Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2019, 17:38   #36
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
elaios nie odzywał się wpatrując w zaklinaczkę lekko zmrużonymi oczami. Fakt że nie sięgnął po broń był podyktowany brakiem złowieszczego śmiechu ze strony kobiety, jaki towarzyszyłby przemianie gdyby w istocie miała złe zamiary. Na wszelki wypadek jednak przesunął się tak, by mieć za plecami ścianę.
Sam fakt przemiany nie był bardziej nadzwyczajny od ożywionych dyń, ale podróżowanie z drowem, w powszechnej opinii wydawałoby się bardziej niebezpiecznym hobby od pływania z rekinami. Dlatego też diabelstwo bardzo uważnie lustrowało zaklinaczkę i trwało to dłuższą chwilę zanim się odezwało ponownie.
Doceniam otwartość i szczerość… naprawdę. Ja też z natury jestem szczery, więc powiem wprost. Twoje obawy są słuszne i moje rogi Delran nie mają tu nic do gadania. – odnosząc się do komentarza towarzysza nie spojrzał w jego stronę. Wolał mieć na oku Cely. – Gdyby Delran nagle wyrwał magiczny guzik z rozporka i zamienił się w krwiożerczą dynię, twierdząc że nie zrobi nam krzywdy, bo on nie jest taki jak reszta...
Diabelstwo pozostawiło ostatnią wypowiedź w formie otwartego pytania.
Nie ufasz mi? – dziewczyna spytała trzęsącym się głosem, a jej oczy zaczęły błyszczeć od zbierających się w nich łez. – Co ja mogę poradzić na to, że przyszłam na świat tym kim przyszłam?! Ja ojca sobie nie wybrałam! Zresztą mej matki też nikt nie pytał o zdanie! – rzuciła w stronę diabelstwa. Czuła jak jej ręce zaczynają się trząść, dlatego odłożyła szkatułkę na ziemię nie chcąc jej upuścić i siadając obok niej schowała twarz w dłoniach.
Pelaios przekrzywił głowę lekko na bok zastanawiając się czy to co się właśnie dzieje to prawdziwy odruch, czy gra.
Mój ojciec zaś powiedziałby, że to klasyczny przykład obwiniania rodziców za przeszkody w życiu. – odpowiedział kwaśno. – Nie ufam. Jak mogę? Z jednej strony kryjesz się, by nie zostać oskarżoną o złe zamiary, z drugiej zaś odsłaniasz swoją “prawdziwą” naturę przed ledwo co poznanymi nieznajomymi. Jestem na to zbyt trzeźwy.
Ale dziwisz się, że z początku chciałam to ukrywać? – spytała spoglądając diabelstwu w oczy – Jak byś zareagował, gdyby wtedy zamiast jasnej pół-elfki z mgły wyłoniłaby się pół-drowka? – kontynuowała – Dałbyś mi wyjaśnić cokolwiek? Czy od razu rzuciłbyś się na mnie z bronią?
Pewnie nie zdążyłbym sięgnąć po broń – odparł. – Ludzie nie mają zbyt dobrej historii z waszą rasą. Racja… mogą reagować trochę impulsywnie. Też mógłbym zapytać, czy możesz im się dziwić, ale znam odpowiedź.
Sięgnął do sakiewki i wyciągnął z niej pojedynczą monetę.
Więc twierdzisz, że nie zamierzasz nas zabić, ani pokrzyżować nam planów?
Oczywiście, że nie. Co mogę zrobić, żebyś mi uwierzył? – spytała przez łzy. – Po za tym… to nie jest moja rasa. Nienawidzę ich… sama jestem efektem krzywdy, jaką jeden z nich wyrządził mojej matce. One nie mają nawet prawa zwać się elfami… to… to potwory… – dodała nawiązując do słów Pelaiosa “wasza rasa”.
Diabelstwo pokiwało głową patrząc na złotą monetę w palcach. Powinien czuć względem Cely nić zrozumienia.
Taaaak. Cokolwiek byś nie uważała, niestety dzielisz z nimi pewne cechy… fizyczne. – pstryknął monetą w stronę kobiety.
Pół-elfka złapała monetę, nie chcąc by trafiła ją w twarz.
Ja sobie tych cech nie wybrałam… – odezwała się cicho, powoli tracąc już siły na tłumaczenie się. – Co mogę zrobić, żebyś mi zaufał? Naprawdę nie mam wobec was, żadnych złych zamiarów.
Diabelstwo wzruszyło ramionami.
W zasadzie to nic… ja i tak nikomu nie ufam. Ale z nimi… – wskazał kciukiem na wyjście z wieży. – Proponowałbym też zagrać w otwarte karty. Będzie ciężko, ale skoro nie krzywią się tak bardzo na rogi, to może i przejrzą przez czerwone oczy.
Pół-elfka westchnęła.
Chyba masz rację, nie mogę ich oszukiwać, jeśli mają mi zaufać – powiedziała i schowała spinkę do swych szat. – W takim razie chyba, nie będzie mi ona na razie potrzebna
Pelaios skinął głową i rozluźnił się. Podszedł do zaklinaczki i wyciągnął ku niej dłoń zachęcając by wstała.
Dziękuję – powiedział cicho.
Zaklinaczka chwyciła dłoń Pelaiosa.
Za co? – spytała równie cichym głosem zaskoczona zmianą podejścia diabelstwa.
Za to że zaryzykowałaś – pomógł Cely wstać – Nie zgub monety… i chodźmy do reszty. Delran pójdzie przodem żeby zatrzymać ewentualne impulsowe reakcje, prawda Delran?
Dziewczyna spojrzała na podarowaną przez diabelstwo monetę, zastanawiając się dlaczego jej ją dał. Postanowiła jednak zostawić, tę rozmowę na kiedy indziej.
Na słowa Pelaiosa, Derlan tylko wzruszył ramionami.
Niczego nie będę zatrzymywał, to jej wybór, żeby im się ujawnić i musi sobie z tym poradzić… – powiedział Delran i podrapał się po zaroście. Cofnął się do Cely.
Jesteś pewna? Nasz rogaty kolega może cię podpuszczać… – szepnął jej do ucha.
Zaklinaczka miała mętlik w głowie. Z jednej strony poczuła się trochę lżej, mówiąc tej dwójce o tym kim jest, z drugiej zaś bała się, że reakcja reszty jeszcze będzie gorsza niż początkowa reakcja diabelstwa.
Ja… nie jestem pewna, ale wiem tylko, że im dłużej będę to ukrywać i im bardziej będą ufać mojej fałszywej postaci, tym gorzej przyjmą prawdę i trudniej będzie im zaufać prawdziwej mnie… A co jeśli spinka spadnie podczas jakiejś walki? Wolę powiedzieć im to w miarę spokojnych warunkach, gdzie póki co nic nas nie atakuje. – odparła łotrzykowi, choć sama nie do końca była pewna swoich słów.
Delran uśmiechnął się delikatnie i podniósł ręce w geście poddania.
Jak chcesz, tylko, żeby później nie było, że nie ostrzegałem. Chodźmy więc… – powiedział do Cely i zaczął wychodzić z wieży.


 
Jaracz jest offline