Akolitka wsłuchiwała się w szepty Gustawa z pewnym zainteresowaniem. Lubiła sekrtety. Do czasu gdy Baron przedstawił swój plan. Wtedy spojrzała na niego z odrazą przemieszaną z zaskoczeniem i popukała się w rapier, bo pukanie w głowę było by zbyt wymowne.
- Akolici Myrmidii nie zabijają wrogów wbijając im nóż w plecy, albo w dupę. To niehonorowe. Estalijczycy nie zabijają partnerów w interesach. To równie niehonorowe, albo nawet bardziej - w końcu estalijką była znacznie dłużej niż akolitką. Zaraz też odeszła i unikała Gustawa jak tylko mogła.
Gdy usłyszała historię Berta i Galeba podeszła jednak jeszcze raz.
- Żołnierze nie zabijają też ludzi, z którymi wspólnie walczyli o życie.
Po tym incydencie niby przypadkiem zaczęła się krzątać w okolicy Granicznych prosząc ich o rozmaitą drobną pomoc, albo rzucając trywialne stwierdzenia o pogodzie, albo okolicy. Przedstawiła im też rozbawionego kruka oraz dopytywała się kiedy dotrą na miejsce.
Nie ufała tym ludziom, starała się więc wsłuchać w to co mówią i ocenić, czy są zdenerwowani lub napięci, czy raczej zajmują się realizacją kolejnego ryzykownego przedsięwzięcia, dzięki któremu zarobią na chleb, gorzałkę i dziwki. Równie bardzo uważała, aby żaden z nich nie przystawił jej sztyletu do szyi biorąc ją jako zakładnika.