Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2019, 08:13   #41
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Post współtworzony przez Aiko i Loucipher

Droga do kostnicy

[MEDIA]http://www.citroenet.org.uk/passenger-cars/ac/traction/7cv/images/09.jpg[/MEDIA]

Soren odprowadził ich do nowego auta, gdzie Noemie bez chwili zawahania zajęła miejsce za kierownicą. Wiele lat prowadziła, jeżdżąc po kontynencie i znajdująca się po lewej stronie kierownica nawet na sekundę ją nie zaskoczyła. Zaczekała aż Oliver zajmie miejsce po stronie pasażera i powoli wyjechała z parkingu. Citroen 7 CV był popularny, raczej już dosyć wiekowym autem. W obecnej sytuacji miał jednak swoje plusy. Nie wyróżniał się, przy okazji nie zwracając na Agentów uwagi, oraz… był. Noemie już teraz cieszyła się, że nie musi angażować Sorena w kolejną wyprawę.
- Udało ci się nieco przespać? - Spytała swego towarzysza, wyjeżdżając na drogę prowadzącą do kostnicy. Jej dłonie sprawnie operowały znacznej wielkości kierownicą.
[MEDIA]http://www.citroenet.org.uk/passenger-cars/ac/traction/7cv/images/14.jpg[/MEDIA]
Kenneth przeciągnął się na fotelu pasażera i przetarł oczy.
- Trochę. Co nie znaczy, że nie miałbym ochoty na więcej. - ziewnął. - Z drugiej strony, robota się sama za nas nie zrobi, prawda? - zaśmiał się. - A w łóżku niewiele zrobimy.
- To Paryż. Wierzę, że jest wiele osób, które by się z tobą nie zgodziły.
- Noemie była w dobrym nastroju. Te krótkie drzemki to nie było dużo, ale zawsze więcej niż nic. Miała nadzieję, że po krótkiej przejażdżce uda im się wrócić do hotelu i mimo wszystko przespać z czystym sumieniem, że zrobili co mogli.
Hawthorne śmiechem skwitował komentarz przełożonej.
- Cóż, najpierw obowiązki, potem przyjemności. Czyż nie tego uczyli nas w Agencji?
- Nie wiem w jakiej Agencji cię szkolono, ale mi mówili, że przyjemności są w porządku tylko jeśli są potrzebne misji.
- Foucher pozwoliła sobie na ciche westchnienie. - Nie podoba mi się to wszystko Oliver.
- Mi też nie.
- przyznał mężczyzna. - Z drugiej strony nie jesteśmy tu na wycieczce. Zginęła dwójka naszych ludzi… a my mamy się dowiedzieć dlaczego zginęli, kto ich zabił i gdzie zniknęła przesyłka, którą transportowali. Zakładając, że w furgonetce było akurat to, czego szukamy. Sądzisz, że te dwa trupy, które leżą w kostnicy, mogą mieć z tym coś wspólnego?
- Nie zdziwiłabym się gdyby wszystkie zwłoki jakie wyprodukował tej nocy Paryż miały z tym coś wspólnego. Już takie moje cholerne szczęście.
- Noemie pozwoliła sobie na chwilę marudzenia. Ken był jedyną osobą, przy której sobie na to pozwalała i skoro w końcu siedzieli we dwójkę… sami… nie zamierzała się ograniczać. - Naprawdę liczę, że ta ciężka woda tam była… jeśli to fałszywy trop jesteśmy w czarnej… mamy przewalone.
- Jeśli strzelasz równie celnie, co zwykle, to właściwie zostało nam tylko przepytać te wszystkie trupy i sprawa załatwiona.
- Kenneth popisał się czarnym humorem. - Najpierw strzelaj, potem dobij, a potem na spokojnie przesłuchaj zmarłego. Reputacja wystrzałowej dziewczyny nie wzięła się znikąd, prawda? - obrzucił Noemie figlarnym wzrokiem. - Coś ci powiem, jeśli te dwa ciała okażą się być powiązane z tą sprawą, jestem ci winien kolację w wybranej przez ciebie restauracji w Paryżu. To tak nawiązując do przyjemności, które mogą pomóc misji. Z pełnymi żołądkami lepiej się myśli. To jak, przyjmujesz propozycję?
Noemie zaśmiała się i zerknęła na siedzącego obok mężczyznę.
- Niech będzie… chyba dostałeś większe kieszonkowe niż ja panie Inspektorze.
Kenneth uśmiechnął się tajemniczo.
- Mam pewne prywatne fundusze. - odparł z uśmiechem. - Poza tym co to za wizyta w Paryżu bez romantycznej kolacji?
- Ze smutkiem przyznaję, że dla mnie… typowa.
- Noemie przeniosła wzrok z powrotem na drogę. - To miasto nie lubi dawać mi odpocząć.
- A zatem czas przełamać tą smutną rutynę
- zawyrokował Kenneth. - Poza tym nie darowałbym sobie, gdybym przepuścił okazję, by zjeść z Tobą kolację w cieniu Wieży Eiffla.
- Romantyk.
- W głosie Belgijki pojawił się cień ironii, ale uśmiech który wypłynął ja jej twarz szybko zdradził, że sama nie mogła się doczekać tego wspólnego posiłku.

Kostnica

Noemie zaparkowała przed z jednym z lepiej już jej znanych budynków w Paryżu. Zawsze znała to miasto jako najbardziej romantyczny zakątek kontynentu, jednak ta misja, szybko zmieniała jej poglądy. A jeśli nawet nie misja, to właśnie ten budynek. Zaczekała przed autem aż Oliver do niej dołączy, wpatrując się w ponure ściany.
Mężczyzna wysiadł z auta i uważnym spojrzeniem obrzucił surowe mury kostnicy. Budynek, jak przystało na jego przeznaczenie, robił niezbyt miłe wrażenie. Najważniejsze, że krył odpowiedzi na przynajmniej niektóre z nurtujących detektywa pytań… a przynajmniej Hawthorne miał taką nadzieję.
Foucher poprowadziła towarzysza do środka pokonując dobrze już sobie znaną trasę. Na wejściu jedynie skinęła dobrze już sobie znanemu przedstawicielowi obsługi kostnicy i ruszyła w kierunku sal operacyjnych, w których dokonywane były sekcje. Mężczyzna odprowadził ją z niewyraźną miną, osoby zszokowanej faktem, że ktoś może tak często odwiedzać to miejsce nie będąc jego pracownikiem. Skinęła głową dobrze już sobie znanemu patologowi i wysłuchała krótkiego komentarza przyglądając się zwłokom.
- To raczej nie oni. - Mruknęła niechętnie po angielsku, bardziej do Hawthorna niż do pracownika kostnicy. - Czy istnieje szansa byśmy otrzymali zdjęcia tych dwóch? - Rzuciła już po Francusku i skinęła głową w kierunku ciał.
Hawthorne, który od momentu wejścia do budynku rozglądał się ciekawie wokół, przyjrzał się dwóm ciałom leżącym na sekcyjnych stołach. Przyczyna śmierci wydawała się oczywista - obaj denaci mieli rany postrzałowe głowy, które, na ile Kenneth miał okazję widzieć z podobnych przypadków w policyjnej karierze, musiały zostać zadane z bliskiej odległości. Wyglądało to na jakąś egzekucję lub mafijną robotę. Kenneth pamiętał, jak w szkole w Hendon szczegółowo przerabiali zorganizowaną przestępczość na przykładzie chicagowskich gangów czasu prohibicji. Jakaś część jego mózgu próbowała odszukać w czeluściach pamięci, czy na terenie Francji mogły działać jakieś podobne struktury mafijne. Na południu Francji byłoby to podobne, włoska mafia i korsykańska camorra mogły walczyć o wpływy. Ale w Paryżu? Usłyszawszy komentarz Noemie, wzruszył ramionami. Zapyta ją o to, jak wyjdą. Tymczasem skinął głową słysząc, że Noemie pyta o zdjęcia. To warto było sprawdzić, może ktoś kojarzy tych typów.
Belgijka przeszła pomiędzy ciałami przyglądając się im uważnie. Nie chciała tego robić. Nie cierpiała swojego “daru” i wolała unikać jego prowokowania, ale nie mieli na to czasu. Wizje przy pierwszym ciele uderzyły jej umysł.

Klęczała.. Znajdowała się w tej furgonetce.. Nad nią stał mężczyzna… John. Widziała wycelowaną w siebie lufę pistoletu, a chwilę potem świat zniknął. Zaklęła pod nosem i powolnym krokiem przeszła do drugiej ofiary.
Kenneth uważnie obserwował belgijską agentkę, stojącą przy zwłokach leżących na stole. Minę miała nieobecną, jakby jej umysł znajdował się gdzie indziej. Postronny obserwator mógłby uznać, że zamyśliła się stojąc przy martwym ciele, ale Kenneth wiedział, że Noemie próbuje nawiązać kontakt z duszą zmarłego. Ponieważ konsekwencje takiego spotkania mogły być przeróżne, mężczyzna czujnie obserwował swoją towarzyszkę, gotów zareagować, gdyby stało się coś dziwnego.
Nie musiał nawet długo czekać. Wystarczyło, że Noemie podeszła do drugiego ciała i zachwiała się. Poczuła mdłość, które od razu posłały ja na kolana.
Kenneth zareagował błyskawicznie. Doskoczył do osuwającej się na kolana Belgijki i porwał ją w ramiona, podnosząc do góry i nie pozwalając upaść.
- Wszystko w porządku? Dobrze się czujesz? - zapytał z troską w głosie.
- Powietrza. - Odpowiedziała krótko, osłaniając usta dłońmi.
- Kobiety nie powinny przebywać w takich miejscach. - Patolog jedynie pokręcił z niedowierzaniem głową i powrócił do przerwanej pracy. - Zdjęcia na pewno będziemy mieli rano… zamówię dla was odbitki.
- Proszę je dla nas przygotować, odbierzemy je, jak tylko będą gotowe. Z góry dziękuję.
- Kenneth skinął głową patologowi i mocniej objął Noemie ramieniem. - Chodź, wyprowadzę cię na świeże powietrze. - powiedział i powoli wyprowadził słaniającą się na nogach kobietę z pomieszczenia, kierując się korytarzem do drzwi wejściowych.
Belgijka nienawidziła tych chwil słabości, grzecznie jednak dała się poprowadzić. Na szczęście to był Ken a nie George. Chyba umarłaby gdyby ten stary zgred musiał jej pomóc. Na zewnątrz przysiadła na jednej ze znajdujących się pod budynkiem ławek.
- Jednego z nich zabił Lloyd. - Mruknęła gdy Oliver przysiadł obok niej. Opuściła głowę, opierając się łokciami na kolanach i starając się złapać oddech. - Drugiego pewnie też, choć… nic nie wyczułam.
- Jesteś pewna?
- zapytał Kenneth, nieco zdumiony. - W takim razie co miałaś na myśli, mówiąc tam, w środku, że “to raczej nie oni”?
- Nie pasują do rysopisu właściciela magazynu.
- Noemie odchyliła się na ławce, wystawiając twarz na te nieliczne promienie słońca przebijające się przez zachmurzone niebo. - Miałam nadzieję, że to może oni.
- Żaden z nich nie pasuje do opisu podanego przez właściciela… - z namysłem powtórzył informację Kenneth - co akurat wcale mnie nie dziwi. - skonstatował. - Facet, który wynajął magazyn, musiał być prowodyrem, organizatorem akcji. Ci dwaj to zapewne szeregowi. Jeśli Wainwright do nich strzelał, musieli należeć do ekipy, która zastawiała zasadzkę. Ciekawe, jak to się stało, że Lloyd miał w ręce broń i ich zlikwidował. Czyżby popełnili błąd? A może Lloyd próbował im zwiać? - zastanawiał się głośno Kenneth. - Zaiste, im więcej trupów, tym więcej pytań. Może faktycznie powinnaś mnie nauczyć, jak się przesłuchuje umarłych.
- Obawiam się, że mam to wrodzone.
- Noemie zerknęła na siedzącego obok mężczyznę. - Nie jestem tego w stanie nauczyć… Myślę, że Lloyd próbował zwiać. Oboje z Gabrielle mieli wiele świeżych ran postrzałowych. Na pewno miała miejsce jakaś walka, którą nasi towarzysze przegrali.
- Przynajmniej tanio skóry nie sprzedali
- w głosie Kennetha zabrzmiał niechętny podziw. - No i tamci, kimkolwiek byli, nie dowiedzieli się od nich niczego, co mogłoby ich łączyć z Agencją, ani nie dowiedzieli się też być może niczego na temat przesyłki i ich misji. Szkoda tylko, że musieli aż zginąć, by tego dokonać.
Belgijka jedynie przytaknęła ruchem głowy i podniosła się z ławki. Musieli jechać dalej… póki nie czuła się nazbyt senna.

Podróż do Magazynu
[MEDIA]https://farm4.staticflickr.com/3777/9487363723_d35c6f1305_b.jpg[/MEDIA]
Humor nieco poprawiło jej dopiero ponowne zasiąście za kierownicą. Odczekała chwilę, aż ręce przestaną jej drżeć i ruszyła w kierunku magazynu.
- Jakbym pomyliła drogę to mnie koryguj. - Zwróciła się już spokojnym głosem do swojego towarzysza, wyjeżdżając na drogę prowadzącą na obrzeża miasta. Mogli tędy jechać… miejsce zabicia policjanta było niedaleko… Noemie rozglądała się po okolicy pilnując jednocześnie drogi. - Ciekawe czy ktoś ich widział o tej porze…. Tą furgonetke z Johnem i Gabrielle.
- Nie wiem. Policjanci rozpytali świadków i ponoć nie znaleźli nikogo, kto zapamiętałby ten pojazd.
- Może po prostu rutynowo, odpytali pierwsze lepsze napotkane osoby.
- Głos Noemie znów zrobił się marudny. - Musimy się dowiedzieć, co stało się z ciężką wodą.
- I sądzisz, że w magazynie znajdziemy odpowiedź na to pytanie?
- zapytał z przekąsem Kenneth. - No, może poza oczywistą informacją, że zniknęła.
- Wątpię, ale nie miałam okazji przyjrzeć się tamtej okolicy.
- Belgijka zastukała palcami w kierownicę. - Jestem ciekawa ile mieli dróg, którymi mogli odjechać, może… ktoś widział furgonetkę przejeżdżającą w środku nocy.
- Sprawdzimy to.
- uspokoił ją Kenneth, pilnując jednocześnie, by Noemie nie zgubiła drogi prowadzącej do magazynu.
Jakiś czas później prowadzony przez Noemie Citroen wyhamował przy okazałym budynku magazynu. Kenneth wysiadł z pojazdu i odszukał właściciela. Mężczyzna skojarzył go jako uczestnika poprzedniego przeszukania, więc nie oponował, gdy Kenneth jeszcze raz poprosił o udostępnienie mu pomieszczeń magazynu.
Pomieszczenie wyglądało niemal tak samo jak wtedy, gdy znaleziono w nim furgonetkę. Zastawione skrzyniami, półkami i różnymi pojemnikami ściany otaczały puste miejsce na środku magazynu, gdzie ślady butów, krwi i kół pojazdów otaczały pusty, pozostawiony samemu sobie pancerny furgon. Jego tylne drzwi były otwarte, pusta skrzynia ładunkowa, z której wyniesiono już ciała, poplamiona była zakrzepłymi śladami krwi, odciskami butów i garściami proszku do zbierania odcisków palców, którego smugi pokrywały gęsto burty i podłogę. W powietrzu unosił się trudny do opisania zaduch, złożony ze słodko-mdlącego odoru zakrzepłej krwi, ciężkiego zapachu resztek spalonego prochu, ledwo uchwytnej nuty samochodowego paliwa oraz wszędobylskiego kurzu.
Agenci popatrzyli po sobie, po czym zaczęli metodycznie oglądać furgon. Szukali najdrobniejszego śladu, jaki mógł powiedzieć coś więcej na temat wydarzeń, jakie miały tu miejsce. Szczególnie interesowało ich, co stało się z transportowaną przez furgonetkę skrzynią. Kto ją zabrał, na jaki pojazd przeładował, dokąd wywiózł.

- Rozejrzymy się po najbliższej okolicy i sprawdzimy czy przy drogach nie ma jakichś pubów. - Noemie przeszła się wzdłuż śladów furgonetki, w której znaleziono Johna i Gabrielle i zobaczyła jak znikają one w rozgardiaszu jaki stworzyła policja swymi wozami. - Już wieczór… może stali bywalcy wrócili do lokali… może ktoś widział furgonetkę jadącą od magazynów w środku nocy i chociaż wskaże nam kierunek.
 
Aiko jest offline