Oleg jedynie wytrzeszczał oczy. No nie spodziewał się do samego końca, że nie skończy się na próbie oszustwa, albo wycinania śpiących najemników.
Mila to była odmiana. Bał się znów poczuć zapach krwi, bo nie chciał zabijać, a z pewnością by to zrobił.
Teraz jednak stał jedynie za plecami Gustawa i z najbardziej błagalnym spojrzeniem, jakie potrafił wykrzesać, jakby prosił dostojnika o grosz na czerstwą bułkę. Jego dłonie złożone razem pod pod brodą niczym do modlitwy, zaciśnięte na rohatynie przyciśniętej do policzka aż bielały na kłykciach w niepewnym oczekiwaniu. |