Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2019, 10:30   #320
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Sprawne ręce alchemika tak wiele razy mieszające mikstury, również teraz poradziły sobie z zabezpieczeniem pułapki. Drużyna spokojnie weszła do kolejnej komnaty Tanisowi szukającemu magii od razu, ukazał się zarys tajnych drzwi, sprytnie ukrytych w roślinnych reliefach, znajdujących się na zachodniej ścianie. Kurz wypełniał salę niczym warstwa szarego śniegu. W północnej, zaokrąglonej części komnaty, wszyscy dostrzegli figurę, rzeźbę smoka wykutą z białego marmuru, przetykanego czerwonymi żyłkami. Również głowa smoka emanował magią i była połączona nićmi magii z drzwiami. Tanis powiązał ich magię z magicznym sposobem otwarcia drzwi, związana była z szkołą transformacji.

Gdy drużyna zbliżyła się do rzeźby smoka…
- Stop! - Tanis zawołał od wejścia - Smok otwiera ukryte drzwi na ścianie na wprost, ale być może są tu jeszcze jakieś pułapki. Na pewno są, bo czemu miałoby ich nie być?
Na przód wysunął się mnich z Zorenem pełniący rolę zwiadowców w tej drużynie, lecz żadnemu z nich nie udało się wypatrzyć żadnego niebezpieczeństwa, zdawało się, iż sala pozbawiona jest pułapek.
Gdy ostrożnie zbliżyli się do rzeźby pysk smoka otworzyły się i wydobył się z niego głos w wspólnym.
- Przybywamy nocą bez wołania,
Znikamy za dnia nie skradzione.

Wyglądało to tak, jakby rzeźba przemówiła zagadką.
- Gwiazdy? - Morn był pełen wątpliwości, bo wydało mu się to zbyt proste.
Anathem tylko uśmiechnął się i skinął głową zaklinaczowi. Zagadka należała raczej do tych prostszych. Pozostało czekać na reakcję.
- Nie powinniście tego powiedzieć w tym jaszczurczym? - Spytała Zaza przypominając sobie jak działa fontanna przy szkielecich drzwiach.
- Nie sądzę. Zagadka była we wspólnym. Poczekajmy chwilę. - odpowiedział mnich.

Drzwi uchyliły się, lecz po modlitwie, gdy drużyna dyskutowała znowu zamknęły.
Ponownie odezwała rzeźba powtarzając zagadkę.
Gdy odpowiedź został powtorzona.
Drzwi się uchyliły i Anathem szybko zablokował by nie zamknęły się ponownie.
- No to kto na ochotnika? - spytał Morn, spoglądając za próg. Zoren dołączył do niego, licząc, że jego wzrok przebije ciemności.
Anathem, któremu jak zwykle nie trzeba było wiele do działania, uznał słowa Morna za zachętę i ruszył przodem.

Co dziwne kurz nie pokrywał szerokiej na siedem metrów sali. Trzy alkowy znajdowały się zarówno wzdłuż północnej, jak i południowej ściany. W każdej z nich stała humanoidalna sylwetka, wykuta z białego marmuru, przetykanego czerwonymi żyłkami, poza południowowschodnią alkową, która jest pusta. Rzeźby przypominają wysokie elfy w zbrojach płytowych. Pośrodku komnaty stoją trzy sięgające sufitu kamienne regały wypełnione zwojami welinu i księgami. Przed rzeźbami znajdującymi się w północno i południowo wschodnich alkowach stały postumenty. Na nich leżały na kamiennych rzeźbionych skrzynkach olbrzymie świecące własnym światłem grimuary. Gdy bohaterowie podeszli bliżej spostrzegli, iż okładki zostały wykonane z srebra z płaskorzeźbami smoków same zaś strony z cienkich arkuszy złota. Zarówno księgi jak i pudła przykute było łańcuchami do posadzki.
Przeciwległy koniec pomieszczenia otwierał się poprzez kamienny łuk na szeroka komnatę, z której sączyło się zielonkawe światło. Przed łukiem znajdowała się ciemna jama. Gdy podeszli ostrożnie, okazało się, iż to głęboki wilczy dół wypełniony stalowymi kolcami.

Następną salę, do której dojścia chroniła wilczy dół, którego nie da się w żaden sposób unieszkodliwić, pokrywały płytki z fioletowego marmuru, zarówno ściany jak i podłogę. Wszystkie są popękane połamane, odsłaniając znajdujący się pod spodem podłogę z grubsza ociosanych kamieni. W każdym rogu wiszą lichtarze, lecz tylko w jednym nich znajduje się pochodnia płonąca słabym, zielonkawym światłem. Na środku pomieszczenia znajduje się masywny, marmurowy sarkofag, mierzący trzy metry. W kamieniu wyrzeźbione są smocze motywy zaś głowa sarkofagu przypomina smoczą głowę. Z daleka widać rdzewiejące metalowe klamry solidne zamykające wieko.

Anathem wspólnie z Zorenem odkryli w środkowej alkowie sekretne drzwi, za którymi była mała pokryta kurzem komnata, na południowej ścianie Mnich odkrył wyryte słowa w smoczym.
Każdy znający mógł odczytać napis głoszący.
“Smoczy kapłan pogrzebany żywcem za wykroczenia przeciw prawu, wciąż zachowuje zaszczyty swej pozycji."

Zoren w tym czasie odkrył sekretne drzwi w podłodze, a za nimi zejście do wąskiego korytarzyka.
Morn chwilowo nie zamierzał nigdzie chodzić. Rzucił wykrycie magii by dowiedzieć się czegoś o znajdujących się tu przedmiotach.
Grimuary były chronione magią przed zniszczeniem oraz dawały światło, ale najcenniejsza była ich zawartość. Te olbrzymie księgi zawierały czary. Z sarkofagu emanował magia transmutacji i przemian o średniej mocy. Także pochodnia w sali z sarkofagiem była magiczna.
Półelf wszedł do sali, ale z dużą nieufnością patrzył na elfie posągi, żywo kojarzące mu się z nieumarłą gwardią broniącą wcześniej znalezionego sarkofagu. Ale zrobił to - bo w sali w końcu było to tyle czego czasu szukał, a mianowicie zapiski mówiące o historii tego miejsca. Dla pewności dwukrotnie upewnił się że figury nie są magiczne, zanim nie przeszedł do przeglądania znalezisk, po akapicie z każdego.
- Pogrzebany żywcem...obawiam się że mieli na myśli coś więcej niż śmierć przez pogrzebanie. Czyżby kolejny nieumarły?
- Gdyby brać pod uwagę tylko treść napisu - powiedział Morn - to można by tak sądzić. Ale wyczuwam tylko magię transmutacji i przemian.
- Niech Zoren sprawdzi czy jak ja i Anathem będziemy otwierać sarkofag to nam nie wybuchnie w twarz. - Powiedziała zielonoskóra, trącając diablę łokciem.

Niestety żadnej istotnej wiedzy, poza znaczeniem samego tekstu, nie można było się dowiedzieć. Z tekstu można było wnioskować, iż jakiś kapłan został ukarany śmiercią , lecz mimo swego występku nie stracił pozycji. Z samego skrkofagu zaś promieniowal silna magia transmutacyjna najpewniej związana, w jakimś stopniu z czarem polimorfii.
Tanis w tym czasie zagłębił się w przeglądanie początków zwojów, pełniących rolę książek. Towarzyszy, widząc ilość wiedzy zgromadzonej w tym miejscu, mogli domyślać się, iż zajmie mu to wiele czasu.
Kuksaniec półorczycy wytrącił alchemika z zadumy nad tą wspaniałą kolekcją. Zoren rozejrzał się po pomieszczeniu z błyskiem w oku. Ta kolekcja była zdumiewająca! Wykonanie kopii i dostarczenie ich do Akademii Eltorchul zapewniłoby mu zapisanie złotymi zgłoskami w historii uczelni - a to oznaczało, że koniecznie musi je stąd zabrać i umieścić w bezpiecznym środowisku.
- Drodzy towarzysze, uważam, że tak bogaty zbiór pism nie powinien zalegać zapomniany gdzieś w głębi starożytnych ruin, narażony na niszczenie w niesprzyjających warunkach atmosferycznych. Czy zgodzilibyście się pomóc mi, oczywiście po zabezpieczeniu tej części cytadeli, przetransportować je do Azylu, dać podwaliny pod naszą bibliotekę? Może to zająć kilka godzin, ale jestem zdania, iż zawarta tu wiedza nam to zrekompensuje - uśmiechnął się zachęcająco, po czym zwrócił swoją uwagę na sarkofag. Aura przemian emanująca z sarkofagu była czymś z pewnością nietypowym, wartym zastanowienia.
- Nieumarłego w sarkofagu wykluczyć nie można, jednak znaleziony przez Anathema napis oraz aura wykryta przez Morna sugerują coś więcej. - widać było, że alchemik rozpoczyna kolejny swój wykład - Magia transmutacyjna nie jest często używana w pułapkach - wtedy mamy częściej do czynienia z nekromacją, ewokacją lub przywołaniami. Z kolei stale działający czar blokujący próby wydostania się z lub dostania się do sarkofagu sugerowałby odpychanie. Gdyby użyto transmutacji do zablokowania, uszczelnienia lub w inny sposób wzmocnienia go, efekt utrzymywałby się bez emanowania aurą. A tutaj mamy przykład wciąż działającego czaru przemian, a ta szkoła specjalizuje się w usprawnianiu lub poszerzaniu fizycznych właściwości istot i obiektów. Do tego napis wyraźnie zaznacza, że pomimo pogrzebania żywcem kapłan zachowuje swą pozycję - a tą zwykle traci się po śmierci. Czyżby zakładano, że nie umrze wewnątrz sarkofagu? - zadał pytanie, po czym wyciągnął z kieszeni swoje narzędzia - Nie mam zamiaru otwierać sarkofagu bez waszej zgody, ale sprawdzenie go w poszukiwaniu pułapek - kiwnął głową w stronę Zazy - jest jak najbardziej rozsądną propozycją. Anathemie, mogę liczyć na Twój bystry wzrok? -

Anathem tylko uśmiechnął się i skinął głową w odpowiedzi na prośbę Zorena. Nie tracąc czasu podszedł do grobowca i wspólnie przystąpili do oględzin. W międzyczasie rozkazał Zombiaczkowi i Mefitowi, by zajęły strategiczne pozycje w okolicy. Nigdy nie wiadomo, czy płyta sama nagle nie odskoczy. Mimochodem rzucił też kilka pomysłów, jak można przyspieszyć transport księgozbioru do Azylu.

Pierwszy zwój, który wziął do ręki Tanis, spisany był w smoczym, dotyczył małego plemienia mieszkającego na brzegu Morza Księżycowego. Dotyczył dziwnego obrządku ludzi tam mieszkających. Pierwszego Mężczyzny, gdy to kobieta wybierała swojego pierwszego mężczyznę według statusu, a ten miał zapłacić za jej wianek, a w przyszłości, w razie problemów, przyjść z pomocą, jej i jej dzieciom. Zapłata za wianek wynosiła stylizowany medalion z symbolem oznaczającym imię mężczyzny, dwa woły oraz cztery pokryte krowy.
Tanis ze zdziwieniem odkrył, iż dotyczy zwyczaju kultywowanego jeszcze w Turmisie,przez Chondatan oraz na wielu pograniczach, zwyczaju Pierwszego-Opiekuna Pertamawali. Tam spotykany jest w miarę pierwotny wyglądzie, gdy to kobieta wybiera swojego pierwszego podług statusu, by oprócz wiana w razie problemów mógł zapewnić jej i jej dzieciom przetrwanie. Medalion zmieniono tylko na kolczyki, na których, w sposób alegoryczny, zapisywane było całe życie kobiety. Szybko przeliczając zwierzęta na złoto Tanis, odkrył to co się uczeni, skąd średnia kwota zapłaty za wianek w przypadku chłopskiego pochodzenia. Siedemdziesiąt sztuk złota wynika w prostej linii z przeliczenia cen zwierząt na złoto, lecz do tej pory nie było na to żadnych materialnych dowodów. Tanis szybko przypomniał sobie, iz zwyczaj ten w nieco zmienionej formie istniej też w Cormyrze i na Wybrzerzu Mieczy. Tam kobieta gotowość do pierwszego razu ogłasza w kościele, potem z pomiędzy ofert wybiera najczęściej najhojniejszą, nie wiązało się to jednak już z obowiązkiem opieki nad kobietą i jej potomstwem.
W zwyrodniałej formie stosowane jest też w Amm i Sembii w formie Prawa Pierwszej Nocy.
Tam właściciel terenów, najczęściej szlachcic, ma prawo do pierwszej nocy z każdą kobietą, rodzina może wykupić kobietę od tego obowiązku, o ile szlachcic się na to zgodzi.
Tyle zdążył przeczytać i przypomnieć sobie, nim rozmowa towarzyszy przerwała czytanie zwoju.

- Oczywiście że pomogę! - Tanis uniósł głowę znad kilku szpargałów, których początki przeczytał - Czy to miałeś na myśli, mówiąc o dbaniu o naszą przyjemność? - odniósł się do wcześniejszych słów czarownika - Jeżeli tak, to musimy to robić znacznie częściej.
- Zdecydowanie rzeczywistość przerosła moje oczekiwania - powiedział zaklinacz. - Będziemy, przynajmniej niektórzy z nas, mieli bardzo dużo roboty... gdy zakończymy sprawę Cytadeli.
W tej chwili nie zamierzał zajmować się lekturą. Wolał zostawić to na później, gdy znajdą się w zaciszu Azylu.

***

Zaza cofnęła się do sali w której poprzedni trzymano klatkę ze smoczkiem szybko wymontował parę drzwi. Ten ciężar był dla niej nawet bez szału niewielkim obciążeniem. Przeniesienie księgozbioru na drzwiach i stole zajęło drużynie kilka dzwonów nudnej pracy. W Azylu zwoje i książki były układane już na półkach w bibliotece przez mglistych służących. W tym czasie nic niespodziewanego się nie zdarzyło, żadna z rzeźb nie zaatakowała, ani też płyta sarkofagu nie został roztrzaskana od wewnątrz czego się obawiali. W końcu cały zbiór był przeniesiony do Azylu. Trzeba było podjąć decyzje co robić dalej.

- Towarzysze, szabrujemy dalej czy udajemy się na spoczynek? - Zapytała reszty Zaza, bardziej znudzona ostatnią monotonią zadań niż zmęczona.
- Proponowałbym wypróbować możliwości Azylu i wypocząć tam, a następnie zbadać sarkofag. Kiedy w pełni zabezpieczymy tą część Cytadeli, możemy zająć się rozwiązaniem kwestii goblińskiej. - odpowiedział Zoren, z bezpiecznej odległości obserwując sarkofag.
- Azylu, jakiego Azylu? - twarz Kaivena wyrażała całkowite zaskoczenie. - Tak nazywacie miejsce, w które się przenosicie ze zwojami?
- Tak. To przyjemne miejsce, więc nazwa jest adekwatna - potwierdził Morn. - I - spojrzał na Zorena - warto sprawdzić, jak się nam tam będzie wypoczywać.
- A nie można byłoby do tego Azylu przenieść dziewczynek by były bezpieczne. - Kapłan Torma jak zawsze niepokoił się o swoją podopieczną.
-Problem z tym przyjemnym miejscem jest taki, że jeszcze go nie sprawdziliśmy. Nie damy gwarancji, że w środku jest bezpiecznie. Niech dziewczynki zostaną, gdzie są. - wyjaśnił mnich.
Półelf rzucił mnichowi uważne spojrzenie znad przeglądanych szpargałów.
- Też uważam że przy ograniczonym zaufaniu dotrzemy dalej - niestety, nie raczył doprecyzować czy miał na myśli miał ograniczone zaufanie do samego Azylu, czy do sprowadzania nowych gości - Ja, ze swojej strony, zajrzę na jakiś czas do Azylu, ale potem dołączę do obozowiska u koboldów.

Decyzja w końcu został podjęta. Tanis na chwilę przeniósł się jeszcze raz do azylu.
Powitał go tam majordomus.
- Witaj Wielmożny Tanisie, pracuje jeszcze nad twoim zleceniem. Jeśli chciałbyś Panie odpocząć mogę zaproponować jeden z pokojów gościnnych. Przypomniała mi się jeszcze jedna możliwość Lordzie. Oprócz kluczy jakie posiadacie i którymi wspólnie możecie obdzielić innych oddając po równej części z waszych posiadłości, lecz tylko do czasu wykorzystania całego obszaru Azylu, każdy z was może obdarzyć dwie osoby pierścieniami.
Dzięki temu dostaną one dostęp do Azylu i dziesiąta część powierzchni z przypadającej posiadaczowi klucza, który wręczył dany klucz, oczywiście musi on nie być jeszcze zabudowana. Jeśli będziecie chcieli wprowadzić tu robotników lub własnych strażników, jest możliwe to w ilości dwudziestu na każdy klucz. Otrzymają odpowiednie plakietki umożliwiające wejście do Azylu, w wyznaczonym przez właściciela klucza miejscu w świecie materialnym.


Postanowiono wrócić do obozowiska koboldów by wypocząć. W sali obozowisku plemienia blondwłosa, chuda, kruszyna rzuciła się na szyję Kaivena. Kapłan posadził dziewczynę na ramieniu.
- Patrz Kaiven jak szybko Xina się uczy, tak szybko jak ja. - szczebiotała Silja.
Wokół tej pary oprócz aury radości, unosiła się specyficzna woń nie mytych przez wiele miesięcy ciał ludzkich. Co dziwne koboldy wcale nie śmierdziały, miały swój dziwny ziemisty zapach, w przeciwieństwie do goblinów, które roztaczały woń otwartego szamba.

Do Morna podeszła Xina.
- Witaj mistrzu. W plemieniu wielkie święto z okazji uwolnienia Calcryxa. Dostałam dla nas udziec Rotha. Cały czas lekko go podpiekałam w oczekiwaniu na Wasz powrót. - koboldzia dziewczynka powoli mówiła we wspólnym, lecz słychać było, iż Silja nauczyła ją mówić poprawnie.
Bohaterowie zasiedli do posiłku przygotowanego przez dziewczynki.
Był to odpowiedni czas na podjęcie decyzji jakie będa następne kroki drużyny po odpoczynku.

 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline