mącić jej w głowie.
- Tak właściwie… chciałbym prosić cię o małą przysługę - mruknął.
Śpiewaczka przechyliła głowę i uniosła brew
- Mm, jaką? - zapytała, odrobinę zaskoczona. Wcześniej jeszcze się nie zdarzyło, by Kirill prosił ją o coś. Dotąd zdawał jej się być ‘samowystarczalnym do bólu’, co było dość ironicznym określeniem i bardzo swego czasu bawiło Terrence’a, o czym sam Kaverin nie miał jednak najbledszego pojęcia. Skrzyżowała ręce przed sobą i oparła się o oparcie krzesła, czekając co mężczyzna ma jej do powiedzenia. Widać było w jej spojrzeniu zainteresowanie, ale i swego rodzaju czujność.
- Nie wiem, czy jesteś najlepszą osobą… ale chyba nie mam lepszej na podorędziu. Chciałbym skontaktować się z IBPI. Mam idealną kandydatkę na pracę u nich. Czy masz z nimi jakiś kontakt? Albo kogoś, kto zna… kogoś? Chciałbym, żeby ją przyjęli. Dziewczyna jest Parapersonum III stopnia, a może nawet Paranormalium. Potrafi… - zawiesił głos. - Kojarzysz takie byty istniejące w Iterze? Otóż one występują również w naszej własnej rzeczywistości. Ona potrafi się z nimi komunikować i tym samym otrzymywać najróżniejsze informacje. Niestety jest ślepa, ale za to wydaje się inteligentna. Poza tym bardzo ładna, a to czasami przydaje się na śledztwie.
“Podobno”, dodał w myślach. “Nie żebym kiedykolwiek jakieś prowadził.”
Alice uniosła brwi
- Do IBPI? - to krótkie stwierdzenie zabrzmiało tak, jakby było w nim zawartych dużo więcej pytań, niż tylko to jedno…
“Czemu nie pytasz mnie, czy nie przyjmę jej do Kościoła?”, “Czy to dlatego, że KK powstało z woli Joakima?”, “Naprawdę uważasz, że lepiej będzie tej dziewczynie w IBPI?”, “Czy sądzisz, że to rozsądne, bo może w którymś momencie nasze cele staną się rozbieżne i będziesz musiał skonfrontować się z nią?” i kilka innych.
Alice odchrząknęła
- A… Co to za dziewczyna w ogóle? Skąd ją wytrzasnąłeś? Znowu kombinujesz coś na własną rękę? - zapytała Harper, odwracając kota ogonem. Zabrzmiała, jakby była odrobinę podejrzliwa w stosunku do Kaverina i tej nowej znajomej. Szacowała, czy może być zagrożony, albo czy owa kobieta nie stanowi jakiegoś potencjalnego zagrożenia dla jej Gwiezdnego Brata. Nie wyczuł w niej jednak nawet odrobiny zazdrości. Jeśli tam była, Alice jeszcze jej nie ujawniła.
- Ja żyję na własną rękę, Alice - odpowiedział jej Kirill. - Każdego dnia, jak wstanę, kombinuję na własną rękę. Wybierając, co zjem na śniadanie, obiad i kolację. Czym zajmę się rankiem w południe i wieczór. Jestem obecnie w Rosji i poznałem tę dziewczynę zupełnie przypadkiem. Znajduje się w złej kondycji finansowej i opiekuje się młodszym braciszkiem. Chcę, żeby wyrwała się gdzieś daleko, najlepiej do Ravenny lub Tokyo, miała stałą pensję i nie musiała się o nic martwić. Przeżyła bardzo dużo i zasługuje na coś dobrego w życiu. Przypomina mi trochę mnie.
Nagle Kaverin obciął się. Nie miał na myśli tego, że on zasługuje na coś dobrego w życiu… ale to tak zabrzmiało. Westchnął i zaczął huśtać się, jak gdyby znów był dzieckiem.
- Dopiero dzisiaj ją poznałem, ale myślę, że to wartościowa osoba. Rozmawiałem z nią w białym pokoju. Potrafiła dowolnie manipulować materią, czego do tej pory nawet ty nie robiłaś. Taki talent nie powinien się zmarnować. Poza tym chcę mieć własną wtyczkę w IBPI. Może naiwnie, ale sądzę, że Kira będzie mogła wzbić się wysoko w ich hierarchii. Poza tym będzie lojalna względem mnie. Wszystko współgra z sobą.
 
Ombrose jest offline  
Stary 13-04-2019, 14:55   #114
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Kaverin nie wiedział co zrobił, ale przez dobre dziesięć sekund w spojrzeniu Harper pojawiła się nuta zirytowania. Zaraz jednak zniknęła, zatopiona w innych odczuciach. Dokładnie spokojnej obojętności. Alice była aktorką, cokolwiek poczuła, Kirill zauważył to, a ona nie zdążyła tego w porę ukryć
- Oh… Rozumiem. Mówisz, że poznaliście się dopiero i uważasz, że będzie twoją wtyczką i będzie ci lojalna? Skąd ten optymizm w stosunku do ludzi, Kirillu? - odezwała się. W jej tonie pojawiło się odrobinę uszczypliwości?
- Zabrałeś ją do białego pokoju? Przy pierwszym spotkaniu? Musiała zrobić na tobie nielada wrażenie… - zasznurowała usta ‘Jak ja, gdy się poznaliśmy, pozwoliłeś spłonąć kościołowi i mnie, a potem cofnąłeś czas’ padło w ciszy, ale nie zostało wypowiedziane na głos.
- No przecież właśnie o tym mówię. Jak wiele razy kontaktuję się z tobą, żeby prosić cię o przysługę? To dosłownie pierwszy raz. Nie jestem człowiekiem, który lubi ciążyć innym i gdyby chodziło o jakąś banalną sprawę, nie kłopotałbym cię. Przecież wiem, jak bardzo zajęta jesteś… - mruknął, spoglądając na siniaka na udzie, ale znów podniósł wzrok na jej twarz. - Kira jest wyjątkową dziewczyną i zasługuje na lepsze życie. Nawet jeśli nie będzie mi lojalna, chcę zrobić dobry uczynek i wyrwać ją z Syberii - dodał. - Myślę, że polubiłabyś ją, gdybyś ją tylko spotkała. Nigdy nie poznałem drugiej takiej dziewczyny, jak ona - uśmiechnął się do śpiewaczki.
Rudowłosa wyglądała jakby zagotowała się przez moment w środku
- Dobrze. Zobaczę co dam radę w jej sprawie zrobić. Zadzwonię, jak już czegoś się dowiem. Może tym razem odbierzesz i będziesz bardziej rozmowny. Jak będzie to dotyczyło Kiry… - powiedziała, po czym wstała z krzesła, które zniknęło
- Muszę wrócić do swoich obowiązków. Sam powiedziałeś, że wiesz jak bardzo jestem zajęta… Czy jest jeszcze coś, co powinnam wiedzieć? - zapytała i zerknęła na niego uważnie. Wyglądała na zranioną? Zatroskaną? W jakimś stopniu wystraszoną? Tylko czym? Czy działo się w jej życiu coś, o czym mu nie mówiła, a co niechcący ruszył? A może przypomniała sobie, że zostawiła żelazko włączone nim weszła do Iteru?
- Kira jest dla mnie bardzo ważna i chciałbym, żebyś jak najszybciej mi odpowiedziała. Będę twoim dłużnikiem. Jeżeli będziesz potrzebowała jakiejś przysługi, to wiesz, gdzie mnie szukać. Jest jeszcze jedna sprawa… nie wiem, czy powinnaś powiadamiać innych Konsumentów o Kirze… - Kirill zawiesił głos, milknąc.
Nie mógł dopuścić do tego, aby Joakim wiedział o jej istnieniu. To było zbyt niebezpieczne. Kirill nie wybaczyłby sobie, gdyby wyprowadził Rasputin z Irkucka ku tylko gorszemu piekłu… którego Kaverin sam doświadczył.
Alice spojrzała na niego jakby wylał jej kubeł zimnej wody na głowę
- Słucham? I co moim Konsumentom do faktu jej istnienia... Przypominam ci, że… Że nikt raczej nie poleci z tym na skargę do Dahla, jesli to to chodzi co po głowie - zacisnęła szczękę na tyle mocno, że jej kości policzkowe stały się wyraźniejsze. Zaraz jednak uspokoiła się.
- Muszę tylko zamienić słowo w tym temacie z jedną osobą, bo to ona zdobędzie dla mnie jakiś kontakt w IBPI. Mogę pominąć jednak pewne kwestie związane z płcią, albo zażyłością waszej znajomości, jeśli to dla ciebie takie ważne - powiedziała, odbierając słowa Kirilla po swojemu. Skrzyżowała ręce pod biustem. Płomienne włosy falowały lekko na jej ramionach, kiedy zaczęła krążyć niespokojnie koło krzewów dzikich róż.
- Tak, gdybyś mogła - odpowiedział Kirill. - Nie chciałbym, żeby Kościół wiedział o bardzo bliskich mi osobach - wyjaśnił. - To byłaby moja słabość. A oczywiście nie ufam mu na tyle, aby wręczyć mu haka na mnie.
Rozbrzmiała długa chwila ciszy.
- A Kira jest bardzo ładna i mogłaby spodobać się Joakimowi.
- NIE CHCĘ… - eksplodowała Harper.
- ...o tym nic więcej słuchać - dodała już cicho, ale takim tonem, że mogłaby zabić jadem drużynę piłkarską. Zamilkła.
Kirill zaśmiał się kpiąco i spojrzał na nią spode łba.
- Boli cię to, prawda? Bardzo boli. Sama myśl, że mogłaby spodobać mu się inna… - mruknął.
Alice nie patrzyła w jego stronę. Celowo odwróciła się. Zaczęła zrywać pączki róż z krzewu. Te odrastały powolutku z powrotem. Po chwili miała ich już całą garść. Zaczęła je oskubywać z płatków. Nie robiła tego jednak subtelnie, czy delikatnie... Wyglądało co najmniej jakby ubijała i katowała te róże, które jej nic nie zawiniły.
Milczeniem pozwoliła Kirillowi uspokoić się. Zamilknąć i… posmutnieć.
- Chyba po prostu… boję się… również o ciebie, Alice. Nie uwierzysz w to, ale czasami martwię się o ciebie. Możesz czuć się tą wyjątkową wybranką, jednak prawda jest taka… że to powód by uciekać, a nie cieszyć się. Oboje wiemy, że Dahl nie miał powodu zrobić mi tego, co mi zrobił. Uczynił to jednak dlatego, bo mnie pożądał. Może kręciło go to, że jestem księdzem? Czysta żądza… Ją można zauważyć w spojrzeniu, wiesz? Postanowił uwierzyć w oszczerstwa, że niby wyrządziłem krzywdę Noelowi tylko dlatego, by mieć oficjalne usprawiedliwienie na spuszczenie swojej chuci ze smyczy.
Rzeczywiście… z tego, co Alice wiedziała, Kirill rzeczywiście mógł być w typie Joakima. Kirill był przystojnym blondynem. Podobnie jak Andreas, który również był kochankiem mężczyzny.
- Jeżeli chcesz zostać zniszczona, to nie uratuję cię. Ale pragnę uratować kogoś innego. I mam nadzieję, że mi w tym pomożesz, nie narażając tym samym tej osoby na niebezpieczeństwo ze strony osób, które mnie wykastrowały.
Alice zrozumiała. Zgniotła kwiaty w dłoniach i upuściła je na ziemię
- Oh… Boisz się, że Joakim wymyśli sobie, że to świetny pomysł dorwać twoją nowa koleżankę, która wzbudziła twoje zainteresowanie i zrobić jej to samo, co ty zrobiłeś mi w Petersburgu? - zapytała niby niewinnym tonem.
- Tyle że jej się to nie spodoba… taka różnica - Kaverin mruknął przez zaciśnięte zęby.
- Zapominasz w tym wszystkim o mnie Kirill. Nie pozwolę na to, by pod moim nosem nastąpił kolejny taki syf jak w twoim przypadku… - powiedziała sucho.
- Jeden i drugi wytykacie sobie fakt, że mi się to spodobało. Czasem…. Czasem… Nieważne - syknęła.
- Co… - zaczął Kirill, ale Alice mu przerwała.
- Załatwię ten kontakt z IBPI. Czekaj na mój telefon… - i w tym momencie Alice opuściła Iter. Nie mogła już dłużej znieść tej rozmowy.
Kirill poczuł złość. Sięgnął ku niej ręką… ale nie tą, która wystawała z jego ciała. Zwizualizował dłoń, która pochwyciła śpiewaczkę, zanim ta zdołała opuścić Iter. Chwyciła ego śpiewaczki tak, jak metalowy haczyk zatrzymuje w swoich sidłach rybę. Alice mogła znajdować się w swojej bańce, ale ta znajdowała się pośród Iteru. A tego mistrzem był Kirill. Jak mogła tak po prostu odejść od niego? Nie pozwalając mu nawet pożegnać się? Była bardzo szybka, ale niestety grała na boisku Kaverina.
- Kto wyrządził ci te rany? - Kirill zapytał ostro, wskazując uda śpiewaczki.
Wpadła z powrotem do swojego ogrodu. Zakrztusiła się, zaskoczona. Spojrzała na Kaverina szeroko otwartymi oczami. Jej zirytowanie ustapiło miejsca strachowi. Ten jednak zelżał już po chwili. Powróciła irytacja, z nową siłą
- Czemu mnie tu znowu ściągnałeś? Ty masz prawo wychodzić sobie stąd kiedy ci się podoba, ale ja juz nie mam prawa chcieć odejść? - rzuciła.
- Nie - Kirill uciął rozważania śpiewaczki, po czym powtórzył swoje wcześniejsze pytanie.
Spojrzała na siniak na udzie i lekko obciągnęła koszulę. Wkurzyła się, po czym zmieniła odzienie. Na koszuli pojawił się szlafrok, owinęła się nim. Sięgał aż do kostek.
- Co cię to obchodzi. Nikt, komu na to nie pozwoliłam - powiedziała urażona.
Kirill wstał i spojrzał na nią bardzo zraniony. Wyglądał tak, jak gdyby chciał podejść i uderzyć ją w twarz. Otworzył usta i je zamknął. I tak ponownie.
- Chciałem cię tylko uratować przed tym, czego sam doświadczyłem. Ale nie potrafię uratować cię przed tobą samą - syknął. - Jeżeli coś ci się stanie… Nie pomszczę cię. Jedynie zrobię sobie krzywdę. Będę swoim zakładnikiem w twojej sprawie. Jeżeli twoi mężczyźni cię zabiją, to popełnię samobójstwo, Alice. Przysięgam ci to.
Wyglądał najzupełniej poważnie.
Harper zbladła.
- Jak… Jak możesz w ogóle sądzić, że któryś z nich chciałby mi zrobić krzywdę? Mam wrażliwą skórę, łatwo zostają na niej ślady. Przypomnij sobie jak wyglądałam po twoim show.
Kirill wyglądał tak, jak gdyby dostał w twarz.
- Ale skoro tak mówisz. Dobrze. Zapamiętam sobie. Zapamiętam sobie, że jeśli któremuś z nich ówidzi się zabić mnie, to zabiorę cię ze sobą. Bo jesteś dość sprytny, by chcieć pójść ze mną po śmierci, dokądkolwiek wtedy idą Gwiazdy - powiedziała i posmutniała
Kirill roześmiał się.
- Myślisz, że tyczą się nas inne prawa? Po śmierci trafimy tam, gdzie wszyscy inni. Wielkiej pustki, nicości, do prochu. Jedyne, co po nas zostanie, to dusza, która nawet nie jest do końca nasza. Ta, która jedzie z nami na doczepkę… aż od urodzenia. Najprawdopodobniej - dodał nieco ciszej.
- Czy możesz mnie stąd wypuścić? Czy zamierzasz jeszcze bardziej mnie zranić? - zapytała.
- Zranić? - Kirill powtórzył, jak gdyby Alice zaczęła mówić w kompletnie obcym języku. Na jego twarzy pojawiło się jedno wielkie niezrozumienie.
- Tak. Zranić. Nie mówię chyba po chińsku… - powiedziała przygaszonym tonem. Wyglądała na zmęczoną. Nie miała nawet siły maskować emocji pod innymi.
Kaverin spojrzał na nią nieco dłużej i westchnął.
- Już nie będę cię powstrzymywał. Ani wymuszał siłą… Nie po raz kolejny… - uśmiechnął się kwaśno. - Obiecasz mi tylko, że zajmiesz się moją prośbą? - zapytał.
- Tak. Już mi się wypaliła na tyle czaszki… - powiedziała rudowłosa i westchnęła ciężko.
- Zadzwonię niedługo, jak tylko się czegoś dowiem. Dobrego dnia, Kirillu - pożegnała go tym razem. Posłała mu smutne, prawie łzawe spojrzenie. Poczekała, czy coś powie i dopiero wtedy, gdy ‘dała mu się pożegnać’, zniknęła.
- Dobrego dnia, tygodnia, roku i życia - odparł Kaverin, po czym sam również zniknął, chcąc wybudzić się w Irkucku. Jak ta rozmowa mogła pójść aż tak źle? Nie miał pojęcia. Jedynie chciał wstawić się za Kirą, a wyszła z tego jedna wielka, emocjonalna kolejka górska. Aż miał ochotę zwymiotować z nerwów. Wydawało mu się, że przynajmniej Rasputin była nieco bardziej stabilna emocjonalnie od Alice… i też od niego… jak miał nadzieję. Może rzeczywiście byłaby dla niego lepszą przyjaciółką od Harper? Wydawało mu się, że zbyt wiele dzieliło go ze śpiewaczką. Im bardziej starał się jej pomóc, tym bardziej rozdrapywał jej rany i wyrządzał jej ból. Czy to nie była toksyczna znajomość, jeżeli z dobrych intencji zawsze wychodziły złe skutki?

Kiedy spojrzał w stronę jednego z okien, zorientował się, że śnieżyca uspokoiła się. W pojedynczych miejscach, przez chmury przebijały się promienie słońca. Dalej pruszył śnieg i mienił się odbijając światło. Wyglądał jak brokat spadający z nieba. Był spokojny, kojący. Widok ten kontrastował mocno z odczuciami Kaverina, które zapewniła mu rozmowa z Alice. Kobieta nie była w najlepszym stanie. Wcześniej jeszcze był w stanie z nią rozmawiać, ale odkąd skończyły się Helsinki, oboje znosili wszystko dość ciężko. Tutaj Kirill mógł za to nieco odpocząć. Może powinien?
Może powinien. A może nawet zasługiwał.
Czy miał coś sobie do zarzucenia? Pewnie tak. Jednak w tej chwili Kaverin miał wrażenie, że nie miało znaczenia to, jak bardzo się stara, jak bardzo chce, aby było dobrze i jak bardzo zależy mu na różnych ludziach. Wszystko i tak niweczyło się i psuło. Czuł się tak bardzo zmęczony, że nawet nie był w stanie wymyślić powodu, aby się obwiniać. A przez to nie mógł obmyślić sobie kary. Dlatego po prostu położył się na lóżku i przykrył kołdrą. Obrócił się na prawy bok, spoglądając w szybę, o którą walił śnieg. Nagle… zrobiło mu się przyjemnie i komfortowo. Łóżko wcale nie było takie złe, jak mu się na początku zdawało, a może to on znacznie rozpaczliwiej potrzebował go, niż z samego rana. Był tutaj całkowicie sam. W domu bożym. To oczywiście dawało bardzo złudne poczucie bezpieczeństwa. Przecież przeżył na własnej skórze pożar w Sankt Petersburgu, zanim cofnął czas. A jednak… przynajmniej w tej chwili… odniósł wrażenie, że wszystko zło czai się gdzieś indziej. Kilka procent niegodziwości stara się obedrzeć Alice ze skóry. Kolejny ułamek czai się pod blokiem Kiry i Mishy. Wszystkie diabły rozpierzchły się, ale o nim… przynajmniej w tej sekundzie… zapomniały. Poczuł się senny. Przymknął oczy, rozkoszując się ciepłem kołdry. Zaczynał zapominać o rozmowie ze śpiewaczką. Ważne, że osiągnął to, po co ją zaczął, a więc kontakt z IBPI. Emocje… wszystkie emocje… Emocje znikały. Pomiędzy nim, a uczuciami wyrastała wielka, nieprzenikniona ściana. Bariera. I Kaverin czuł się komfortowo w odrętwieniu, które zaczęło go ogarniać. Niczym nie przejmował się, o nic nie dbał. Jedynie tkwił. I zaczynał prześlizgiwać się ku objęciom Morfeusza.

Zobaczył śnieżną polanę. Nie znał jej. Dookoła otaczały go wysokie drzewa iglaste, opruszone białym śniegiem. Ich gałęzie uginały się pod ciężarem białego puchu, a jednak nie załamywały. Był tu sam, a jednak miał wrażenie że ktoś go obserwuje. Poruszył się i nagle zrozumiał, że nie stoi na dwóch nogach jak człowiek. Co więcej, jego zmysły były nieco wyostrzone. Czuł bardzo intensywnie zapach sosnowych igieł i śniegu. Śnił.
Czy to była ironia? Kiedy poruszył się do przodu, postawił łapę na śniegu. Była duża, puchata i biała w ciemne pręgi. Kocia, a jednak za duża na zwierzę domowe. Musiał być jakimś dzikim kotem. Kiedy przyjrzał się uważnie, dostrzegł na swoich łapach blizny. Prześwitywały przez futro. Niekiedy nawet były bardzo wyraźne, że nawet miękka sierść nie mogła ich w pełni zakryć.
Słyszał ptaki i chyba sowę… Czuł się przyzwyczajony do tych dźwięków i zapachów. Gdy nagle pojawił się inny. Nowy. Obcy. Nie wydawał mu się nieprzyjemny… Kwiatowy. Jak białe lilie… Nadciągał ze strony przesmyku między gałęziami. Powinien pójść sprawdzić co to? Czemu czuł kwiaty, skoro dookoła była zima…
Kirill wyciągnął język i polizał łapy. Spoglądał na blizny, jednak tak naprawdę nie myślał o nich. Zimne powietrze sprawiło, że nieco przymarzł do własnej sierści, ale nieznacznie. Niosło z sobą nie tylko mróz, ale również dziwny zapach, który kompletnie nie pasował. To nie była jego sprawa i instynkt mówił mu, żeby nie mieszać się. Był przyzwyczajony do pewnych stałych elementów krajobrazu. Wiedział, które oznaczają posiłek, przed którymi lepiej było zmykać oraz które sprawiały wrażenie kompletnie neutralnych. Nowy obcy element… był czymś naprawdę niepokojącym. Powinien odnaleźć w sobie odwagę i ruszyć pomiędzy gałęzie? A może wykazać się rozsądkiem i przezornością, zostać w miejscu, lub skierować się w przeciwną stronę? Na krótki moment zastygł w bezruchu i dalej węszył. Czy zapach stawał się mocniejszy? A może słabł? Zmieniał w jakikolwiek sposób swój charakter?
Zapach pozostawał taki sam. Dość wyraźny, przynosił go wiatr spomiędzy gałęzi. Po chwili Kirill odniósł wrażenie, że się zbliża. Robi się intensywniejszy. Ma zamiar naruszyć przestrzeń jego polany. To był jego teren, a coś zamierzało w niego wejść. Czy powinien się bronić? Nie dopuszczać tu niczego obcego? A może powinien sprawdzić najpierw, czy na pewno to coś groźnego? Poruszył uszami. Dosłyszał kroki. Były powolne, spokojne. Ktoś szedł. Jakieś zwierzę? Zbliżało się…
Kaverin zwinnie skoczył na drzewo. Odepchnął się od kory dwa razy i wylądował na grubej gałęzi znajdującej się trzy metry nad ziemią. Jego ruch wyzwolił kaskadę śniegu. Przyczaił się na nagiej gałęzi i obserwował, gotowy do skoku. Był drapieżnikiem. Liliowy zapach kojarzył mu się bardziej z ofiarą, niż drapieżcą… jednak postanowił być czujny. Niekiedy słabe stworzenia okazywały się złudnie silne i Kirill nie chciał popełnić błędu. Nie przetrwał tyle czasu w tej puszczy przez przypadek. Przetrwanie było sztuką, której musiał się nauczyć. Wymagało zarówno atakowania, jak i uciekania. Wszystko polegało na tym, aby dobrze określić, co w danej sytuacji należało uczynić. Czekał, aż nieznana istota pojawi się na jego terytorium. Wtedy zdecyduje, jak się zachować.
Gałęzie poruszyły się. Spomiędzy nich wyszło kolejne kotowate stworzenie. Było śnieżnobiałe, nawet bielsze niż on, a na jego sierści były ciemne centki. W mniejszej ilości niż u niego. Irbis śnieżny, bo właśnie na to stworzenie patrzył był smuklejszy. Miał intensywnie niebieskie oczy otwarte dość szeroko. Szedł powoli, czujnie. Bardzo uważnie poruszał uszami, jakby to właśnie na tym zmyśle się głównie opierał. Kirill odkrył, że to jej zapach czuł - jej, bo już wiedział, że to jest ona. Samica zatrzymała się, bo na ziemi dostrzegła ślady, które zostawiły jego łapy. Powoli ruszyła w ich stronę, chcąc sprawdzić co to. Nie wiedziała najpewniej, że jest obserwowana.
Nieoczekiwany irbis był smuklejszy, ale czy słabszy? Kirill spojrzał na mięśnie samicy, które napinała przy każdym kolejnym kroku. Poruszała się z gracją. Lubił na nią spoglądać. Na dodatek bardzo przyjemnie pachniała. Kaverin nie był przekonany, jak się zachować. Zjeżył się i napiął całe ciało. Chciał sprawiać wrażenie jak największego i najbardziej groźnego. Następnie zawarczał, aby samica wiedziała, że natrafiła na obcy teren, który był już zajęty przez niego. Niech poluje gdzie indziej.
Irbis zjeżyła odruchowo sierść i natychmiast spojrzała w górę gdzie siedział Kirill. Otworzyła szeroko oczy. Wyglądała jakby go nie widziała, a bardziej słyszała. Cofnęła się o kilka kroków. Przekręciła łeb. Poruszyła nosem. Musiała oceniać jego zapach. Najwyraźniej to on ją tu przywiódł. Po czym przekręciła się i obróciła. Zrobiła coś, czego się nie robiło. Odsłoniła przed nim kark. Pokazała mu, że się go nie boi i że pokazuje mu, że ulega. Że gdyby chciał, mógłby jej skręcić kark. Zabić ją. Usiadła. Czekała, czy zejdzie z drzewa, czy dalej będzie agresywny.
Kirill zeskoczył na śnieg i wylądował z pełną gracją na czterech łapach. Dwa metry przed nim znajdowała się samica. Zaczął ją okrążać, wciąż nie do końca ufając. Podobał mu się jej zapach. Zastanawiał się, czy pozwolić jej zostać… choć to pewnie było nierozsądne. W ogóle jej nie znał. Do czego była zdolna? Czy chciała wbić w niego kły, kiedy będzie odpoczywał? Może zrozumiała, że nie pokona go w otwartej walce. Kirill zwrócił wzrok na jej duże, niebieskie oczy, chcąc wyczytać z nich intencje.
Nie mógł odczytać nic. Zdawały się nieco puste, nadal jednak piękne. Ich intensywna barwa przypominała idealnie czyste niebo. Kiedy Kirill zeskoczył i krążył. Pozostawała spokojnie w bezruchu. Następnie wstała i ruszyła w jego stronę. Nie podeszła za blisko, otarła się o niego tylko końcówką puszystego ogona. Okrążyła go i przeciągnęła się. Była ciepła i z bliska nadal pachniała liliami. Gdy był koło niej, nawet bardziej. Na swój sposób to był bardzo kojący zapach.
To było… nieznane uczucie. Coś, czego Kirill nie doświadczył w tej surowej dżungli. Miał ochotę zbliżyć się do samicy i uciec przed panującym wokoło chłodem. Nieco obawiał się jednak, że jak tylko to zrobi… będzie zgubiony. W taki czy inny sposób. Przybliżył się do jej karku i wsunął nos w jej sierść. Jak gdyby chcąc przekonać się, czy jej skóra również pachnie tak przyjemnie. Czy to był naturalny zapach irbisa? A może jedynie wytarzała się w czymś bardzo wonnym? Co to mogłoby być? Kaverin nie podejrzewał, żeby gdzieś nieopodal rosły kwiaty. Chyba że utkane z płatków śniegu i lodu.
Samica nie odsunęła się od niego, a co więcej naprawdę to ona pachniała w taki sposób. Jakby jej skóra wytwarzała taką wspaniałą woń. Irbis poruszyła się i oparła czubek nosa o jego szyję. Jakby jej jego zapach też się podobał. Otuliła go na moment długim ogonem, po czym usiadła ponownie i obserwowała go. Wyglądało na to, że przebywanie przy nim sprawiało jej przyjemność. Była ciepła i najwyraźniej on dla niej również był.

Kirill usłyszał jednak jakiś obcy szmer. Poczuł jakiś niepokojący chłód. Nadciągał ze strony, skąd przyszła samica. Z jakiegoś powodu odniósł wrażenie, że to było coś co ją śledziło. Irbis poderwała się i zjeżyła. Nie wydawała się wiedzieć, że coś za nią podążało i chciała bronić Kirilla.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 13-04-2019, 14:58   #115
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Kaverin otarł się o samicę i musnął jej szczękę pyskiem. Kiedy zwrócił na siebie jej uwagę, wskazał nosem gałąź, na której wcześniej przebywał. Przekaz był jasny. Uważał, że skoro on dał radę wskoczyć, to gibki irbis nie będzie miał z tym najmniejszego kłopotu. Następnie rozejrzał się w poszukiwaniu innego, odpowiedniego drzewa, na którym sam mógłby się przyczaić. Był przekonany, że we dwoje mogliby dać radę nawet najgroźniejszemu przeciwnikowi… choć nie miał pojęcia, skąd tkwiła w nim taka pewność.
Samica uniosła łeb w górę. Podeszła do drzewa i zaczęła się na nie wspinać. Nie widziała, więc jak mogłaby wiedzieć jaką gałąź wskazał jej Kirill? Mimo to wspięła się na nią. Była pierwsza z kolei więc dała radę się na niej utrzymać. Wyglądała jednak niepewnie. Warknęła, jakby chciała, żeby Kirill dołączył do niej. Gałąź była gruba, na pewno wytrzyma ich wspólny ciężar. Cokolwiek się zbliżało, jeszcze nie dotarło na polanę…
Kirill nie był do końca przekonany, czy obydwoje powinni znajdować się w tym samym punkcie. Czy nie łatwiej byłoby skoczyć na wroga, znajdując się na osobnych gałęziach? A co, jeśli w trakcie lotu wpadną na siebie i to pokrzyżuje ich atak? Mimo to… postanowił dołączyć do samicy. Odepchnął się dwa razy od kory i wnet znalazł przy słodkim, liliowym zapachu. Wydawał się naprawdę przyjemny… jednak teraz Kirill nie myślał o nim. Wyczekiwał kolejnego, który przybliżał się. Kaverin chciał upewnić się, że ujrzy wyłaniającą się spomiędzy drzew postać.
Ta jednak nie nadchodziła. Wyczuwał jednak, że krążyła i była blisko polany. Samica była lekko spłoszona oparła się o Kaverina. Siedzieli przy sobie.
Kirill mrugnął oczami. Już nie był na polanie. Nie był już na drzewie. Stał w mroku na jedynej rozświetlonej powierzchni o średnicy trzech metrów. Był sam. Był kompletnie nagi. Usłyszał jednak jakiś bieg w ciemności. Ktoś uciekał. Takie przynajmniej odniósł wrażenie.
Kirill czuł się zdezorientowany. Co się działo? Jak się tu znalazł? Czemu nie miał na sobie ubrań? Dlaczego był sam? Spojrzał na swoje ludzkie ciało. Śniło mu się, że był wspaniałym lampartem amurskim. Potrafił wspinać się na drzewa bez najmniejszych trudności. Był silny, piękny i wspaniały. Dlaczego musiał się obudzić? Wsłuchał się w dźwięk. Ten ktoś uciekał od niego? Czy… do niego? Był w stanie cokolwiek dostrzec w mroku? Skąd biło światło, które go oświetlało?
W mroku nie widział nic, skąd pochodziło światło również nie mógł określić. To, czego się jednak dowiedział, było odpowiedzią na drugie pytanie… Nagle z ciemności wypadła postać. Wparowała na niego, jakby nie mając pojęcia, że tam w ogóle stał. Była niższa od niego, ale impetem swego rozpędu, przewróciła go. To była Kira. Zdawała się przerażona. Była odziana w delikatną sukienkę, śnieżnobiałą. Miękką. Jednak jej dłonie trzęsły się, a gdy Kaverin na nie spojrzał, były całe we krwi.
Rosjanin czuł się nieco zamroczony. Miał wrażenie, że jego mózg pracował na spowolnionych obrotach. Jak gdyby upił się bez efektu euforii. Albo zażył jakieś narkotyki… To może wcale nie było takie głupie? Przecież to, co widział… to musiały być przywidzenia.
- Co zrobiłaś, Kira? - zapytał. - Czyja to krew?
Spojrzał na jej twarz. Wyglądała jak anioł. Czy mogła być mordercą?
Kira wzdrygnęła się i spojrzała na niego. Rozpłakała się
- Nie mogłam nic zrobić. Nie mogłam. On, on by mi nie pozwolił… - powiedziała rozedrganym tonem. Bała się go dotknąć rękami. Wyglądała jakby bała się i to potwornie.
Kaverin czuł się okropnie nagi, a reflektor wycelowany w nich - bo miał wrażenie, że to właśnie reflektor - sprawił, że czuł się, jak gdyby to nie działo się naprawdę. Byli jedynie aktorami na scenie, a w czerni czyhała wpatrzona w nich publiczność. Jeżeli tak rzeczywiście było… to jaką rolę powinien odegrać? Kochającego, uspokajającego przyjaciela? A może raczej kogoś bardziej konkretnego i stanowczego?
- Opowiedz mi wszystko - poprosił.
Może wtedy będzie mu łatwiej zdecydować.
Kira wzięła głęboki wdech i wydech
- On nie pozwoli mi odejść. To on jest właścicielem lokalu. Jest wściekły - mówiła trochę chaotycznie.
- On wie, że tu jesteś… - powiedziała drżącym tonem.
- Czemu… Nie chciałam… Proszę, pomóż mi… - powiedziała po czym przytuliła się do niego. Kompletnie nie wiedziała, że Kirill był nagi. Czy to się działo naprawdę, czy to był tylko kolejny sen?
Jeśli Kira nie wiedziała, że Kaverin nie miał ubrań… to teraz się dowiedziała. O ile była pozbawiona nie tylko zmysłu wzroku, ale również dotyku.
- Gdzie pracujesz? - zapytał mężczyzna. - Gdzie chodzisz trzy razy w tygodniu? Mogę wszystko naprawić… Ale muszę wiedzieć, co jest zepsute.
Spojrzał na jej ręce pokryte krwią. Do kogo należała?
Kira odsunęła się od niego nieco. Chyba rzeczywiście zorientowała się, że był nagi. Nie wyglądała jednak na przerażoną, czy zniesmaczoną. Przesunęła dłońmi po jego klatce piersiowej od góry, do brzucha. Jakby badała go dotykiem, w końcu tylko tak widziała
- Las Vegas… - powiedziała smutno.
- Koło kina… - dodała.

Kirill szarpnął się i spadł z łóżka na podłogę…

Co się stało? Gdzie się znajdował? Kim… czym był? Człowiekiem? Zwierzęciem? Miał na sobie ubrania? A może pozostawał nagi? Co… czego właśnie doświadczył? To nie były zwykłe sny. Wielu rzeczy nie był pewny w życiu, ale to jedno nie ulegało wątpliwości. Te wizje aż śmierdziały Iterem. Czyżby zabłądził we śnie do innych wymiarów? Dawno mu się to nie zdarzało… Jednak nie dziwiło go to, że jego kontrola słabła po dniu tak bardzo obfitującym w wydarzenia i emocje.
Usiadł na podłodze i potarł skroń, lekko rozwierając oczy. Jęknął cicho. Podrapał się po prawym udzie, gdy przeszedł przez nie skurcz. Kiedy poruszył głową, usłyszał chrupnięcie w szyi. Spojrzał na okno. Było ciemno? A może już świtało?

Na zewnątrz było już ciemno. Znów pruszył śnieg. Kaverin poczuł, że lekko burczy mu w brzuchu, przespał porę obiadową. Koło niego na podłodze leżała kołdra. Przypomniał sobie gdzie był - w pokoju w katedrze. Czy rzeczywiście zabłąkał się w Iterze? Jak ważne były rzeczy, których się dowiedział? Czy Kira naprawdę potrzebowała pomocy? Żeby dostać odpowiedzi na te wszystkie pytania musiał się ruszyć. Podłoga była chłodna, więc nieco ostygł po pierwszym zaskoczeniu wywołanym upadkiem. Nadal jednak czuł napięcie. Co chciały przekazać mu dokładnie te wizje?
Jeżeli to nie były jedynie dziwne produkty jego podświadomości… to sny wydawały się przekazywać dość jasną, jednolitą wiadomość. Szef Kiry wiedział o istnieniu Kirilla i bardzo mu zależało na niewidomej dziewczynie. Był zagrożeniem. Którego potencjalnie należało się obawiać.

Kaverin nie wiedział, jak to się stało, że zaangażował się w historię i życie kobiety. To było kompletnie nierozsądne. Nie powinien odczuwać… uczuć. One łamały ludzi i przejmowały nad nimi kontrolę. Były słabością innych. Nie mógł pozwolić sobie na to, żeby znowu stał się ich marionetką. To był Kirill z przeszłości. Teraźniejszy powinien być mądrzejszy. Dlaczego nagle zależało mu na wszystkich wokoło? Czy nie starczyło mu, że jego jedyną słabością był Noel? Pozwolił Alice zająć drugie miejsce… i śpiewaczka chyba otworzyła w nim coś, co powinno zostać ukryte i zapomniane. Serce zdawało się straszliwą Puszką Pandory. A teraz chciało pomieścić w sobie również niewidomą dziewczynę i jej młodszego brata. Kirill czuł, że zaraz zwymiotuje. Może z powodu głodu, gdyż z chęcią pożarłby konia z kopytami.

Ruszył w stronę kuchni. Miał nadzieję, że pamiętał, gdzie się znajdowała. Wdział na siebie sutannę i pantofle. Nie przejrzał się w lustrze. Nie obchodziło go to, czy wyglądał dobrze. Miał jednak nadzieję, że przynajmniej… akceptowalnie.
Musiał wyglądać przyzwoicie, bowiem nikt nie zwrócił mu po drodze uwagi, a minął sprzątaczkę i dwóch ministrantów. Kobieta była zajęta swoimi obowiązkami, ścierając kurze na korytarzu. Zauważyła go i pobożnie złożyła ręce i schyliła głowę, na moment tylko przerywając pracę, by zaraz do niej wrócić. Dwaj chłopcy tymczasem byli bardziej wylewni
- Dobry wieczór prosze księdza - powitali go, po czym udali się gdzieś, najpewniej do swoich własnych obowiązków. Przeszedł przez świetlicę na parterze i zauważył, że siedziała tam grupka dzieci, uczyła się i pomagała sobie nawzajem w lekcjach. Było tam kilka dorosłych osób. Zdawało się, że organizowano tu jakieś zajęcia z pomocy dzieciom po lekcjach. Przeszedł przez drzwi oznaczone napisem ‘Kuchnia i mała aula’. Gdy wszedł do środka, dostrzegł po lewej wejście do pomieszczeń przeznaczonych na kuchnię. Wydawano tu posiłki mieszkańcom przybytku, a także tym, którzy tego potrzebowali. Na przeciwko było zamknięte wejście na aulę, czasem odbywały się tu małe występy teatralne dla dzieci. Gdy Kaverin skręcił do kuchni, nie zastał w niej nikogo. Najwyraźniej było już po porze gotowania. Zaspał. Mogła być może dwudziesta? Tak mu też zaraz powiedział zegar zawieszony w rogu pomieszczenia. Lepiej jednak dla niego, miał tu wszystko dla siebie i swoich myśli.

Kirill cieszył się z samotności. Dzięki niej mógł zebrać myśli i spróbować dojść do jakichś sensownych wniosków. Otworzył lodówkę i zajrzał do środka. Wyjął masło i dwa jajka. Następnie znalazł patelnię i rozgrzał na niej tłuszcz. Nie był pewien, czy w sumie mógł rządzić się w nieswojej kuchni. Po części oczekiwał, że za chwilę napadnie na niego jakaś rozjuszona gosposia z bardzo dużym poczuciem terytorializmu. Niekiedy kompletnie nie liczyły się z tym, że mają przed sobą duchownych. Nie był pewien, czy tak wyglądały sprawy w katedrze. Sprzątaczka, którą napotkał, była miła. Podobnie jak ministranci, choć oni raczej o niczym nie świadczyli. Kaverin wbił jajka na patelnię i zaczął mieszać drewnianą łyżką. Upewnił się, że ogień jest mały. Ukroił dwie kromki chleba i posmarował go masłem. Położył po plasterku żółtego sera. Pomieszał jajecznicę, po czym pokroił pomidora na kanapki. Kiedy skończył… uświadomił sobie, że niechcący przyrządził sobie bardzo dobrą kolację. Usiadł przy stole i zaczerpnął do płuc zapach pysznej jajecznicy. Następnie ugryzł kanapkę i zaskoczyło go to, jak smaczna była. Co stało się z jego postem? Jak mógł tak po prostu o nim zapomnieć…
Ciepły posiłek rozgrzewał go od środka. Zaspokajał dojmujący głód. Pozwolił mu się też nieco rozluźnić i zebrać myśli. Co powinien teraz zrobić? Zostać tu, czy ruszyć się i sprawdzić czy z Kirą wszystko w porządku? Musiał zdecydować i miał ku temu najlepszą okazję. Nikt nie przychodził do kuchni, pozostawał w niej całkowicie sam. Żadna gospodyni nie miała zamiaru go napaść i skarcić za panoszenie się, czy też patrzeć posępnie na fakt, że nie przestrzegał diety, czy postu. Zegar tykał w ciszy, rytmicznie wybijając mijające sekundy, które przekształcały się w minuty.
Kirill zjadł i umył naczynia. Następnie wyciągnął komórkę i wpisał w wyszukiwarkę “kino las vegas irkuck”. Był ciekawy, czy pojawi się nazwa takiego baru. Czy to rzeczywiście istniało. Jeżeli tak… to jego sny mogły być ważne. A to znaczyło, że Kirze naprawdę groziło niebezpieczeństwo. Czuł ciepło w napełnionym żołądku. Posiłek sprawił, że czuł się syty, ale jednocześnie nieco ospały.
Pierwsze co google mu zaproponowało, to tanie i szybkie przeloty do Las Vegas… To, co jednak przykuło jego uwagę to miniatura mapy. Był tam opisany punkt, w którym rzeczywiście znajdował się lokal o nazwie Las Vegas. Znajdował się obok kina… Był klubem nocnym, z którego nie było dostępnych żadnych zdjęć. Mógł się więc szybko domyślić jakiego typu klubem był ten lokal…
Czuł delikatne pieczenie w przełyku i kłucie w sercu. Trwały kilkanaście sekund i został tylko smutek. Było mu po prostu przykro. Oby jedynie wyciągnął pochopne wnioski. Ale… czy Kira naprawdę mogła tam pracować? I to w ten sposób? Właśnie dlatego nie należało się otwierać na innych. Negatywne emocje w końcu trafią w ciebie rykoszetem. Nie wierzył, że nie było innego wyjścia… By naprawdę musiała pracować w tym miejscu.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=JyNYkWKHf1Q[/media]

Czy miał prawo ją oceniać? Chyba nawet tego nie robił. Zwiesił głowę i zamknął oczy. Przestawił do nich kciuk i palec wskazujący. Rozmasował powieki. Następnie wstał i zaczął przeszukiwać szafki. Wreszcie odnalazł spirytus. Miał w kuchni wiele zastosowań. Na przykład do kremowej masy przy pieczeniu tortów. Na przykład na zbolałe serce. Nalał trochę do szklanki, uzupełnił wodą i wydusił połowę cytryny. Zaczął pić, wyglądając przez okno. Niespiesznie sączył drink. Nie był smaczny, ale swoje zadanie spełniał. W głowie Kirilla kołatały słowa Alice. Przypomniał sobie, jak krzyczała, że nie chce go już słuchać. Poskrobał się w szyję. Koloratka gniotła ją okropnie. Chyba pozbędzie się jej.

Ruszył z drinkiem do swojego pokoju. Otworzył szafę, w której znajdowały się ubrania wyłożone z walizki. Usiadł na łóżku, zakładając nogę na nogę. Czuł smak cytryny i etanolu. Idealnie łączył się z tym, co planował mężczyzna. Rozebrał się do naga. Założył prostą, białą koszulę i czarne spodnie. Ruszył do toalety i przeczesał włosy. Wyglądał jak młody biznesmen. Biorąc pod uwagę zaróżowione oczy… sprawiał wrażenie kogoś, kto właśnie stracił dużo środków na giełdzie. Tak też się czuł, ale to nie miało znaczenia. Przypominał kogoś, kto udałby się do klubu nocnego, aby znaleźć nieco pocieszenia. Wrócił do swojego pokoju, założył płaszcz i wsunąć portfel do kieszeni. Następnie ruszył na ulicę. Wyciągnął telefon, stojąc na pokrytej śniegiem ulicy. Zadzwonił po taksówkę. Następnie czekał, opierając się o latarnią. Alkohol wywołał rumieńce na jego policzkach. Zwiesił głowę, pozwalając śniegowi opadać na jego blond włosy.
Nie czekał więcej niż dziesięć minut. Taksówka pojawiła się, wyjeżdżając zza rogu. Zaparkowała pod kolejną z latarni. Kirill musiał przemierzyć te dziesięć metrów by się do niej dostać.
W środku siedział młody, lekko znużony chłopak. Kiedy Kaverin wsiadł do środka, zerknął na niego krótko
- Dobry wieczór. Dokąd? - zapytał prosto i rzeczowo.
- Baykal'skaya 105a - odpowiedział Kirill równie konkretnie.
Wcale nie miał ochoty na jakiekolwiek rozmowy, a tym bardziej, jeżeli nie były bezwględnie potrzebne. Miał nadzieję, że kierowca nie zacznie walczyć ze swoim pierwszym wrażeniem… i rzeczywiście pozostanie znużony i niezainteresowany jego osobą. Kaverin nie życzył sobie niczego więcej.
Siedział na tyle samochodu. Przyłożył skroń do zimnej szyby. Była tak bardzo chłodna, że miał wrażenie, że zaraz do niej przymarznie… a to przypomniało mu pierwszy sen, kiedy jego język prawie przykleił się do futra. Potem czekali z Kirą na pojawienie się kolejnego drapieżnika… czy Kirill pakował się właśnie w jego terytorium? Wszystko na to wskazywało. Ale nie szukał kłopotów. Przynajmniej nie dzisiaj. Jedynie rozejrzy się po otoczeniu, aby zrozumieć, gdzie Kira spędzała połowę tygodnia.
Chłopak wbił adres do gps’u, a także na licznik. Ten zaczął nabijać cenę przejazdu. Nie miało go to wynieść więcej, niż dzisiejsza podróż autobusem, taksówkarz przejechał przez most i wybrał mniej okrężną drogę niż autobus.
Kirill miał chwilę, by mentalnie przygotować się na to w jakie miejsce tak właściwie się wybierał, ale czy można było być na coś takiego kiedykolwiek gotowym? Chyba tylko wtedy, jeśli naprawdę czerpało się przyjemność z pobytu w takim lokalu. Dla niego był to tylko klub, dotknięty zepsuciem i przesycony żądzą… Czy na pewno?

Po niecałych dwudziestu minutach byli na miejscu
- Dwadzieścia rubli - rzucił taksówkarz. Zerknął przelotnie na nieopisany budynek bez okien. Wydawał się zamyślony. Co najmniej jakby wiedział co to za miejsce i rozważał, czy może się tu nie wybrać po pracy. Czekał aż Kaverin zapłaci…
Tak też Kirill zrobił. Następnie wyszedł na zewnątrz i rozejrzał się po otoczeniu. Samochód odjechał za jego plecami, jednak nawet na niego nie spojrzał. Myślał na inne tematy.

Rozumiał, czym było podniecenie i żądza. Nie do końca potrafił potępiać osoby, które tu przychodziły. Bardziej… było mu ich szkoda. Jeżeli ktoś nie był w stanie uzyskać pełni zaspokojenia w domu i musiał za nie płacić… czyż to nie było smutne? Kirill trochę bał się wejść do środka. Nie dlatego, bo obawiał się, że ktoś nieoczekiwanie i w sumie bez powodu przystawi mu lufę do skroni i naciśnie. Bardziej… nie chciał, aby atmosfera tego miejsca przesyciła go i przywołała złe wspomnienia. Kiedy sam był ofiarą wyuzdania. Lub wtedy, kiedy to on był oprawcą. Ciało i umysł nie były wcale tak od siebie oddzielone, jakby to wydawało się. Sprzedawanie tego pierwszego musiało mieć wpływ na to drugie. Oddawać swoją intymność byle komu dlatego, aby móc spać pod szczelnym dachem i zjeść cokolwiek na śniadanie? To wydawało się piekłem. Straciłby do siebie szacunek na miejscu tych kobiet. Jak mógłby nawiązać z kimś jakąkolwiek relację, skoro nie byłby zaoferować nic wyjątkowego? Kaverin tonął w tych rozmyślaniach, idąc ku Las Vegas. Szedł w stronę domu zepsutych ludzi. Czyż to nie było dobre miejsce dla niego?
 
Ombrose jest offline  
Stary 13-04-2019, 15:00   #116
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Drzwi były wykonane z metalu. Przed nimi rozpostarto ciemnoczerwony dywan. Kirill odkrył, że brakowało tu klamki. Dostrzegł jednak dzwonek tuż po lewej. Gdy go nacisnął, drzwi otworzył mu ochroniarz. Łysu, wysoki mężczyzna w czarnej koszulce i spodniach popatrzył na niego uważnie z góry. Błyskawicznie ocenił jego odzienie i wygląd ogólny, a po chwili spojrzał za niego bez słowa. Oceniając, że Kaverin wchodził sam, przytknął dłoń do ucha, w którym miał słuchawkę, po czym cofnął się ustępując bez słowa drogi Kirillowi. Przez sekundę, poczuł się jak VIP i pewnie dokładnie takiego odczucia miał doznać. W końcu w takie miejsca nie przychodzili biedni ludzie, tylko ci, którzy chcieli wydać kilka setek na swoją przyjemność, czy to oczu czy też ciała.
Ruszył prostym, ciemnym korytarzem. Droga była oświetlona neonowymi, różowymi światłami w podłodze rozmieszczonymi co kilka kroków. Na końcu korytarza był parawan, ciężki. Czarny. Rozbrzmiewała stamtąd nieco przytłumiona muzyka.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=1ShHTCvE7TY[/media]


Gdy dotarł do kotary i odchylił ją, wchodząc dalej, znalazł się w dużym, całkiem eleganckim lobby. Po lewej dostrzegł kanapy i przejścia do toalet, doskonale oznaczone. Nie można się było pomylić. Była tam również palarnia za oszkloną ścianą. Naprzeciwko, po drugiej stronie lobby znajdowały się szatnie. Zapewne można było tu zostawić płaszcze, futra i kożuchy. To w końcu Syberia…
Na samym środku lobby stał anioł. Ponad dwumetrowa rzeźba wykonana z połyskującego metalu. Odziany był w kusą bluzkę i krótką spódniczkę. Miała dwa pistolety w rozwartych na boki dłoniach. Jego skrzydła miały piękny kolor, podkreślany zmyślnie ustawionymi światłami przy cokole na którym stała rzeźba. Jej oczy były zasłonięte paskiem niby materiału, jakby ku czci symbolowi sprawiedliwości. Anielica miała zachęcająco rozchylone wargi i zamarła w wiecznym bezruchu podczas procesu powolnego oblizywania ich od kącika ust, gdzie subtelnie wystawał koniuszek jej języka… Ktoś jednak pomysłowo dodał do jej wizerunku jeszcze jeden atrybut. Zza niej, spod spódniczki wił się długi, diabelski ogon, zakończony ostrym serduszkiem, zakręcający od lewej na przód i w stronę prawego uda anielicy, by kończyć się niemal przy jej stopach. Za jej plecami znajdowało się kolejne przejście, nieco dalej, zapewne prowadzące do sali głównej lokalu, a także dwie pary schodów na górę. Umieszczono tam fotele i stoliki, zapewne gdyby goście chcieli nieco odsapnąć. Kirill dostrzegł również dwie pary zamkniętych drzwi. Wszystko było w lekko pulsujących, neonowych światłach… I ta intensywna, przywodząca na myśl dym muzyka…

Kaverin podszedł do rzeźby. Spojrzał na skrzydła anioła. Czy to była Kira? W pierwszej chwili właśnie ten atrybut postaci przykuwał uwagę. Ogon pod spodem zauważało się dopiero po pewnym czasie… Nawet nie spostrzegł pistoletów w dłoni postaci. Czy aż tak był zaślepiony? Tak bardzo chciało widzieć dobro i niewinność tam, gdzie jej nie było… Nagle poczuł prąd biegnący po kręgosłupie, kiedy uświadomił sobie, że ta myśl odnosi się również do niego. Chciał postem, biczowaniem i sutanną przekonać się, że jest dobrym człowiekiem, któremu przytrafiły się złe rzeczy. A może jednak wcale nie był tak uczciwy i niewinny? Oczywiście, że nie. Czasami jednak był w stanie o tym zapomnieć… jednak nie mógł sobie na to pozwolić. Nie mógł podążyć ścieżką zła. Jeżeli stanie się kolejnym Dahlem… przegra z kretesem. A jako Megrez posiadał zbyt wielkie moce, aby nie miało to znaczenia.

Ruszył w stronę szatni. Chciał oddać płaszcz, wcześniej wyjmując z niego portfel. Czy ktoś przyjmie od niego odzienie? A może samemu oddawało się je na wieszaki? Wydawało się to raczej mało prawdopodobne w lokalu tej klasy.
Za ladą stał starszy mężczyzna o długich do ramion, prostych włosach, były szpakowate. Człowiek ten miał bystre spojrzenie niebieskich, ciemnych w tym oświetleniu oczu. Przywodził mu na myśl jakiegoś hiszpana? Może to ze względu na nieco ciemniejszą karnację i ten wąsik z bródką
- Dobry wieczór. Opłata za przechowanie jest liczona od godziny. Za pierwszą to będzie dziesięć i tak dalej… - powitał Kaverina formalnie, ale w jego tonie było słychać, że robił to już tyle razy, że po prostu mu się nie chciało. Obecnie w lobby nie było zbyt wiele osób. Kirill słyszał głosy z łazienek i rozmowy dochodzące od stolików z góry, ale główne źródło hałasu kryło się za przeszklonymi drzwiami których strzegła anielica. Jego płaszcz został odwieszony na haczyku numer 58. Mężczyzna wrócił do niego i podał mu numerek, a także wskazał zegarek
- Jest dwudziesta trzydzieści pięć. Zanotuję, aby podać panu adekwatną sumę, kiedy wróci pan po odzienie - wyjaśnił, po czym znów usiadł. Na stoliku miał rozłożoną jakąś książkę, ale z tej perspektywy Kaverin nie mógł sprawdzić jaką.
To chyba nie miało większego znaczenia.
- Dziękuję - odpowiedział.
Wydawało mu się to w złym guście, aby ściągać tego rodzaju pieniądze od gości. Oczywiście, że wszyscy musieli rozebrać się i wydawało się to jakby dodatkiem do biletu wstępu. Kirill jednak nie zamierzał rozmyślać szczególnie długo na ten temat. I tak będzie płacił z tej drugiej, pokaźnej w zasoby karty. Nie przybył tutaj dlatego, aby zaspokoić własne zachcianki. Z tego powodu chyba był usprawiedliwiony. Przed samym sobą, bo tak właściwie nikt nie nadzorował jego wydatków. Jedynie Noel miał w nie wgląd… przy czym mężczyzna bardziej obawiał się opinii Kirilla, niż dzielił się z nim swoją.

Kaverin obrócił się i powrócił w stronę rzeźby upadłej anielicy. Następnie ruszył w stronę części, z której dobiegało najwięcej hałasu. Spróbował się przygotować na to, co za chwilę zobaczy, jednak… chyba nie był w stanie. Zaczynał odczuwać wstyd oraz chęć ucieczki do bezpiecznego wnętrza katedry. Z drugiej strony… kiełkowała w nim również ekscytacja. Chciał ją zignorować, jednak… wiedział, że jeżeli zobaczy nagie, tańczące kobiety… to na pewno nie będzie uciekał od nich wzrokiem. Może koniec końców jednak znalazł się tu właśnie dla swojej przyjemności?

Przeszedł oszklone matowym szkłem podwójne drzwi. Te ustąpiły bardzo łatwo od jego pchnięcia.
Zobaczył całkiem sporą salę. Wszędzie stały stoliki między dość grubymi, kwadratowymi kolumnami. Fotele były obite materiałem i wyglądały na niezwykle wygodne. Pomieszczenie było skonstruowane (na Boga) na planie kościoła. Dokładnie to pierwsze przyszło mu do głowy, kiedy rozejrzał się po jego układzie. Stał przy wejściu, a przed nim było mnóstwo ustawionych foteli i stołów, zwróconych w stronę całkiem sporej sceny, która była uwieńczeniem pomieszczenia. Tak jakby to właśnie tam powinien się znajdować główny ołtarz tego przybytku, zamiast niego była tam długa do sufitu, metalowa rura. Obie boczne nawy zajmowały dodatkowe, nieco mniejsze stoły do tańca, również wyposażone w rury. Położenie sufitów w bocznych nawach było niższe, niż w głównej i gdy Kirill spojrzał na boki, dostrzegł że są tam po prostu balkony. Niektóre pozasłaniane ciężkimi kotarami, a niektóre nie. W lokalu było dość sporo ludzi. Boczne stoły były obecnie zajęte przez zgrabnie wijące się, giętkie tancerki, które pokazywały zadowolonym mniej lub bardziej klientom lokalu jak niesamowicie ich ciała potrafiły otulać, przesuwać i dopieszczać metalowe, srebrne rury, wokół których tańczyły. Nie były całkowicie nagie, miały na sobie za to niezwykle skąpą, białą, lub czarną bieliznę, jakby jedne były anielicami, a inne demonicami. Nieco dalej w głębi po prawej stronie, Kirill dostrzegł bar z alkoholem. Ludzie zdawali się jednak jakby poruszeni i co rusz zerkali w stronę głównej sceny…
Kaverin z zaskoczeniem odkrył, że wcale nie czuł się tutaj tak bardzo źle. Ruszył w stronę baru z alkoholem. Niestety posiadał bardzo mocną głowę i potrzebował dużej ilości trunków, żeby się upić. Nagle przystanął w pół kroku i zaczął zastanawiać się, dlaczego jest to niezbędne. Po co chciał faszerować się alkoholem? To nie miało żadnego sensu i nie pamiętał, dlaczego zaczął pić w katedrze. Uznał, że zastanowi się nad tym przy czymś mocniejszym. Zamówił wódkę z colą i ruszył ze szklanką w stronę głównej sceny. Spoglądał przy tym na tańczące kobiety. Koronki na ich ciałach rozpalały bardziej, niż gdyby były kompletnie nagie. Wyobraźnia Kaverina pracowała. Najchętniej zdarłby z nich ten cienki materiał, który i tak nie dodawał im zbyt wiele godności. Uśmiechnął się nieco drapieżnie, kompletnie zapominając się na moment.

Kilka stolików w okolicy sceny pozostawało wolnych, mógł zająć jeden w dobrym punkcie, ale nieco na uboczu. Miał z niego blisko do baru oraz całkiem niezły widok na tancerki na rurach. Ludzie rozmawiali na około. Zdawali się ekscytować kolejnym pokazem. Siedząc na miejscu przez jakieś piętnaście minut, jedynie przysłuchując się rozmowom, dowiedział się, że pokazy mają miejsce dokładnie co godzinę i trwają około piętnastu minut. Że ponoć część z tych ‘lasek’ - jak to mówca kolokwialnie ujął, szła potem tańczyć w salach dla VIP’ów na górze, ale to ponoć było cholernie drogie przedsięwzięcie i tylko naprawdę bogate skurwysyny mogły coś takiego. Kirill dowiedział się, że to całkiem przyzwoity lokal, bo w gruncie rzeczy kobiety nie oddawały się tu nikomu od tak, pierwszej lepszej osobie, a przeciętne osoby nawet nie miały bladego pojęcia czy w ogóle, bo strefa VIP była ściśle utrzymywana w kompletnej niewiedzy. Można było sobie do niej wykupić wejście na tak zwane próbne pokazy, ale to nadal była droga impreza… Więcej jednak nie usłyszał, bo zbliżała się dwudziesta trzecia. Na scenę wszedł mężczyzna, który sam wyglądał, jakby mógł być atrakcją tutejszego lokalu, nie miał bowiem na sobie koszuli, a jedynie jeansy ze sporą klamrą, w kształcie ciężkiego metalowego okręgu. Opierała mu się o podbrzusze. Co więcej, szedł całkowicie na boso.
- Szanowni goście, miłe panie… - ostatnie słowo dodał tak głębokim tonem, że część tancerek, które przestały obecnie wywijać na rurach w nawach, zachichotało jakby zastrzelił i uwiódł je samym tym jednym słowem.
- … Za moment wybije pełna godzina, więc w imieniu naszego kochanego Serafina i moim, chciałbym zaprosić was na kolejny pokaz - kontynuował przemowę do mikrofonu, poruszając się na scenie, jak typowy zabawiacz tłumów. Miał w swych ruchach ewidentnie coś z showmana…
- Mamy nadzieję, że nasze piękne panie zdążyły dziś już dość połechtać wasze upodobania i uchylić rąbka tajemnicy, bowiem dzisiejszej nocy, zamierzamy zabrać was do nieba, byście mogli z niego potem upaść. ALE! - podniósł rękę z wyciągniętym palcem w górę, robiąc dramatyczną pauzę od której cisza zapadła w całej sali, po której jeszcze minutę temu roznosiły się okrzyki aprobaty
- Na to drugie przyjdzie pora dopiero po północy, a tymczasem… Powitajcie naszą słodką Irbis… - huknął, a sala ryknęła gwizdami i oklaskami. Ku ewidentnemu zaskoczeniu gawiedzi zapadła kompletna, niczym, nawet najdelikatniejszym światłem niezmącona ciemność. Tylko ci, którzy siedzieli dość blisko sceny mogli dostrzec i dosłyszeć delikatny ruch. Materiału. Jakby przesuwała się spora zasłona.
Po sali zaczęła rozchodzić się muzyka

[media]http://www.youtube.com/watch?v=smSSSs46rng[/media]

I nagle zapaliły się nowe, inne światła. Ultrafioletowe. Rozsunęła się czarna zasłona, która przez kilka chwil skrywała scenę. Na jej środku, siedziała spokojnie, skulona postać.
Kaverin może i wpuścił w ciągu tych pół godziny nieco alkoholu do krwioobiegu, ale nie był głupcem. Rozpoznał w kształtach tej postaci Kirę…

Ciało dziewczyny było pokryte połyskującym, delikatnym brokatem. Jej jasne blond włosy pokryto zapewne tymczasowym rozjaśnieniem, by dawały ten niesamowity efekt w takim świetle. Kira… czy jak ją tu nazwano ‘Irbis’, wstała do pierwszych mocniejszych uderzeń nut piosenki i wyprostowała się. Jej calutkie ciało było pokryte farbą z brokatem. Wyglądała jakby nosiła na sobie gwiazdy… Gwiazdozbiory… Całą pieprzoną Mleczną Drogę. Wyciągnęła rękę jakby wiedziała dokładnie gdzie nią celować. Jej oczy pozostawały zamknięte. Chwyciła się rury. Przez moment, Kaverinowi wydawało się, że nie ma nic na sobie, ale kiedy zawisła do góry nogami na róże, obejmując ją ściśle udami, dostrzegł zarys materiału. Miała na sobie nieco przezroczystą bieliznę, którą również pokryto brokatem i farbami, więc tylko w niektórych miejscach było widać, że oddziela się od jej ciała. Tańczyła. Była wysportowana i giętka. Poruszała się zgrabnie i jej ruchy były niemal kocie, kiedy do muzyki i przy oklaskach, okrzykach i gwizdach, tańczyła. Wyglądała jakby nie było jej tu. Jakby jej umysł był po prostu w innym wymiarze, a na jej usta przyklejono po prostu delikatny, niby zalotny uśmiech, widowni wystarczał. Kirill widział jak uśmiechała się szczerze i na żywo.

Kirill trzymał mocno szklankę, w której znajdował drink. Była taka mroźna… Znajdowały się w niej kostki lodu, które bardzo niespiesznie rozpuszczały się. Przywołały mu na myśl śnieżną puszczę oraz irbisa. Teraz widział go na żywo. Przystawił napój do ust i połknął mały łyk. Założył nogę na nogę, a opierał się prawym łokciem o stolik. Dla postronnego obserwatora był jednym z wielu mężczyzn studiujących uroki tańczącego zwierzęcia.
Spektakl był piękny. Połączenie muzyki, brokatu, farb, ultrafioletu… Tak właściwie zapomniał, że znajduje się w klubie nocnym. Czy we wszystkich tak to wyglądało? Miał wrażenie, że znajduje się w teatrze i podziwia sztukę. Może nieco odważną, ale mimo wszystko bardziej artystyczną niż sprośną. Jeżeli tylko tym zajmowała się Kira, to nie było w tym nic aż tak złego. Wiele ludzi zajmowało się tańczeniem, modelingiem, aktorstwem… i ci wszyscy zarabiali na życie własną urodą. Dlaczego to miałoby być nieświęte? Tylko dlatego, bo ma miejsce nocą?
Ciekawiło go tylko, co działo się w sekcji VIP. Może była droga, ale stać go było, żeby pojawić się w niej. Tylko… czy chciał? Czy był gotów? Podniósł do góry drink i upił kolejny łyk. Tak. Odpowiedź brzmiała tak.
Spojrzał na innych mężczyzn, którzy wpatrywali się w ciszy w tańczącą Ibris. Czy któremuś do głowy przyszłoby, że mają przed sobą niewidomą kobietę? Kira jako jedyna z obecnych na sali nie była w stanie spostrzec swojego piękna. Z drugiej strony dzięki ślepocie mogła odważyć się na to wszystko. Nie widziała tych wszystkich ludzi, którzy pochłaniali ją wzrokiem. Jego zresztą też nie.
Czy Serafin był właścicielem klubu? Tak założył Kaverin. Im piękniejsze imię, tym bardziej zepsuty charakter. Co za bluźnierstwo… jednak… Po części fascynowało mężczyznę. Alkohol wyciągał z niego wszystko, co najgorsze. Spoglądał na ciało Kiry, obserwując jak wiło się na rurze. Nie chciał, aby nawet najmniejszy szczegół ominął go.

Nikt nie miał tu pojęcia, przynajmniej z obserwujących, kogo mieli przed sobą. Patrzyli na Irbis jak na przedmiot - uwielbienia i pożądania. Była piękna, w takiej kreacji niesamowita. Tańczyła świetnie, nie popełniała błędów. Zawsze potrafiła wyważyć i wyłapać równowagę na rurze tak perfekcyjnie, by uchwycić nawet najbardziej wymagające figury. Pod ubraniami, Kaverin wcześniej nie mógł zauważyć, że jej ciało było całkiem dobrze zbudowane i wyćwiczone. Mogłaby być gimnastyczką, po prostu lubującą się w takim typie tańca… A jednak swoje kolejne, niesamowite zdolności wykorzystywała, by zadowolić i uwodzić tłumy, wedle woli Serafina…
Muzyka zmieniła się w kolejną równą, spokojną melodię pasującą do nastroju jej pokazu. Z tego jednak co Kaverin pojmował, przechodziła w część drugą i pokaz Kiry niedługo dobiegnie końca, a ona zniknie ponownie, za kulisami. Zapewne by udać się zmyć farby i o ile do tej pory ktoś wykupił jej taniec, udać się do części VIP.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...

Ostatnio edytowane przez Vesca : 13-04-2019 o 15:03.
Vesca jest offline  
Stary 13-04-2019, 15:06   #117
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Kirill miał mieszane uczucia. Czy to on powinien być osobą, którą spotka na górze? Nie chciał, aby była świadoma jego obecności w Las Vegas. To by jedynie zawstydziło ją, a nie pragnął, aby czuła się upokorzona. Była ślepa… jednak jej moc zdawała się jej drugimi oczami, którymi może dałaby radę odczytać tożsamość Kirilla. Z drugiej strony… jeżeli ktoś inny wykupi Irbis… Kirill nie chciał do tego dopuścić, choć pewnie miało to miejsce niejednokrotnie w przeszłości. Czy to właśnie tam została zgwałcona? W sekcji VIP? Mężczyzna nawet nie był do końca świadomy, kiedy dokładnie wstał i ruszył w stronę baru. Poprosił dolewkę. Kiedy ją otrzymał, chwilę dłużej został przy blacie.
- W jaki sposób mógłbym spotkać Irbis w sekcji VIP? - zapytał niby od niechcenia. Dzięki alkoholowi sprawiał wrażenie wyluzowanego i spontanicznego. O ile rzeczywiście zachowywał się nieco nieprzewidywalnie… to czuł się lekko zestresowany. To dlatego, bo mu zależało.
Barman tymczasem mało nie wypuścił z rąk butelki wódki, która przekładał za plecami, z zamiarem widowiskowego chwycenia i napełnienia szklanki Kaverina
- Wohoho… Spodobała się panu perełka Serafina? A korzystał pan już kiedyś z opcji VIP, czy dziś pierwszy raz pana naszło? - zapytał. Rozmowa dwójki innych osób przy barze aż ucichła. Wyglądało na to, że ewentualna cena za prywatny taniec Irbis musiała przebijać sufit dla przeciętnego szarego człowieka.
Kirill nie odpowiedział od razu, bo akurat pił. Kiedy odstawił szklankę od ust, mężczyzna sam kontynuował.
- Jeśli to pierwszy raz, to istnieje funkcja próbnego pokazu. Służy wykupieniu sobie karty stałego członka. Jeśli ma pan ochotę, proszę udać się do lobby, a następnie po schodach na górę. Jasne drzwi po lewej. Kiedy pan zapuka, otworzy panu elegancka, starsza kobieta. Ona wszystko panu wytłumaczy i oceni że tak to ujmę, zdolność kredytową… Powodzenia - odezwał się barman i odstawił butelkę, zgarniając zapłatę za alkohol.
Kaverin zapłacił kartą. Znajdowały się na niej środki zgromadzone wspólnie przez kogoś, kto potrafił latać z kimś, kto potrafił cofać czas. Kirill był kryminalistą. Jednak… nie korzystał z tych pieniędzy tak po prostu. Zebrał je właśnie po to, aby móc je wykorzystać wtedy, kiedy będą potrzebne. Jak na przykład… w tej chwili. Wciąż uważał, że znajduje się w najlepszym przypadku w szarej strefie moralnej, ale to miało znaczenie w świecie przed spróbowaniem cytrynowego spirytusu. Kaverin wrócił do lobby i ruszył w stronę sekcji VIP. O’Hooligans pomagało mu prać brudne pieniądze i teraz zamierzał dowiedzieć się, jak wiele z nich musiał wydać tego wieczoru.

Kiedy zapukał w białe drzwi, otworzyła mu, rzeczywiście elegancko odziana kobieta. Przyjrzała mu się uważnie, po czym uśmiechnęła się lekko
- Dobry wieczór… Pan być może w sprawie próbnego wykupienia karty VIP? Nie rozpoznaję pana, więc zgaduję… Nazywam się Anna, zajmuję się zarządzaniem czasem naszych dziewcząt - wyjaśniła i odczekała co odpowie na jej pytanie Kaverin.
- Jestem zainteresowany szczegółami tej oferty - odpowiedział Rosjanin. - Usiądziemy? Czy będziemy rozmawiać w drzwiach? - uśmiechnął się w pewien szczególny sposób. Gdyby kobieta nie wpuściła go po tych słowach do środka, wyglądałoby to jak nietakt z jej strony. A nie chciała stracić potencjalnego klienta, prawda? Jak wielu osób było w Irkucku zainteresowanych strefą VIP? Jak wielu mogło sobie na nią pozwolić? Kirill sądził, że to nie była zbyt duża liczba osób. - Nazywam się Yuri. Miło mi panią poznać, pani Anno.
Kobieta uśmiechnęła się do niego profesjonalnie i ustąpiła mu przejścia
- Ależ proszę. Proszę… - powiedziała przymilnie. Rzeczywiście najwyraźniej zależało jej na nowych klientach sekcji VIP.
- Bardzo mi miło. Prosze tędy - poprowadziła go korytarzem w burgundowym kolorze. Był oświetlony przez ozdobne kinkiety, które przypominały świeczniki. Minęli półkolistą salę w której było kilka stolików z kanapami i fotelami. Było tam miejsce, gdzie można było porozmawiać, zapewne odpocząć i zapalić. Anna jednak poprowadziła go nieco dalej. Przeszli koło uchylonych drzwi, zza których Kirill usłyszał ciche rozmowy i śmiechy, wyglądało na to, że była tam szatnia i przebieralnia dziewcząt. Może miejsce, w którym odpoczywały? Nic nie widział, przez tą niewielką szczelinę, którą pozostawiono. Kobieta tymczasem zaprowadziła go do kolejnych drzwi. Krył się za nimi niewielki, nowocześnie i elegancko urządzony gabinet.
- Zapraszam - wskazała, by wszedł do środka. Nie było tu okna, a trzy ściany zajmowały różne meble, w głównej mierze komody z ozdobnymi figurami i rzeźbami, a także półka z książkami. Kirill spojrzał na tytuły. Ciekawiło go, co ktoś taki jak Anna mógł czytywać w wolnym czasie. Lolitę Nabokova? Nanę Zoli? Odnalazł te tytuły, a także cały rząd Harlequinów, oraz kilka podręczników do Kamasutry.
Na środku stało biurko z ciemnego drewna, a przed nim dwa fotele. Anna zamknęła drzwi za Kaverinem, po czym ruszyła za biurko i wyciągnęła arkusz papieru. Była na nim ankieta i zapewne tymczasowa umowa. Wskazała mu bez słowa jeden z foteli przed sobą. Zaczęła mówić, gdy tylko usiadł
- Naszą strefę VIP dzielimy na dwie części. Białą i czarną. Biała, zwana również anielską, to ta w której obecnie się znajdujemy. Druga, jest na tym samym piętrze, jednak prowadzą do niej inne drzwi. Czarna strefa przeznaczona jest wyłącznie dla pełnoprawnych członków naszego klubu o dość specyficznym i wyszukanym guście, fantazjach i fetyszach. Tymczasem ta część wykorzystywana jest do pokazów próbnych, a także jest… Jakby to ująć ładnie, delikatniejsza i utrzymywana w bardziej subtelnym guście - Anna zrobiła krótką pauzę i napiła się wody, lub jakiegoś alkoholu ze szklanki przed sobą
- Ma pan do wyboru dwanaście tancerek, które po wniesieniu należnej opłaty i wyrażeniu która z nich pana interesuje, zostają ubrane wedle pańskich upodobań i wysłane do swojego pokoju. Dostaje pan numer i określony czas. W takim pokoju, może pan wymagać od naszej tancerki wszystkiego, czego pan chce. Jednak w białej strefie przemoc jest całkowicie niedozwolona. Czy wszystko jest jak na razie jasne? - zapytała Anna i odstawiła szklankę, splatając palce przed sobą, niczym bizneswoman oczekująca podpisania rzeczowego kontraktu.
Kirill kiwnął głową, ale od razu zadał pytanie.
- Rozumiem, że wszystkie tancerki z głównej sceny są dostępne w strefie VIP? Mam też pytanie co do jednej kwestii. Mogę wymagać od tancerki wszystkiego, jak pani powiedziała. Czy to dotyczy tylko jej tańca, czy też może raczej nieco bardziej bezpośrednich aktywności? - uśmiechnął się. To było jak swoista gra. Powiedzieć wszystko tak naokoło, aby Anna zrozumiała, ale nie być przy tym ordynarnym. Kobieta sprawiała wrażenie businesswoman i Kirill wszedł w rolę człowieka interesów. Zamierzał więc zachować pozory.
Anna najwyraźniej była mistrzynią w swej roli. Uśmiechnęła się do niego krótko
- Tak, tancerki pokazowe są główną atrakcją sekcji VIP… I jak najbardziej nasze anielice są wyszkolone do umiejętnego zaspokajania wszystkich oczekiwań naszych klientów. Znają zasady obowiązujące w białej sekcji, więc jeśli jakaś prośba wykracza poza obszar dostępny tutaj usług, poinformują pana o tym - wyjaśniła. Przyglądała mu się uważnie
- Czy ma pan jeszcze jakieś pytania, czy możemy przejść do kwestii formalności i opłaty jeśli jest pan zainteresowany skorzystaniem z opcji testowej już dziś? - kobieta ewidentnie chciała doprowadzić do uwieńczenia transakcji.
- Mam jeszcze kilka pytań - Kaverin mruknął.
- Proszę - zachęciła go Anna do zdradzenia ich.
- Czy usługi każdej tancerki kosztują tyle samo? Czy jest jakiś ranking cen? Czy może wygląda to tak, że po uzyskaniu karty stałego klienta płacę jakby… jedynie za subskrypcję, niezależnie od tego, jak często będę korzystał z usług i czyich? - zadał pytanie.
Anna podparła brodę na jednej dłoni, ale nie w znudzonej pozycji, wyglądała bardziej jakby się rozmarzyła
- Mamy tutaj pewne stopniowanie. Tancerki sekcji białej występują do godziny dwunastej i te, które występują najpóźniej, są że tak to ujmę, najbardziej chwalone ze względu na swe umiejętności estradowe, walory urody, a także umiejętności obsługi klientów. Adekwatnie w stosunku do tego, opłata za ich usługi jest adekwatnie wyższa od pozostałych panien. Prym w naszej sekcji wiodą Irbis, oraz Sirius. Po wykupieniu karty VIP, wybiera pan jej status. Są trzy, srebrny, który daje panu dostęp do wszystkich podstawowych tancerek, czyli tych które zajmują zwykle stoły w nawach głównej sali, a także nowych tancerek scenicznych z białej i czarnej sekcji. Drugi rodzaj, to karta złota. Daje panu dostęp do wszystkich z karty srebrnej, a także nieco bardziej zaawansowanych tancerek sceny. Nasze perły, anioły i demony najwyższej rangi dostępne są na karcie diamentowej, która daje panu dostęp do wszystkich udogodnień z niższych kart, dodatkowo anuluje całkowicie opłaty za bar i szatnię. Także na karcie diamentowej, odblokowany jest dostęp do sal BDSM w czarnej części klubu - wyjasniła mu skrupulatnie Anna
- Wszystko opisane jest w umowie, którą klienci zawierają z nami po skorzystaniu z próbnego pokazu - dodała jeszcze.
- Rozumiem, wybaczy mi pani, ale uważam to za fascynujące. Poza tym opowiada pani o tym w bardzo umiejętny, przykuwający uwagę sposób… Proszę winić tylko siebie za moje zainteresowanie - roześmiał się. Mięśnie szczęki nieco już bolały go. Całymi dniami trzymał je kompletnie rozluźnione, a ostatnio musiały intensywnie pracować. Tak właściwie… może przez alkohol, ale to pieczenie wydało mu się nawet śmieszne. - Różne karty dają dostęp do różnych rzeczy, ale na jak długo i jak często? - zapytał Kaverin. - Powiedzmy, że zdobędę kartę srebrną. Czy muszę wykupić ją na jakiś konkretny okres? W nim mogę pojawiać się codziennie i spędzać tutaj wszystkie godziny nocy?
Anna jedynie uśmiechnęła się znów, zadowolona. W jej oczach, powoli łapała rybę, pochwyconą na wędkę
- Srebrna karta pozwala na wykupienie dwóch godzin każdego dnia. Można na przykład łączyć i wykupić cztery, ale w zamian za dwie godziny z innego dnia. Złota daje dostęp do czterech, diamentowa do sześciu i dostępu do właściwie wszystkich stref w naszym lokalu - rozłożyła ręce, jakby chciała ogarnąć i zawrzeć w nich wszystko co ich otaczało.
- A jeśli chodzi o cennik? Ile kosztuje miesiąc z kartą srebrną, złotą lub diamentową? Wiem, że to wczesne pytanie, zwłaszcza przed pokazem próbnym, ale myślę, że obydwoje zgodzimy się, że najrozsądniej będzie, jeśli poznam przybliżony zasięg kwot - wyjaśnił. - Nie narzekam na brak pieniędzy, jednak chcę wiedzieć, w wydatki jakich rzędów mogę się potencjalnie angażować.
Anna przechyliła głowę
- Srebrna karta, na miesiąc… Ponieważ system opłat mamy właśnie comiesięczny, to 9300 rubli. Zlota to 17000, natomiast diamentowa wynosi 25000 rubli - splotła ponownie palce przed sobą i oparła się wygodniej o swoje skórzane siedzenie. Obserwowała uważnie reakcje Kirilla. Podawanie kwot na dzień dobry nie było dobrym zabiegiem biznesowym, ale skoro poprosił, nie mogła się wykręcić.
- A czy często zdarza się tak, że dana tancerka nie jest dostępna, gdyż obsługuje kogoś innego? Dwanaście dziewczyn znajduje się w ofercie złotej i diamentowej, jeśli dobrze rozumiem. To pośrednio pytanie o to, czy dużo jest klientów. Oczywiście nie chciałbym być trzynastym subskrybentem, który musi zadowalać się pięknymi, rzecz jasna, ale mimo wszystko tancerkami z poziomu srebrnego.
Anna powinna zrozumieć, że nie dość, że nadal interesuje go cennik… to jeszcze jest zainteresowany którąś z bardziej luksusowych pozycji.
Kobieta najwidoczniej załapała to w locie. Uśmiechnęła się tylko
- Klienci karty o statusie diamentowym mają pierwszeństwo wyboru ponad wszystkimi innymi członkami klubu. Co więcej, mogę panu zdradzić, że obecnie mamy wyłącznie sześciu klientów o takim statusie - co w prostej linii oznaczało, że nie było opcji, by Kirill któregoś dnia został nie obsłużony
- Co więcej, karta diamentowa posiada funkcję, wykupienia sobie upodobanej tancerki na tak zwane ‘stałe’. Dana anielica, czy diablica staje się wtedy swego rodzaju podopieczną danego VIPa - wyjaśniła jeszcze.
- O, interesujące - Kirill ożywił się. - Czy mógłbym dowiedzieć się, które tancerki zostały wykupione? To byłoby smutne, gdyby zainteresowała mnie któraś konkretna… Mimo że tak naprawdę nie jest dostępna - westchnął nagle.
Ciekawił go najbardziej status Irbis, rzecz jasna. Nie był jednak pewny, czy powinien pytać o nią wprost. Ze snu wynikało, że Serafin mógł już być na jego tropie, skoro podążał za Kirą. Kaverin nie chciał niepotrzebnie rozjuszać go, zwłaszcza że nie wiedział, jak potężny tak naprawdę był ten mężczyzna.
Anna zastanawiała się chwilę. Ewidentnie otwierała w tej chwili w swoim umyśle książkę, w której zanotowane były dane informacyjne o tancerkach
- Z dwunastu dostępnych tancerek estradowych, obecnie tylko dwie mają status w pełni zajęty. Pozostałe mogą zostać wybrane wedle życzenia użytkowników kart VIP, względem ich statusu, a także statusu danej karty - przypomniała o zasadzie, że najwyżej opłacane były tylko dla diamentu… Następnie podała mu pseudonimy dwóch kobiet, których kompletnie nie rozpoznawał. Jedna nazywała się Smoke, a druga Mamba i obie należały do sekcji czarnej.
- Czy w każdej chwili mogę anulować usługę? Nie chciałbym pakować się w jakieś niebezpieczne układy. Jestem zwykłym mężczyzną z męskimi zainteresowaniami, pani Anno - rzekł. - Proszę mi wybaczyć bezpośredniość… ale czy istnieje jakiekolwiek ryzyko? Nie chciałbym zadzierać z żadną mafią… - zawiesił głos.
Spojrzenie Anny na sekundę stało się uważniejsze, ale zaraz zniknęło pod szczerym, uprzejmym uśmiechem
- Jesteśmy całkowicie w porządku w stosunku do naszych klientów, panie Yuri. Jeśli tylko przestrzegają naszych zasad, płacą w terminie, nie ma żadnych problemów. Jeśli jakieś są, rozwiązujemy je drogą prawną. To nie film akcji, nasi drodzy klienci nie muszą sobie zawracać głowy i obawiać się czegoś takiego jak jakaś potencjalna mafia. W końcu to tylko klub, pragnący zaspokoić potrzeby naszych klientów. Branża usługowa. Może nie w pełni legalna, ale z czegoś trzeba żyć w tych niezbyt przychylnych dla gospodarki czasach, czyż nie? - wybrnęła śpiewająco.
- Zgadzam się z panią - powiedział Kirill. - Zresztą nikt nikogo tu nie zmusza do przychodzenia, czyż nie? A jeśli nikomu nie dzieje się krzywda, to takie rzeczy jak legalność nie są zbyt ważne. Przynajmniej w moim mniemaniu.
Obserwował reakcję kobiety na jego słowa. Czy rzeczywiście kobiety pracowały tu dobrowolnie i mogły w każdej chwili odejść? To wydawało się bardzo istotną sprawą.
Anna uniosła brew i kiwnęła głową
- Dokładnie. Wszystko jest jak najbardziej w porządku. Proszę się nie martwić - powiedziała płynnie i ponownie splotła dłonie przed sobą. Nie zdawała się kłamać, ale czy mógł mieć sto procent pewności, że mówiła prawdę? Albo całkowitą prawdę? Może byli czyści w stosunku do klientów, nie mówiła nic przecież o samych tancerkach. Były piękną, wspaniałą ozdobą lokalu. Materiałem, na którym zbijano tu fortunę. Tylko czy jako ludzie, czy może już wyłącznie przedmioty?
Kirill nie zastanawiał się ani przez moment. To było oczywiste, że ludzie przychodzili na prywatne pokazy taneczne nie po to, aby rozmawiać o Hemingwayu i poznawać piękno osobowości tych kobiet. Liczyły się tylko ich ciała. To, jakie były piękne i jak wiele potrafiły nimi zrobić. Kaverin nie chciał przyznawać się do tego, ale ta myśl podnieciła go. Czy to, że odczuwał grzeszne myśli automatycznie czyniło z niego złego człowieka? To kwestie, nad którymi nie zamierzał się w tej chwili zastanawiać.
- Rozumiem, że oferujecie państwo jedynie kobiety, czyż nie? - zapytał z zainteresowaniem.
To pytanie zbiło Annę z tropu.
- W głównej mierze tak. Mówiąc w głównej mierze, mam na myśli specjalną… Jakby to ująć… sesję dostępną wyłącznie dla diamentowych VIPów, mającą miejsce w czarnej sekcji, w której owszem biorą udział mężczyźni. Nie są jednak w naszej ofercie jako standardowa opcja, a także zetknięcie z nimi wiąże się ściśle z motywem BDSM - wyjaśniła, nadal zastanawiając się nad tematem. Wyraźnie próbowała sklasyfikować i zaszufladkować gdzieś Kaverina.
Kirill miał ochotę zapytać już tylko o Serafina, ale nie przyszło mu do głowy pytanie, które brzmiałoby naturalnie. A nie chciał sprawiać wrażenia dziennikarza pod przykrywką.
- Muszę zwierzyć się pani z czegoś… nie jestem tak sprawny… żywotny, czy jak nazwać mój stan… jak pozostali mężczyźni w moim wieku. Przyszedłem dzisiaj tutaj praktycznie z ulicy i nie sądziłem, że pokaz sceniczny zafascynuje mnie na tyle, abym chciał pojawić się tutaj u pani. Dlatego nie przygotowałem się odpowiednio na specjalny pokaz. Czy mógłbym wrócić tutaj jutro? - zapytał.
Anna zamrugała kilkakrotnie, jakby nastąpiło drobne zwarcie w jakichś przewodach w jej głowie. Zaraz jednak drgnęła i uśmiechnęła się
- Znaczy, chciałby pan skorzystać z naszej oferty próbnej dopiero jutro? Jak zrozumiałam, zainteresowała pana któraś z naszych anielic? - zapytała, chcąc rozeznać się w temacie. Niemal wyobrażał sobie, jak wyciągała w umyśle kalendarzyk, gotowa zanotować każdą informację która jej poda.
- Nie ma najmniejszego problemu. Może pan zapłacić dziś, a ja zarezerwuję dla pana tancerkę - Anna wyraźnie znała się na biznesie i nie chciała wypuścić klienta tak łatwo.
- Albo to… albo wrócę do domu i jeszcze dzisiaj pojawię się z powrotem. Rozumiem, że muszę zmieścić się w czasie do północy, kiedy czynna jest jeszcze strefa biała? - zapytał.
Nie chciał wspomnieć ani słowem o Irbis, choć wydawało się to oczywiste, że żadna inna tancerka nie mogła przykuć jego uwagi… Z drugiej strony… mężczyzna na scenie mówił chyba, że kolejne spektakle miały miejsce co godzinę. Może nie we wszystkich brała udział Kira.
Anna zastanawiała się chwilę, ważąc to co powiedział
- Obie sekcje działają przez cały czas od dwudziestej pierwszej, do czwartej rano. Więc jeśli zechciałby pan przybyć jeszcze dziś, nie ma najmniejszego problemu. Po prostu od pierwszej, gości na scenie zabawiają nasze diablice - wyjaśniła, rozjaśniając Kirillowi tym samym co dokładnie usłyszał dziś na dole w lokalu.
- O, teraz rozumiem - rzekł i uśmiechnął się. - Pewnie jest pani przyzwyczajona, że w tym miejscu u klientów krew cyrkuluje w innych miejscach, niż głowa. Myślę, że i ja nie jestem wyjątkiem - zażartował i wstał. - Niedługo pojawię się z powrotem - zapowiedział i ruszył w stronę wyjścia. Był ciekawy, czy Anna będzie go zatrzymywać. Miał nadzieję, rzecz jasna, że nie. Nie miał ochoty użerać się z namolnością. Nawet jeśli alkohol stanowczo zwiększył jego chęć podejmowania kontaktów międzyludzkich.
 
Ombrose jest offline  
Stary 13-04-2019, 15:11   #118
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
- W takim razie, skoro nie chce pan decydować o swoim wyborze już teraz, będę czekać na pana. Mam nadzieję, że do zobaczenia już wkrótce, panie Yuri - Anna profesjonalnie dała mu odejść. Była taktowną, elegancką kobietą. Rozumiała, że mógł po prostu nie mieć tyle gotówki, by w tej chwili skorzystać z ich usług, a nie chcąc wyjść na zbyt biednego, wymyślił jakiś powód, który zmuszał go do opuszczenia lokalu i powrotu później. Wydawała się jednak nie porzucać nadziei i sądzić, że możliwe iż Kirill jeszcze tu do nich wróci… Nie zatrzymywała go. Gdy Kaverin opuścił jej biuro i szedł korytarzem, zauważył, że drzwi pomieszczenia, gdzie wcześniej słyszał głosy, teraz były już zamknięte. Miał wolną drogę do drzwi wejściowych do sekcji białej.
Jednak przystanął na chwilę, aby schylić się i zawiązać sznurowadła. W rzeczywistości jednak przysłuchiwał się, czy cisza dobiegająca zza zamkniętego pomieszczenia jest zupełna. Być może ktoś znajdował się w środku? Kirill nawet nie zastanawiał się, po co mu ta informacja, po prostu chciał wiedzieć. Chyba zdziwiły go śmiechy i rozmowy, jakie usłyszał, idąc na spotkanie z Anną. Spodziewał się bardziej, że tancerki będą płakać, zastanawiając się nad celowością życia… czy coś w tym stylu. Czy naprawdę mogły dobrze czuć się w tym miejscu, choćby jedynie we własnym towarzystwie?
- Mówię ci Sun, Cherubin wczoraj oglądał się za mną… - odezwała się jakaś kobieta
- Nie gadaj. Nie ma szans. Jesteś pewna, że nie patrzył na kogoś innego, kto akurat stał w twoim pobliżu? Albo może miałaś coś na twarzy i pomyliło ci się coś w tej rudej głowie - odezwała się inna kobieta. Jakiś trzeci głos zaśmiał się nieco wrednie.
- Mówię wam, patrzył na mnie! Zobaczycie, jeszcze się wespnę wyżej, a wy dalej będziecie polerować tyłkami rury na bokach - zaperzył się pierwszy z głosów.
Żaden z nich nie należał do Kiry. Kobiety zdawały mu się w jakiś sposób… puste.
Z drugiej strony kim był, aby to oceniać. Sam również czuł się pusty, choć może w nieco inny sposób. Wstał i ruszył dalej. Chciał wejść jeszcze raz na główną salę i zobaczyć, czy Kira wciąż tańczyła. Raczej nie, gdyż pokaz miał trwać chyba kwadrans, o ile niczego nie pomylił, a z Anną na pewno spędził więcej czasu. Mimo wszystko chciał zobaczyć, jak sprawy mają się na dole. Czy wciąż jest dużo gości Las Vegas, czy kobiety w nawach bocznych nadal tańczą. Najpewniej tak… przecież… noc była jeszcze młoda… Czyż nie?
Kiedy otworzył drzwi wyjściowe z sekcji białej, dostrzegł dwóch młodych mężczyzn. Jeden z nich wyglądał, jakby wypił trochę za dużo. Zdawał się nakłaniać do czegoś drugiego
- Stary, składałeś na to trzy miesiące… - powiedział mu poważnym tonem
- No ale ja nie wiem… Teraz jak w sumie bym mógł, to… To może poczekam do jutra, co? Przecież występuje też jutro - rzucił czarnowłosy chłopak. Wyglądał jakby wyrwał się z zespołu rockowego, w uchu miał okrągły złoty kolczyk i tylko z grzeczności ktoś kazał mu założyć garnitur w formie koszuli, marynarki i dopasowanych do niej czarnych spodni. Trzymał ręce w kieszeniach i wyglądał na lekko spłoszonego.
- Nie pierdol. Przecież gadasz o tym przeklętym próbnym występie już chyba od pół roku jak tu przyłazimy. To teraz jak możesz skorzystać, to nagle ci odbija? - rzucił ten bardziej pijany i szarpnął go za ramię. Kirill słyszał, że w głównej sali znów grała intensywna muzyka. Występ na scenie musiał dobiec końca jak ocenił i teraz znowu było słychać rozmowy, gwizdy i śmiechy, a także dźwięk szkła. Zapewne ze szklanek. W końcu im później tym więcej alkoholu się przelewało. Klub nocny miał tu swój tryb funkcjonowania, a goście byli już na swój sposób przyzwyczajeni.
Kaverin właśnie miał beznamiętnie przejść obok mężczyzn i ruszyć do wyjścia, kiedy nagle przystanął i zamyślił się. Tryby w jego umyśle pracowały szybko. Nie był do końca przekonany, czy alkohol we krwi spowalniał ich pracę, czy może właśnie przyspieszał. Spojrzał na czarnowłosego chłopaka i ocenił jego wygląd. Spojrzał na złoty kolczyk w uchu oraz ganitur, do którego ten raczej nie był przyzwyczajona.
- Chcesz dzisiaj pójść na pokaz próbny? - zapytał od niechcenia.
Następnie przybliżył się i szepnął mu do ucha.
- Właśnie wracam od pani Anny. Znasz ją? To ona wszystkim kieruje… - mruknął i spojrzał mu w oczy. - Mam informacje, które mogą cię zainteresować, ale tutaj nie przekażę ci ich. Ściany mają uszy… - mruknął i ruszył dalej wgłąb lokalu. Zerknął za siebie, aby sprawdzić, czy mężczyzna za nim podąży.
Obaj mężczyźni spojrzeli na Kirilla. Ten, który był wstawiony zmarszczył brwi
- Informacje? Jakie informacje… - mruknął z pretensjami, ale jego wahający się kolega uspokoił go, kładąc mu dłoń na ramieniu i klepiąc krótko. Rozejrzał się nieco niepewnie, po czym ruszył za Kaverinem
- Co ma...sz na myśli? - zatrzymał się w pół słowa, bo wyraźnie oceniał jak powinien zwracać się do kogoś w tym miejscu, jednak uznał, że możliwe iż mają ten sam status
- Nie znamy tej Anny osobiście, oczywiście słyszało się o niej to i owo, ale jeszcze tam nie byłem - wskazał drzwi do białej sekcji. Najwyraźniej chłopak miał taki sam status jak Kaverin, choć był tu już wiele razy jako klient.
- No a ja byłem - odpowiedział Kirill i spojrzał na drzwi prowadzące do miejskiej ubikacji. Spojrzał na nią dłużej, jakby zastanawiając się, czy w środku był podsłuch. Z jednej strony był to spektakl aktorski dla czarnowłosego, a z drugiej… Tak właściwie nie chciałby, aby ktoś inny był świadkiem tego, co miało się za chwilę wydarzyć. - Nic z tego nie dostanę, ale czuję obywatelski, koleżeński obowiązek przekazać ci coś… co raczej powinieneś wiedzieć - dodał, po czym ruszył do środka. - Chodź. Ale sam. Albo znikaj, ja i tak muszę się odlać.
Czarnowłosy zawahał się. Obejrzał się na swojego kolegę i rzucił
- Poczekaj no chwilę na mnie - po czym ruszył za Kaverinem. Wyraźnie chciał się dowiedzieć czegoś ciekawego o ‘koncie VIP’, zapewne jak każdy klient lokalu nie mający dość jaj, żeby po prostu wejść na górę i samemu o to zapytać.
Drzwi zamknęły się za nimi. Kirill spojrzał na swoje odbicie w wielkim lustrze nad umywalką. Wyglądał bardzo blado i miał cienie pod oczami, jednak prosty strój dodawał mu elegancji i prezentował się mimo wszystko przystojnie. Przypominał nieco wampira. I tak się czuł. Nawet to, co zamierzał za chwilę uczynić… to również pasowało do wizerunku tego mitycznego stworzenia.

Nigdy wcześniej tego nie robił i istniała szansa, że to nie zadziała. Co więcej, był całkiem pijany i to również dość znacznie wpływało na jasność jego umysłu. A jednak… okoliczności były zbyt odpowiednie, aby nie spróbować. Podszedł do umywalki i odkręcił strumień wody. Zaczął obmywać nią twarz. To miało jedynie kupić mu nieco czasu. Sprzyjał mu fakt, że jak się szybko zorientował w łazience nie było żadnych kamer. Skoncentrował się na sobie. W podobny sposób, jak na cmentarzu. Jednak starał się skondensować nie to, kim był, lecz całą otoczkę, która znajdowała się wokół niego. Jeżeli sam był źródłem światła, to chciał odizolować sam blask. Wczepić w niego palce i mocno chwycić. Objąć, aż będzie w stanie zapanować nad nim. Następnie zakręcił kran i jeszcze raz spojrzał na swoje odbicie. W brązowych tęczówkach pojawiły się złote pasemka. Trzeba jednak było wpatrzeć się, aby je spostrzec. Odwrócił się i ruszył w stronę czarnowłosego chłopaka. Wnet znalazł się o krok od niego, ale nie przystawał. Pchnął go na zamknięte drzwi łazienki, po czym wpił się w jego usta. Pocałował go mocno, jednocześnie przyciskając ciałem do ściany. Chłopak wzdrygnął się i chciał go od siebie odepchnąć, zapierając rękami. Był całkowicie zaskoczony tym co zrobił Kaverin.

Kirill wsunął w nieznajomego język i jednocześnie przekazał mu swój blask. Czekał, aż rozleje się po nim i sparaliżuje go. Nie czekał długo, czarnowłosy patrzył w jego oczy z paniką, złością i frustracją, ale już po chwili nie szarpał się. Zamarł w kompletnym bezruchu. Kaverin wydobywał z siebie coraz więcej i wszystko przelewał w naczynie, jakim był chłopak. Kiedy nie zostało w nim już nic… Zaczął go sondować. Docierał do jego duszy, ego oraz umysłu. Trwało to kilkanaście sekund, jednak Kirillowi wydawało się, że znacznie dłużej. Cały akt był dla niego wyczerpujący, zwłaszcza że starał się wykonać wszystko możliwie najlepiej. Zaczął kondensować istotę chłopaka, a potem asymilować ją. Całą otoczkę, jaka znajdowała się wokół czarnowłosego. Jednocześnie, tak właściwie nieświadomie, ssał jego język. Po kilku sekundach dzieło dokończyło się. Zrobił krok do tyłu, przerywając kontakt i spojrzał na mężczyznę przed sobą. Podniósł rękę i otarł nią usta ze śliny.

Teraz pachniał psychicznie kompletnie tak samo, jak czarnowłosy. Natomiast mężczyzna był imitacją Kirilla. Zamienieli się podpisem duchowym.
- To, co chciałem ci powiedzieć… trzymaj się z daleka od Las Vegas - rzekł zachrypłym głosem. - Przynajmniej tego wieczoru.
Jego myśli powędrowały do Kiry. Życzył jej powodzenia w rozpoznaniu go bez zmysłu wzroku. Wyszedł z łazienki i ruszył do wyjścia.

Czarnowłosy wyglądał jakby był potwornie wręcz wykończony. Podniósł drżącą rękę i otarł nią usta, a potem twarz. Podszedł do umywalki i puścił wodę, nabierając jej w dłonie. Wyglądał jakby był co najmniej chory. Zdecydowanie stracił wszelką ochotę pozostawać w tym lokalu.

Kiedy Kaverin wyszedł do lobby, dostrzegł kolegę czarnowłosego. Spojrzał trochę podejrzliwie na Kirilla, po czym wszedł do łazienki. Rzeźba anielicy w lobby nadal stała w bezruchu. Nie było tu za wiele osób, tylko jakiś mężczyzna odbierał właśnie swój płaszcz od szatniarza i zmierzał do wyjścia chwiejnym krokiem.
Kaverin sam czuł się nie do końca dobrze. Miał wrażenie, jakby wytarzał się w intymności drugiej osoby… co… tak właściwie było świetnym opisem tego, co właśnie wydarzyło się. O ile dobrze pamiętał, była taka taktyka surwiwalowa, aby wycierać się odchodami, aby oszukać węch drapieżnika. Zrobił coś bardzo podobnego. Tak właściwie jeszcze bardziej żałował czarnowłosego. Jak to było nosić na sobie płaszcz z duszy Kaverina? Na pewno był bardzo niewygodny, ciężki i gryzący bardziej od nawet najgorszej wełny.
- Poproszę mój płaszcz - powiedział szatniarzowi i zerknął w stronę łazienki. Miał ochotę zmyć się stąd, zanim pijany przyjaciel zrobi jakąś okropną scenę.
Zastanawiało go, czy jakoś wpłynie na niego to, co zrobił. Chciał pozostać sobą i nie mieć żadnych obcych wtrętów w sposobie bycia i funkcjonowania umysłu. Przewidywał, że urok będzie trwał kilka godzin, zanim naturalnie zostanie wyparty przez prawdziwe ich oblicza. Dusze były silne i nie lubiły majstrowania przy nich. Choć Kirill starał się nie dotykać ich samych, lecz bardziej tego, co produkowały. Stworzeń, które podszeptywały Kirze te wszystkie informacje.
Mężczyzna bez większego ociągania wziął od Kirilla numerek, po czym przyniósł mu jego płaszcz.
- To będzie dziesięć rubli - podał kwotę do zapłaty za przetrzymanie. Wyglądało na to, że nawet jeśli przekraczało się daną godzinę, cena nadal była taka sama, póki nie sięgnęło się kolejnej.
Po uiszczeniu opłaty, Kaverin odzyskał swój płaszcz. Mógł stąd po prostu wyjść tą samą drogą, którą wszedł. Czuł się tak samo jak wcześniej, może tylko nieco bardziej było mu duszno. Chodziła mu też jakaś piosenka po głowie. Zdecydowanie głośna i zdecydowanie rockowa. Ciężka, ale podobało mu się brzmienie gitary elektrycznej… Wyglądało na to, że jakieś naleciałości były, ale póki co zdawały się niezbyt groźne. Dwaj mężczyźni nie wychodzili jeszcze z toalety, mógł się w spokoju ulotnić.
Ruszył na zewnątrz i zaczął rozglądać się w poszukiwaniu taksówki. Musiał skoncentrować się i pomyśleć. Jego myśli zaczynały odpływać w najróżniejszym kierunku i to nie tylko z powodu muzyki rockowej. Chciał wrócić do domu i wziąć dobry, orzeźwiający prysznic. Następnie… zobaczy, co zrobi dalej. Co się właściwie działo? Nieoczekiwanie roześmiał się i złapał słupa ogłoszeń. Właśnie wyszedł z klubu nocnego po rozmowie z burdelmamą i zamierzał tutaj wrócić. W międzyczasie wpadając na krótką wizytę do Katedry Niepokalanego Serca Najświętszej Marii Panny. Jak bardzo był bluźnierczy i zepsuty…
- Taxi! - krzyknął w poszukiwaniu przewoźnika.
Nie musiał długo szukać, dostrzegł postój taksówek dosłownie za rogiem ulicy. Stały ich tam trzy. Czuł się zdecydowanie swobodniej emocjonalnie niż z samym sobą. Z jakiegoś niejasnego dla siebie powodu fakt, że miał pieniądze i że właśnie zamierzał pojechać do kościoła, by następnie wrócić do Las Vegas… Ekscytował go. Podsycał obcy głód. Puścił słup i udał się do taksówek. Otworzył drzwi pierwszej z nich. Siedzący na miejscu kierowcy mężczyzna ściszył muzykę pop, która roznosiła się po aucie z radia.
- Witam witam - przywitał Kaverina dobrodusznie. Odpalił silnik
- Dzień dobry - odpowiedział mężczyzna.
- Dokąd jedziemy? - zapytał kierowca, kładąc rękę na liczniku i gps’ie.
Kirill cicho westchnął. Nazwa kościoła była bardzo długa i myliła mu się w głowie od czasu do czasu.
- Katedra Niepokalanego Serca… Najświętszej Marii Panny - rzekł, masując skroń. Było tu słów na co najmniej dwa boże przybytki. - Ile to zajmie czasu? - zapytał, po czym spojrzał na zegarek. Następnie przypomniał sobie, że przecież do czwartej rano zmieści się. Przeciągnął się i wtulił w zadziwiająco miękkie oparcie siedzenia i spojrzał na mijane ulice. Latarnie jasno świeciły, rozganiając mrok Syberii. Przymknął na moment oczy i wsłuchał się ciężkie brzmienie basów i gitarowych akordów. Ta piosenka sprawiału mu przyjemność.
- Noo… O tej porze, jeśli bardzo nam się spieszy… To tak z piętnaście minut? A jak mniej to dwadzieścia - stwierdził taksówkarz. Ruszył ulicą. Nie zadawał pytań, choć wyjście z klubu nocnego, tylko po to, by natychmiast lecieć do katedry musiało wyglądać jak scena z filmu. Człowiek nucił coś pod nosem, fałszując niemiłosiernie, ale zdawał się pozytywną osobą.
Kirill zaśmiał się pod nosem. Rzeczywiście… to było okropnie zabawne. Musiał wyglądać jak wystraszony mężczyzna, który błyskawicznie nawrócił się, gdy tylko ujrzał nagą kobietę. I chciał jak najszybciej zmyć z oczu ten widok wodą święconą. Podniósł lewą ręką i przetarł nią oczy, nos i policzek.

Po wspomnianych piętnastu minutach znaleźli się przy katedrze
- To będzie dwadzieścia rubli - rzucił cenę identyczna jak wcześniej już Kirill płacił jadąc stąd do Las Vegas. Na zewnątrz znowu zaczynało mocniej pruszyć śniegiem.
- Proszę zachować resztę - powiedział Kaverin, dając mu do rąk dokładnie dwadzieścia rubli. - Tak właściwie… Może mógłby pan poczekać trzydzieści minut? Albo mógłbym od razu u pana zamówić taksówkę na konkretną godzinę? - zapytał, nie wychodząc jeszcze z pojazdu na śnieżną pogodę.
Mężczyzna zaśmiał się z żartu o reszcie. Po czym, zapytany o to, czy mógłby poczekać zamyślił się
- Hmmm, teoretycznie nigdzie mi się nie spieszy o takiej porze, więc mogę poczekać. Tylko nie dokładnie tutaj, podjadę na parking, o tam - wskazał parking przy katedrze, na którym stało tylko kilka samochodów.
- Mogę nawet nie naliczyć za czas oczekiwania postojowego. Zaczyna się kolejna zawierucha, to pewno wiele zamówień nie będzie, bo komu by się chciało wychodzić z domu w taką noc. Ale poczekam pół godziny, nie więcej. Bo będę się musiał udać na jakiś postój potem znowu - zastrzegł mężczyzna machając palcem w powietrzu.
Kirill uśmiechnął się i podał mu dodatkowe dwadzieścia rubli za dobre serce i wyszedł na zewnątrz. Ruszył w stronę katedry. Nie chciał, aby ktokolwiek go zobaczył i miał nadzieję, że te wszystkie niedorzeczne szkółki niedzielne skończyły się, a dzieci poszły do domu. Obszedł budynek, aż spostrzegł plebanię. Ruszył po schodach w stronę drzwi wejściowych, po czym otworzył je i wszedł do środka. Zdjął buty, aby nie nanieść śniegu. Szedł w samych skarpetkach do swojego pokoju, mając nadzieję, że nie napotka nikogo po drodze. To nie byłby koniec świata… ale też nie potrzebował do szczęścia żadnych świadków.
Dostrzegł, że światła w salach, gdzie wcześniej odbywały się zajęcia, były zgaszone. Najwyraźniej w międzyczasie szkółka rzeczywiście dobiegła końca i na plebanii pozostali już tylko jej mieszkańcy. Było kompletnie cicho, jedynie na świetlicy grał telewizor, zapewne któryś z księży oglądał swój ulubiony serial, lub film… Sprzątaczki również nie było, najpewniej skończyła swoją pracę i udała się do domu…
Kaverin wszedł do przydzielonego mu pokoju i zamknął za sobą drzwi. Westchnął cicho, znów znajdując się w samotności. Światła i zgiełk Las Vegas wydawały się nieprawdopodobne w tej chwili. A może to wszystko mu się jedynie przyśniło? Wydawało się to bardziej wiarygodne, niż myśl, że rzeczywiście przed chwilą dyskutował z panią Anną na te wszystkie tematy. Rozebrał się do naga i ruszył do łazienki. Wszedł pod prysznic, rozkręcając gorącą wodę. Ta lała się po jego ciele, zabierając pot, ale również… zmęczenie. Już po kilku minutach czuł się orzeźwiony. Odkręcił płyn do mycia ciała i wmasował go w całe ciało, od stóp do głów, po czym spłukał. Następnie wyszedł i wysuszył włosy.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 13-04-2019, 15:12   #119
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Miał wrażenie, że stracił kontrolę i dał się kompletnie ponieść… No właśnie… nie był do końca pewny nawet czemu. Po co chciał wracać do Las Vegas? Przecież dowiedział się już wszystkiego od pani Anny na temat tego, po co przychodziła tutaj Kira. Czy naprawdę musiał widzieć to na własne oczy? Otóż… nawet jeśli nie było takiej konieczności… to po prostu chciał. Poza tym… ciekawiło go to, jak naprawdę wyglądały usługi w miejscach tego typu. No i…

Westchnął i przestał się nad tym zastanawiać. Musiał wrócić czym prędzej do Las Vegas i zamówić kolejnego drinka. On oczyści jego umysł z wszelkich niepotrzebnych myśli. Użył dezodorantu, bezmyślnie spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Następnie wyszedł do sypialni. Jego ruchy były nerwowe i jakby nazbyt pospieszne… czy naprawdę chciał tak szybko trafić z powrotem do domu rozpusty. Kucnął przy walizce i wyjął opakowanie pełne zastrzyków hormonalnych. Zaaplikował sobie dużą dawkę. Następnie zwolnił opaskę uciskową i przycisnął gazik do skóry. Zamknął oczy, na chwilę pozostając w bezruchu. Potem wstał, wyrzucił gazę i znów zajrzał do szafy. Jednak nie było w niej nic bardziej odświętnego, a biała koszula i czarne spodnie naprawdę dobrze do niego pasowały. Ponownie je ubrał, po czym wyszedł z pokoju. Zanim wróci do taksówkarza… musiał jeszcze znaleźć bankomat, w którym mógłby wybrać kilka tysięcy rubli. Nie chciał pokazywać karty ze swoim nazwiskiem nikomu w Las Vegas.

Kiedy opuścił plebanię, zdążyło się już porządnie rozpadać. Bankomat znajdował się po przeciwnej stronie ulicy, koło budynku w którym umieszczono ciąg sklepów i lokali typu ‘doradztwo prawnicze’. Mogł więc stamtąd spokojnie wybrać taką kwotę pieniędzy, jaką uznał za stosowną. Nie zapytał ile dokładnie kosztowała sesja próbna. Powinien wziąć ich zatem więcej? Wyjął osiem tysięcy rubli. Jeśli dobrze pamiętał, srebrna karta kosztowała nieco ponad dziewięć tysięcy. Jeżeli osiem miałoby nie wystarczyć na pokaz próbny, to w takim razie naprawdę nie opłacało się go brać. Kirill nie obawiał się wybierać dużych ilości pieniędzy, bo potem zawsze mógł wpłacić je z powrotem na konto.
Na ulicach pojawiały się pojedyncze, uciekające przed ponurą, zimną pogodą osoby. Tak przynajmniej to wyglądało, bo kiedy Kaverin spojrzał na poruszające się w świetle latarni płatki śniegu, wydawały mu się pięknie tańczyć i wirować. Z gracją. Subtelnie. Niemal zmysłowo… Kolejne tancerki tej nocy. Tyle że te zdawały się bardziej schładzać, niż rozpalać ludzi.
Taksówkarz stał przy swoim pojeździe, paląc papierosa na mrozie. Kiedy Kaverin zbliżył się do taksówki, potarł dłonie o siebie
- Niech pan nigdy nie pali, to paskudny nałóg i tylko człowiek marznąć musi… - rzucił i zgasił niedopałek, wsiadając do rozgrzanego pojazdu. Znów przyciszył muzykę z radia i poczekał aż Kirill wsiądzie i powie dokąd jadą tym razem.
- Jedziemy z powrotem do tego samego miejsca - rzekł. - Już się pomodliłem - dodał ciszej z uśmiechem. Starszy mężczyzna zaśmiał się cicho i bez włączania gps’u ustawił licznik i ruszył.
Ponownie wyjrzał na ulicę, kiedy samochód wiózł go z powrotem do Las Vegas. Rzeczywiście… ta nazwa była całkiem odpowiednia. Kirill miał wrażenie, że klub znajdował się gdzieś bardzo daleko, nawet jeśli nie dosłownie. Piętnaście minut drogi oznaczało przecież niewielką odległość. A mimo to… miał wrażenie, że przenosił się do kompletnie innego wymiaru, a taksówka była jego transporterem pomiędzy różnymi planami egzystencji i doznawania.
Droga na miejsce potrwała tym razem odrobinkę dłużej. Jechali jakieś dwadzieścia pięć minut ze względu na utrudnione warunki pogodowe. Cena jednak ponownie wynosiła dwadzieścia rubli, liczone zapewne względem odległości, nie czasu.
- Dobrego wieczoru i nocy! - pożegnał go mężczyzna, kiedy Kaverin ponownie zapłacił i wysiadł. Znowu tu był. Na chodniku przed Las Vegas. Był gotów ponownie zatopić się we wnętrzu tego budynku? Zaskakująco, czuł się bardziej rozluźniony i podekscytowany, niż spięty i czujny.
Kirill spojrzał na budynek.
- Czas zrobić kolejny wielki błąd - mruknął do siebie i ruszył do środka. Ochroniarz w drzwiach po prostu ponownie go wpuścił, bez żadnych problemów.
Spojrzał na rzeźbę znajdującą się w holu. Była zarazem piękna, jak i lekko denerwująca. Podobała mu się. Skrzyżowanie anioła z demonem. Obszedł metaliczną kobietę dookoła, jak gdyby była kolejną tancerką oferowaną przez klub nocny. Następnie ruszył w stronę baru.
- Co mógłby mi pan polecić? - zapytał, spoglądając na półki z najróżniejszymi trunkami. - Tylko nic mdlącego, na litość boską… - mruknął.
“Nie wymieniaj imienia pana Boga swego nadaremne”, załomotał mu głos z tyłu głowy, ale Kaverin prędko go uciszył.
Barman spojrzał na Kirilla i zdawał się go skojarzyć z wcześniej. Uśmiechnął się lekko
- Hmmm, biorąc pod uwagę okazję… No i żeby nie mdliło… To może podpalany absynt? - zaproponował luźno. Przyglądał się Kaverinowi ciekaw jaką decyzję podjął. Czy był już w białej sekcji? Wycofał się czy nie? Barman zdawał się być zaintrygowany tym tematem, ale kulturalnie o nic nie pytał. Na stołach w nawach ponownie tańczyły niemal nagie tancerki. W sali nadal było sporo ludzi, teraz głównie skupionych na piciu i rozmowach.
- Absynt jest bardzo mocnym alkoholem, prawda? - zapytał Kirill. - Tak mi się wydaje, bo choć mam mocną głowę, to koneserem nie jestem - odpowiedział. - Mimo wszystko trochę już dzisiaj wypiłem i nie chciałbym wypić czegoś, co by mnie zabiło - uśmiechnął się lekko, mrużąc oczy. - Ale z drugiej strony… nigdy nie piłem podpalanego absyntu. Nawet o nim nie słyszałem. On dosłownie płonie? W kieliszku? Czy to tylko jakaś metoda produkcji trunku?
- Jest mocny, ale nie na tyle by po jednej szklance dodanej do innych alkoholi zaraz powalić. Nie zawiera też już środków opioidalnych tak jak kiedyś. Teraz to po prostu bardzo dobry, mocny, przyjemny alkohol. A co do płonięcia… Proszę bardzo… - barman wyjął szklankę i postawił ją na ladzie przed Kirillem. Następnie położył na niej łyżkę, a na tej łyżce ułożył kostkę cukru. Następnie wyjął butelkę z zieloną, przezroczystą cieczą - absynt. Nalał do szklanki omijając łyżkę i cukier. A sam cukier polał odrobiną spirytusu.
- I teraz robimy tak… - mężczyzna wyciągnął zapalniczkę z długim zakończeniem, taką której używało się na przykład do podpalania grilla, po czym przystawił płomień do cukru. Ten natychmiast stanął w płomieniach. Po czym barman nieco opuścił łyżkę, uważając by kostka nie wpadła do drinka i nagle… Cała powierzchnia absyntu zapłonęła niesamowitym, niebiesko zielonym płomieniem. Barman zabrał łyżkę ze spaloną kostką cukru, a także butelkę
- Proszę bardzo, na koszt firmy - zaoferował. Kirill uśmiechnął się do niego szeroko. Może to jakiś syndrom sieroty, ale lubił darmowe rzeczy. Zwłaszcza jeśli były tak eleganckie i efektowne.
- Teraz, jak się pan napatrzy, wystarczy zdmuchnąć i można pić. Będzie nadal zimny, więc bez obaw - rzucił jeszcze i odstawił butelkę na jej miejsce na półce z innymi trunkami.
- Następnym razem ja panu postawię - mruknął Kaverin, spoglądając w płomienie.
Czuł się trochę jak wróżka, która próbuje w tańczących, niebiesko-zielonych językach dostrzec przyszłość. Teoretycznie Kirill posiadał dar jej przepowiadania, choć żeby zadziałał, to najpierw musiał cofnąć się w czasie. Dzisiaj dość często korzystał z mocy Megreza. Najpierw podwójna wycieczka po Iterze z Kirą, potem emocjonalna rozmowa z Alice, następnie transfuzja duchowa z nieznajomym rockmanem… Miał nadzieję, że odnajdzie w sobie siłę, żeby cofnąć się w przeszłość, jeżeli będzie taka potrzeba. Sądził jednak, że chyba raczej nikt go nie zaatakuje, ani nie zwali im się na głowę meteoryt. W takim razie… mógł pić spokojnie.
- Mocne - powiedział. - Ale dobre. Dlatego najlepiej zawsze pytać barmana o doradę - dodał, podnosząc do góry szklankę i uśmiechając się do mężczyzny. - Zwłaszcza jeśli zna się na swojej robocie.
Kirill uznał, że dość komplementów i spojrzał w stronę sceny. Czy szykował się kolejny spektakl?
Barman zaśmiał się na jego słowa i kiwnął głową zgadzając się, że następnym razem stawia Kaverin. Zaraz jednak musiał zająć się obsługą innych klientów. Powoli zbliżała się rzeczywiście kolejna godzina pokazu. Ludzie zaczynali się, tak jak wcześniej, nieco niecierpliwić.
W końcu na scenie pojawił się ponownie ten sam jegomość, który wcześniej zapowiadał Kirę. Niósł ze sobą krzesło barowe i mikrofon na ciągnącym się za nim kablu. Usiadł zaraz na krześle, na środku tuż przed rurą. W sali zapanowała cisza, a tancerki w nawach ponownie przestały się wić i wyginać.
- Mili goście! Minęła kolejna godzina! Ponownie mam zaszczyt zaprosić państwa, tym razem na występ mieszany, albowiem pora powoli byśmy wreszcie porzucili łagodne przyjemności i ułożenie i niczym upadłe anioły dwudziestego pierwszego wieku, odnaleźli się w tych bardziej wysublimowanych, dostępnych nam piekielnych progach - na słowo ‘progach’, ‘diablice’ rozstawiły nogi na swych stołach tak, jakby otwierały komuś zapraszająco drzwi, ale tylko na moment, bo zaraz już je zatrzasnęły i wstały… Wszystko było idealnie w czasie zgranym teatrem.
- Oto Sirius. Powitajcie ją gorąco - rzucił i wskazał ręką w bok. Własnie na scenę wchodziła dziewczyna ubrana w nie więcej niż delikatny, kompletnie prześwitujący materiał, a na jej plecach były piękne, czarno-szare skrzydła. Tak, jakby dopiero zmieniały swą barwę, pożerane ciemnością. W świetle, które się momentalnie zmieniło, odzienie kobiety momentami połyskiwało nie pokazując niczego, a momentami pokazywało dokładnie wszystko, czego wygłodniałe oczy widzów pragnęły. Uśmiechnęła się zuchwale do mężczyzny z mikrofonem, a ten odpowiedział jej ciepłym, niemal ojcowskim uśmiechem. Skłonił się i zszedł ze sceny, zabierając swoje krzesło i kabel. Ta należała teraz do Sirius.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=RYPWxymohWs[/media]

Kobieta rozpoczęła swój pokaz od powolnego poruszania się na scenie. Miękko. Jakby łączyła w sobie światło i mrok. W końcu jednak doszła do rury i z pierwszym mocniejszym uderzeniem piosenki rozpoczęła taniec, który tym razem był zdecydowanie ostrzejszy i mniej artystyczny niż pokaz Irbis. Było wyraźnie widać różnicę. Sirius nadal była ‘anielicą’, ale powoli bliżej jej było do upadku niż wniebowstąpienia... Klienci zamienili się tym razem w stado wilków, które obserwowało zaloty ewentualnego posiłku.
Kaverin nagle doszedł do wniosku, że barman ma całkiem dobre miejsce pracy. Wziął absynt, teraz już niepłonący i ruszył w stronę Sirius, patrząc na sposób, w jaki jej ciało tańczyło. To była tortura dla obserwujących ją mężczyzn. Obserwować, a kiedy już napięcie wytworzy się… Smutno westchnąć i zamówić następnego drinka? Kaverin nie miał wątpliwości, że to była jedna wielka reklama sekcji VIP i dobrze spełniała swoją rolę. Niektórzy oszczędzali przez trzy miesiące po to tylko, aby doświadczyć pokazu próbnego. Trzy miesiące spoglądania na kuszące krągłości zarówno na głównej scenie, jak i na tych bocznych… To naprawdę mogło doprowadzić mężczyznę do szału. I uzależnić. Kaverin spoglądał na ciało Sirius, starając się dostrzec jak najwięcej. Interesowały go nawet nie tyle piersi, co fragmenty tancerki znajdujące się niżej. Miał nadzieję, że w pewnym momencie poruszy się w ten sposób, by odsłonić wszystko… ale to chyba nie miało się wydarzyć. Mimo wszystko, Kirill, podobnie jak cała sala, niecierpliwie wyczekiwał tego właśnie momentu.
Obserwował ją uważnie, ale to było idealnie dopracowane. Kiedy już myślał, że materiał zsunie się niżej, odsłoni odrobinę więcej, wygnie się tak, by pokazać widzom więcej, a najlepiej wszystko, Sirius wykonywała inny ruch i niweczyła wszystko. Kusiła. Rozniecała i zachęcała. Zupełnie jakby mówiła ‘Moglibyście zobaczyć więcej, ale to nie dla was mili panowie. Taką możliwość można tu jednak dostać. Zobaczcie co tracicie siedząc tylko tutaj’ i to działało. Cholernie. Cała sala zdawała się kompletnie uwiedziona występem Sirius. Gdzie Irbis była piękna i subtelna, delikatna i zmysłowa, Sirius była mocniejsza, bardziej intensywna, niczym pierwsza poranna kawa.
Wnet Kirill poczuł ucisk w podbrzuszu… i kiedy zdał sobie z tego sprawę, prawie wypuścił szklane naczynie na podłogę. Na szczęście w porę z powrotem zacisnął na nim palce. Rozejrzał się wokoło, jak gdyby cała sala nie wpatrywała się w pośladki Sirius, a spoglądała zamiast tego na jego krocze. Zamknął oczy i napił się znowu absyntu. Zamknął oczy, oddychając miarowo, a sztywność zniknęła. Mimo to… sprawiła mu dużo radości sama świadomość, że miała miejsce. Przez chwilę czuł się tak, jak gdyby naprawdę był mężczyzną. A nie człowiekiem bez płci muszącym posiłkować się hormonami na każdym kroku, każdego dnia. Dopił absynt do końca i postawił szklankę na blacie barowym, kierując się z powrotem do holu. Następnie ruszył po schodach w stronę sekcji VIP, chcąc ponownie spotkać się z Anną. Choć nie ona była kobietą, z którą chciał spędzić tę noc.

Gdy ponownie zapukał do drzwi, sytuacja powtórzyła się. Stanęła w nich Anna, uważnie spoglądając na Kaverina. Kiedy jednak rozpoznała jego twarz, uśmiechnęła się pogodnie, jakby to już dziś była Gwiazdka, a ona dostała wymarzone perfumy.
- Oh pan Yuriii! Szybko pan do nas wrócił. Cieszę się niezmiernie. Proszę… - zaprosiła go do środka i zamknęła drzwi. Ponownie poprowadziła go korytarzem do swojego gabinetu, gdzie miało dojść do transakcji. Nie siadała już jednak za biurkiem, a jedynie przesunęła bardziej na środek dokument i wieczne pióro. Poczekała, aż Kaverin podejdzie
- To jest umowa dotycząca pokazu próbnego. Opłata za pokaz to pięć tysięcy rublii. Dla wygody klientów nie musimy operować nazwiskami. Wystarczy podpis i gotówka - wyjaśniła kobieta spokojnym tonem.
- Czy taki podpis jest wiążący, jeśli umieszczę w nim tylko imię? - zapytał Kirill. - Poza tym… Taka kwota to nie jest dla mnie problem, jednak zastanawiam się, czy nie dołożyć tych kilku rubli więcej i od razu wykupić srebrną kartę - rzekł Kaverin. - Może pani opowiedzieć mi jeszcze raz o cudach pokazu próbnego i dlaczego zdecydowanie się na niego jest lepszą opcją? - poprosił.
Siedział na biurku, zakładając nogę na nogę. Było mu nieco zimno w głowę, bo chyba nie wysuszył jej bardzo dokładnie przed wyjściem na śnieg. Z drugiej strony… absynt przyjemnie palił go w przełyk, rozgrzewając. Sirius również miała swoje zasługi w podwyższeniu jego temperatury ciała.
Anna przechyliła głowę na bok
- Cóż, w pokazie próbnym ma pan dostęp do dziewcząt z białej sekcji dostępnych tylko dla diamentowej karty VIP. Jeśli planowałby pan od razu wykupić kartę, oczywiście tym samym zrezygnowałby pan z pokazu, ale za to miał pełny dostęp do udogodnień dostępnych w naszej srebrnej karcie. Co do podpisu, nie ma najmniejszego problemu, w końcu jest pan tu osobiście, a gotówkę przyjmuję do ręki. Wszystko załatwione na czysto. Podpis to jedynie formalność do księgowości, dodatkowo zgoda na regulamin, że nie uczyni pan krzywdy żadnej z dziewcząt… - Anna zawiesiła się na moment, bawiąc piórem w dłoniach.
- Krzywda to pojęcie względne - Kirill mruknął do siebie szeptem.
Gdzie się zaczynała, a gdzie kończyła? Jeżeli uderzy którąś po pośladku na tyle mocno, że zostanie czerwony ślad, to dopuści się jej? Czy może umowa zostanie złamana dopiero jak uczyni to, co mu zrobiono?
- Skorzystanie z pokazu próbnego, jak już mówiłam wcześniej, daje panu dostęp do naszych najlepiej przeszkolonych anielic, a także do wszystkich innych kobiet. Otrzymuje pan cztery godziny, w których jedna z naszych dziewcząt zostaje dla pana przygotowana wedle uznania i wysłana do swojego pokoju. Jest tam dużo przestrzeni, na różne mniej lub bardziej pomysłowe rozrywki dla uciechy klientów. Dzięki temu może pan dowiedzieć się na co się porywa wykupując kartę VIP, zdecydować czy mu wszystko odpowiada, lub nie i nie musieć wydawać tak ogromnej kwoty pieniężnej jak przy karcie diamentowej, jednak mogąc skorzystać z dostępnych tylko tam przyjemności. Co do informacji o danym pokoju i dziewczynie, wszystko po tym gdy dojdzie do zawiązania tej transakcji - zakończyła Anna, teraz czekając co zrobi Kirill. Czy będzie miał więcej pytań, czy może już się na coś zdecyduje? Nie wyglądała na zdenerwowaną jego pytaniami, była bardzo cierpliwa, w końcu nie rozmawiali o stu, tylko tysiącach rubli…
- Rozumiem, że po wykupieniu pokazu próbnego otrzymujemy jakąś zniżkę na zarezerwowanie karty? Czy nie ma takich kroków w stronę klienta? - zapytał.
Nawet nie wiedział z jakiego powodu. Przecież nie zamierzał… nie mógł zostać w Irkucku na stałe tylko dlatego, aby każdego dnia spędzać kilka godzin w domu rozkoszy… na litość boską. Mimo wszystko chciał wiedzieć. A może przemawiało przez niego zdenerwowanie? Bał się tego, co za chwilę wydarzy się?
Anna położyła ponownie pióro na umowie i obeszła biurko, by stanąć o dwa kroki przed Kaverinem
- W przypadku, gdy klient zdecyduje się po pokazie próbnym wykupić dostęp do karty VIP, kwota, którą zapłaci za pokaz, zostaje odliczona od kosztu karty, która go interesuje - wyjaśniła. Była to chyba informacja, którą karmiono klientów po pokazie, aby nakłonić ich do zakupu karty. Kirill był dociekliwy i Anna musiała wykorzystywać swoje najlepsze haczyki już na starcie.
Kaverin skinął głową zadowolony, ciesząc się z informacji… która nie miała dla niego żadnego znaczenia.
- Moje ostatnie pytanie… Czy tancerki poddawane są testom lekarskim? - zapytał. - Bakteriologicznym, wirusologicznym… mam na myśli tego typu rzeczy.
 
Ombrose jest offline  
Stary 13-04-2019, 15:13   #120
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Anna uniosła kąciki ust
- Nasze dziewczęta są pod stałą opieką medyczną. Zapewniam, że wszystkie są w pełni bezpieczne i dbamy również o to, aby zażywały środki zapobiegające niechcianym niespodziankom… - znowu brzmiała, jakby przedstawiała ofertę salonu samochodowego.
“Niektóre nie muszą”, w głowie Kirilla pojawiła się myśl i gdyby nie alkohol, poczułby się jak świnia.
- Dobrze więc - odpowiedział.
Pochylił się i spojrzał na umowę. Następnie wziął długopis skreślił bardzo ekspresyjnym podpisem “Yuri”. Ostatnią literkę zaciągnął w wielki łuk, którą zakończył serduszkiem. Mniej więcej podsumowywało to, co sądził o dokumentach podpisywanych w ten sposób, samym imieniem, i to jeszcze bez poświadczenia tożsamości dokumentem. Następnie wyciągnął portfel i wyciągnął pięć tysięcy rubli.
- Dobrze spisała się, pani Anno - podał jej banknoty. - Proszę poprosić pana Serafina o podwyżkę - uśmiechnął się nieznacznie do kobiety.
Anna chwyciła podpisany dokument jak diabeł dobrą duszę, ale pieniądze przyjęła już profesjonalnie. Za moment schowała je do szafki w biurku, w której skryty był sejfik. Więcej nie dostrzegł.
- Mamy wspaniałe relacje z Serafinem. Na pewno się ucieszy z takiej pochwały w moją stronę. A skoro mamy już formalną część za sobą, teraz możemy przejść do tych jeszcze przyjemniejszych. Towarzystwo której z naszych anielic interesuje pana, panie Yuri, na dzisiejszą noc? I jakie są inne z tym związane pańskie życzenia? - zapytała, zatrzasnęła szafkę i zamknęła na klucz, po czym wyciągnęła teczkę i długopis, by zapisać jego wymogi i życzenia.
Kirill zagryzł wargę tak, jak gdyby zastanawiał się.
- A może mi pani wymienić dostępne dzisiaj anielice? Oczywiście mam na myśli te z górnej półki - dodał, spoglądając na nią z wyczekiwaniem. Miał wrażenie, że przypadkiem przeciągał to wszystko… choć przecież chciał wiedzieć jak najwięcej. Las Vegas zafascynowało go. Co mu mówiło, że od teraz to miasto w Ameryce nie będzie kojarzyło mu się z kasynami.
Anna zamyśliła się
- Sirius, jest dziś zajęta. Natomiast Irbis i Star nie mają dziś do robienia nic więcej na ten wieczór. Z dziewcząt zakresu karty złotej mamy jeszcze Jade i Doll. Reszta to nasze miłe panie ze srebrnej karty i część z nich jest również zajęta, tańczą a dwie obsługują klienta - zdradziła kto był wolny, a kto nie.
- Zna pan wszystkie nasze anielice? - zapytała, bo może Kirill nie był obeznany.
- Z chęcią obejrzałbym portfolio ze zdjęciami - odpowiedział Kaverin.
Tymczasem zainteresowało go jedno sformułowanie Anny.
- Przepraszam… czy przejęzyczyła się pani, mówiąc o tym, że dwie tancerki obsługują klienta? Jednego klienta? Czyli możliwe jest cieszenie się usługami dwóch lub więcej dam jednocześnie? - zapytał zaskoczony.
Anna wyciągnęła księgę, która ewidentnie była albumem portfolio. Były w nim umieszczone wszystkie anielice i tancerki z naw. Nie było natomiast diablic, do nich dostęp był w tej drugiej części. Czołowych dziewcząt w białej sekcji było cztery i to właśnie ich imiona wymieniła kobieta. Pierwsze były Jade i Doll. Sirius i Irbis również tu były. Zdjęcia dostępne w albumie były złożone w kompilacji po cztery. Jedno subtelne, wyrażające naturę dziewczyny, kolejne czarnobiałe pozowane i całkowicie nagie, jednak tak elegancko, by nie przedstawiało zbyt wiele i było w znakomitym smaku. Kolejne dwa przedstawiały dziewczęta jako anioły, oraz ujęcie z jednego z ich minionych pokazów.
- Nie, to nie przejęzyczenie. Nasi klienci kart złotej i diamentowej mogą zażyczyć sobie takie urozmaicenia - wyjaśniła z niewinnym uśmiechem.
- Ale tylko w przypadku tancerek z bocznych naw, czy też tych ekskluzywnych? - zapytał Kirill, kompletnie poruszony wizją.
Kobieta przez chwilę milczała
- Czasem, klienci karty diamentowej, za pozwoleniem Cherubina lub Serafina dostają możliwość wynajęcia dwóch czołowych anielic. To nie jest niemożliwe. Tu można dosłownie uzyskać wszystko, gdy tylko ma się odpowiedni status, panie Yuri - Anna skrzyżowała ręce pod biustem, czekając dalej na ‘zamówienie’ Kirilla.
Kaverin czuł się trochę tak, jak gdyby miał wybrać, która z tych pięknych dam pójdzie na ścięcie. Wypowiedzenie jednego słowa zdawało się jednym wielkim początkiem wszystkiego. A może to zaczęło się, kiedy podał Annie pieniądze? Lub gdy.. wszedł do Las Vegas po raz pierwszy? Lub też… wylądował w Irkucku.
“Obym tego nie żałował”, westchnął do siebie w duchu.
- Poproszę Irbis - rzekł.
Jak mógłby inaczej? Tylko bał się, że w trakcie tańca rozpłacze się. Lecz mimo wszystko… był tak bardzo nim zainteresowany. Starał się nie myśleć o Sankt Petersburgu i tym, co wydarzyło się w O’Hooligans. Czy historia naprawdę musiała kołem się toczyć? Czy można było uciec od niej… i zarazem od siebie? Jaki sens miało karanie się, skoro kolejnym razem miał postąpić tak samo?
- Teraz mam podać szczególne wymagania, czyż tak? - zapytał.
Anna zaczęła notować. Teraz Kirill zauważył, że była leworęczna
- Tak. W czym chciałby pan zastać Irbis. Czego pan od niej oczekuje. Czy ma jakieś dodatkowe wymagania… Jak pan widzi początek spotkania, a Irbis już się wszystkim zajmie później - wyjaśniła, co potrzebowała zanotować
- Ah tak… Jeszcze jedno. Irbis jest dość wyjątkową anielicą. Otóż jak nasza droga Sprawiedliwość w lobby, jest niewidoma. To jej jednak kompletnie nie przeszkadza w funkcjonowaniu. Czy to nie problem? - przerwała na moment patrzenie w kartkę, by zerknąć na Kaverina.
- Myślę, że przy jej zawodzie to może być nawet zaleta - odpowiedział Kaverin. Jednocześnie jego serce biło głośno i głucho. Oczywiście, że wiedział, że Kira była ślepa. - Czy teraz mogę zacząć opisywać moje wymagania? - zapytał.
- A więc tak… Proszę - zachęciła go Anna i jej wzrok znów spadł na kartkę przed nią. Czekała by wyłowić i zanotować każdą jego fantazję. Przez sekundę Kaverin miał wrażenie że rockman wewnątrz niego wydał z siebie głośny gwizd zadowolenia. Kirill pozwolił porwać się temu uczuciu. Nagle zapomniał o wszystkim… i była jedynie wyobraźnia podsycana podnieceniem.
- Chciałbym, aby Irbis miała na sobie makijaż z intensywnie czerwonymi ustami oraz niebieskim cieniem do oczu. Jej ciało ma być posmarowane w całości olejkiem, nie licząc twarzy. Tak, aby była lśniąca i śliska. Ma być ubrana w całości, ale jedynie wstążkami. Jedna ma zakrywać jej oczy, dwie kolejne spinać włosy w dwa kucyki. Poza tym cztery mają obwiązywać jej kończyny od barków po nadgarstki oraz od pachwin po kostki. Następna ma spinać prawą pierś, kolejna lewą. Osobna brzuch, a jeszcze jedna ma pełnić rolę bielizny i opasywać miednicę. Wszystkie powinny mieć ładny, niebieski kolor, który pasowałby do jej makijażu i żeby były zawiązane na kokardkę. Będę ciągnąć za jej koniec i rozwiązywać supeł… do czego Irbis ma tak tańczyć, aby rozwinąć całą długość wstążki. Będzie pozbywać się jednej za drugą. To ja zadecyduję o kolejności - mówił. - Ma ładnie pachnieć silnym, kwiatowym zapachem. Nie będę odzywać się w jej obecności. Proszę powiedzieć jej, że może mówić, ale nie wolno jej zadawać pytań, a w każdym razie ja na nie nie odpowiem - rzekł. - Czy mogę też skomponować wyposażenie pomieszczenia, czy to już poza pokazem próbnym?
Ręka Anny nie przestawała się poruszać, gdy wszystko dokładnie notowała.
- To zależy o jakim konkretnie wyposażeniu pan myśli? Zdecydujemy czy jest dostępne, czy też wykracza poza poziom próbny. Jeśli nie zamierza się pan do niej odzywać proponuję wymyślić jakąś formę informowania jej o tym, czego pan w danej chwili oczekuje. Choć uważam, że ma pan bardzo kojący głos, to myślę, że to będzie dla niej bardzo ciekawe doświadczenie. Proszę się zastanowić jak zamierza się pan z nią komunikować to tonie również zanotuję - Anna wydawała się znać na rzeczy.
- Wiem, że to strefa biała, więc nie mam na myśli żadnych rzeczy pasujących bardziej do czarnej - odpowiedział. - Chciałbym, aby w pokoju znajdowała się szeroka sofa, na której czułbym się wygodnie, butelka wina oraz owoce. Delikatne oświetlenia, które w pełni zaznaczą całe jej wdzięki, jednak nie prześwietlą jej. Zależy mi na nastroju - wyjaśnił. - Dziękuję za komplement dotyczący mojego głosu, ale w mojej pracy stale go używam i ten raz nie chcę wydawać poleceń. To Irbis ma starać się tak, abym był usatysfakcjonowany w pełni. Poza tym scenariusz jest już zarysowany. Będę rozsupływać z niej wstążki, do czego ona będzie tańczyć. Kiedy już będzie kompletnie naga… mam nadzieję, że dowiem się, na czym polegają uroki diamentowej strefy - rzekł. - Mogę być czymś zaskoczony. I jeszcze jedna rzecz… nie chcę, aby dotykała moich jąder - mruknął. - To dla mnie czułe i niezbyt komfortowe miejsce - mówił coraz ciszej, jak gdyby siły go stopniowo opuszczał.
“A także kompletnie nieistniejące”, dodał w myślach.
Anna zanotowała wszystko
- Wspaniale, wszystko zapisane. Pójdę teraz poinformować Irbis i stylistki o pańskim życzeniu. W tym czasie zaproszę pana do poczekalni. Jest tam barek i widok na salę główną przez lustro weneckie. Proszę - zamknęła teczkę, po czym ruszyła w stronę wyjścia, czekając na Kaverina. Gdy ruszył za nią, poprowadziła go głębiej w sekcję białą. Było tam więcej drzwi. Żadne nie były otwarte. Minęli jej biuro i podeszli do kolejnych obok drzwi. Gdy je otworzyła, przed Kirillem stała całkowicie biała sala. Kanapy, stoliki i ściany były perłowo białe. Jedna ze ścian była szybą na salę główną. Patrzył na wszystko z górnego piętra. Rzeczywiście z dołu było tam wyłącznie wspaniałe, wielkie lustro. Po lewej był barek a na ścianie po prawej piękne obrazy przedstawiające kobiety, styl był kubistyczny ale dopatrywał się w nich nagich ciał.
- Proszę się odprężyć, wkrótce po pana przyjdę - obiecała Anna, po czym zostawiła Kaverina samego sobie. Docierała tu muzyka z głównej sali. Widział część tancerek w nawach. Mógł usiąść i odprężyć się.
Jakaś część w nim cieszyła się, że wreszcie przeżyje to po trzech miesiącach oszczędzania. Otworzył barek i już sięgał po absynt, kiedy uznał, że wybierze coś słabszego. Odnalazł bardzo ładną butelkę koniaku. Była szeroka i przypominała mu kształtem nieco flądrę, choć to było raczej prostackie porównanie. Martell Cognac XO smakował wybornie, jak po chwili odkrył. Nigdy nie był wielkim smakoszem alkoholu, ale zaczął zastanawiać się, dlaczego. Na świecie czekało na niego tyle różnych smaków… dlaczego z nich rezygnował? Po tym wszystkim, co doświadczył… czy nie powinien sięgnąć po te wszystkie piękne rzeczy, których stale sobie odmawiał? Podniósł rękę i wychylił ją w stronę lustra weneckiego. Tak jak gdyby chciał w swojej dłoni zawrzeć całą główną scenę. Gości spoglądających na widowisko, tancerki, a nawet sam budynek i wszystkie znajdujące się w nim przedmioty. Kirill miał ochotę zbudować imperium, które należałoby tylko do niego. I odpokutować te wszystkie rzeczy, które go męczyły nie biczowaniem, ale orgazmami, uniesieniami, radością, dzikością… i szczęściem?
Mocniej chwycił kieliszek koniaku.
Czy naprawdę kiedyś mógłby być szczęśliwy?

Kirill nawet nie zauważył, kiedy minęło pół godziny. Do pomieszczenia weszła Anna. Uśmiechnęła się, podchodząc bliżej kanapy, na której spoczął w międzyczasie Kaverin
- Wszystko gotowe wedle pańskich zaleceń. Irbis została poinformowana i przygotowana. Czeka już w pokoju. Proszę teraz za mną. Wskażę panu drzwi i pozostawię - wytłumaczyła i poczekała aż Kirill wstanie i ruszy za nią.
- Tak szybko? - zapytał Kaverin. - Nie spodziewałem się, że znajdziecie tyle wstążek i zdołacie przygotować Irbis w tak krótkim czasie… - zawiesił głos. Miał nadzieję, że jego żądania nie zostały potraktowane po macoszemu… i Anna musiała wyczuć to w jego głosie.
Poprowadziła go korytarzem do drzwi, na których wisiała ozdobna trójka.
- Życzę miłych wrażeń - tymi słowami pożegnała go z tajemniczym uśmiechem i ruszyła w stronę swojego gabinetu, wcześniej uchylając drzwi. Kaverin dostrzegł, że snuła się zza nich inna muzyka niż w sali głównej.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=xlEQnZdlaeE&feature=youtu.be[/media]

Stonowane, przyjemne światło o ciepłej barwie rozświetlało wrzosowe ściany pomieszczenia nadając mu spokojnego i stonowanego klimatu. Kolory te były kojące dla oczu. Po lewej znajdowała się sofa z czarnej skóry w półkolistym kształcie. Koło niej ustawiono stolik ze szkła, na którym stał kosz owoców - winogrona, pocięte ananasy, jabłka, pomarańcze, banany i nawet gruszki. Podłoga w pomieszczeniu była z ciemnego drewna i pięknie kontrastowała ze ścianami. Za sofą, pod samą ścianą znajdował się barek. Kirill dostrzegł na nim wspaniałą butelkę czerwonego wina i kieliszek. Ktoś finezyjnie obwiązał butelkę niebieską wstążką… ścianę naprzeciw wejścia zajmowała kotara. Kaverin zgadywał, że skrywała kolejną szybę na salę główną, która była lustrem weneckim, ale dla poczucia prywatności były zasłonięte. Tymczasem prawa strona pomieszczenia złożona była z trzech elementów. Pierwszym była rura, drugim niska, mocna komoda, a trzecim szezlong nad którym powieszono obraz pleców anielicy. Jej skrzydła rozłożone były na dwa boki. Pięknie rozpostarte. Właśnie na szezlongu pół leżała obecnie Irbis. Gdy tylko drzwi się otworzyły, zwróciła swoją uwagę na wejście. Kaverin niemal mógł poczuć na skórze jak chciała go prześwietlić. Jak próbowała dowiedzieć się kim był. Była ubrana we wspaniałe, atłasowe intensywnie niebieskie wstążki. Jej ciało było osłonięte dokładnie tak jak zażyczył sobie tego Kaverin. Jej nadgarstki, kostki, przestrzeń pod biustem i na szyi przyozdabiały kokardy. Pozostałe musiały być z tyłu. Jej blond włosy zebrano w dwie kitki z równym przedziałkiem, a jej oczy zasłonięto kolejna wstążką, której wiązanie było z tyłu. Jej usta były umalowane intensywnie czerwoną szminką. Lekko je rozchyliła i kącik ust jej drgnął, jakby czegoś nie zrozumiała. Maskowanie, które nałożył na siebie Kaverin musiało zadziałać. Kobieta podniosła się
- Witam. Jestem Irbis i bardzo mi miło móc dziś urozmaicić ci wieczór… - powiedziała spokojnym tonem. Zdawała się grać w teatrze. Nawet gdy się podniosła, znów zrobiła to z gracją jak w swych ruchach na scenie. Przysłuchiwała się, czy wszedł i zamknął drzwi i dokąd ruszył najpierw. W końcu miała dla niego tańczyć, ale miała to być część zabawy w rozpakowywanie prezentu…
Zdecydowanie pół godziny to było dość czasu, by ekipa stylistek zdążyła przygotować wszystko czego zapragnął… Kira poruszyła się w stronę rury i na razie oparła się o nią swobodnie, zapierając jedną stopę o metal. Dłonie splotła na podbrzuszu. Czekała na jego kolejne ruchy. Chciała by się ‘zadomowił’.
Kirill słuchał muzyki. Szedł do taktu. Każdy jego krok akcentował rytm muzyki. To była ładna piosenka. Usiadł na czarnej kanapie w pobliżu szklanego stolika z owocami. Spoglądał na Kirę i czuł ucisk w żołądku. Jednak nie z powodu poczucia winy, litości, czy odrazy. Był zafascynowany. Irbis, przybrana zgodnie z jego wytycznymi, wyglądała jak istota nie z tego świata. Niebieskie wstęgi oplatywały jej ciało, czyniąc ją najpiękniejszą mumią świata. Pomiędzy kolejnymi warstwami atłasu sączyły się delikatne strużki olejku. Świadomość, że tancerka była pod spodem w całości dobrze naoliwiona i tylko czekała na poluzowanie ciasnych wiązań… Ciężko mu było oddychać. Spojrzał na piękną twarz Kiry. To była wysoce nieodpowiednia myśl, że przypominała mu jego matkę. Tyle że nieco młodszą wersję. Dwie kitki dodawały Irbis dziewczęcości i przewrotności. Zakrycie oczu przypominało o ślepocie kobiety. Z jakiegoś powodu dodawała jej seksapilu. Jak gdyby… bez tego jednego zmysłu mogła być bardziej skoncentrowana na dotyku i odczuwania. Wyczulona na każde jego muśnięcie. Chwycił kiść winogron, wstał i ruszył niespiesznie w stronę kobiety. Chwycił jeden owoc i natarł nim na pełne, czerwone usta kobiety, chcąc przedostać się nim do środka.
Gdy tylko się zbliżył, poczuł intensywną kwiatowa woń, wzmocnioną przez olejki na jej ciele… To były lilie… Ewidentnie czuł lilie, ale nadal był w stu procentach pewny, że go nie rozpoznała. Gdy zbliżył się, wzięła głęboki wdech jakby i ona teraz poznawała jego zapach. Przebywanie blisko niej wzbudzało zmysłową aurę. Było w niej naprawdę coś zwierzęcego, zapewne właśnie dzięki temu, że musiała sobie radzić bez wzroku. Posłusznie rozchyliła usta i nim wzięła go do ust przekręciła winogrono językiem, niby przypadkiem muskając koniuszek palca Kaverina, którym go jej podał. Jej czerwone wargi złączyły się, zabierając winogrono z jego oczu. Zjadła je
- Słodkie - szepnęła.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172