02-04-2019, 23:54
|
#423 |
| Lew Axim zaprzestał swoich wysiłków. Odwrócił się w stronę drużyny, mierząc po kolei wszystkich swoich kocim wzrokiem. Wyglądał na nieco zagubionego. Widać Jarnar w formie kota nie potrafił – przynajmniej jeszcze – pozostawać bezczynny. Ciągle musiał być na jakimś tropie.
Kiedy Vylona wypowiedziała jego imię, znieruchomiał, jeszcze bardziej skonsternowany. W odpowiedzi wydał z siebie cichy pomruk a wzrok jakby zaszedł mu mgłą. Kobieta miała rację. Wykonał swoje zadanie, zagryzając przeciwnika. Wydawać by się mogło, że cała charyzma bestii powoli z niego ustępowała, kiedy zaczął to sobie uświadamiać. Przez moment jego źrenice zaokrągliły się, ukazując dobrze znane Esmondowi ludzkie spojrzenie podstarzałego wojaka. Lew zerknął bezradnie na czarodzieja, jakby szukał u niego wskazówki. Przez chwilę Esmondowi mogło się wydawać, że czar pryśnie i towarzysz, z którym mag dzielił losy od początku swojej przygody w stolicy na powrót stanie się człowiekiem.
Wtedy jednak Vylona wspomniała o Sybill.
Źrenice bestii ponownie się zwęziły, przybierając w pełni kocią formę. Lew uniósł łeb, jakby czegoś nasłuchiwał. Ciężko było stwierdzić, czy coś usłyszał, chociaż odsłonił kły i zawarczał lekko. Nie minęło kilka następnych sekund, kiedy zerwał się z miejsca i popędził w drogę powrotną.
Cielsko kota spinało się, przemierzając głuche korytarze kamiennej twierdzy w dużych susach. Lwia grzywa falowała w pędzie a ogromne łapy uderzały o zimną posadzkę. Cokolwiek wiodło go w stronę Sybill zdawało się niewrażliwe na wszelkie przeszkody i opóźnienia.
__________________ "Pulvis et umbra sumus" |
| |