Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2019, 19:32   #39
BloodyMarry
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
iedy Delran, Pelaios i Celaena wracali do reszty, zaklinaczka trzymała się z tyłu chowając się za plecami dwóch towarzyszy. Gdy ujrzała pozostałych, jej serce zaczęło walić tak, jak gdyby miało za chwilę wyskoczyć jej gardłem. Wzięła głęboki oddech i nie wychylając się jeszcze zza mężczyzn, zwróciła się do towarzyszy.
Widzę, że barykada znów stoi. – powiedziała z uznaniem, starając się brzmieć jak najspokojniej.
Zapanowała dziwna cisza. Mukale nie do końca rozumiał dlaczego, ale domyślał się - kobieta wyglądała jakoś inaczej, miała ciemniejszą skórę. Popatrzył na innych, nie wiedząc, jak się zachować. Może to przez nadmiar dziwów jednego dnia, ale nie zrobiło to na nim większego wrażenia. Widywał już istoty, które tak potrafiły, w Mutampa nazywali je kameleonami. Więc cóż, kobieta-kameleon. Dziwniejsze rzeczy już dziś widział. Postanowił zatem nie odzywać się i obserwować reakcje innych.
Elf również spojrzał w stronę dziewczyny i stanął jak wryty.
Co to ma znaczyć? – spytał zdziwiony.
Pół-elfka widząc, że mimo szoku jaki wywołał jej wygląd, elf zdawał się być dość spokojny powoli wyszła zza Pelaiosa i Delrana pojawiając się w kręgu światła.
No, cóż… – zaczęła i nie dokończyła. Przez wnętrze świątyni przetoczył krzyk przerażenia i w tej samej chwili Celaena eksplodowała złotym światłem. Pocisk świętej energii uderzył w nią niby znikąd i posłał na ziemię. Na chwilę wręcz oślepła, a pozostali powiedli wzrokiem za złotawą smugą niknącą w powietrzu. Na jej drugim końcu zobaczyli trzęsącą się Silę wystawiającą przed siebie drżący symbol Lathandera. Oczy miała pełne przerażenia.
Sila! – rozległ się drugi krzyk i Astine momentalnie dopadła do akolitki łapiąc ją i przytrzymując, by ta nie zrobiła znowu czegoś głupiego. Popatrzyła na leżącą półdrowkę i oczy jej zrobiły się większe.
C-co…? Kto…? – szukała odpowiedzi na twarzach reszty. – Co się dzieje?
Hanah rozszerzyła oczy momentalnie Cely zalało zupełnie inne światło. Magia uleczyła ją, a sama kapłanka podeszła do akolitki stając pomiędzy nią, a półdrowką. Gestem poprosiła Astine aby puściła Sile.
Już w porządku, odłóż proszę symbol. – powiedziała cicho i spokojnie.
Astine odczekała, aż kobieta podejdzie i przekazała jej akolitkę.
Spokojnie – rzekła do młódki, po czym sama zerkała niepewnie raz na Cely, raz na nią.
Celaena syknęła z bólu, który poczuła gdy próbowała podnieść się z ziemi.
To… To ja, Cely… – wydusiła chwiejąc się na nogach. –Uznałam, że jeśli… jeśli macie mi zaufać, to nie mogę ukrywać kim… kim naprawdę jestem… – powiodła spojrzeniem po wszystkich obecnych, choć jej wzrok po oślepiającym ataku Sile jeszcze nie do końca był ostry.
Hanah odwróciła się od akolitki nie odstępując od niej.
Bardzo miło z twojej strony Cely… ale kilka słów uprzedzenia nie byłoby złym pomysłem. – kapłanka uśmiechnęła się smutno. Nie wyglądało aby była zła. Albo jej zmartwieniem była sama Sile.
Chciałam wyjaśnić, ale coś mi przeszkodziło… – spojrzała w stronę akolitki. – Gdybym chciała komuś zrobić krzywdę, to równie dobrze mogłam ją zrobić im. – wskazała na Pelaiosa i Delrana. – A jednak nic im nie jest… Przyszłam tu spokojna i bez żadnej agresji chciałam zacząć rozmowę, dlaczego więc atakujesz mnie nawet nie dając mi się wypowiedzieć? – spytała z słyszalnym wyrzutem w głosie.
Czy jak powiem, że nas zaskoczyłaś, a niektórych przestraszyłaś zrozumiesz?Hanah zdawała sobie sprawę, że pytanie nie było do niej a do akolitki, jednak wolała nie dawać teraz roztrzęsionej dziewczynie szans do dalszej paniki.
Jeśli się nie mylę im tak ot po prostu nie ujawniłaś swojego prawdziwego pochodzenia, prawda?
Może dowiedzieli się w trochę inny sposób niż wy, jednak czy to, że wyglądam jak wyglądam jest powodem do atakowania mnie? Rozumiem, że należy atakować, każdego kto w jakiś sposób cię zaskoczy? – odparła – Ale… nie ważne. – machnęła ręką – Nie mam zamiaru się z wami kłócić, czy walczyć. Tak jak mówiłam wam, że chce wam pomóc kiedy widzieliście mnie jako jasnoskórą pół-elfkę, tak podtrzymuje te słowa w mojej prawdziwej postaci. Chciałam być z wami szczera i żebyście mi zaufali… no cóż jak widać prawda potrafi zaboleć… nawet fizycznie. – kontynuowała jednocześnie łapiąc się za ramię, w którym wciąż pulsował ból po uderzeniu świetlistego pocisku.
Nie masz zamiaru walczyć? – odezwał się wreszcie Neff.
Przez lata mówiono mi, że mroczne elfy są podstępne – powoli zaczął zbliżać się w stronę półelfki – Że są nikczemne i zepsute do szpiku kości. Że ich serca są mroczniejsze niż otchłanie, w których żyją. Że zabijanie drowów sprawi, że świat stanie się lepszym miejscem.
Stanął przed nią nie zważając na Pelaios’a i Delrana. W końcu wziął głęboki oddech i… delikatnie ją przytulił, uważając by nie nacisnąć na zranione miejsce.
Musiałaś potwornie bać się tego jak zareagujemy, prawda? – puścił ją i położył dłoń na czubku rudych włosów – Z tym kolorem włosów o wiele bardziej ci do twarzy Iskierko.
Cely była przerażona gdy elf ruszył w jej stronę, mówiąc te wszystkie rzeczy o rasie z której częściowo się wywodzi. Chciała już tłumaczyć, że nie jest mrocznym elfem i, że dzieli z nimi tylko część cech, gdy nagle jej przerażenie ustąpiło potwornemu zdziwieniu kiedy elf zareagował, tak jak zareagował.
Tak… kosztowało mnie to wiele nerwów… – odpowiedziała na jego pytanie, wciąż będąc w wielkim szoku.
Przyznaję, że początkowo nie do końca ci ufałem, ale jedna istotna rzecz sprawiła że zmieniłem zdanie – powiedział raz jeszcze do zaklinaczki, po czym spojrzał w stronę wilczycy uśmiechając się pod nosem – Luna… ani razu na ciebie nie warknęła. To musiało znaczyć, że wyczuła iż masz dobre zamiary.
Zaklinaczka uśmiechnęła się w stronę wilczycy.
Dzięki mała, chyba musiałabym ci podziękować czymś smacznym – zwróciła się do zwierzęcia, po czym westchnęła. –...gdybym tylko nie straciła wszystkich moich rzeczy… no, ale może będzie jeszcze okazja. – dodała wpatrując się w mądre oczy zwierzęcia, po czym przeniosła wzrok z powrotem na elfa.
Dziękuję – powiedziała cicho.
Delran może i chciał coś powiedzieć, wtrącić jakąś złośliwą uwagę, ale stwierdził w końcu, że jest w takiej, a nie innej grupie i takie ckliwe momenty pewnie będą na porządku dziennym, wywrócił więc tylko oczami, patrząc na Neffa i Cely.
Pelaios odruchowo chciał wejść w polemikę z Neffem, twierdząc że byle kawałek kiełbasy potrafi przekonać do siebie zwierzę, ale uświadomił sobie, że sam by ryzykował tej sztuczki z Luną. Już na początku całej konwersacji odsunął się od grupy i było to mądre posunięcie biorąc pod uwagę impulsywną reakcję akolitki. Teraz stał trochę zażenowany całą sytuacją. To całe przytulanie i budowanie zaufania było… nienaturalne. Spojrzał na Silę - w jego mniemaniu obecnie jedyną rozsądną tu osobę.
Niecodzienne sytuacje budują niecodzienne sojusze - powiedział przenosząc uwagę na Hanah. – Nie róbmy z tego wiecu zaufania, bo wszyscy jesteśmy w jednakowych tarapatach. Ktoś zna się na alchemii? - postanowił zmienić temat.
Delran spojrzał na Neffa.
Może ty, Długouchy się na tym znasz co? – uśmiechnął się szyderczo w stronę elfa. – Widzisz, ja też umiem wymyślać ładne pseudonimy.
Gdy jedna z kobiet nagle zaatakowała drugą, Mukale błyskawicznie położył ręke na Świętej Włóczni, ale na szczęście inni zdążyli spacyfikować napastniczkę, zanim zdążył przebić ją na pół. Słuchając tych rozmów, z których niewiele rozumiał, patrząc na nagle okazywaną czułość, był skołowany. Gdy szaman odstąpił od Kobiety-Kameleon, wojownik usilnie wpatrywał się raz w niego, raz w Wielkiego Bawoła. Ale czekał cierpliwie, obserwował, jak zachowa się wiec.
Neff spojrzał w kierunku Zakonnicy, przytrzymywanej przez Astine. Martwił się, że będzie zmuszony użyć na akolitce swych mocy, a jego zapasy mentalnej energii szybko topniały.
Zależy po co konkretnie potrzebna jest wam wiedza alchemiczna. Proponuję jednak by najpierw uspokoić naszą roztrzęsioną przyjaciółkę – zwrócił się do pozostałych oraz telepatycznie do Golasa, widząc że ten zerkał na niego wcześniej.
W całej sali dało się słyszeć głośne westchnięcie. Delran nie mógł się powstrzymać.
Spokojnie, nasza dobra dusza jej pomoże – wskazał kciukiem na Hannah, po czym podszedł bliżej Neffa. – A my tym czasem, zajmiemy się poważniejszymi rzeczami. Możesz rzucić na coś okiem, może będziesz wiedział, co to jest… Pokażesz mu, co znaleźliśmy w wieży? – zwrócił się do Pelaiosa.
Diabelstwo wciąż patrzyło na Silę i Hanah oceniając sytuację. Ta zaś wyglądała raczej na opanowaną, bowiem kapłance udało się już uspokoić oraz trochę akolitkę. Odprowadziła ją kawałek dalej. Stamtąd nadal zerkała niepewnie w kierunku Cely i przyciskała symbol swego boga do piersi. Z oczu jej można było wyczytać przede wszystkim skołowanie oraz strach. W międzyczasie on trzymał pudełko za plecami.
No dobrze… – powiedział nie do końca przekonany – fiolka, a w zasadzie jej zawartość.
Podał pudełko Neffowi, a po chwili zastanowienia wyciągnął z plecaka pakunek, który znalazł w rozbitym wozie i wyjął z niego kolejną buteleczkę.
Może jeszcze to – dodał podając drugie znalezisko.
Zaciekawiony długouchy przyjrzał się miksturom.
Zapytaj Dzierlatkę czy są magiczne, a jeśli tak to jaki rodzaj magii zawierają. Szepcie, pomóż mi proszę sprawdzić czy w tej świątyni uda nam się znaleźć przyrządy, które pomogłyby skompletować zestaw zielarski.
Delran skrzywił się na twarzy, gdy usłyszał swój pseudonim. Nienawidził tego określenia coraz bardziej.
Jeszcze raz, powiesz do mnie… – nie zdążył jednak dokończyć zdania.
Zmowa! Drowy nigdy nie są same! – doleciało do nich kawałek dalej, z miejsca, gdzie stały Hanah oraz Sile. Ta druga z wyciągniętym przed siebie świętym symbolem.
Cely obróciła się w stronę skąd dobiegły słowa akolitki.
Sile! Proszę uspokój się! Tu nie ma żadnej zmowy, ja nawet nie jestem pełnokrwistą drowką, moja matka była człowiekiem, a ja nawet nigdy nie widziałam żadnego drowa na oczy! – krzyknęła błagalnym głosem.
Delran schował twarz w dłonie i westchnął głośno. Powoli zaczynał mieć dość całego tego zamieszania. Koniec końców wyszło, że miał rację, żeby nie ujawniać się na razie przed wszystkimi, ale kobiety zawsze wiedzą lepiej…
Dobra, niech ci będzie – zwrócił się do Neffa. – Opuszczam na chwilę to szaleństwo i idę poszukać tych przyrządów… – powiedział i nie czekając dłużej, zaczął szukać czegokolwiek, co pomogłoby skompletować zestaw zielarski. Niekoniecznie chciał coś znaleźć, po prostu musiał odejść na chwilę od wszystkich.

 
BloodyMarry jest offline