Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2019, 23:22   #31
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Smith uśmiechnął się lekko i rozłożył bezradnie ręce.
- Państwo mnie chyba troszeczkę przeceniają. Jestem tylko inspektorem sanitarnym. Prawda, przydzielonym odgórnie do tej placówki na czas jej funkcjonowania. Prawda, mój głos tutaj się liczy, ale poza inspekcją nie ma znaczenia. Nie mogę zarządzić tej no… punkcji ani tym bardziej wprowadzić stanu wyjątkowego. A wiedzę odnośnie poszukiwań profesora Zagórskiego, jak państwo, czerpię z telewizji - mówił odkręcając Dominikowi butelkę z wodą.
- Mógłbym pozwolić Państwu tutaj zostać, wbrew woli personelu, ale to mogłoby kosztować innych życie. Wciąż w poczekalni są… aaaa!
Nagle cofnął rękę. Kilka kropel krwi spadło na posadzkę z głębokiej rany na dłoni mężczyzny. Spojrzał na nią zaskoczony, a następnie przeniósł wzrok na księdza.
- Chyba muszę zalecić przegląd tego łóżka. Może być niebezpieczne dla pacjentów - powiedział bez cienia wesołości.
Adam smutno skinął głową - Rozumiem ma Pan racje Panie inspektorze ja się będę stąd wynosił żeby zwolnić miejsce pozostałym i nie męczyć Panny czarnookiej moją gadaniną. Trzeba będzie zorganizować akcję medialną żeby zmusić te bezgłowe kurczaki z rządu do działania - Adam westchnął ciężko i zaczął przyglądać się pozostałym pacjentom w sali nagle jego twarz wstąpił szeroki uśmiech.
- Hej zaraz czy ty nie jesteś Vanilla ta skrzypaczka rockowa? Nie poznałem cię przez te oczy. Teraz nie będę ci dupy zawracał, bo dałaś mi do zrozumienia, że masz mnie dość, ale jakbym mógł pogadać z twoim agentem, to pewnie dałoby się coś ugrać na tym gównie - W kalekim łbie Adama zaczął się powoli formułować plan.
- Wal się - odrzekła lakonicznie Anna. Wiedziała, czy raczej domyślała się, jak wygląda. Nie zamierzała więc w tak banalny sposób potwierdzać swojej tożsamości. Jeszcze by się rozniosło, że jest trędowata czy coś.
- A ty jesteś Kosa prawda ? Mój brat jest twoim wielkim fanem ale sytuacja nieprzyjemna to nie będę ci truł o slefiaki i autografy ale wyglądasz na jednego ze zdrowszych więc jak chcesz to postawie ci piwo i możemy obgadać ofensywę medialną… - Po chwili zastanowienia dodał do Karla którego nie kojarzył zupełnie - Pan też nieźle wygląda jeżeli czuje się Pan na siłach to zapraszam im nas więcej tym lepiej.
Kosa nie odpowiadał, bo spał jak zabity, a całą sytuację miał jakoś tak gdzieś. Jedyna reakcja to obrócenie się na drugi bok.
- Nie jestem nikim sławnym - odparł Karl Adamowi - na pewno nie tak jak Kosa.
“Nie daj Boże, tak jak Kosa” pomyślał - Ja się stąd zwijam. Skoro i tak nam nie mogą pomóc, nie ma co robić tłumu. Mam coś podpisać przed wyjściem? Transport załatwię sobie sam.
Wstał; z łóżka, gotów się ubierać i wychodzić w każdej chwili.
Smith zapomniał o ręce. Splótł je za plecami i odezwał się ze zmartwieniem wypisanym na twarzy.
- Niestety. Zapadł pan w śpiączkę spowodowaną hipoglikemią. Musimy przyglądać się pana stanowi zdrowia przynajmniej do wieczora. To dość nietypowy przypadek - przyznał inspektor.
- Niech pan przeznaczy te zasoby medyczne na ratowanie ludzi - odparł Karl - Wychodzę na własne żądanie, panie Smith.
- Mógłby pan - przytaknął gorliwie mężczyzna.
- Gdyby nie przypadek, w którym pan się znajduje. W obawie o pana zdrowie, musimy prosić o pozostanie do wieczora. Jedyne, co mogę zrobić, to poprosić o urwanie kilku godzin…
Smith urwał i zastanowił się.
- Tak do popołudnia. Myślę, że dałoby się zrobić. Więcej, niestety, nie możemy. Śpiączka może wiązać się z uszkodzeniami mózgu, a co za tym idzie, wpływać na osąd. Przynajmniej tak tłumaczyli mi lekarze - zakończył uśmiechając się pojednawczo.
- Skoro pan prosi - powiedział Karl też się uśmiechając - to ja mogę odmówić prośbie. Wychodzę. Zatrzyma mnie pan siłą?
Coś mu się nie podobał ten facet, jak na inspektora sanitarnego zbyt mało wiedział o sprawach medycznych. Zwłaszcza w takim miejscu do jakiego go przydzielili. Może to paranoja, a może jakaś agencja wywiadowcza chciała po cichu ukręcić sprawie łeb. W przenośni i dosłownie.
- Ja? Ależ skądże! - przesunął się robiąc przejście w kierunku drzwi wyjściowych.
- Ja jestem tutaj tylko po to, by sprawdzić państwa warunki i ocenić czy w mojej opinii mogą państwo zostać przetransportowani do właściwego szpitala. Takie przepisy, że oprócz podpisu lekarza musi być też mój. Nawet jeśli moja specjalistyczna wiedza z zakresu medycyny nie pozwala na określanie skutków śpiączki hipoglikemicznej. Mam pewne obawy odnośnie pana Kollara. Ale zobaczymy przed transportem.
Karl założył buty i ruszył do drzwi.
- W takim razie miłego dnia wszystkim życzę.
Nie ufał tej nagłej uległości, koleś coś kombinował. Nie na darmo też na zewnątrz stało dwóch krawężników.
Kiedy otworzył drzwi, dwaj siedzący naprzeciw wejścia sanitariusze spojrzeli na niego nieprzychylnie. Jak na komendę odłożyli telefony i wstali. Ruszyli szybkim krokiem w kierunku Karla, zaś dwaj policjanci przyglądali się z zainteresowaniem.
Smith ze spuszczoną głową i jedną ręką w kieszeni wpatrywał się w podłogę w wyrazie bezradności.
- Coś widzę, że zaraz nastąpi naruszenie nietykalności cielesnej - powiedział Karl pod nosem - Panowie, wypisuje się na własne żądanie, proszę nie robić problemów.
- Siądź pan grzecznie na łóżeczku, bo załatwimy pasy - odparował jeden z sanitariuszy o niskim czole powiększonym przez wygoloną głowę.
- Wychodzę - powiedział Karl - Jeśli któryś z panów mnie dotknie, będę zmuszony użyć środków przymusu bezpośredniego. Panów policjantów, chyba nie mam co prosić o interwencję? - zapytał retorycznie, bo nie spodziewał się by zareagowali.
- Niech pan wróci do pokoju - poprosił stanowczo jeden z policjantów, po czym obaj zwrócili się w kierunku Karla stając przy sanitariuszach.
Vanilla obserwowała sytuację z zainteresowaniem, lecz nie robiła niczego, poza zaciskaniem mocniej palców na pościeli.
- Ajjj! - wtrącił się Smith.
- Proszę pana, w tej chwili lekarze mają wątpliwości odnośnie pana stanu psychicznego po wczorajszych sytuacjach i śpiączce, która mogła skutkować uszkodzeniami mózgu. Proszę nas zrozumieć - zaapelował ponownie inspektor.
- Jacy lekarze, nie widzę tu żadnych lekarzy. Jak na razie to zwykły urzędnik próbuje ograniczyć moją wolność. Prawda jest taka, że nie wiesz co tam się stało. Wezwij lekarza Smith.- Naciskał Karl.
 

Ostatnio edytowane przez Mike : 14-04-2019 o 00:26.
Mike jest offline