Robin zastygła z kolejną strzałą na cięciwie. Gdyby ucieczka goblinów okazała się podstępem zamierzała być gotowa. Ale zielonoskórzy nie wrócili. Przynajmniej nie teraz.
Nie wróciła od razu do karawany, została z przodu by osłaniać grupę, gdyby jakiś cwańszy goblin zasadził się w nomen omen, zasadzce. Gdy już wszyscy się zebrali, pozbierała strzały i łuki i rozdała każdemu kto chciał po krótkim goblińskim łuku z "kompletem" dziewięciu strzał.
Potem pozwoliła Borysowi na opatrzenie swojej nogi. Rana, choć lekka, wymagała zaopatrzenia, a dzięki jego pomocy już po chwili nie przeszkadzała bardziej niż draśnięcie.
- Dzięki Gottfried. Będę pamiętać o Twojej akcji - nie bardzo umiała rozmawiać z ludźmi, ale przynajmniej mogła dać znać, że doceniła jego szarżę, która ocaliła życie, a przynajmniej zdrowie jej i pozostałych strzelców.