| Borys na koniec zapytał Wolfganga : - Decyduj bracie co zrobić z ciałem Alberta. Tu go gobliny mogą wywlec. Ekwipunek własność garnizonu. Zdecyduj co z nim dalej - Borys powiedział wszystko spokojnym głosem. - Ciało pochowam. Jak chcesz możesz mi pomóc. Każdy może - powiedział żołnierz. - Ekwipunek Alberta przechowam ja i trafi on, jak powiedziałeś, do jego rodziny i garnizonu.
Tymczasem tuż obok Rudolf był pogrążony w myślach. Analizował całe starcie i dochodził do niezbyt ciekawych wniosków. Im dłużej myślał, tym bardziej był przekonany, że jedną nogą był już w królestwie Morra. I choć na razie nie wykonał tego kroku, to na chwilę obecną, mogło to się wydarzyć praktycznie w dowolnej chwili. Rozmowa mężczyzn wyrwała go z rozważań. - Nie mamy zbytnio jak jego ciała ze sobą wieźć - rzucił pomiędzy nich z lekkim opóźnieniem. Jego umysł nadganiał jeszcze wypowiedzi. - Zresztą jak długo i dokąd? - Musimy pochować go na miejscu - powiedział Baderhoff. - Nie ma szans abym z nim wrócił, bo obiecałem do końca być przy wyprawie - dodał. - Pochowam go odpowiednio. Jak ktoś ma ochotę może mi pomóc. - Wywloką go gobliny z grobu - Borys powtórzył swoją opinię. Wcale się przy niej nie upierał, po prawdzie pogrzeb Alberta był mu obojętny. Szkoda było go jako człowieka. Ale gdzie go pochowają miało symboliczne znaczenie. - Będzie jak chcesz ale zabrałbym jego ciało choć kilka godzin stąd i znalazł jakieś ustronne miejsce.
- Gadajcie z Sammerem. Żeby zrobić pochówek teraz, to musielibyśmy dłuższy postój zrobić. A jeżeli zabrać, to trzeba by na woły go załadować - zamyślił się znowu rzemieślnik. Wyglądało na to, że teraz będzie ich trzech mniej do walki. Albert… to w końcu żołnierz. Jakoś tak… łatwiej zrozumieć śmierć żołnierza w walce, czy strażnika, niż bednarza, prawda? Ale nie miał zamiaru się poddawać. Stanął do walki nieprzygotowany i Ranald go za to pokarał. Nie było się co nad sobą użalać. Trzeba było zacząć myśleć i planować. To mu przypomniało o tym, że Frotz ani razu nie wypalił podczas walki. - Słuchajcie, a co z rusznicą? Umie ktoś z tego strzelać? Borys spojrzał na Rudolfa jak na kogoś niespełna rozumu. Pytanie o ekwipunek Alberta, jeśli już musiało paść, powinno być bardzo subtelne. Nie było i Bogdanov z zaciekawieniem spojrzał na reakcję Wolfganga. - Ty chyba, kurwa, ocipiałeś jak pozwolę komuś z was ruszyć sprzęt Alberta - powiedział Wolfgang z głosem zimnym jak lód, jednak po chwili dodał - wybacz. Nie chciałem aby tak to wybrzmiało. Sprzęt Frotza trafi do jego rodziny oraz garnizonu. Nikt z nas nie zabierze choćby pensa z jego sakwy. - Baderhoff nawet nie brał pod uwagę, że ktoś może się z nim nie zgadzać. - Ja do jego pensów nic nie mam - odparł spokojnie Rudolf, nadal siedząc i opierając się o kamień. Miny obydwu uświadomiły mu, że oni przeżywają obecnie emocjonalnie śmierć towarzysza. Sam Rudolf był dziwnie wyprany z emocji. Może dlatego, że to on mógł tam leżeć i tylko kaprys jego boga sprawił, że było inaczej? - Ale jeżeli jego rusznica, tarcza lub co innego uratuje, bądź nie uratuje następnym razem komuś życie… może Tobie, może Borysowi, może Robin. W imię czego? Że się sprzęt zniszczy? Lepiej chyba sprzęt, niż gdybyśmy mieli pochować następną osobę? Siłą Cię nie zmuszę, bo nawet gdybym nie był ranny, to ani mi się chce z Tobą walczyć, ani to nie w moim stylu, ani pożytku z tego żadnego. Gdyby dziś ktoś jeszcze wsparł nas w walce wręcz - machnął w stronę niedraśniętych strzelców - to Albert może by żył - zakończył i zaczął powoli podnosić się z ziemi. Predator odsunął się i lizał swoje rany. Borys otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć. Wyrwało się z nich tylko
- Gdyby… - i Kislevczyk się przymknął. Spojrzał na brata i ugryzł się w język. Choć wiedział swoje.
- Nie mam w zwyczaju gdybać dlatego przemilczę co by mogło się stać, a się nie stało- powiedział Wolfgang. - Na naszą walkę jeszcze przyjdzie czas jak będziesz miał ochotę we wiosce - rzucił do bednarza Baderhoff. - Nie uważam Ciebie za przeciwnika i walka przeciwko Tobie raziła by w moje poczucie własnej wartości jednak jeżeli kiedyś zmienisz zdanie wiesz gdzie mnie znajdziesz. Co do rusznicy Alberta nikt jej nie będzie używał. To była jego najcenniejsza rzecz, najbliższa mu w czasie treningu i w boju. Pomysł z zabraniem ciała nieco dalej jest dobry. Zapytam o to kupca - dodał żołnierz ostatecznie zabierając rusznicę przyjaciela, a tarczę, miecz oraz zbroję zostawiając na czas pewien, gdyby ktoś chciał je wykorzystać do obrony życia. - Reszta czyli miecz, zbroja i tarcza jest do dyspozycji. Zawartość plecaka również przekażę rodzinie. Po całej misji wykorzystany pancerz, miecz i tarczę też zabieram aby im przekazać - tym samym Wolfgang połowicznie przystał na propozycję bednarza.
Nie miał zamiaru komentować chaosu jaki powstał w boju. Były tam co prawda jednostki mniej i bardziej ułożone, te które robiły co do nich należało i te którym pozycja medyka pomyliła się z pozycją generała. Borys był jednak częścią rodziny, a o rodzinie nie mówi się źle nawet kiedy jej członek zamiast opatrywać rannych drze japę, jakby zwiedził trzy tuziny pól bitwy. - Najpierw musimy do tej wioski wrócić żywi - żachnął się za odchodzącym żołnierzem bednar. - Ale jeden miecz goblinów chciałbym dla siebie. Chcę go złożyć w ofierze Ulrykowi za to, że przeżyłem dzisiaj.
Rudolf ruszył odszukać pałkę, którą zostawił Robin, oraz miecz, który chce złożyć w ofierze. Chciał też zdobyć jeden z łuków i strzały, aby w przyszłych starciach mógł brać udział jako strzelec. Bo na walkę w zwarciu nie czuł się na siłach.
|