Wątek: Hekaton
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2019, 01:33   #6
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
Oddała mu ręcznik, rzucając go prosto w blond głowę, po czym odkręciła wodę i zdjęła tubkę szamponu. Ciepły prysznic był jak deszcz w lecie - odświeżał, orzeźwiał. Wlewał nowe siły i oczyszczał ciało po nocnych ekscesach. Pinky ciężko szło zepchnięcie natrętnej myśli, że pod wpływem alkoholu i narkotyków zrobiła z siebie szlaucha.

- Tak sobie pomyślałam - zaczęła dość niezobowiązująco, zerkając na towarzysza przez niezamknięte drzwi kabiny - Od poniedziałku znikam z życia towarzyskiego na czas dłużej nieokreślony, a skoro dziś i weekend jeszcze żyję po staremu, co powiesz na zadekowanie się u mnie do jutra?

- Chętnie bym został i dzięki za propozycję. No ale dziś też mam nockę. W weekend mam dopiero wolne.
- blondyn roześmiał się gdy rzuciła go ręcznikiem ale chociaż niechętnie to jednak musiał odmówić. - Ale jak cię to poratuję do wieczora mogę zostać. - dodał pocieszająco zerkając w stronę szczeliny w drzwiach kabiny prysznicowej.

- Jeśli zniesiesz niedogodności towarzystwa z zeszłej nocy i weźmiesz udział w porządkowaniu po imprezie - zawiesiła grobowy głos, choć na twarzy miała uśmiech. Niby przypadkiem trąciła łokciem drzwi, otwierając je szerzej. Stanęła plecami do wyjścia nie przerywając mycia - Nie martw się, damy ci się przespać przed robotą. Śniadanie też dostaniesz. Tylko potwór puściłby cię zmęczonego i głodnego na całą noc użerania z naćpanymi pijakami… a jeśli o to chodzi, jak się trzymasz? Mdłości i ból głowy ustąpiły?

- Tak, wszystko jest w porządku.
- głowa Michaela nieco przekrzywiła się gdy przesunął się w szczelinie drzwi kawałkach ciała Eden. Widział pewnie jak woda spłukuje pianę po jej ociekającą wodą ciele. I to widocznie całkiem przyzwoicie przykuło jego uwagę. Zrobił z krok bliżej kabiny przypadkiem albo celowo chcąc być bliżej tego interesującego zjawiska.
- Daj spokój dziewczyny są spoko. Więc chyba z nimi jakoś wytrzymam. - prychnął rozbawiony gdy towarzystwo żon i druhen Pinky chyba coś nie wydawało mu się zbyt przykre i uciążliwe.

- Zmienisz zdanie kiedy Rikke zacznie jeden ze swoich monologów o tym jak znowu była u fryzjera i ten jej dobrał zły odcień włosów, bo się kłócił z torebką, więc farbowała się jeszcze raz… a potem kazała fryzjerowi jednak zrobić jej ten omyłkowy, bo to dobra okazja do kupna nowej torebki… a w drodze do sklepu wpadła na paznokcie - dziewczyna odpowiedziała grobowym tonem - Ale spoko, zrobimy ci zatyczki z pizzy. Mam nadzieję że nie zaczęła się dobierać do mojego Zgredzika… chociaż kurde czemu nie? - dodała ze śmiechem i cały pomysł nie wydawał się jej taki zły. Sięgnęła po gąbkę, zmoczyła ją a potem oglądając się przez ramię, podała w przerwie drzwi blondynowi - Zajmiesz się tyłami? Samemu nie idzie ich umyć.

- Noo… chyba damy jakoś radę i nie będzie tak źle…
- ciemny blondyn mruknął gdy na chwilę się nie odzywał słuchając rewelacji ostrzegających przed jedną z żon różowowłosej biorącej prysznic. Właściwie nie do końca było wiadomo czy mruczy o myciu tyłów Pinky czy poprawnym układaniu sobie relacji z jej żonami. Tak czy owak, o czym by nie myślał to uchylił szerzej drzwi do kabiny i zaczął operowanie gąbką na tych tyłach. Dokładniej to zaczął od karku i przesuwał się po barkach a potem wzdłuż łopatek. Pomagał sobie przy tym drugą dłonią więc czuła na sobie jego palce. Z reguły po przeciwnej stronie niż pracująca gąbka.

We dwójkę mycie zrobiło się nie dość że szybsze to na dodatek przyjemniejsze. Ciepła woda lała się spod sufitu, mimo że na dotrzeźwienie lepsza byłaby zimna, ale co tam. Od czego były prochy?

- Zniknę na pewien czas, nie wiem jaki, ale z pewnością dłuższy niż tydzień - mruknęła poważniej, biorąc się za mycie włosów. Nalała na dłoń szampon i powoli masowała skórę głowy, ustawiając się tak, aby pomocnik miał dobry widok i pole do pracy - Staż to szansa jedna na milion, nie mogę jej zmarnować. Dlatego towarzysko umrę na ten czas, zależy… czy przedłużą mi potem kontrakt na pełen etat. Byłoby cudownie - westchnęła, chociaż na sercu czuła ciężar - Ten weekend to pożegnanie na czas nieokreślony. Wpadnij jak złapiesz wolne. Do poniedziałku rano jeszcze nie pakuję się w socjalną trumnę.

- Ah tak…
- mruknął facet stojący tuż za jej plecami gdy na przemian namydlał i spłukiwał jej plecy. Schodził przy tym coraz niżej. Zjechał z barków i łopatek na żebra i krzyż Pinky. - No to chyba tak. Znaczy dobrze. No taki kontrakt… A gdzie? No i wtedy to wszystko jasne. Znaczy ta impreza i w ogóle. I ten ślub. Ale będziecie miały z tego pamiątkę! - po głosie trochę trudno było rozpoznać czy próbuje bardziej przekonać ją czy siebie, że to przecież sukces i szansa jedna na nie wiadomo ile z tym stażem gdziekolwiek by on nie był. I chyba w końcu zaczął starać się dostrzegać to co tu i teraz, te pozytywne aspekty tego co się stało i co właśnie się działo. Zresztą dłonie i gąbka doszły już do rejonów jej bioder i pośladków wytwarzając tam pachnącą pianę by po chwili ją spłukać kolejną falą ciepłej wody.
- To rzeczywiście nie zostało zbyt dużo czasu. - powiedział w zamyśleniu. W końcu odezwał się nie tylko słowami. Wszedł do kabiny i stanął tuż za nią. Przesunął dłonie na górę, aby złapać ją za barki i przyciągnąć do siebie tak, że wyraźnie czuła na plecach jego ubranie. - Tak sam tył to całkiem fajnie ale trochę szkoda nie? - trochę zapytał a trochę zaproponował zaczynając przesuwać gąbką po jej obojczykach. Pochylił się do przodu więc głową znalazł się tuż przy jej głowie ocierając się policzkiem o jej policzek.

- Szkoda… - zgodziła się, biorąc co oferował, ze spokojem ducha na czele. Jeszcze nie nadszedł nowy tydzień, martwiła się na zapas, jak zwykle. - Leviatan Corp, sektor badań… nie mogę powiedzieć, podpisałam masę papierów o niejawności projektów… i tak dalej. - mruknęła opierając się o niego jak o ścianę. Tyle że ściana nie miała takich zręcznych rąk. Zaśmiała się cicho - Uważaj, musimy być cicho. Tata tu jest… nie wiem jaką, ale na pewno ma broń.

- No ja też. Tylko nie w tym ubraniu.
- zaśmiał się wesoło pewnie zadowolony z reakcji kąpanej dziewczyny. Zwłaszcza, że jak ponad jej ramieniem spojrzał w dół to miał idealny widok na dwa sterczące atuty Pinky tak atrakcyjnie zalewane mieszaniną wody i piany. I właśnie nimi gąbka i dłonie zajęły się w następnej kolejności. I to bardzo chętnie.
- Leviatan… no tak, niezłe ważniaki… trochę od nich przychodzi do nas… ale głównie korposzczury aby się zabawić… - mruczał machinalnie gdy jego dłonie z zapałem i pracowicie obrabiały piersi Eden. Wreszcie na trzeźwo i z pełną świadomością tej zabawy i przyjemności.

- Kto wie, może zostanę korposzczurem? Takim laboratoryjnym - westchnęła, przygryzając wargi i oparła kark o ramię mężczyzny za sobą aby jeszcze bardziej wystawić się na jego działania. - Będę chodzić w biurowej garsonce, mówić korpobełkotem i podniecać się słupkami postępów na holo - parsknęła, chowając ręce za plecy i na oślep macając drugie ciało tam gdzie dała radę sięgnąć - Przyjdę do Styxu, po sztywniacku zamówię drinka i towarzystwo, bo nic nie będę umiała wyrwać. Następnie urżnę się, poczuję się ważna jak na zebraniach w biurze. Zacznę kręcić awanturę, wtedy złapiesz mnie za fraki i wyjebiesz - zrobiła przerwę, kończąc niewinnie - Z baru.

- Mam nadzieję, że aż tak ci nie odwali. Jak każą ci zakładać gogle co wyświetlają wirujące spiralki a w słuchawkach słychać, że kochasz prezesa to spieprzaj stamtąd jak najprędzej…
- poradził jej z coraz szybszym oddechem. Zaczął błądzić ustami po jej policzku, twarzy i szukać jej ust. Ruchy gąbki i jego dłoni coraz mniej miały wspólnego z myciem. Zjeżdżały teraz coraz niżej ku kolejnemu ciekawemu miejscu. Tym razem w samym centrum sylwetki kobiety z mokrymi, różowymi włosami, gdzieś na wysokości jej bioder i wciąż zjeżdżały niżej, coraz śmielej i coraz bardziej zachłannie.

- Hipnoza, przekaz podprogowy… a jeśli prezes będzie niezłą dupą? - spytała pro forma, mrucząc z przyjemności aż nagle odwróciła się, stając z blondynem twarzą w twarz.

Złapała ją w dłonie i pocałowała go, smakując przez wodę i gorzkie nuty szamponu. Oczami wyobraźni widziała jak mokre ciuchy zostawiają plamy wody na puchatym dywaniku pośrodku… trudno. Wyschnie.
- Jesteś zazdrosny, Mickey? - spytała neutralnie, bojąc się po prawdzie odpowiedzi.

- Zazdrosny? A to można być zazdrosnym o cudzą mężatkę? Chociaż właściwie… znaczy pohajtaną laskę… - Mickey próbował odpowiedzieć dowcipem ale to co się działo i mało standardowy związek jaki z pół doby temu zawarła gospodyni tego prysznica trochę wybiły go z rytmu. Standardowe miana i formułki troszkę nie nadążały za “związkiem wielopartnerskim”.
Ale zajął się bardziej namacalnymi tematami. Chętnie przyjął usta Pinky a dłonie zaczęły bez zahamować badać jej ciało nie przerywając gwałtownego całowania. Jeszcze ubranie! Ona była w końcu w odpowiednim do prysznica stroju no ale on dopiero co się wytarł, przebrał i znów namókł i znów musiał pozbyć się ubrania. Tym razem dlatego, że było mokre i przeszkadzało im obojgu a nie dlatego, że wypadało je zmienić bo było mokre tylko z innej okazji i prysznica. Więc precz z ubraniem! Dwie pary rąk na przemian próbowały się tak gwałtownie co chaotycznie pozbyć koszuli, szortów i reszty.

Było tak ślisko! Od tej wody, żelu i reszty. A może z innych względów ale w końcu wylądowali na miękkim dywaniku zalegającym na podłodze łazienki. Tam wreszcie mogli przyjąć cywilizowaną i satysfakcjonującą oboje pozycję. Nacieszyć dotyk, smak i zapach swoimi ciałami. Podzielić się przyjemnością i intymnością. Tylko sami we dwójkę. Odcinając się od reszty świata zamkniętymi drzwiami łazienki i kojącym szumem prysznica. Wreszcie wciąż ociekający od kropli i wilgoci oboje zaczęli łapać oddech ponownie. Tak samo jak swoje myśli i przesycone leniwym współistnieniem gdy oboje leżeli obok siebie na mokrym dywaniku łazienki uśmiechając się do siebie z leniwą przyjemnością.

- Okłamałeś mnie - głos Eden był spokojny, nie pasował do wypowiadanych słów. Tak samo jak głaskanie palcami wygolonego policzka tuż obok jej twarzy. Patrzyła w szare oczy sennie, z rozmarzeniem, bo patrząc na to co działo się wokoło przez ostatnią dobę, zabarykadowanie w łazience i trwanie w tej jednej chwili było bardzo kuszącą opcją. Szkoda że rzeczywistość nie przypominała fotografii.
- Miałeś ze sobą broń - udała że się boczy, rzucając wymowne spojrzenie w dół ich splecionych ciał. Odczekała moment nim zebrała się na tyle by rzucić lekko - Co powiesz na wypad poza Hek? Za jakiś czas, kiedy wrócę. Bez Jo, żadnych żon.

- O. Umawiasz się ze mną na romans za plecami swoich współmałżonek zaraz po nocy poślubnej?
- Mickey z wesołą ironią odwrócił również ku niej swoją twarz rozbawiony tą propozycją. - Czy to oznacza, że twoje małżeństwo okazało się aż takim niewypałem? - zapytał siląc się na ton jakiegoś psychologa czy innego eksperta od spraw małżeńskich. W końcu przestał się zgrywać i wygodnie położył się na dywaniku przyciągając drugie mokre ciało do siebie.
- No pewnie. Zamówimy coś, gdzieś i wyskoczymy we dwoje. - zgodził się pogodnie wpatrując się w sufit nad ich głowami ale oczami pewnie mógł widzieć coś znacznie ciekawszego.

- Ustaliłyśmy, że ja jestem ta wyrodna, co robi boki… jeden bok - pokazała mu język, podpierając głowę na łokciu i obserwowała go. Lubiła się gapić, więc korzystała z okazji. Na potem, na następne tygodnie pewnie.
- Długo nie zajrzę do klubu, co jeśli zapomnę jak wyglądasz? - rzuciła pytaniem, majstrując przy niewielkim panelu na nadgarstku, przypominającym zegarek. Nad okrągłą tarczą wyświetliła się widmowa lista funkcji, Eden wybrała zdjęcia.
- Strzelmy fotę, tak jak teraz. Powiedz cordon bleur - dokończyła wesoło, kładąc głowę przy jego głowie i wyciągając rękę do klasycznego selfie.

Roześmiał się i też przysunął się bliżej do niej aby mogli sobie zrobić serię iście błazeńskich fotek w wakacyjnym, szampańskim stylu. I to na tle dywaniku na jakim leżeli! Cóż, lepiej było na dywaniku niż na zimnej i twardej podłodze. Poszła jedna, i druga, i kolejna fotka. Obojgu sprawiając kupę radochy tak z robienia jak i na gorąco z oglądania i komentowania tego co się udało utrwalić.

Wszystko co dobre musiało mieć niestety koniec. Zabawę przerwała gospodyni, niechętnie ale jednak wyłączyła holo, siadając na dywaniku i ciągnąc za sobą Michaela.
- Potrzebujesz nowych ciuchów, wiesz gdzie są. Chyba poradzisz sobie z jedną bardzo złą szufladą - pocałowała go na zachętę, dokładając uśmiech w pakiecie - Spotkamy się w kuchni, sprawdzę czy nie mamy żadnych nowych zwłok - wywróciła oczami. Wolała aby Zgredzik nie zastał ich w tym stanie, a nie zamknęła łazienki. Staruszek już się wystarczająco zdenerwował jak na jeden dzień.
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline