tarcie skończone, a triumf po ich stronie. Widok pocisków magicznej energii uderzających w cielko uciekającego potwora ucieszyło go, bowiem wystarczyło by posłać go w zaświaty. Święta kula najwyraźniej również to zrozumiała, gdyż jej światło przygasło i powróciło do normalnej emanacji, by po chwili jedynie delikatnie migotać. Wyrywanie się z sieci było trudne, lecz przy użyciu siły ostatecznie udało mu się wyplątać. Rzucił raz jeszcze okiem na paszczę leżącego obok Ettercapa, by po chwili postawić na jego piersi but i jednym pewnym ruchem wydrzeć z jego cielska swój oręż. Popatrzył na zakrwawiony grot.
–
Przydałyby się bolce stopujące – wymamrotał pod nosem. Miał na myśli metalowe elementy, które często mocowane są do włóczni, by ta nie wbijała się głębiej niż to potrzebne. Strata oręża w środku walki nie jest niczym bezpiecznym. Na koniec machnął nią zamaszyście strącającym tym samym część posoki, a co się ostało wytarł o truchło. Dołączył do reszty zostawiając za sobą karmazynowy księżyc.
ortal. Jego widok i słowa jaszczuroczłeka sprawiły, że westchnął głośno. Popatrzył to na magiczne przejście, to na ich dziwnego towarzysza. Postąpił kilka kroków ku pierwszemu, wszedł po stopniach i spróbował przebić wzrokiem taflę magicznej energii. Bez rezultatu. Rzucił więc okiem na samą ramę i znalazł znaki układające się w regularne wzory, być może słowa albo zdania. Niestety nie znał ani tego narzecza, ani pisma. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w ziejący przed sobą portal, a potem zerknął na jaszczura. Następnie zszedł na dół do pozostałych.
Edrik podszedł do Thazara.
–
Możemy pomówić? – zerknął ostrożnie na stojącego przy portalu jaszczuroczłeka. –
Najlepiej na osobności. Chcę zapytać cię o parę rzeczy.
Thazar skinął głową i odszedł na bok.
–
Tak? W czym problem? – spytał.
–
Nie zdziwiło cię to, że jaszczur tak po prostu otworzył ten portal nic wcześniej nie mówiąc? Przecież jeżeli ma prowadzić nas do konfrontacji z tym nekromantą, to jeżeli obserwował wyjście portalu to już o nas wie. Nie mógł z tym poczekać i przeszlibyśmy zaraz po otwarciu? Nie jestem magiem, ale jako wojskowy postrzegam to jako głupotę, zdradzanie własnych zamiarów, stratę elementu zaskoczenia – Edrik wyjawił mu swoje obawy odnośnie zachowania ich zimnokrwistego towarzysza.
–
Ja i tak nie do końca mu ufam – odparł Thazar –
ale innego wyjścia nie mamy. Musimy się przygotować na walkę, ale i naszego jaszczura obserwować.
Edrik skinął głową na znak zgody.
–
Przyglądałeś się wrotom portalu? Dostrzegłem na nich symbole, ale nie znam języka. Warto byłoby je sprawdzić, dla bezpieczeństwa. A i jeszcze to – rycerz sięgnął po jednej z sakiewek przy pasie i wyjął z niej metalową kulę. Pokryta była ona symbolami młota i kowadła, bez wątpienia krasnoludzka robota. Trzymał ją na otwartej dłoni wystawionej w stronę maga. –
Wiesz co to jest?
Thazar pokręcił głową.
–
Podarował mi to mój dobry przyjaciel, kiedy wyruszałem na mą wyprawę. Chyba raz nawet widziałeś jej działanie w akcji. Kiedy się ją uniesie i wypowie odpowiednie słowa pojawi się magiczny młot, który będzie walczył po stronie tego, kto ma kulę – Edrik wyjaśnił działanie przedmiotu wskazując na symbole młota i kowadła. Następnie wyciągnął rękę, w której ją dzierżył w stronę Thazara w geście daru. –
Chcę byś w miarę możliwości użył jej w walce z nekromantą. Może być pomocna, a z tego widziałem wcześniej wykorzystałeś część ze swych zaklęć. Ja sam też nie mam już wolnej ręki, by ją trzymać. – Mówiąc to uśmiechnął się lekko i wskazał na połyskującą kulę z symbolem Helma.
–
Oczywiście! – Thazar wziął kulę do ręki. –
Każda pomoc się przyda. Jakie to słowa?
Edrika ucieszył entuzjazm maga, to też wypowiedział dwa słowa w krasnoludzkim, które w luźnym tłumaczeniu brzmiały: "Giń kurwo!", całe krasnoludy.
–
Idziemy sprawdzić portal czy chciałbyś jeszcze zamienić słowo na jakiś temat?
–
Chodźmy. Nie ma co czekać, aż ktoś z tamtej strony przylezie do nas – odpowiedział zaklinacz.
–
Racja – Edrik zgodził się i wspólnie ruszyli ku portalowi.
rzygotowania do, być może ostatecznego, starcia polegały w jego przypadku na sprawdzeniu ekwipunku. Od rzemieniu trzymających w kupie jego pancerz, przez pochwy i broń. Przejechał po ostrzach parę razy osełką, raz i drugi sięgał po każdy z mieczy, topór oraz puginał. Wszystko było w zasięgu ręki i gładko wyskakiwało z pochew. Następnie odszedł na bok rozłożył przed sobą swój oręż, położył kulę oraz medaliony. Jeden z wizerunkiem córki, drugi symbolizujący Helma. Uniósł głowę ku sklepieniu, zamknął oczy, wziął głębszy oddech. trwał tak przez chwilę, aż wreszcie spojrzał na symbol.
–
Helmie… Droga ma jest kręta, Twoja wola zaś jasna. Oto przede mną kolejna próba. Oboje wiemy, że nie ustąpię i uczynię wszystko co w mej mocy by bodaj raz jeszcze zobaczyć Joannę. Ofiara została złożona, krew przelana, a przysięga wypowiedziana. Wiem co do mnie należy. Wiem jaki mam obowiązek, tak samo jak Tobie wiadomo jak ciężkie jest brzemię obowiązku. Niech się więc wypełni przeznacznie – Sztylet ląduje przy pasie. –
Oraz Twa wola. – Topór wskakuje za pas. –
Uczynię co będzie musiało być uczynione. – Rękojeść bułatu wystaje znad ramienia. –
Dla mych towarzyszy. – Szabla trafia do pochwy. –
Dla oczekujących mego powrotu przyjaciół. – Symbol Helma zwisa z szyi. –
By móc poprosić o wybaczenie mego syna. – Medalion z ryciną obok niego. –
By dopełnić przysięgę. – Bierze do lewej ręki kulę. –
By ujrzeć JĄ raz jeszcze… – Pancerna rękawica zaciska się na drzewcu włóczni. Powstaje z kolan. –
Niech się stanie.
Eliksir podarowany mu przez Tajgę był miłym zaskoczeniem.
–
Dziękuję – rzekł do niej twardo, ale wyraźną wdzięcznością. Mikstura siły... Popatrzył raz na flakonik, raz na portal i znów na flakonik. Przemyślał to i podjął decyzję, wypije go tuż przed wstąpieniem w portal.
Kiedy wszyscy są już gotowi staje przed nimi. Wiedzie po wszystkich wzrokiem.
–
Dziękuję wam za pomoc. I niech łaska bogów będzie po naszej stronie. – Odwraca się w kierunku portalu. Pancerny but uderza o pierwszy stopień...