Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2019, 16:35   #74
Dhagar
 
Dhagar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputację
Walka na dwa fronty zdecydowanie nie była najlepszym pomysłem. Rzucił okiem na walczących i zdecydował że lepiej mieć dodatkowe wsparcie niż żeby ich pojedynczo wykańczały bestie.
-Za drzwi i zamykać! - zdecydował nakazując wycofanie się za podwójne drzwi.

Chłopaki nie zamierzali zwlekać. We trzech przemknęli przez ledwo otwarte przez Ricardo drzwi. Gdy tylko znaleźli się po drugiej stronie Zimm zatrzasnął je i nerwowo zaczął zamykać zasuwę. Żeby tylko zdążyć! Znaleźli się przez to między właśnie zamykanymi drzwiami a walką postaci z krzesłem zasłaniającej się przed wściekłymi atakami stwora ledwo o kilka kroków dalej!

Marcus obrócił się ku nowemu zagrożeniu, gdy tymczasem pozostała dwójka zamykała drzwi. Nie namyślając się długo wystrzelił w kierunku zwierzaka, chcąc szybciej pozbyć się tutaj zagrożenia, by mogli się przemieścić potem dalej.

- Zajdźcie go z flanki i wykończcie. Potem zbieramy się stąd i wynosimy dalej. - rzekł do towarzyszy, gdy ci skończyli zamykać drzwi. Mieli dzięki temu trochę czasu na rozprawienie się z jednym zagrożeniem.

Wzięcie bestii w dwa czy trzy ognie niezbyt wyszło karawaniarzom. Głównie dlatego, że żaden za bardzo nie ruszył się od drzwi tylko całą trójką rozpoczęli szybki, chaotyczny ogień w kierunku celu. Ale właśnie z tej pozycji bestia była ustawiona profilem przyszpilając broniącego się przed nią człowieka do ściany. Zaś była tak skoczna, że w połączeniu ze swoimi rozmiarami wydawała się blokować przejście korytarzem. Gdy była figurą statyczną dałoby się ją spokojnie obejść ale widać, żaden z towarzyszy Marcusa nie miał ochoty ryzykować przeciskania się tuż obok warczącej furii gdy wystarczyło zostać na miejscu i strzelać. Więc strzelali!

Marcus otworzył ogień jako pierwszy gdy chłopaki jeszcze zmagali się z zamykaniem drzwi. Shotgun Jaxa huknął i posłał w mroczny korytarz chmarę śrucin które rozwaliły jakąś szafkę kawałek dalej ale bestii raczej nie ruszyły. Zaraz potem Ricardo i Zimm dołączyli do ostrzału. Młody Latynos raz po raz przeryglowywał swojego Winchestera tak samo jak “Buźka” swój spadkowy shotgun. Najgorzej miał Zimm który po każdym strzale zmagał się z przeryglowaniem swojego czterotakta. I ledwo to zrobił znów unosił swój sztucer by strzelić do bestii wielkości jakiegoś zmutowanego wilka czy innego wielkiego psowatego.

Prowadzili ogień raz za razem ale nie mogli się wstrzelić! Było tak ciemno! A ta wielka cholera wciąż skakała nie ułatwiając wzięcia ją na cel. Na szczęście dla nich zignorowała całą trójkę w swoim łowieckim szale próbując dopaść tą ofiarę jakiej krwi już posmakowała. Na oczach trójki strzelców bestia mocno wżarła się w nogę człowieka. Ten wrzasnął lub wrzasnęła rozdzierająco. Po kapturze i bezosobowej luźnej bluzie trudno było poznać kto to ale chyba albo jakaś kobieta lub młodzian sądząc po głosie. Za to zaraz za nimi druga z poczwar zderzyła się z drzwiami. Albo nie zdążyła wyhamować a może wręcz przeciwnie, próbowała całą masą i swoim impetem staranować drzwi. I cholera mogło jej się udać! Ale jeszcze nie teraz, jeszcze drzw wytrzymały!

Więc strzelali dalej! Raz za razem, ledwo broń została przeładowana i już naciskali spust celując w środek czworonożnej skocznej sylwetki! Wreszcie ciężki karabinowy pocisk z czterotaktu trafił. Bestią na moment rzuciło w bok. Ale nie przeszkodziło jej to znów użreć atakowanego człowieka. Człowiek w ciemnej bluzie z kapturem stał już chyba tylko dlatego, że opierał się plecami o ścianę. Winchester i shotgun miały problem, żeby się wstrzelić. Zwłaszcza jak tuż za nimi stwór jaki nie zdołał wyłamać drzwi przy pierwszym uderzeniu warczał, drapał i gryzł te drzwi próbując dorwać się do dwunogiego mięsa.

Ale wreszcie się udało! Zarówno lever action jak i shotgun, po iluś błyskawicznie wystrzelonych pociskach, prawie w tym samym momencie zaliczyły trafienie. Już zranione przez Zimma zwierzę zawyło gdy większość skumulowanej wiązki śrutu trafiło ją w bok obalając na posadzkę. Jednocześnie trafił ją pocisk w Winchestera dobijając ostatecznie. Stwór zdołał jeszcze podnieść z podłogi łeb do góry i posłać ostatni skowyt nim łeb opadł mu bezwładnie i wydawał z siebie ostatnie tchnienia. Ale i zraniony przez niego człowiek opadł na podłogę bez sił. Musiał być albo w szoku albo poważnie oberwać. A bestia za drzwiami szalała na całego! Lada chwila mogła je roznieść w drzazgi! Już trzeszczały i widać było w wyszarpanej czelinie warczący pysk bestii która cały czas skakała, drapał i próbowała rozszarpać blokadę jaka oddzielała ją od ludzi!

Przeładowana broń uniosła się znów w górę, gdy Marcus obrócił się ku bestii, która próbowała się włamać do nich przez drzwi.

- Trzymajcie jeszcze chwilę! - krzyknął do nich celując w powiększający się otwór. Miał zamiar wyczekać odpowiednią chwilę i wbiwszy lufę w otwarty pysk nacisnąć spust posyłając cały ładunek prosto w gardziel. To powinno ją ostatecznie załatwić i dać im znów chwilę wytchnienia.

Sprawa nie wyglądała tak prosto. Głównie dlatego, że przeciwnik nie chciał współpracować w wykonaniu zamierzeń dwunoga. Szarpał się, gryzł, odskakiwał i znów uderzał próbując przegryźć się i rozerwać dzielącą go od mięsa przeszkodę. Dlatego w tym samym rytmie drzwi gruchotały o framugę utrudniając czy obserwację czy wciskanie w nią czegokolwiek. Ale na szczęście dla drużyny dwunogów Marcusowi udało się w odpowiednim momencie wcisnąć lufę shotguna w szczelinę i ją zablokować. Jeszcze tylko poczekać na kolejny atak i…

Huknął strzał i jednocześnie rozległ się odgłos podobny do trafionego arbuza. Bliski huk wystrzału połączony z dźwięczącą obecnie ciszą sprawiał, że ten kontrast między gwałtownością i hałasem a bezruchem i ciszą aż dzwonił w uszach. Za drzwiami coś padło drętwo na podłogę i nastała cisza. Szarpane przez stwora drzwi uspokoiły się. Wszyscy wydawali się wstrzymywać oddech jakby każdy dźwięk czy ruch mógł przerwać działanie tego zaklęcia.

Oddychał ciężko, przeładowując shotguna starając się w cichy sposób. Rozejrzał się po sali, w której wylądowali w tym całym zamieszaniu.
- Ricardo, postaraj się dołożyć jakąś barykadę pod te drzwi. - mruknął do jednego z towarzyszy a potem zwrócił się do drugiego - Zimm, zerknij za kolejne drzwi, jak wygląda tam sytuacja. Nie możemy tutaj zostać.

Tak, nie mogli tutaj zostać. Musieli przenieść się z dala od wyłomu, w kierunku ludzi którzy musieli się tutaj gdzieś znajdować. W końcu to była ich umocniona sadyba. Teraz zaś podszedł do tego, którego tutaj spotkali, by sprawdzić w jakim jest stanie. Mógł też im się przydać jako źródło informacji odnośnie tego miejsca.
- Hej, co z tobą? Kim jesteś? - spytał cicho obcego.

https://i.pinimg.com/564x/72/2c/8c/7...17cb19400a.jpg

- Rachel. Mieszkam tu. A kim wy jesteście? - okazało się, że pod za dużą bluzą z kapturem kryje się jakaś dziewczyna. Mocno oberwała. Bestia prawie załatwiła ją na dobre. Teraz ciężko siedziała i trzymała się za zranione miejsca próbując zmniejszyć krwawienie w celowym lub odruchowym geście. Ciężko oddychała i nawet w półmroku dało się poznać, że jest w ciężkim stanie. Nie było wiadome czy będzie zdolna poruszać się samodzielnie.

Ricardo niezbyt mógł pomóc. Na korytarzu znalazł tylko dwa porzucone krzesła które podstawił pod drzwi. Takie ich wsparcie miało iście symboliczny wydźwięk. Jasne było, że bydlę jakie jest w stanie przebić się przez takie drzwi to i nie zatrzyma się na tych krzesłach. I Ricardo i reszta też pewnie byli tego świadomi ale na korytarzu nic więcej nie było. Można było sprawdzić pobliskie sale ale to zajęłoby i czas i wynik byłby niepewny a samemu pewnie nikomu się nie uśmiechało oddzielać od reszty.

- Otwarte. Na razie pusto. - Zimm odezwał się z drugiej strony korytarza gdy stanął przy podobnych drzwiach jakie właśnie zamknęli. Można było się domyślić o co mu chodzi. Na razie było dziwnie cicho i pusto. Ale słychać wciąż było skrzeki i chrobot pazurów. Wydawało się, że to tylko kwestia czasu gdy znów spotkają te nocne mary z dżungli. Pod względem amunicji też nie było zbyt wesoło. “Buźka” co prawda zdołał po każdym, kolejnym naboju załadować rurowy magazynek shotguna ale gdy to zrobił okazało się, że jaxowych naboi upchanych po kieszeniach zostało już dość mało. Załadowałby do pełna może jeszcze raz i pewnie niewiele więcej.


- Jesteśmy w takim samym bagnie jak i ty, ścigani przez bestie. - odparł odruchowo przewiązując jej rany prowizorycznie. To musiało wystarczyć póki nie spotkają jej ludzi.
- Wskaż nam drogę do twoich, tutaj nie ma co zostawać. Poza tym wszystkim przyda się lekarz jakiś. Możesz iść? - spytał dziewczyny ładując po raz ostatni shotguna do pełna. W razie gdyby nie była w stanie miał zamiar jej pomóc.
 
__________________
"Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć."
Dhagar jest offline