Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2019, 20:56   #336
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Borys na koniec zapytał Wolfganga :
- Decyduj bracie co zrobić z ciałem Alberta. Tu go gobliny mogą wywlec. Ekwipunek własność garnizonu. Zdecyduj co z nim dalej - Borys powiedział wszystko spokojnym głosem.
- Ciało pochowam. Jak chcesz możesz mi pomóc. Każdy może - powiedział żołnierz. - Ekwipunek Alberta przechowam ja i trafi on, jak powiedziałeś, do jego rodziny i garnizonu.
Tymczasem tuż obok Rudolf był pogrążony w myślach. Analizował całe starcie i dochodził do niezbyt ciekawych wniosków. Im dłużej myślał, tym bardziej był przekonany, że jedną nogą był już w królestwie Morra. I choć na razie nie wykonał tego kroku, to na chwilę obecną, mogło to się wydarzyć praktycznie w dowolnej chwili. Rozmowa mężczyzn wyrwała go z rozważań.
- Nie mamy zbytnio jak jego ciała ze sobą wieźć - rzucił pomiędzy nich z lekkim opóźnieniem. Jego umysł nadganiał jeszcze wypowiedzi. - Zresztą jak długo i dokąd?
- Musimy pochować go na miejscu - powiedział Baderhoff. - Nie ma szans abym z nim wrócił, bo obiecałem do końca być przy wyprawie - dodał. - Pochowam go odpowiednio. Jak ktoś ma ochotę może mi pomóc.
- Wywloką go gobliny z grobu - Borys powtórzył swoją opinię. Wcale się przy niej nie upierał, po prawdzie pogrzeb Alberta był mu obojętny. Szkoda było go jako człowieka. Ale gdzie go pochowają miało symboliczne znaczenie. - Będzie jak chcesz ale zabrałbym jego ciało choć kilka godzin stąd i znalazł jakieś ustronne miejsce.
- Gadajcie z Sammerem. Żeby zrobić pochówek teraz, to musielibyśmy dłuższy postój zrobić. A jeżeli zabrać, to trzeba by na woły go załadować
- zamyślił się znowu rzemieślnik. Wyglądało na to, że teraz będzie ich trzech mniej do walki. Albert… to w końcu żołnierz. Jakoś tak… łatwiej zrozumieć śmierć żołnierza w walce, czy strażnika, niż bednarza, prawda? Ale nie miał zamiaru się poddawać. Stanął do walki nieprzygotowany i Ranald go za to pokarał. Nie było się co nad sobą użalać. Trzeba było zacząć myśleć i planować. To mu przypomniało o tym, że Frotz ani razu nie wypalił podczas walki.
- Słuchajcie, a co z rusznicą? Umie ktoś z tego strzelać?
Borys spojrzał na Rudolfa jak na kogoś niespełna rozumu. Pytanie o ekwipunek Alberta, jeśli już musiało paść, powinno być bardzo subtelne. Nie było i Bogdanov z zaciekawieniem spojrzał na reakcję Wolfganga.
- Ty chyba, kurwa, ocipiałeś jak pozwolę komuś z was ruszyć sprzęt Alberta - powiedział Wolfgang z głosem zimnym jak lód, jednak po chwili dodał - wybacz. Nie chciałem aby tak to wybrzmiało. Sprzęt Frotza trafi do jego rodziny oraz garnizonu. Nikt z nas nie zabierze choćby pensa z jego sakwy. - Baderhoff nawet nie brał pod uwagę, że ktoś może się z nim nie zgadzać.
- Ja do jego pensów nic nie mam - odparł spokojnie Rudolf, nadal siedząc i opierając się o kamień. Miny obydwu uświadomiły mu, że oni przeżywają obecnie emocjonalnie śmierć towarzysza. Sam Rudolf był dziwnie wyprany z emocji. Może dlatego, że to on mógł tam leżeć i tylko kaprys jego boga sprawił, że było inaczej? - Ale jeżeli jego rusznica, tarcza lub co innego uratuje, bądź nie uratuje następnym razem komuś życie… może Tobie, może Borysowi, może Robin. W imię czego? Że się sprzęt zniszczy? Lepiej chyba sprzęt, niż gdybyśmy mieli pochować następną osobę? Siłą Cię nie zmuszę, bo nawet gdybym nie był ranny, to ani mi się chce z Tobą walczyć, ani to nie w moim stylu, ani pożytku z tego żadnego. Gdyby dziś ktoś jeszcze wsparł nas w walce wręcz - machnął w stronę niedraśniętych strzelców - to Albert może by żył - zakończył i zaczął powoli podnosić się z ziemi. Predator odsunął się i lizał swoje rany.
Borys otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć. Wyrwało się z nich tylko
- Gdyby… - i Kislevczyk się przymknął. Spojrzał na brata i ugryzł się w język. Choć wiedział swoje.
- Nie mam w zwyczaju gdybać dlatego przemilczę co by mogło się stać, a się nie stało- powiedział Wolfgang. - Na naszą walkę jeszcze przyjdzie czas jak będziesz miał ochotę we wiosce - rzucił do bednarza Baderhoff. - Nie uważam Ciebie za przeciwnika i walka przeciwko Tobie raziła by w moje poczucie własnej wartości jednak jeżeli kiedyś zmienisz zdanie wiesz gdzie mnie znajdziesz. Co do rusznicy Alberta nikt jej nie będzie używał. To była jego najcenniejsza rzecz, najbliższa mu w czasie treningu i w boju. Pomysł z zabraniem ciała nieco dalej jest dobry. Zapytam o to kupca - dodał żołnierz ostatecznie zabierając rusznicę przyjaciela, a tarczę, miecz oraz zbroję zostawiając na czas pewien, gdyby ktoś chciał je wykorzystać do obrony życia. - Reszta czyli miecz, zbroja i tarcza jest do dyspozycji. Zawartość plecaka również przekażę rodzinie. Po całej misji wykorzystany pancerz, miecz i tarczę też zabieram aby im przekazać - tym samym Wolfgang połowicznie przystał na propozycję bednarza.
Nie miał zamiaru komentować chaosu jaki powstał w boju. Były tam co prawda jednostki mniej i bardziej ułożone, te które robiły co do nich należało i te którym pozycja medyka pomyliła się z pozycją generała. Borys był jednak częścią rodziny, a o rodzinie nie mówi się źle nawet kiedy jej członek zamiast opatrywać rannych drze japę, jakby zwiedził trzy tuziny pól bitwy.
- Najpierw musimy do tej wioski wrócić żywi - żachnął się za odchodzącym żołnierzem bednar. - Ale jeden miecz goblinów chciałbym dla siebie. Chcę go złożyć w ofierze Ulrykowi za to, że przeżyłem dzisiaj.
Rudolf ruszył odszukać pałkę, którą zostawił Robin, oraz miecz, który chce złożyć w ofierze. Chciał też zdobyć jeden z łuków i strzały, aby w przyszłych starciach mógł brać udział jako strzelec. Bo na walkę w zwarciu nie czuł się na siłach.
 
Gladin jest offline