Franko rozejrzał się po pomieszczeniu z nieskrywanym zainteresowaniem. Tego typu miejsca widział tylko w filmach. Nigdy nie przypuszczał, że normalne labolatoria też tak wyglądają.
Gdy Max rozgościł się w swoim laboratorium Franko jako pierwszy podszedł do pobrania próbek. Podwinął rękaw i ofiarnie postanowił oddać krew do badań. Max poddał się po kilku minutach daremnego poszukiwania żył. Czarę goryczy u Naukowca przelała próba wkłucia się na ślepo. Złamał 3 igły, czwarta wbita nic nie potrafiła zassać do środka.
Max opadł na fotel patrząc na Franka jakby ten był co najmniej winny głodu i wojen na świecie. Franko westchnął ciężko wśród porozrzucanych akcesoriów znalazł skalpel i szybkim ruchem naciął wnętrze lewej dłoni. Zebrani w przeciwieństwie do samookaleczającego się włocha mimowolnie się skrzywili. Franko kilkukrotnie zacisnął i rozprostował dłoń próbując wycisnąć odrobinę posoki po czym wziął do ręki próbuwkę i nabrał ciemno czerwonej galaretowatej substancji, która bardzo niechętnie spływała po ściankach próbówki.
- Tyle ci wystarczy? - zapytał?
Max potaknął przypatrując się z niedowierzaniem powoli zsuwającej się po szkle mazi. |