Diana zawróciła wbrew sobie. Również wbrew sobie oddalała się od źródła światła, a zbliżała do tunelu, gdzie ciemności zamknęły się na nich tam, gdzie tylko pozwalał na to niedostatek światła. Kleiły się do auta jakby nie chciały się poddać światłu.
Wyjechali z tunelu i niemal natychmiast otoczyły ich wysokie ściany ciemnych drzew. Oboje od czasu do czasu dostrzegali ruch w pobliskich krzakach lub w oddali. Ciemność falowała zniekształcając świat.
- Proszę państwa, nie mogę uwierzyć własnym oczom, ale właśnie patrzę na pożar w okolicach stacji na 120. Jak żyję, a żyję już całkiem długo, nie widziałem takiego widoku. Ze stacji wygląda jak świetlista plamka. O Boże! To chyba eksplozja. Czas na przerwę muzyczną, w której to powiadomię straż pożarną o zaistniałym incydencie.
Łuna z tyłu uległa znaczącemu wzmocnieniu, od którego noc wydawała się jęknąć, zaś wersję spikera radiowego potwierdzał głośny huk, jaki usłyszeli jeszcze przed obwieszczeniem. Z radia popłynęła zapowiedziana muzyka.
- To był, oczywiście, nasz ukochany zespół, Płonące Bydlaki. Mam nadzieję, że dobrze się trzymacie, zwariowane bliźniaki. Tymczasem mam dla państwa dobrą wiadomość. Dzielni strażacy za chwilę będą na miejscu i opanują ten cały bałagan. Razem z nimi jedzie policja i karetka. Nie mamy informacji o rannych, ale zawsze lepiej jest mieć pomoc medyczną pod ręką, nieprawdaż?
Skręcili w kierunku domków do wynajęcia. Na stojącym przy drodze pniu pod wpływem oświetlenia ukazała się znajoma Dianie jaskrawożółta strzałka uparcie wskazująca drogę między modrzewie.