Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2019, 17:36   #15
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Chłodny wiatr owiał jej nagie ramię. W pierwszym odruchu zaciągnęła na siebie mocniej kołdrę, ale wtedy poczuła, że jest sama. Nie było Maksima. Sennie przesunęła dłonią po kanapie szukając go po omacku.
„Balkon” powiedziała Zmora w jej głowie. Zastanawiające było, czy skoro ona czuwała w czasie jej snu, to czy w razie niebezpieczeństwa ją obudzi?

‘Obudzisz?” dopytała w myślach dla pewności.
„Przecież chcesz się mnie pozbyć”
„Nie chcę. Ale nie widzę innej opcji, żeby Cię ochronić i nie skazywać na śmierć. Chyba, żeby Ciebie też oczyścić. Co by się stało gdyby Cię oczyścić?”
Dziewczyna nie usłyszała już żadnej odpowiedzi.

Faktycznie Bondar stał na balkonie. Nagi. Oświetlany nieco ukrytym za chmurami księżycem. Był niczym strażnik wypatrujący niebezpieczeństwa, a w mroku jego „ulepszenia” nie były widoczne wśród tatuażów. Wrona oparta na łokciu przyglądała się mu w ciszy z podziwem. Był piękny. Był niezwykły. Pomyślała bez cienia zawiści, że o niej tak raczej nikt nie myślał. Czy było to ważne? Czy było to ważne dla niej? A może to podszepty tej sławetnej pychy?

- Dobrze, że wstałaś. - Maksim wyrwał Sonię z zamyślenia - Dochodzi czwarta nad ranem. Z jakiegoś powodu wokół bloku zbiera się nieco więcej zmór niż powinno w takiej okolicy. Jeszcze nie wiem co jest tego powodem. Może to echo tego wybuchu sprzed kilku tygodni. A może ludzie w Poznaniu mają w sobie więcej negatywnych emocji niż w innych częściach kraju? W każdym razie mam Białego Kruka. Widzisz tam?
Żeńka wtuliła się w Dragana otulona kocem. Objęła go w pasie ramionami.
Wskazał palcem parking pod blokiem. Był zapchany. Samochody ściskały się ze sobą, a przestrzeń wokół parkingu była zajęta stojącymi „na dziko” autami. Tak to jest, gdy blok z wielkiej płyty powstawał z założeniem, że jedna na cztery rodziny będzie mieć samochód. Teraz, trzydzieści lat później standardem stało się półtorej auta na mieszkanie. Córka Ognistej Wrony nie widziała o co chodzi Złotemu.

- Tam, stoi Opel Insignia. Wewnątrz zginął człowiek. I odpaliła się poduszka powietrzna przy wypadku. Teraz wyklepany i nic po nim nie widać. Nie wiem dlaczego, ale w internecie określają taki fenomen stwierdzeniem „Niemiec płakał jak sprzedawał.” W każdym razie takie zdarzenie sprowadza dość specyficzny rodzaj Zmor. Ja nazywam je rozdymki. Tak sobie myślę, że twoja towarzyszka mogłaby docenić rzadko spotykany smak.

“Pasuje Ci?” Wrona puknęła Zmorę, która zdecydowanie była zbyt mało gadatliwa jak na swoje możliwości.
Odpowiedział jej pomruk. Widocznie rozmowa z Czarnym i nieuchronność oczyszczenia widocznie wpłynęła na zmorę.

- Skąd wiesz jak smakują zmory-rozdymki? - spytała też swojego mężczyznę z cichym śmiechem - Dobrze, spróbujmy z tym. A o do zmor, chyba masz rację. Pamiętam, że Zaar coś wspominał, że po ataku Marka coś się zmieniło. Zmieniło nastawienie do wilkołaków. Możliwe, że wyczuwają mnie? A może to Bktho ma coś z tym wspólnego. Nie wiem jak będzie tutaj z wejściem w Umbrę.

Żenia odłożyła koc na fotel i wróciła na balkon.

- Gotowy? - uśmiechnęła się z głową zadartą ku twarzy Maksima.
Kiwnął głową. Ujął jej rękę i ruszyli do łazienki.
- Nie mam pojęcia jak smakują. Są rzadkie. Pomyślałem, że doceni gest.
Coś szarpnęło żołądkiem Córki Ognistej Wrony. Świat zmętniał. Nagle wszystkie kolory zaczęły wyglądać jak na zdjęciu sprzed czterdziestu lat. Przeskoczyli do umbry. Bardzo szybko.
Mieszkanie wyglądało okropnie. I pachniało pleśnią. Jednak nie siedzieli w nim zbyt długo. Żenia zdążyła pomyśleć, że powinni zmienić miejscówkę. Maksim pociągnął ją za rękę na korytarz. A ona z podziwem patrzyła na jego nagie ciało. Z otwartych ran wystawały czarne elementy z połyskującego tworzywa. A między ranami, których w Umbrze było dużo więcej biegały małe robo-pająki. Co jakiś czas przebiegały po jego skórze wyładowania elektryczne.

„Pająki wzorca i żywiołak elektryczności. Tak jak mówiłam… Są z nim.”

„Mhm. Zastanawia mnie…”
Żenia miała dziwne wrażenie. Z jednej strony czuła wszystko co czuła do Maksima. Poczucie bezpieczeństwa, wdzięczność, miłość, pożądanie, chęć opieki i dużo więcej. Z drugiej coś nie dawało jej spokoju. Gdzieś głęboko kryła się też jakaś nieufność? A może niepewność. A może słowa sączone przez Czarnego? Albo zbyt szybkie zmiany w ciągu krótkiego czasu? Powinna więcej czasu spędzić z Maksem? Dowiedzieć się więcej. Trzymać go bliżej?

Nie skorzystali z umbralnej windy. Zamiast tego pokonali osiem pięter schodami.wyszli na parking. Było tam kilka cieni. Maksim wskazał palcem przed siebie.
- Tam. I radzę, przyjmij formę bojową, bo mało kto daje się zjeść po dobroci.

„Gotowa?”
Żeńka posłuchała bo rada zła nie była.
Zmieniła się i rozejrzała po okolicy.
Wciągnęła mocno powietrze i zapach. Zaczęła się zakradać od zawietrznej w kierunku „na Opla”.
Jednak żadnego Opla nie było. Zamiast tego dziewczynie ukazał dziwny stwór.



Z kolei Zmora zaczęła się wylewać z ciała wilkołaczki. Pomiędzy czarnym futrem pojawiały się czarne kolce. Szpony pokryły się czarnym nalotem, po czym wydłużyły się.

„Daj mi kontrolę, załatwię to szybko!”

Widok zmory- nadymki przypomniał Żenii o cmentarnych krabach przywołanych przez Haighta. Przypomniała się na nowo kwestia minotaura i zwiększania liczebności Spiral. Jej umysł, podobnie jak umysł Czarnego, błyskawicznie dokonał kilkunastu transakcji wyszukując te mutacje i perturbacje scenariusza, które zapewnić by mogły najwyższy procent powodzenia.

„Bktho… mam pewien pomysł jak ogarnąć ten burdel. Wiem, że masz focha ale załatw to szybko. Musimy pogadać.”
Pchnęła wiadomość do Zmory z jakąś dziwną nadzieją. Rzuciła spojrzeniem za Draganem i popuściła kontrolę.

Świat zalał się czerwienią. Dragan zniknął z pola widzenia gdy wilkołaczka odwróciła głowę. A jak się okazało odwróciła w doskonałym momencie. Rozmyślania i tęskne spojrzenia mogły ją kosztować więcej niż sądziła. Rozdymka ją zauważyła i zwinęła się w kulę. Kulę, która momentalnie zwiększyła swoją objętość czterokrotnie i toczyła się w jej stronę z zawrotną prędkością. Zmora odskoczyła w ostatniej sekundzie.

Uczucie było podobne do spotkania z Czarnym. Tylko wtedy Żenia inicjowała komendy. Tym razem była biernym obserwatorem. Rejestrowała wszystko, jakby miała na głowie jeden z tych hełmów do wirtualnej rzeczywistości. Jej ciało było dzikie, szybkie i silne. Rozdymka zostawiała za sobą ślad zmiażdżonych przeszkód i popękanego asfaltu. Przy swoich rozmiarach i prędkości cechowała ją spora bezwładność. Zmora unikała ataków z gracją, a atakowała z szałem. Jednak pancerz stwora zdawał się nie do ruszenia. Żenia zaczynała się domyślać jakie zmory mogły opętać Golema. Zastanawiała się, czy Bktho ją słyszy w tym momencie, jednak próby kontaktu nie dawały efektu.

Po kilku kolejnych szturmach Rozdymka okazała się kompletnie nie czuła na szpony wilkołaczki. Zmora zatrzymała się na moment. Dłonie z wielkimi szponami zaczęły się zmieniać. Żenia złapała się na refleksji, że wyglądało to tak, jakby zapuściła od łokci dwa wielkie otwieracze do puszek. I wtedy dziewczynę naszła refleksja, że w zasadzie ze Zmorą nic nie jest w stanie jej zagrozić.

Po niespełna minucie Żenia obserwowała oczami Zmory jak płyty pancerza z łatwością są zrywane z potwora. Kły wbijały się w rozdmuchane gąbczaste cielsko, a ona czuła euforię towarzyszącą przepływowi Gnozy. Odpłynęła w euforii.

***


Leżała gdzieś czując ciepło. Młoda dziewczyna stała nad nią.

- Dziękuję - znała ten głos, choć dziwne było to, że nie dochodził z wnętrza jej głowy.
- Chciałaś pogadać. Mamy chwilę.

- Dwie kwestie - Żenia uniosła się na łokciu i odwróciła na bok - Staramy się o dziecko. To wiesz. Byłaś wcześniej w ciąży z kimkolwiek? Jak byś pokonała nadymkę bez mojej zmiany formy? Z brzuchem się nie zmienię i nie będzie łatwo. Jak ochronisz dziecko walcząc z innymi zmorami?

Żenia mówiła lekkim tonem ale od odpowiedzi Nahajki zależało wiele. Bardzo wiele.

- Zwariowałaś? - zapytała dziewczyna stojąca nad wilkołaczką. - To nie ma szansy się udać, chyba, że będziesz siedzieć na tyłku do porodu. Albo…

Dziewczynka zawahała się na chwilę. Podrapała po głowie.
- Gdybym zjadła Incarnę to mogłabym funkcjonować normalnie za zasłoną. Wtedy to ma szansę powodzenia.

Żenia roześmiała się mrocznie.
- Aha. Czyli o to ci chodzi, tak? Chcesz władzy jak za czasów Zhyzhak i czy to będę ja czy ktokolwiek inny nie ma znaczenia. - Wilkołaczka pokręciła głową - Ty zostaniesz incarną, będziesz funkcjonować niezależnie, a ja zostanę z kolejnym puzzlem do ogaru układanki. Jesteś jak Smok. - teraz to Wrona się fochnęła.

- W przeciwieństwie do ciebie ja nie szukam sposobu na pozbycie się ciebie - Zmora dla podkreślenia swojego nastroju wywaliła język.

- Ja też nie szukam. Ale chcę mieć dziecko. I chcę dokończyć parę kwestii.
- A to pieprzenie z Czarnym? - przerwała nastolatka zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Z Czarnym się nie pieprzę - Żenia pokazała równie uroczo język. - Nie powiedziałas co by się stało gdyby Ciebie też oczyścić. Nie wiesz?
- Nic by się nie stało. Ja jestem czysta. Nie masz z czego mnie oczyścić.
Zmora przysiadła na kamieniu, który pojawił się tam nie wiadomo skąd.
- Chciałam zaproponować rozwiązanie. Po pożarciu Incarny powinnam mieć dość mocy, żeby móc się materializować po tamtej stronie. Co wcale nie znaczy, że mogłabym od ciebie odejść. Ale widzę, że twoją tendencją jest wyciąganie wniosków jakie ci pasują. JA nie chcę się dać oczyścić, bo to co ty nazywasz oczyszczeniem byłoby zabiciem mnie.
Nastolatka westchnęła.
- Raz już skończyłaś bez wspomnień. Co skłoniłoby cię do tego, żebyś oddała dobrowolnie wspomnienia z ostatnich sześciu tygodni, co? Z walki z Haightem. Burzliwych romansów z Zaarem i Złotym? Przyjaźni z Burym? Co? - nastolatka rzucała wyzywająco.

- Po pierwsze to zdaje się oddałam kilkadziesiąt lat wspomnień włączając w to burzliwe romanse i sporo walk. Po drugie najlepszym rozwiązaniem będzie zatem oddanie Cię smokowi. Może znajdzie Ci lepszą parę niż ja. Bo widzisz ja nie chcę dać się skorumpować Żmijowi. Ani być całkowicie biała jak lilijka. Ale nasza znajomość nie zakłada posiadania dzieci. Ani posiadania incarny w kształcie bicza i wielkiego oka na cyckach.

- Powiedziałaś, że nie mogłabyś się przemienić będąc w ciąży. Wskoczyć do umbry też pewnie nie będziesz mogła. A co jeżeli wpadniesz w szał? Albo zostaniesz zaatakowana przez… - zaczęła chwilę myśleć - w zasadzie możesz zostać zaatakowana przez każdego przy twoim trybie życia.

- Ejj no pfff weź. Nie każdy na świecie czyha na to by zdobyć 5 min ze mną. Nie jestem celebrytką i nie będę włazić mafii albo innej inkwizycji w oczy w ciąży.

- Spójrz na tę słodką twarzyczkę - zmora wskazywała na siebie palcem swojej dłoni - czy widzisz tu jakiegoś Harada, który łyka te twoje ściemy jak gęś? No chyba nie. Mogę się założyć, że zanim jeszcze obsikasz pisak, żeby zobaczyć radosne dwie kreski to już będziesz po co najmniej dwóch walkach o życie.

Żenia wydęła usta i machnęła ręką lekceważąco:
- Harad nic nie łyka. Harad się chowa. Albo chce mi odgryźć głowę. Patrzę i słodka twarzyczka nakłada mi się dość wyraźnie z wielkim garbem i pięścią jak ciężarówka. - Wrona prychnęła - Więc zakładam, że gadam właśnie z jakąś Godzillą czy cuś. A nie dziewuszką w białej kiecce. I co? Sama stwierdziłaś, że mnie nie będziesz budzić. Nagle mam wierzyć w dobre intencje incarny wanna be?

- Cóż. Wiesz wszystko najlepiej. Chcesz się pozbyć swojej godzilli, to się pozbywaj. Ja nie dam się zastraszyć. A już na pewno nie będę znosiła gryzienia w wyciągniętą rękę.

Wstała nagle i odwróciła się. Jej biała sukienka uniosła się i zafalowała zwiewnie. Żenia przez moment patrzyła w migające fałdy tkaniny, aż nagle zorientowała się, że to chmury. Wpatrywała się w niebo. Leżała na balkonie mieszkania Czarnego, na jakimś leżaku. Okryta grubym kocem. Na poręczy siedział Złoty. Jak zwykle nagi. W dłoni trzymał kubek, z którego popijał powoli. Podobny kubek stał na parapecie.
 
corax jest offline