29-03-2019, 08:13 | #41 |
Reputacja: 1 | Post współtworzony przez Aiko i Loucipher Droga do kostnicy |
29-03-2019, 22:12 | #42 |
Reputacja: 1 | Evelyn zapięła płaszcz, poprawiła też szal, którym owiniętą miała szyję i ruszyła powoli wzdłuż uliczki, kierując się do wskazanego przez Sorena sklepiku. Obcasy jej pantofli cicho stukały o brukowany chodnik. |
30-03-2019, 06:20 | #43 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 10 - 1940.III.14; cz; wieczór; Paryż Czas: 1940.III.14; cz; wieczór; godz. 22:00 Miejsce: północna Francja; Paryż; Montesson, mieszkanie żony Grimarda Warunki: widne, ciepłe wnętrze pokoju, noc na zewnątrz George Woods (R.Cromwell) Po zostawieniu za sobą czynszowej kamienicy w Nanterre razem z Sorenem pojechali do następnej. Tym razem w Montesson co już było całkiem daleko od centrum, zbliżali się do zachodnich krańców międzynarodowej metropolii. Żona czy raczej od niecałej doby wdowa po zabitym policjancie mieszkała właśnie w Montesson. Jak zauważył przy okazji kierowca dobrze, że z tego krańca miasta to nie musieli z powrotem tłuc się przez centrum lub kombinować objazdami. Obecnie bowiem nadal panował spory, wieczorny ruch. Ale wdowa po Grimardzie mieszkała na bocznej uliczce więc tam panowała cisza, spokój i mrok zaciemnienia. Gdy tam wjechali wydawało się, że jadą dnem jakiegoś mrocznego kanionu z jaśniejszą strugą całkiem pogodnego nieba nad samochodem. Rozmowa z panią Grimard, bo okazało się, że mimo rozwodu zachowała nazwisko męża, była od początku dość trudna. Po pierwsze mało gościnna pora. Kobieta była krawcową więc wstawała bardzo wcześnie i o tej porze już się szykowała spać. Przynajmniej pewnie była do tego przyzwyczajona. Gdyby nie śmierć męża. To zwaliło się na nią tak nagle i niespodziewanie, że zastali ją całkiem rozbitą. I ledwo okazało się, że są o tak dzikiej porze z powodów jej męża i to nie tylko by złożyć kondolencje to zaczęło iść pod górkę. Pani Grimard nie zareagowała zbyt dobrze na serię pytań o jej męża. Myślała, że jak już to przyszli w sprawie pogrzebu bo coś się stało i nie miała ani ochoty ani siły woli aby poddać się śledztwu względem zachowania męża w ostatnim czasie. Nie, nie zauważyła niczego dziwnego! Jak miała zauważyć skoro mieszkali oddzielnie?! Nie widywali się częściej niż raz na miesiąc czy dwa! Ostatni raz widziała go właśnie z miesiąc temu. Przyjechał i zabrał dzieci do kina. Potem odwiózł. Wiedzieli, że w lecie czeka ich apelacja w sądzie to nie mieli o czym ze sobą rozmawiać. Zabrał dzieci i oddał dzieci i koniec. Rozstali się. I w tym momencie jej chwilowy gniew i złość załamały się a ona rozpłakała się. - Nie kochaliśmy się już od dawna, łączyły nas tylko dzieci. Ale nie zasługiwał na taki straszny koniec. Nie życzyłam mu czegoś takiego nawet w chwilach największej złości. Nie wiem kto mógł mu zrobić takiego. Pewne jakiś straszny bandyta! - załkała przez łzy. Soren objął ją pocieszająco i popatrzył ponad jej trzęsącym się od płaczu ramieniem na Brytyjczyka. Kobieta wyglądała na całkowicie rozstrzęsioną i przybitą tą nagłą tragedią która na nią spadła. George miał wrażenie, że Francuz spasował i zostawiał decyzję Woodsowi czy i jak tak to jak dalej ciągnąć tą rozmowę. Czas: 1940.III.14; cz; zmierzch; godz. 22:00 Miejsce: północna Francja; Paryż; Asnières-sur-Seine, ulica Warunki: ciemna noc, nieprzyjemny chłód ulicy, ciemno Noémie Faucher (D.Adley), Kenneth Hawthorne (M.Tweed) Wydawało się, że to na nic. Jeździli po okolicy praktycznie w ciemno licząc, że ktoś coś widział lub wie. Właściwie to dosłownie też jeździli w ciemno bo w międzyczasie zmierzch przeszedł w pełnoprawną noc. Całkiem pogodną. Jednak dość wiosenną czyli na samą koszulę to było dość nieprzyjemnie chłodno i wilgotno ale wewnątrz pojazdu czy w płaszczu było nawet całkiem przyjemnie. Zresztą temperatura i warunki były dobrane jakby dla kontrastu: chłód i mrok na zewnątrz, hałas i światło wewnątrz. Zjechali z kilka okolicznych restauracji, kawiarenek, barów i pubów. Wewnątrz, za szybami zasłoniętymi żaluzjami lub kotarami, wieczorne i nocne życie trwało w najlepsze. A na zewnątrz panowała mroczna, chłodna atmosfera świeżego grobu. Tylko zapachu rozkopanej ziemi brakowało. W większości klientela była typowo męska. Tam czy tu można było rozpoznać ten czy inny mundur ale w większości nadal dominowali ludzie w koszulach i marynarkach. Ładna Belgijka rzucała się więc często w oczy ale gdy przychodziło, że nie chodzi o drinka czy taniec ale sprawy służbowe i jakieś auto ze zdjęcia czy inne nudne sprawy zainteresowanie zwykle znacznie spadało. Mówiący dobrze po francusku ale nie Francuz na przemian budził albo ciekawość albo niechęć. W zależności na kogo w tych gwarnych salach trafiło. A trafiło całkiem sporo bo w końcu paryski wieczór był jeszcze taki młody! Zabawa dopiero się zaczynała! Więc za bardzo nikt nie miał ochoty aby oglądać zdjęcia samochodów. Standardowa reakcja po którejś tam z kolei zaczepce była mniej więcej taka - Daj sobie siana! I co z tego, że byłem tu wczoraj? Byłem “tutaj” w środku a nie na zewnątrz. Po cholerę mielibyśmy siedzieć na zewnątrz jak można siedzieć wewnątrz? - wielu gości nawet jak przyznawało, że wczoraj też tutaj byli to niezbyt rozumiało po cholerę mieliby stać w taką pogodę na zewnątrz skoro przyszli zabawić się, napić i pogadać do baru. Czyli do wewnątrz. A samochody były przecież na zewnątrz no i do reszty wszystko psuło zaciemnienie czyli kurtyny i zasłony skutecznie odcinające przestrzeń na świat wewnątrz i na zewnątrz lokalu. Sprawa wydawała się beznadziejna. Byli już chyba w trzecim lokalu gdy do Kennetha jednak uśmiechnęło się szczęście. - Taki Citroen? Wczoraj? Tak widziałem jakiś. Nie wiem czy to ten co szukacie. Wyszłem pożegnać kolegę i jeszcze zapaliliśmy jednego na zewnątrz gdy przejechał. On się na taki strasznie nakręcił, chciałby sobie właśnie taki kupić to mnie trzepnął w rękę, że właśnie o taki mu chodziło. Zdziwiło nas trochę, że miał naklejkę z Luxemburga. Ale przecież Luxembourg to jak kolejne francuskie miasto prawda? I mówią tam po naszemu. Tylko ci cytryniarze* upierają się przy tym swoim bełkocie. Już gorzej to chyba tylko jak taki myśli, że umie mówić po francusku. No tragedia. - trochę podchmielony facet w samej koszuli, z podwiniętymi rękawami opowiedział im całkiem spokojnie gdy podeszli do stolika jaki zajmował z kolegami. Ci potwierdzili jego słowa kiwaniem głów zgadzając się co do aut, krajów, języków i tych cytryniarzach z drugiej strony Kanału. Trudno było stiwerdzić czy tak sobie swobodnie mówili czy może jakoś rozpoznali w rozpytującym ich mężczyźnie jednego z owych cytryniarzy. Czas: 1940.III.14; cz; wieczór; godz. 22:00 Miejsce: północna Francja; Paryż; 15-ta Dzielnica, Hotel “Topaz” Warunki: granat nieba, ciepłe, ogrzane wnętrze pokoju, jasno Evelyn Leigh (A.Croft) Wieczór w herbaciarni upłynął całkiem przyjemnie. Człowiek mógł zapomnieć, że jest w pracy i nie siedzi tutaj dla przyjemności. A jakie obfity był ten wieczór! Gdy młoda Brytyjka wracała po kolejnej podwózce, tym razem taksówką, do “Topaza” miała pełną torbę ziół. I szałwię i całą resztę. Torba z zakupami wyglądała niewinnie, ot jak kolejna pani domu wracająca z zakupami do domu. Tyle, że nie do domu a do hotelu i nie były to składniki do wzbogacenia smaku herbaty ani czegokolwiek innego. Przy okazji się wypogodziło. Nastała piękna, paryska noc. Efekt uboczny obowiązkowego zaciemnienia był taki, że niebo było pięknie widoczne nie zasłaniane aurą świateł wielkiego miasta. Gdyby było jeszcze trochę cieplej to pogoda byłaby idealna na urlop. Niestety była przecież połowa marca więc było nadal dość chłodno. Ale tylko na zewnątrz, wewnątrz hotelowych pomieszczeń było przyjemnie sucho, ciepło i jasno. Na recepcji okazało się, że wróciła pierwsza. Nikogo z pozostałych jeszcze nie było. Mogła więc wrócić do swojego pokoju i miała trochę czasu do dyspozycji zanim wróci ktoś jeszcze. Do północy też jeszcze trochę czasu było. Jakoś ze dwie godziny. --- *Cytryniarze - określenie Brytyjczyków z epoki żaglowców. Brytyjskie załogi aby zapobiec szkorbutowi podczas długich rejsów zabierały ze sobą cytryny.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
09-04-2019, 17:00 | #44 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Woodsa zaskoczyło zachowanie Sorena względem pani Grimard. Uznał je wręcz za nieprofesjonalne. Dziwiło go, że policjant nie jest wierny zasadzie, że z przesłuchiwanym nie powinno się spoufalać. I nieważne czy był to podejrzany, świadek, czy nawet ofiara. A tymczasem Francuz usiadł na kanapie obok wdowy i próbował ją uspokoić, a nawet pocieszyć. I raczej trudno było to zinterpretować jako próbę "urobienia" przesłuchiwanej, bo wyraźnie dawał do zrozumienia, że najchętniej przerwałby wszystko tu i teraz. |
11-04-2019, 14:24 | #45 |
Reputacja: 1 | Evelyn wróciła z zakupami do hotelu. Przywitała się przyjaźnie w recepcji z obsługą hotelu i zapytała, czy któryś z jej towarzyszy zdążył już wrócić. |
11-04-2019, 23:17 | #46 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Rozpytka w barach - by Aiko & Lou
|
12-04-2019, 16:17 | #47 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 11 - 1940.III.14; cz; wieczór; Paryż Czas: 1940.III.14; cz; wieczór; godz. 23:30 Miejsce: północna Francja; Paryż; 15-ta Dzielnica, Hotel “Topaz” Warunki: granat nieba, ciepłe, ogrzane wnętrze pokoju, jasno Noémie Faucher (D.Adley), Kenneth Hawthorne (M.Tweed), George Woods (R.Cromwell) i Evelyn Leigh (A.Croft) W końcu, po kolei, do “Topaza” powróciła cała czwórka agentów akurat gdy było tuż przed północą. Pogoda nadal dopisywała i gdyby można było wyjść na jakiś balkon czy choćby odchylić zasłony można było podziwiać piękną, paryską noc. Chociaż zaciemnione miasto, ze swoimi mrocznym, kanciastymi kształtami zlewających się ze sobą brył budynków wyglądało dziwnie i obco. Obserwacja miasta z wnętrza mogła być całkiem przyjemna gdy stało się w przyjemnie ogrzewanym wnętrzu pokoju i bez narażenia się na nieprzyjemny chłód nocy można było podziwiać piękno nieskalanej sztucznym światłem nocy. Znów czwórka agentów mogła zebrać się razem aby podzielić się tym czego się dowiedzieli od ostatniego, wieczornego spotkania. Evelyn miała już wszystko co potrzeba do odprawienia rytuału a i pora zbliżała się w sam raz. Północ była tuż za pasem. Dla Woodsa, czekała wiadomość pozostawiona w recepcji przez prywatnego detektywa. Wiadomość od Maxa była dość krótka. Sprawdził sklepy w okolicach magazyny zakładając, że jeśli ktoś bytował kilka dni przynajmniej w magazynie to musiał coś jeść czyli i kupować to jedzenie. W jednym ze sklepów pamiętano młodego mężczyznę który twierdził, że przyjechał do wielkiego miasta szukać pracy ale sprzedawcy rzuciła się w oczy niezła fura jaką przyjeżdżał bo dziwnie nie pasowała do młodego bezrobotnego. Niemniej facet był dość małomówny i chyba nie był Francuzem chociaż po francusku mówił całkiem dobrze. Przyjeżdżał codziennie przez kilka dni. Aż do wczoraj bo dzisiaj go już nie było. Kupował jedzenie i papierosy jak dla całej rodziny. Rozpytywał się o giełdy samochodwe gdzie można by kupić ciężarówkę. Max kojarzył giełdę jaką podał mu sprzedawca. Widocznie kupił co chciał bo ze dwa czy trzy dni temu nie omieszkał się tym pochwalić sprzedawcy. Jakiegoś Citroena. Szefowa zespołu też otrzymała wiadomość. Tylko, że z londyńskiej centrali. W centrali przyjęto do wiadomości informację o śmierci dwójki agentów. Polecono przewieźć ciała do Londynu jak najprędzej. Sugerowano by zostawić to lokalnej siatce Spectry kierowanej przez agenta Sorena a grupka Noémie nadal miała koncentrować się na odzyskaniu ładunku. To nadal było najważniejszym priorytetem. W raporcie sugerowano, że pierwszy raport z Paryża rozwiał wątpliwości na tyle by wierzyć, że jest to celowa akcja wrogich sił a nie zwykłe zaginięcie czy opóźnienie. Akcja przeprowadzona przez profesjonalistów więc należy założyć, że będą kontynuować swoje zadanie z podobnym rozmachem. Biorąc pod uwagę to wszystko w Londynie doszli do wniosku, że w grę zapewne wchodzi jakiś wywiad. Najprawdopodobniej niemiecki, być może francuski. Ale za głównych podejrzanych uznano Niemców. A jeśli to oni to zapewne nie po to przejęli ładunek aby cieszyć się nim w Paryżu. Sugerowano więc nakłonienie Francuzów do uszczelnienia swoich granic pod kątem przechwycenia ładunku. Była jeszcze krótka notka, że swój raport otrzymał też paryska rezydentura Spectry którą dla ludzi Noémie reprezentował agent Soren więc zalecano współpracę obu komórek. Centrala przewidywała, że ładunek już może znajdować się w Niemczech bo cały dzień to aż nadto aby przejechać granicę czy przewieźć coś samolotem. Londyn dawał w takim wypadku zezwolenie na działanie na terenie III Rzeszy lub innych krajów bo ładunek należało namierzyć i odzyskać za wszelką cenę. W ostateczności zniszczyć. Nie można było pozwolić aby przeciwnik zdobył na stałe ten ładunek. Powzięto już prace nad spreparowaniem odpowiednich legend dla całej czwórki aby mogli wcielić się w nie gdyby przyszło im działać na terenie kraju z jakim alianci od pół roku toczyli wojnę. No i czekano na kolejny raport i życzono powodzenia. Koniec. Przez Kanał raport szedł z kilka godzin. W drugą stronę podobnie. Jeszcze trochę zależało od farta w połączeniach lotniczych, godziny wysłania raportu czy choćby pogody bo gdy była zła to samoloty były uziemione i ta najszybsza droga dostarczania przesyłek odpadała. Więc w Londynie pewnie otrzymali poranny raport z Paryża w okolicach południa, przeanalizowali go i wysłali swój raport popołudniu który dotarł do Paryża wieczorem. Od wysłania jednego do otrzymania odpowiedzi mijało jakieś pół doby. Błyskawiczne tempo i na szczęście Paryż i Londyn nie dzieliły kontynentalne odległości a połączeń komunikacyjnych było sporo. Szybsze już były tylko telefony i telegrafy no ale te nie zapewniały takiego poziomu bezpieczeństwa jak przesyłki dyplomatyczne jakich używała agencja. Gdyby teraz próbować wysłać raport do Londynu zapewne dotarłby tam nad ranem to może w połowie dnia byłaby odpowiedź. Gdyby czekać z wysłaniem do rana pewnie znów odpowiedź przyszłaby w okolicach jutrzejszego wieczoru. Centrala najwidoczniej była bezwzględnie nastawiona na próbę odzyskania lub chociaż zniszczenia ładunku i była gotowa posłać czwórkę agentów nawet na teren Rzeszy. Teren państwa totalitarnego przenikniętego mackami tajnej policji i ich szpiclami na pewno był do spenetrowania o wiele trudniejszy niż Paryż czy Oslo. Ze wszystkich scenariuszy jakie zarysowano w raporcie z Londynu to ten wyglądał na najpoważniejszy. Gdyby porwanie rzeczywiście zorganizowali Niemcy ale udało się ich jeszcze capnąć przed Niemcami, gdy zorganizował to wywiad Francuski czy inny ale rzecz nadal by się działa we Francji to wszystko to jeszcze było całkiem proste w porównaniu do misji na terenie Rzeszy. Jak poważnie w Londynie traktowano sprawę świadczyły dwie zalakowane koperty z plikami banknotów. Jeden we francuskich frankach a drugi w niemieckich reichsmarkach.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
19-04-2019, 22:48 | #48 |
Kapitan Sci-Fi Reputacja: 1 | Po przybyciu do hotelu Woods został zatrzymany przez recepcjonistę, który wręczył mu wiadomość od Maxence'a. Wiadomość siłą rzeczy była krótka, ale dość interesująca. Niestety nie było sposobu, by zgłębić temat tajemniczego przybysza w drogim samochodzie, jednakże jego zniknięcie mogło sugerować, że on i jego współpracownicy zdążyli się wynieść z Paryża. |
22-04-2019, 20:03 | #49 |
Reputacja: 1 | Evelyn była prawie gotowa, kiedy pozostali agenci przybyli do hotelu. Serce zabiło jej mocniej, bo zdała sobie sprawę, że porywa się na coś, czego tak naprawdę jeszcze do tej pory nie miała okazji praktykować. Znajomość teorii to jedno, a wykorzystanie tej wiedzy w praktyce to druga sprawa. Była jednak w pewien sposób pewna, że podoła postawionemu przed sobą zadaniu. |
26-04-2019, 22:52 | #50 |
Konto usunięte Reputacja: 1 |
|