Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2019, 08:43   #34
Morfik
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
ółelfka powiodła wzrokiem po pomieszczeniu, w którym się znajdowali. Podniosła jedną z leżących butelek i zwróciła się do mężczyzn.
Wiem, że pewnie wolelibyście pełne – zażartowała chcąc trochę rozluźnić panującą w świątyni napiętą atmosferę. – ale jak myślicie… Puste też się do czegoś przydadzą? Neff rozmawiając z Sile wspomniał coś o tworzeniu wody. – dodała przyglądając się podniesionej butelce.

Delran delikatnie kopnął jedną z pustych butelek leżących na podłodze tak, że ta odbiła się od drugiej. Po jego twarzy widać było, że nie był zadowolony z tego, co tu znaleźli.
A co mi po wodzie… – mruknął pod nosem i dalej rozglądał się po sali.
Zajrzał do każdej beczki, ale niestety w każdej z nich było pusto. Kucnął na chwilę i wziął do ręki trochę szarej papki z podłogi, przyjrzał się jej dokładnie i polizał. Natychmiast wypluł ślinę na podłogę, otrzepał ręce i westchnął głośno.
Nie znajdziemy tu nic ciekawego… Bez sensu…
Może to ci po wodzie, że nie umrzesz z pragnienia? – odparła zaklinaczka nieco zdziwiona nastawieniem Delrana.

Pelaios po wejściu do wieży dłuższą chwilę nie ruszał się z miejsca. Stał niemalże w drzwiach omiatając spojrzeniem pomieszczenie.
Są takie pragnienia których woda nie ugasi – odpowiedział zamyślonym głosem na uwagę kobiety.
Zaklinaczka spojrzała na diabelstwo nieco speszona.
A jakież to pragnienia masz na myśli? – spytała wertując go spojrzeniem.
Delran uśmiechnął się tylko delikatnie, kiedy usłyszał pytanie Cely.
Diabelstwo przeniosło spojrzenie czarnych oczu na Cely nawiązując kontakt wzrokowy.
W zasadzie każde którego nie ugasi woda – odpowiedział po chwili wyraźnie klarując swoją wcześniejszą myśl.
Ach tak… – pół-elfka uśmiechnęła się zalotnie i podeszła do diabelstwa, po czym położyła dłoń na jego piersi [/i] – Takie też? – spytała niewinnie.
Diabelstwo odwzajemniło uśmiech kładąc swoją dłoń na jej.
Akurat takie ponoć szklanka zimnej wody ugasi, złotko – odpowiedział.

Delran podszedł do pary, spojrzał na nich i odchrząknął znacząco.
Pół-elfka skrzywiła się nieco. To ona chciała zażartować sobie z łotrzyka, tymczasem to on zagrał jej na nosie. Zabrała dłoń i tak jakby sytuacja sprzed chwili nigdy nie miała miejsca zapytała.
To co? Idziemy przeszukać inne pomieszczenia?
Diabelstwo mrugnęło do zaklinaczki i przeniosło uwagę z powrotem na butelki i półki.
Dopiero co zaczęliśmy – zaprotestował cicho i skinął na drabinę. – Myślicie że ta kaplica była też ich spichlerzem?
Pozostałości po zbożu wskazują na to, że tak mogło być. – mruknęła Cely, wciąż trochę naburmuszona. – To kto ładuje się na tą drabinę? – spytała.
Ty idź – Delran rzucił krótko do Pelaiosa, nie zamierzał go zostawiać samego z Cely, musiał pozbyć się konkurencji, choćby na chwilę. – Ja i nasza koleżanka będziemy ubezpieczać twoje tyły… Chyba, że się boisz? – uśmiechnął się do diablęcia szyderczo.
W sumie też mogłabym, jednak w tej długiej szacie pójdzie mi to mniej sprawnie, niż któremuś z was. – stwierdziła Cely, chcąc wymigać się od wspinania się po drabinie w razie gdyby Pelaios stwierdził, że równie dobrze to ona może tam wejść.

Pelaios spojrzał na Delrana doceniając ewidentną prowokację.
Mam wrażenie że wszyscy się tu boimy… – odpowiedział podchodząc powoli do drabiny. – Nie jestem rolnikiem i nie muszę na co dzień użerać się z krwiożerczymi dyniami. Jak rozumiem jestem osamotniony w tym odczuciu?
Zanim zainteresował się drabiną rozejrzał się raz jeszcze po podłodze odgarniając butem rozsypane zboże. Jeśli to był spichlerz, równie dobrze mogła tu być piwniczka.
Też się boję. - Celaena przytaknęła diabelstwu. – Ale staram się myśleć o wszystkim tylko nie o strachu.
Delran wywrócił oczami.
Bez przesady, po krwiożerczych dyniach, już raczej nic gorszego nas nie spotka… Chyba…

Diabelstwo spojrzało na Delrana bystro i zastygło nieruchomo. Znajomy mag twierdził, że kusząc los należy zawsze zatrzymać się na kilka uderzeń serca, by ocenić czy los dał się sprowokować.

Łotrzyk zaczął rozgarniać zgniłe i zniszczone wpływami okolicy zborze, najpierw butem, lecz szybko wpadł na lepszy pomysł. Zabrał jedno z wieko beczki i z jego pomocą rozgarniał papkę na boki. Wśród niej znalazły się kawałki worków oraz parę szkielecików myszy i… posadzka. Żadnej klapy, ani zejścia na dół nie było. W zasadzie, kiedy raz jeszcze spojrzeli na wielkość wieży budowanie pod nią jakiegoś pomieszczenia niekoniecznie mogło być bezpiecznym pomysłem. Pelaios widząc, że na dole jednak niczego nie ma kontynuował swą wspinaczkę po drabinie. Rozglądał się po opustoszałych półkach, brał czasami coś do ręki, lecz wszystko było albo puste, albo zmarniałe i raczej niejadalne. Kiedy był praktycznie na samej górze dostrzegł, że w zaciemnionym kącie, niejako wsunięte w ścianie, było małe drewniane pudełko zamknięte rzemieniem i klamra. Sięgnął po nie ostrożnie, musiał się przy tym dość mocno wyciągnąć, lecz ostatecznie znalazło się w jego rękach. Było lekkie, ale nie ryzykował podawania go reszcie na dole. Zamiast tego zszedł do nich i tam dopiero zajął się oględzinami. Na górnej ściance wyryty był symbol róży na tle kłosów zboża, lecz oprócz nich była to po prostu drewniana szkatuła, raczej niezbyt bogato wykonana. Brzdęknęła klamra, unieśli wieko. Wnętrze wypełniono materiałem oraz słomą pośród których bezpiecznie spoczywał sobie flakonik z nieznanym płynem.
 
Morfik jest offline